BZB nr 26 - My, zwierzęta


O GATUNKACH GINĄCYCH I O GATUNKACH DOBRZE SIĘ MAJĄCYCH

Paweł Zawadzki

Matka Ziemia razem z Florą i Fauną żyjącą w wodzie, powietrzu, na ziemi tworzą zamknięty system naczyń połączonych. Jedno stworzenie żywi się drugim lub jest potrzebne drugiemu. Każdy, kto uczył się choć trochę biologii - wie o tych elementarnych zależnościach.

Stale czytam o ginących gatunkach roślin i zwierząt. Więc zaciekawił mnie problem i zadałem sobie pytanie: jakie gatunki zwierząt nie były nigdy zagrożone wyginięciem?

Nigdy nie były zagrożone wyginięciem gatunki, które jako pierwsze udomowiły człowieka, oswoiły go, uczyły go myślenia. Kto wie, czy człowiek pierwotny nie pochodzi od małpy, od której solidarnie odwróciły się i której wyrzekły się wszystkie inne małpy?

Kiedy ten pierwotny dzikus został oswojony - następny krok był już prosty. Oto pojawiły się najstarsze religie egipskie - gdzie bogowie mają postać zwierząt czczonych, balsamowanych po śmierci. Istoty ludzkie są w tak niskiej cenie, że przy lada okazji karmi się nimi np. święte krokodyle.

Nawet nastanie chrześcijaństwa niewiele początkowo zmieniło - teraz dla odmiany lwy albo psy zjadały istoty ludzkie na śniadanie czy obiad.

Kto zjada, będzie zjedzony - mówi Prawo Karmy i Pokarmu. Więc kiedy Koło Karmy Pokarmowej obróciło się raz - zwierzęta zaczęły upowszechniać hodowlę wybranych gatunków zwierząt, odwołując się do mitu dobrego pasterza ( w Starym Testamencie to częsty zawód).

I teraz, drogi Czytelniku, zastanów się uważnie: giną rzadkie gatunki owadów, ptaków, roślin, ssaków i wszelkiego stworzenia w puszczy brazylijskiej - giną, by powstały pastwiska dla krów i świń...

Czy wyginięcie grozi takim gatunkom, jak: krowy, świnie, kury, konie, psy, koty, kozy, owce, lisy, gęsi i kaczki? albo szczury? myszy? karpie? Jaka jest wielkość - w skali całej planety - stada każdego z wymienionych gatunków? To ZB podały niedawno wiadomość, że na dwóch Polaków wypada jedna świnka (jedna biedna, mała świnka).

Ciekawe, kto sporządzi dokładny wykaz, i obliczy, ile zwierząt hodowlanych przypada na jednego mieszkańca planety Ziemia (bez względu na to, czy jest wegetarianinem czy nie). Kto obliczy też, ile jest na jednego mieszkańca planety kotów, psów, myszy, szczurów itd., itp.

W systemie naczyń połączonych jedne gatunki giną, inne się dobrze mają. Ciekawe na co poszły nadwyżki mocy i energii życia - uzyskane w wyniku przedwczesnej śmierci milionów ofiar ludzkich obu wojen światowych...

Antropozofowie stworzyli pojęcie - "dusza gatunku". Otóż wg nich zbiorowisko istot jednego gatunku ma swą duszę, reprezentującą mądrość tegoż gatunku.

Więc rozejrzyjmy się dookoła. Może świat wcale do nas nie należy? A dumny człowiek to tylko istota, forma przejściowa? Skąd bogini Izyda ma krowie rogi? I skąd w buddyzmie tybetańskim wzięła się Diamentowa Maciora? Albo słynna Circe w mitologii? I skąd się wzięły nazwy zwierząt na gwiaździstym Niebie? Oj, ludzie, ludzie - czytacie słynny Folwark zwierzęcy Orwella i nic nie rozumiecie...

I tylko wegetarianie zaczynają coś rozumieć...


KTO KOGO MAŁPUJE

Paweł Zawadzki

Nieoceniony "Express Wieczorny" doniósł, iż w warszawskim zoo szympansom zafundowano rozrywkę w postaci telewizora.

Pracownicy ogrodu zaobserwowali, że małpy z wyraźną przyjemnością oglądają filmy przyrodnicze i kreskówki, choć reagują lękiem na widok drapieżników i wrogów na ekranie, np. lwa, hieny, węża. Lecz z wyjątkową niechęcią odnoszą się do transmisji obrad Sejmu - rwą włosy, odwracają się tyłem do telewizora, ciskają w ekran miskami.

Sądzę, że te właśnie zachowania małp dowodzą ich wyjątkowej inteligencji, bo stanowią dowód, iż małpy są naszymi młodszymi (?) braćmi "w rozumie". Potwierdzają teorię Darwina - że człek pochodzi od małpy, choć może należałoby to twierdzenie zmodyfikować - od małpy, którą stado i wszystkie małpy odrzuciły jako zdrajcę gatunku, zakałę, czarną owcę, wyrzutka rodu.

Pamięć przywodzi mi na myśl film pt. Planeta małp, w którym role zostały odwrócone - na planecie zamieszkałej przez małpy ludzie byli mniejszością, na osobniki ludzkie urządzano polowania, używano ich do eksperymentów w laboratoriach. I nietrudno sobie wyobrazić scenkę, pasującą do konwencji filmu - oto w przypływie dobrego humoru małpi profesor wyposaża klatkę z osobnikami ludzkimi w telewizor... ciekawe, czy wykazałyby się taką samą i inteligencją, jak małpy z warszawskiego zoo?

Cóż, różnie bywa... choć ubolewać należy, iż z zachowania i przenikliwości małp warszawskich żaden na przykład polityk nie wyciąga wniosków. A szkoda.


O MYŚLIWYCH INACZEJ

Karol Zub
z listy dyskusyjnej greenspl@plearn.edu.pl

Myślę, że niewielu Czytelników ZB czytuje prasę myśliwska, np. "Łowcę Polskiego", a czasami warto tam zajrzeć. Nie twierdzę, że wszyscy myśliwi "ekologizują" się tak szybko jak ich pismo, ale znajomość wielu zagadnień przyrodniczych wśród redaktorów "Łowcy" jest o wiele wyższa niż w wielu pismach "leśnych".

Ale do rzeczy. Otóż w nr 11/96 tego szacownego pisma, w dziale Z ekologią na co dzień znalazłem dosyć ciekawy artykuł p. Macieja Logina, którego fragmenty przytaczam poniżej. Generalnie tekst ten dotyczy ochrony zwierząt, głównie dzikich. Na początku artykułu autor omawia nową ustawę łowiecką, wg ktorej zwierzyna łowna jest dobrem ogólnonarodowym. Dalej p. Login pisze:

(...) już na początku działania prawa łowieckiego widać, że mimo trafnego zapisu znajduje ono zrozumienie tylko wśród myśliwych. No, może jeszcze wśród autentycznych "zielonych" i na tym koniec. (...) W ostatnich latach natomiast środki masowego przekazu rozdmuchały do niebywałych rozmiarów ochronę psów i kotów, piętnując krzywdzących je ludzi. (...) Nie potępiam tych wszystkich zachowań, bo odczuwam nie mniejszą litość w obliczu krzywdy zwierzęcia niż popularni z ekranu, radia czy gazetowych szpalt dziennikarze, aktorzy, prezenterzy itp. (...) Otóż te wielkie media starające się wywrzeć wpływ na całe społeczeństwo, ukształtować je na swój sposób we wszystkich nieomal sferach życia, przechodzą obojętnie nad losem dziko żyjącej zwierzyny (...)

W dalszej części opisana jest sytuacja z przemyskiego w czasie ostatniej zimy, kiedy podczas srogiej zimy setki osłabionych saren zostały zagryzione przez wałęsające się psy. Znów cytat:

Czy ktoś gdzieś spotkał publikacje na ten temat? Czy pokazano to istne pobojowisko w telewizji - w takim chociażby reportażu jak pamiętny, okrutny o "biednych" chartach, które prawo zabrania hodować bez stosownego zezwolenia? (...) Oczywiście, nie pokazano sarniej tragedii, a to dlatego, że charty miały właściciela mieszkającego pod takim to a takim numerem zagrody, o takim to a takim nazwisku. (...) A kto ujmie się za sarną, nie mającą właściciela legitymującego się dowodem osobistym? (...) rysunek

Dalej jest o niedoskonałości prawa nie pozwalającego na ściganie właścicieli kłusujących psów, a chroniącego własność prywatną przed szkodami ze strony zwierzyny.

Jakie stąd płyną wnioski? Jednym generalnym jest na pewno to, że każda przesada jest niedobra. Mówiąc tu wiele o ochronie psów i kotów, nie myślimy czasami o tym, w jakich relacjach pozostają one z dziko żyjącymi stworzeniami.

Powinniśmy przede wszystkim kształtować odpowiedzialność właścicieli za ich pupilów. Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, że nawet najlepiej ułożony domowy kot potrafi splądrować dziesiątki gniazd ptasich w sąsiedztwie domu. Jeszcze większe szkody potrafią wyrządzić wałęsające się psy. Te ostanie zabijają często również zwierzęta domowe (co przypisywane jest później wilkom).

Chciałbym, abyśmy - mówiąc o ochronie zwierząt - widzieli tę sprawę znacznie szerzej, wykraczając trochę poza granice naszych osiedli czy miast. Podane wyżej przykłady to tylko fragment skomplikowanych zależności w przyrodzie i każda nasza ingerencja musi być przemyślana.


INSTYNKT ŁOWIECKI

J. T.

Nie pociąga mnie rzekoma "romantyka" myśliwego, który poluje na zwierzynę ryzykując co najwyżej przemoczenie butów.

Dziwię się jednak, gdy obrońcy środowiska naturalnego koncentrują swe ataki na myśliwych, zupełnie pomijając problem kłusownictwa. Tymczasem WIĘKSZOŚĆ zwierzyny ginie właśnie z rąk kłusowników, zaś myśliwi nie tylko polują według pewnych reguł, ale i dbają o zwierzynę w przerwach między polowaniami.

Chciałbym też zwrócić uwagę, że nonsensem jest potępianie współczesnego "sportu" łowieckiego z pozycji animalistycznych ("myśliwy zadaje cierpienie zwierzęciu!"). Taki naiwno-sentymentalny moralizm skazywałby wszak na śmierć głodową np. amerykańskich Indian i wszystkie inne - żyjące wszak w ścisłym związku z przyrodą! - ludy zbieracko-łowieckie. Myślistwo należy krytykować, gdyż w warunkach współczesnej cywilizacji stało się anachronicznym snobizmem.


EKOLOGICZNE ASPEKTY
POLOWANIA I WĘDKARSTWA

Tomasz Szczepański

Treścią ruchu ekologicznego jest ochrona środowiska naturalnego, niezależnie od motywów tegoż - te mogą być różne. Z tych powodów w świecie zdominowanym przez człowieka ważne jest, aby istniały enklawy dające szansę przetrwania gatunków. Właśnie gatunków, a nie jednostek - to gatunek jest podmiotem w przyrodzie, nie zaś pojedynczy osobnik.

Oznacza to też potrzebę istnienia różnych lobby (grup nacisku) zainteresowanych w przetrwaniu danych gatunków, a co za tym idzie - warunków umożliwiających im przetrwanie. Doświadczenie pokoleń uczy dość jasno, że wzgląd na interes własny jest jednym z najpewniejszych sposobów skłonienia ludzi do określonego postępowania.

Z tego punktu widzenia istnienie rzeszy myśliwych i wędkarzy jest rzeczą bardzo korzystną - są oni takim właśnie lobby. Większość z nich lepiej czy gorzej zdaje sobie sprawę ze związku między czystością środowiska a możliwością kultywowania sztuki, jaką uprawiają. Wystarczy porównać ilość kaczek i innego ptactwa wodnego w łowisku i po regulacji danej rzeki, aby być zwolennikiem umiarkowanych raczej regulacji tychże, by pozostać choćby przy tym banalnym przykładzie. Także we własnym interesie myśliwi podejmują działania - najogólniej mówiąc - sprzyjające przetrwaniu gatunków, na które polują: dokarmianie zwierzyny, tępienie kłusownictwa, likwidacja dzikich psów i kotów, a także tych, które właściciele wypuszczają w nasze (na ogół pozbawione dużych drapieżników) lasy, aby się tam dożywiały.

Oczywiście i w tym środowisku zdarzają się patologie - mówimy jednak o pewnej normie. Patologie są w każdym środowisku, także obrońców przyrody. Czymże innym, jak nie przejawem piramidalnej głupoty, jest wypuszczanie zwierząt z klatek ogrodów zoologicznych - i to rzekomo dla ich dobra?

Naturalnie myśliwy i wędkarz zabija - o ile jednak nie narusza to możliwości przetrwania gatunku, nie ma znaczenia. Nawiasem mówiąc, wegetarianizm nie sprzyja przetrwaniu świata zwierzęcego. Wyobraźmy sobie, ze cała ludzkość przestaje jeść mięso w jednej chwili. Oczywiście traci sens utrzymywanie hodowli kur, świń itp. Zwierząt, które żyją wyłącznie jako udomowieni towarzysze człowieka. W przeciągu krótkiego czasu te gatunki by wymarły lub przetrwały jedynie w ogrodach zoologicznych - jak jeleń milu.

Sprzeciw wobec polowań jest - wg mnie - motywowany głównie ideologicznie, np. poprzez włączanie do ruchu obrońców środowiska zwolenników ahimsy itp. Może też się łączyć z faktem, że polowania są elementem wiążącym nas z tradycją, a część środowisk lewicowych, która chciałaby zmonopolizować hasła ekologiczne, tradycji nienawidzi bardziej niż własności prywatnej. Nie ma to jednak nic wspólnego z ochroną środowiska.

Warszawa, 15.12.96


ŁOWIECTWO - POMAZANI FARBĄ

Dawid i Filip Barche
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami
Oddział Miejski w Toruniu

Polski Związek Łowiecki działa w majestacie prawa. Jego członkami w większości są ludzie dobrze wykształceni, zajmujący wysokie stanowiska. Twierdzą, że pomagają mieszkańcom lasu w zachowaniu równowagi. Mówią, że strzelają tylko do sztuk najsłabszych, starych i chorych. Twierdzą, że kierują się etyką i regulaminami łowieckimi, że wszystkie ich poczynania mają na celu dobro zwierząt.

Wszystko to nie jest jednak prawdą. Naprawdę członkowie PZŁ są ludźmi, którzy dla własnej przyjemności i zabawy potrafią zabijać, ranić i kaleczyć zwierzęta. Zabijane są zwierzęta, które prędzej myśliwi wyhodowali w swoich stacjach hodowlanych.

Zwierzęta z nich wypuszczone są bardziej ufne w stosunku do człowieka niż zwierzęta dzikie. Dlatego też łatwiej dają się upolować. Często zwierzę pada od strzału myśliwego, który uczestniczył w jego hodowli. Zwierzę podchodzi bo ufa, a myśliwy wyciąga broń i strzela z zimną krwią. Niestety dla myśliwych konanie zwierzęcia, zadawanie mu bólu, jest czymś zwyczajnym.

Dlatego nigdy nie należy wierzyć myśliwym gdy mówią: "pomagamy zwierzętom dokarmiamy je, hodujemy, pilnujemy lasu przed kłusownikami, pomagamy naturze w dojściu do równowagi". W słowach tych jedynie to jest prawdą, że myśliwi karmią zwierzęta, lecz nie po to by im pomóc, lecz by zdobyć ich zaufanie i je zabić. Myśliwi i kłusownicy chcą tylko jednego, a mianowicie zabić zwierzę by mieć jego mięso i futro.

Myśliwi mówią także, że strzelają do niektórych zwierząt, aby zachować między nimi równowagę. Jednak nie dodają już tego, że przez polowania tzw. odstrzały selekcyjne w bardzo dużym stopniu przyczyniają się do spadku populacji niektórych gatunków np. na wymieranie rysia wpłynęło głównie wyniszczenie lasów i polowania. Ważnym czynnikiem ograniczającym populację tego drapieżnika jest też duże pozyskiwanie przez myśliwych zwierzyny płowej oraz silny spadek w latach 80-tych krajowej populacji zajęcy.

Myśliwi często zabijają rysie tłumacząc, iż są to "pomyłkowe przypadki". Pomyłki te zachodzą ponieważ myśliwi zajmują się także redukcją kotów domowych i "zdarza" im się pomylić kota z rysiem. Niezwykle zastanawiające jest to jak tacy znawcy zwierząt i ich rzekomi miłośnicy mogą pomylić tak rożne zwierzęta. A może w rozróżnieniu tym przeszkadza im alkohol, obficie spożywany na polowaniach. Znane są przypadki postrzelenia jednego myśliwego przez drugiego. Gratulować należy im tradycji łowieckiej, ograniczającej się do pijaństwa i mordowania. Wszystkie te działania pozostają bezkarne, gdyż polujący cieszą się zwykle wysoką pozycją społeczną oraz licznymi znajomościami i dużymi pieniędzmi.

Myśliwi mają także poparcie wśród kleru. Księża także są myśliwymi. Niedawno w województwie włocławskim ksiądz, dla rozrywki wybrał się wraz z szefem koła łowieckiego na polowanie. Efektem tego polowania był postrzelony rolnik (musiał przejść dwie operacje), oraz zastrzelony pies. Kiedy policja zjawiła się u księdza w domu z alkomatem ten stwierdził, że po powrocie z polowania wypił jedno piwo. Gratulujemy wspaniałej postawy i właściwego przykładu dla parafian. Niestety księża przyczyniają się także do uspokojenia sumienia myśliwych, poprzez, święcenie łupu i odprawianie mszy przed polowaniem. Naprawdę sytuacja taka "wola o pomstę do nieba". Jak można pozwalać pod pozorami jakiegoś rytuału na takie okrucieństwo?

Ohar - występuje bardzo rzadko. Szacunkowo żyje 30-50 par głównie w regionie Zatoki Gdańskiej i rezerwacie Słońsk. Niestety ohar mimo tak małego stanu populacji jest u nas gatunkiem łownym, ponieważ mieści się w zbiorowym określeniu "dzikie kaczki", przyjętym w prawie łowieckim. Do polowań wykorzystuje się zwierzęta SPECJALNIE TRESOWANE pod tym kątem np. psy, sokoły.

Sokoły - ułożenie sokoła następuje poprzez dręczenie głodem, unieruchomienie, ustawiczne poszturchiwanie. Doprowadza to sokoła do obłędu. Jego instynkt myśliwski w nim pozostaje, gdyż ptak dopada zdobyczy, jednak wtedy zamiast ulecieć z nią dokąd chce, wraca do swojego tresera i swojego wiezienia. Ptak doprowadzany jest do zaburzeń psychicznych.

O polowaniach myśliwi mówią, że jest to wspaniały sport z tradycjami. Może dla morderców-myśliwych jest to sport, ale nie dla zwierząt które giną do kół, są ranione, straszone, itp. Poniżej klika rodzajów polowań przybliżających tragedię bezbronnych zwierząt.

Polowanie z norowcami - norowce to psy (jamniki, teriery), które wypuszcza się do nor lisów, borsuków, jenotów. Psy te atakują zwierzę w norze i zmuszają je do wyskoczenia na powierzchnie. Tam czeka jeden lub kilku myśliwych z gotowymi do strzału strzelbami, by ubić uciekające z nory zwierzę. Gdy układ nor jest bardzo rozległy, albo tez zwierzę mocno się stawia i nie chce opuścić nory, wtedy w akcji mogą być dwa psy jednocześnie. Polowanie to jest szczególnie wydajne w czasie cieczki lisów, kiedy zwierzęta te szczególnie często przebywają w norach. Powstaje jednak pytanie, jak można polować na ciężarne zwierzęta, i jak się maja do tego zapewnienia myśliwych o tym, że pomagają oni zwierzętom.

Polowanie z fladrami - jest to pewna odmiana pedzeń stosowana przy polowaniu na wilki i lisy. Po tropieniu wilków na śniegu, otacza się miejsca ich zalegania sznurem, na którym w bliskich odstępach przymocowane są czerwone chorągiewki długości ok. 40 cm. Fladry zawiesza się na niewielkiej wysokości na krzewach i drzewach. Myśliwych cicho ustawia się na przesmykach i zdejmuje fladry w pobliżu tych stanowisk. Teraz dwóch - trzech naganiaczy wchodzi w miot i rusza wilki. Te, bojąc się powiewających czerwonych szmatek, nie przechodzą przez fladry i próbują wyjść z opresji w miejscach nieofladrowanych i tam pojawiają się w zasięgu strzału.

Polowanie na cietrzewie - świtem koguty przylatują na tokowisko i odprawiają swój fascynujący ceremoniał tokowy. Wtedy łatwo jest dojść do skutecznego strzału.

Podjazd - myśliwy i towarzyszący jej woźnica objeżdżają powozem atrakcyjne miejsca w łowisku. Gdy zobaczą zwierzynę, woźnica stara się podjechać pod nią na odległość strzału, po czym myśliwy, bez trzymania wozu, zeskakuje z niego w odpowiednio osłoniętym miejscu. Zwierzyna skupia uwagę na odjeżdżającym pojeździe, co pozwala myśliwemu przygotować się do strzału.

Polowanie na wab - poprzez zwabienie na strzał zwierzyny naśladowaniem głosu tego samego lub innego gatunku np. byka-jelenia w czasie rykowiska naśladowaniem głosu rywala, lisa - naśladowaniem pisku myszy.

Opis tych rodzajów polowań, ukazuje jakimi podłymi, pozbawionymi skrupułów mordercami są myśliwi. Wyobraźmy sobie przerażonego lisa, który musi uciekać ze swojej nory, ponieważ psy myśliwskie atakują go w jego własnej norze. Przerażony lis wyskakuje z nory i ginie od kul myśliwych.

Jaką podłością wykazują się myśliwi w stosunku do wilków i innych zwierząt. Myśliwy kłamie mówiąc, że jest przyjacielem przyrody i zwierząt, jest on perfidnym, bez skrupułów sadystą, którego chroni nasze nieudolne prawo. Zabicie zwierzęcia jest przez polskie sądy uznawane za czyn "o małej szkodliwości społecznej", a powinno być inaczej.

Myśliwy to morderca, który morduje z wielka przyjemnością i sadyzmem. Np.:

Głuszenie - dobijanie silnym uderzeniem dłoni miedzy karkiem a uszami (zająca) lub kijem w nos (lisa).

Piórkowanie - wbijanie stoiny sztywnego pióra w rdzeń kręgosłupa tuż za głową postrzelonego ptaka.

Zbarczenie - postrzelenie w skrzydło pozbawiające ptaka możliwości latania. Zob. też sfarbować zwierzę, strzał do trupa, itp.

Myśliwi cieszą się, gdy w ich kręgi przybywają nowi tacy jak oni ludzie bez serca. Gdy w ich szeregi wstępuje nowy członek odbywa się tzw. pomazanie farbą - czyli pomazanie czoła początkującego myśliwego krwią pierwszej ubitej przez niego sztuki danego gatunku.

Do ceremoniału łowieckiego należy też złom polegający na wręczeniu myśliwemu ułamanej gałązki świerka lub sosny, umoczonej w farbie (krwi) ubitego przez niego grubego zwierza. Bardzo ważne dla myśliwych jest trofeum oraz futro.

Książki łowieckie zachęcają do polowań na coraz to inne gatunki zwierząt np. W "Podstawach łowiectwa" na s. 159 czytamy: "w większości łowisk polskich drapieżniki są zbyt mało użytkowane. Znaczna część myśliwych nie docenia dostatecznie polowań na tę zwierzynę wymagających zresztą szczególnych umiejętności, ale i ostatecznych trofeów w postaci futerek".

Aby ułatwić sobie polowanie myśliwi budują ambony. Zwierzynie wtedy trudniej zwietrzyć myśliwego, a ten może łatwiej obserwować zwierzę i do niego strzelać.

Myśliwi traktują zwierzę jak rzecz, podobnie zresztą jak nasze nieudolne prawo, które mówi, że "zwierzę jest rzeczą". Spróbujmy to jednak zmienić i walczmy o prawa dla naszych mniejszych braci.

LITERATURA:

  1. K. Biały, Podstawy łowiectwa, Wydawnictwo Łowiec Polski, Warszawa 1994
  2. Z. Jóźwiak, K. Biały, Słownik podstawowych terminów łowieckich i ekologicznych, Wydawnictwo Łowiec Polski, Warszawa 1994
  3. Polska Czerwona Księga Zwierząt, Państwowe Wydawnictwa Rolnicze i Leśne, Warszawa 1992
  4. Kwartalnik "Gaja", Bielsko-Biała 1995 nr 10

zmieniona wersja tekstu z "Wegetariańskiego Świata" 2/96.
BZB nr 26 - My, zwierzęta | Spis treści