BZB nr 27 - Silva rerum. Ekologiczne miscellanea


EKOLOGIA WG UNII SPOŁECZNO-NARODOWEJ

Unia Społeczno-Narodowa

Stoimy u progu fantastycznej serii sukcesów na skalę światową. Ludzkość przemieniła kulę ziemską w ostatnich latach bardziej niż we wszystkich poprzednich razem wzietych, lecz dopiero w ostatnich dekadach ludzie przyjęli do wiadomości, że dzieje się źle i niektórzy szukają rozwiazań.

Już w 1972 r. odbyła się pierwsza światowa konferencja dotycząca środowiska. Jej członkowie powzięli uchwałę urządzenia w Kenii biura dla "Programu ekologicznego ONZ-etu". Dziś można powiedzieć, że 20-letnia pilna praca ONZ-owskich ekologów pozostała bez wpływu na ekologiczne, ekonomiczne i polityczne przemiany na świecie. rysunek

Mimo, że chodzi bezdyskusyjnie o przeżycie gatunku ludzkiego na naszej planecie, ONZ pozostawiła sobie 20 lat czasu, aby zwołać w czerwcu '92 w Rio de Janeiro ponowną konferencję dotyczącą środowiska, lecz nie konferencję o środowisku, a "o środowisku i rozwoju". Ostatnie próby prowadzenia globalnych rozmów na ten temat w Kairze i Berlinie dały w rezultacie tyle samo, co poprzednie - nic.

Przez rozwój należy rozumieć wszystko to, co środowisko niszczy: inwestycje w przemyśle, stwarzanie miejsc pracy, budowa dróg, i pojazdów naziemnych, nawodnych i powietrznych, krótko mówiąc: rozwój gospodarczy. Kraje rozwijające się chcą wszystko to nadrobić, w czym kraje rozwinięte je "wyprzedziły" i te mają im za to zapłacić. Aby móc choć w części temu sprostać - tak brzmi argument krajów dobrobytu - muszą one swój rozwój jeszcze bardziej spotęgować. Obydwu obozom chodzi - od niepamiętnych czasów - o lepszy lub o jeszcze lepszy byt materialny. Wszyscy świadomi wiedzą jednak, że pytanie brzmi już tylko: czy człowiek na tej planecie może w ogóle przeżyć w obliczu tych spustoszeń, które już spowodował.

Bardzo wiele spraw musiałoby wejść na porządek dzienny konferencji światowej: mordercze tempo rozmnażania się ludzi, widniejące załamanie się ich zaopatrzenia w żywność i wodę, zatruwanie wód, powietrza i ziemi przez chemikalia, prowadzące do zaniku ochronnej warstwy ozonowej. Zwiększające się zagrożenie radioaktywnego skażenia z setek reaktorów atomowych, które nawet bez wojny atomowej obszerne połacie świata uczyniły niezdatnymi do zamieszkania. Efekt cieplarniany emisji tlenków węgla z następującymi zmianami klimatu i podnoszenia się poziomu mórz. Wypalanie i karczowanie lasów w krajach Trzeciego Świata i ich obumieranie w krajach uprzemysłowionych. Wytrzebianie i wymieranie gatunków zwierząt i roślin, które człowiek potrzebuje i którym zarazem odbiera warunki do życia. Manipulacje genetyczne na roślinach, zwierzetach i ludziach obciążone niesłychanym ryzykiem. Szybkie plądrowanie zapasów paliw kopalnych i surowców mineralnych, rosnące obciążenie odpadkami wszystkich kontynentów i mórz, a nawet już przestrzeni kosmicznej.

Z tych głównych grup problemów i niezliczonych następnych wyłaniają się - poprzez ich współzależności - już obecnie zakłócenia naturalnych obiegów, które nie nadają się do naprawy, lecz zakłócenia te i obciążenia rosną z roku na rok. Przy tym każde z tych zachwiań równowagi naszej planety może zakończyć na niej ludzkie życie.

Światowa konferencja ONZ-etu dla poruszenia wszystkich tych problemów jest z natury rzeczy niekompetentna. Miałaby ona sens tylko wówczas, gdyby mogła podejmować uchwały, które byłyby niezwłocznie wcielane w życie. Lecz ani ONZ, ani poszczególni jej członkowie nie mają władzy ani koniecznych środków, aby realizować funkcjonalne plany ratunkowe. Konferencja taka musiałaby cele i postępowanie ludzi na wszystkich kontynentach odwrócić o 180o- czysta utopia. Narody musiałyby prześcigać się w mądrej powściągliwości i świadomych wyrzeczeniach, musiałyby zacząć wieść życie ascetyczne. Powściągliwość musiałaby zacząć się od rozmnażania. Do tego 80% ludzi nie jest zdolnych - ba, odmawia po czesci nawet dyskusji na ten temat. Uważają oni nieograniczone rozmnażanie za prawo - potwierdzone przez ONZ w 1968 r.: Rodzice mają prawo decydowania o ilości i czasowym odstępie urodzin dzieci. Od 1968 r. do 1992 r. ludzkość zwiększyła się o 2 mld. Tyle w ogóle ludzi żyło w 1930 r. na całym globie.

Podstawowym problemem jest rozmnażanie się ludzi. Jak dotąd u wszystkich gatunków gwałtowne rozmnażanie znajduje swój koniec w masowym wymieraniu. Człowiek jednak jest nie tylko istotą żywą, rozwinął się w istotę pracującą, której inteligentny "postęp" m.in. na tym polega, że kaze za siebie pracować maszynom, których wydajność w ostatnich 50 latach fenomenalnie zwiększył. Aby ją osiągnąć, maszyny te pochłaniają coraz większe ilości energii i minerałów, którymi można je karmić tak długo, dopóki starczy zapasów. Jeszcze jest ich pod dostatkiem. Istotny dylemat leży w tym, że w nowoczesnym przemyśle potrzeba coraz mniej ludzi, w czasie gdy płodność Trzeciego Świata serwuje codziennie 200 tys. osób na rynek pracy. To daje co 5 lat tylu szukających zajęcia, ilu dziś cała EWG ma mieszkańców!

Masy bez pracy są zdolne do nieobliczalnych akcji rewolucyjnych, będąc wymarzonym polem do popisu dla demagogów. Oznacza to, że narody gotowe są pracować i produkować aż do samounicestwienia. Ich rządy będą im w tym przywodzić bez względu na fakt, że tym samym przedłużają zatrudnienie o niedługie lata i bez względu na fakt, że wartościowe zapasy ziemi tym szybciej zamieniają się w trujące odpady.

Dylemat jest nierozwiązywalny. Gdyby narody jak ziemia długa i szeroka nawróciły się na oszczędność materialną, zwielokrotniłoby się natychmiast bezrobocie. I każdy rząd, który podobną akcję chciałby wcielić w życie, postradałby władzę w okamgnieniu. Więc żaden rządzący nie spróbuje i żaden naród nie zgodzi się na dobrowolne materialne ograniczenia. Czyżby strajkowali kiedykolwiek związkowcy dla zachowania natury, aby swym dzieciom i wnukom dać szansę życia? Nie - oni strajkują o więcej pieniędzy "tu i teraz", aby ich elektorat mógł jeszcze więcej kupować i jeszcze więcej wyrzucać.

Od problemów przeżycia uciekają wszyscy i zadowalają się sloganami w rodzaju "Ekologicznej przebudowy przemysłu". Cały sens społeczeństwa przemysłowego leży właśnie w tym, że może ono być wyłącznie antyekologiczne. Postęp przemysłowy polega na stopniowym przetwarzaniu natury, kawałek po kawałku.

Ratunkiem byłoby wycofanie się ze społeczeństwa przemysłowego. Przeszkadza temu zbliżające się przeludnienie naszej planety, gdyż w chwili obecnej jest 5-krotnie za dużo ludzi na Ziemi, a za 30 lat będzie 8-krotnie. W rezultacie wysiłek wszystkich państw idzie w kierunku szybkiego rozwijania społeczeństwa przemysłowo-handlowego na całym świecie. Ludzkość przymierza się do przetworzenia świata w jeden kołchoźny konglomerat przemysłowo-użytkowy mimo braku jakichkolwiek wspólnot politycznych, nawet mimo braku koncepcji o globalnych systemach sterujących. Przeciwnie, mamy przed oczami ostrzeżenie, jak wyglądało załamanie się największego eksperymentu centralistycznego sterowania w historii świata. W dawnym Związku Radzieckim, w Jugosławii, wszędzie i na wszystkich kontynentach odbywa się rozbicie na narody i plemiona. Przypominają sobie one swe dialekty, odkrywają naturalne kultury i religie i pragną je wskrzeszać.

Wspaniałe utopie jedynej cywilizacji światowej, komunistycznej czy liberalistycznej są przestarzałe. Tylko EWG jeszcze tego nie pojęła - majstruje w oderwaniu od rzeczywistości nad utopią związku - tym razem nie socjalistycznych republik radzieckich, lecz kapitalistycznych republik rynkowych. Podczas gdy na wschodzie 290 mln obywateli usuwa wspólną walutę, w Rio de Janeiro dla 350 mln Europejczyków ma właśnie taka powstać. Gigantyczna biurokracja bierze przed się rządzenie Europą aż do ostatniego zakątka i reglamentowania nawet gatunków sera. Można by uwierzyć, że Politbiuro przeniosło się z Moskwy do Brukseli. Tymczasem europejska kultura, która w naszym stuleciu znalazła swój szczyt w triumfalnej, opanowującej świat i niszczącej naturę technice, znajdzie swój koniec nie w degeneracji swych przedstawicieli, jak wcześniejsze kultury, lecz - na podstawie praw fizyki - w zalewającej wszystko masie ludzi na stałej powierzchni ziemi, potężnej produkcji energii i przemianie materii, przemianie materii wartościowej na bezwartościowe - ba, trujące odpady, czyli w efekcie procesów, które w miedzyczasie stały się nieodwracalne.

Nie trzeba nawet stu lat, aby cała techniczna gospodarka, z rolną włącznie, stanęłą z braku paliwa. I gdy zatrzyma się transport, koniec bedzie z globalną gospodarką i światowym rozdziałem żywności. Najgorzej ma się to w krajach Trzeciego Świata. Teraz już żyją tam ludzie w setkach wielomilionowych aglomeracji, do których wszystko musi być dowożone, z wodą pitną włącznie. Są to obszary głodu i epidemii nadchodzących lat. Będzie tam miało miejsce masowe wymieranie bez wojny atomowej. Z konieczności ludzie ci chwytać się będą najbardziej rozpaczliwych środków, pogarszając swe już i tak rozpaczliwe położenie.

Wykluczone jest, aby kraje dobrobytu - mimo szczerych chęci - mogły problemy tych narodów "rozwiązać", jak to politycy w kółko bredzą. Sam fakt podwajania się ludności w tamtych krajach co 30 lat unicestwia największe ekonomiczne osiągnięcia. Polityczny chaos, w najlepszym wypadku, panuje w większości tych krajów już dziś. Kto będzie mógł, będzie uciekał z regionów nędzy do ostatnich obszarów dobrobytu. Ale jeżeli - co grozi - 500 mln ludzi z Trzeciego Świata przeniesie się do Europy, wszelki porządek przestanie tu istnieć. Tam natomiast odpływ nawet 500 mln nie da ulgi, bo w ciągu tylko 7 lat luka ta zostanie wypełniona przez przyrost naturalny. A za dalsze 7 lat żyć będzie w krajach nędzy co najmniej 500 mln więcej niż dziś!

Gatunek ludzki dotarł kresu swej mądrości. Podporządkował sobie kulę ziemską bezwzględnie; kontrolować się nie może teraz i nie będzie mógł w przyszłości. Intergalaktyczna mądrość byłaby na czasie, lecz ludzka psychika, w którą jesteśmy od zwierzęcych czasów wyposażeni, daleka jest od tego poziomu. Człowiek nie umie patrzeć w przyszłość (antyczna Kasandra posiadała ten dar bogów, lecz odwrócić i ona nie potrafiła niczego), a tym bardziej nie potrafi odpowiednio postępować.

Udało się nam wszakże w ostatnich latach bardzo pogłębić wiedzę o procesach zachodzących w naturze. Dzięki temu wiemy, jakie mechanizmy nią kierują, a jednocześnie spychają nas ku przepaści. Lecz nigdy nie uda się nam, reprezentantom gatunku ssaków, będącym produktem natury sterować ukrytymi jej siłami. Wyposażeni jesteśmy w niesamowite, przez nas samych stworzone bronie, śmiercionośne dla przyrody i dla nas. Zaczynamy to pojmować dopiero w momencie, gdy jest za późno, by zawrócić z drogi. USN

Jedyna pozostała szansa jest tylko odroczeniem wyroku. Lecz nawet na nią nie zdecyduje się żaden naród, żaden rząd, żadna partia. Tylko nasze hybrydalne krzyżówki mózgowe, które wydały tyle wspaniałych osiągnięć, wmawiają sobie od czasu do czasu posiadanie umiejętności zatrzymania biegu losu.


O STANIE RZECZYPOSPOLITEJ
I DROGACH WIODĄCYCH DO JEJ NAPRAWY

Instytut Lecha Wałęsy

(PRÓBA DIAGNOZY - WSTĘPNE POSTULATY)

OCHRONA ŚRODOWISKA NATURALNEGO

Na skutek transformacji gospodarki u progu lat 90. zmalała ilość zanieczyszczeń emitowanych przez przemysł. W wyniku spadku produkcji przemysłowej zmniejszyła się też emisja CO2 i pyłów, zmalała ilość ścieków przemysłowych oraz spadł pobór wody dla potrzeb przemysłu i gospodarki komunalnej. Procesy te spowodowały zmniejszenie obszarów, na których występowały zagrożenia środowiska. Jednak wg ponownej oceny, wykonanej w 1994 r., ponadnormatywne zanieczyszczenia występują już w 114 jednostkach administracyjnych. Głównie w miastach. W latach 1992-94 obserwujemy stagnację lub wzrost emisji zanieczyszczeń. Wzrost dotyczy metanu oraz zanieczyszczeń (za wyjątkiem metali ciężkich) odprowadzanych Wisłą i Odrą do Bałtyku, a także odpadów przemysłowych i komunalnych.

Na skutek ożywienia gospodarczego następuje wzmagająca się presja na środowisko. Systematycznie pogarsza się sytuacja wodna kraju, zarówno jeśli chodzi o bilans wód, jak i ich jakość. Podejmowane inwestycje nie są w stanie powstrzymywać zwiększającego się stanu zanieczyszczeń, odprowadzanych do jezior i Morza Bałtyckiego. Za szczególnie groźną należy uznać akcję budowy na wsi wodociągów bez jednoczesnej budowy oczyszczalni ścieków. Jest to jedna z przyczyn stałego pogarszania się stanu czystości wód podziemnych. Nie mniej szkodliwe są zanieczyszczenia powstające w wyniku stosowania nawozów mineralnych, organicznych oraz środków ochrony roślin. Ten typ zanieczyszczeń systematycznie pogarsza jakość wód, jezior i zbiorników zaporowych. Sytuacje komplikuje brak Prawa wodnego, a obowiązująca ustawa z 1974 r. ma wiele mankamentów. Można się obawiać, że rosnący deficyt wody w Polsce będzie jedną z najpoważniejszych barier rozwoju społeczno-gospodarczego kraju. Już obecnie 36% powierzchni użytków rolnych cierpi na deficyt wody, konieczne są więc regulacje prawne dotyczące nowoczesnej gospodarki wodnej, opartej o system zlewniowy. Ponadto zwiększa się stan obciążenia środowiska odpadami, a szczególnie odpadami toksycznymi. Obniża się stan lasów. Dotyczy to szczególnie Polski południowo-zachodniej i południowej. Wzrasta ilość awarii samochodów przewożących ładunki niebezpieczne. Działania podejmowane przez Państwową Inspekcję Ochrony Środowiska nie są skorelowane z poczynaniami Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Dotyczy to szczególnie pomiarów zanieczyszczenia powietrza w miastach.

W okresie rządów SLD-PSL nastąpiło osłabienie procesu nowelizacji Prawa ekologicznego. Kilka projektów ustaw oraz kilka nowelizacji czeka w Sejmie na "lepsze czasy". Rządząca koalicja uniemożliwiła wprowadzenie do Sejmu ustawy o nadzwyczajnych zagrożeniach środowiska. Niezadowalająco postępuje integracja polskiego Prawa ekologicznego z prawem Unii Europejskiej i podpisywanie proekologicznych konwencji. Poszczególne resorty gospodarcze tworzą własne programy o wyraźnym, ekologicznym charakterze, niezgodnym z założeniami ekorozwoju i polityką ekologiczną państwa z r. 1991. Nie została dotąd utworzona instytucja odpowiedzialna za bezpieczeństwo ekologiczne Polski. Ciągle mamy do czynienia z dublowaniem działań operacyjnych na szczeblu kilku resortów. Powoduje to marnowanie środków i chaos kompetencyjny w trakcie prowadzenia akcji ratowniczych. Wraz ze wzrostem środków finansowych na ochronę wzrasta obciążenie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej wydatkami nie związanymi bezpośrednio z ochroną. Systematyczne upolitycznianie służb ochrony osłabia skuteczność i operatywność resortu.

Założenia "Strategii edukacji ekologicznej" utrwalają niewłaściwy program nauczania w szkole podstawowej i średniej. Stan świadomości ekologicznej absolwentów szkół średnich jest żenująco niski i bardzo odbiega od standardów europejskich. Młode pokolenie Polaków nie jest więc przygotowane na rozwiązywanie trudnych problemów środowiskowych, z jakimi się spotka na początku XXI wieku. Wstrzymanie "Powszechnej inwentaryzacji przyrodniczej" zahamowało dopływ do gmin niezbędnych informacji. Obecnie 95% gmin nie ma inwentaryzacji przyrodniczej. Wstrzymany też został rozwój kartografii środowiskowej, co uniemożliwia proekologiczne planowanie przestrzenne na szczeblach lokalnym i regionalnym. Należy więc popierać rozwój nowoczesnych systemów GIS, zarówno na szczeblu krajowym, jak i lokalnym.

W istniejącym stanie rzeczy należy zmienić obiegowe przekonanie, że stan środowiska naturalnego ulega w Polsce poprawie. W porównaniu z okresem PRL-u zmalało jedynie tempo degradacji środowiska. Główny nacisk powinien być położony na inwestycje technologiczne, a nie - jak dotychczas - wg zasady "końca rury". Mechanizmy wolnego rynku nie muszą być przyjazne dla środowiska - konieczne są zatem różne przepisy i normy wymuszające ochronę środowiska (stosowane w państwach UE). Jeżeli więc nie będzie prowadzona świadoma polityka ekologiczna państwa, to degradacja środowiska przyrodniczego będzie nadal postępować. Koncepcja zrównoważonego rozwoju nie znajduje jednak zrozumienia w resortach gospodarczych, zwłaszcza w Ministerstwie Finansów. W pierwszej wersji "Strategii dla Polski" w ogóle nie było problematyki ekorozwoju.

^ ^ ^

W programie gospodarczym III Rzeczypospolitej konieczne jest uwzględnianie idei zrównoważonego rozwoju, zapisanej w polityce ekologicznej państwa z 1991 r. Powinna ona wytyczać kierunek działań w długim horyzoncie czasowym, 30 a nawet 100 lat. W takim bowiem czasie przebiegają cykle ekologiczne, np. wiek lasu.

W tym celu należy:

  1. Przeprowadzić reformę Ministerstwa Ochrony Środowiska. Powinno ono utracić charakter biurokratyczno-inwestorski. Potrzebne znacznie mniejsze ministerstwo nastawione na pracę koncepcyjną. Resort ten nie powinien zarządzać, ale tworzyć warunki dla proekologicznych działań innych mnisterstw gospodarczych oraz organizacji samorzadowych.
  2. Przeprowadzenie ekologicznej reformy podatkowej (ERP). Powinna ona polegać na zwiększaniu opodatkowania za wykorzystywanie środowiska i produkty wytwarzane, przy równoczesnym ograniczeniu opodatkowania pracy. Koncepcja "zielonych podatków" w pierwszym rzędzie powinna objąć cenę węgla, benzyny, energii, wody oraz cenę ziemi na terenach cennych przyrodniczo.
  3. Polityka celna powinna uwzględniać preferencje dla importu urządzeń i aparatury związanej z ochroną środowiska (szczególnie tej, której produkcja w Polsce nie jest możliwa lub jest nieopłacalna). Poza poprawą stanu środowiska otworzy to drogę do rozwoju przemysłu produkującego dla ochrony środowiska, który to przemysł mógłby stać się polską specjalnością.
  4. Konieczny jest wzrost nakładów na edukację ekologiczną, ochronę przyrody oraz na ograniczenie zanieczyszczeń na terenach szczególnie chronionych, a także na inne dziedziny, jak np. program zwiększania lesistości kraju.
  5. Odpady niebezpieczne nie powinny i nie mogą podlegać systemowi ogólnej segregacji odpadów. Niezbędne jest wdrożenie systemu neutralizacji odpadów niebezpiecznych. Wiąże się to z koniecznością wprowadzenia segregacji, recyklingu oraz bezpiecznego składowania odpadów nie przerobionych. Działania te muszą być wsparte odpowiednimi decyzjami ekonomicznymi, zachęcającymi do utylizacji odpadów oraz ewentualnym powołaniem "funduszu odpadowego" jako wydzielonego konta w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, chociaż nie musi to być konieczne.
  6. Pilną potrzebą jest opracowanie szczegółowego programu ochrony zasobów wodnych (powierzchniowych, podziemnych i morskich) zarówno od strony ilościowej, jak i jakościowej.
  7. Konieczne jest wydawanie przez Państwową Inspekcję Ochrony Środowiska całościowych raportów o stanie środowiska, opartych o pomiary sieci monitoringowej - obecne raporty roczne nie dotyczą całego środowiska, lecz jedynie poszczególnych komponentów.
  8. Niezbędne jest utworzenie centralnej instytucji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo ekologiczne kraju. Należy rozważyć powołanie jednorodnej agencji ochrony środowiska oraz przygotować instrumenty egzekucji Prawa ekologicznego - jednorodny system policji ekologicznej (obecne PIOŚ, SANEPID itd) są mało efektywne) oraz organ zajmujący się harmonizacją działań w zakresie realizacji trwałego, zrównoważonego rozwoju. Reformy wymaga dotychczasowa Komisja ds. Ekorozwoju, jako organ doradczy premiera.
  9. Konieczna jest głeboka reforma programu edukacji ekologicznej w szkole podstawowej i średniej.
  10. Niezbędne jest dokończenie nowelizacji Prawa ekologicznego. Dotyczy to w szczególności ponownego opracowania i uchwalenia Prawa wodnego, ustawy o odpadach, ustawy o nadzwyczajnych zagrożeniach środowiska, ustawy o substancjach chemicznych itd.

Warszawa, 28.2.97


Fragment raportu Instytutu Lecha Wałęsy.
BZB nr 27 - Silva rerum. Ekologiczne miscellanea | Spis treści