BZB nr 27 - Silva rerum. Ekologiczne miscellanea


WSI SPOKOJNA...

Krzysztof Kamieniecki

Duch reform w rolnictwie krąży nad całą Europą. W Polsce tylko ze względu na złe skojarzenia z latami powojennymi nie używamy dziś terminu: "reforma rolna".

Wydaje się, że dla sporej grupy naszych wpływowych polityków konieczność integracji z Unią Europejską nie podlega dyskusji. Z łatwością dobierają argumenty wskazujące na płynące z niej korzyści. Jeżeli się zająkują, to przy problemie rolnictwa. Brak jednoznacznej koncepcji jego restrukturyzacji jest widoczny przy każdym parlamentarnym głosowaniu, w którym pośrednio lub bezpośrednio dotyka się reformy polskiego rolnictwa.

O rolnictwo potykają się kariery znakomitości naszej sceny politycznej, a to dopiero początek. Odnoszę wrażenie, że część polityków wyczekuje rozpoczęcia negocjacji z Unią licząc, że wówczas zajmą się poważnie przyszłym kształtem polskiego rolnictwa. Boję się, że może zbyt późno.

Polskie organizacje ekologiczne nie mają również jasnego obrazu gospodarki rolnej. Kilka z nich zabierało głos na ten temat, raczej krytykując stan obecny niż wychodząc ku przyszłości. Odczuwamy brak przykładów traktowania zmian w rolnictwie w aspekcie ekorozwoju. Okrzyknięcie rolnictwa ekologicznego panaceum na wszystkie bolączki polskiego rolnictwa nie wystarcza do przekonania wpływowych oponentów. W dyskusji o przyszłości rolnictwa europejskiego pomocne mogą być opinie zachodnich organizacji ekologicznych.

Tymczasem Europejska Komisja z ogromną nerwowością przygotowuje zmiany we Wspólnej Polityce Rolnej (WPR).

Caroline Southey w artykule Seeds of discontent (Ziarna niezadowolenia) zamieszczonym w "Finansial Times" z 24.1.97 przedstawia spór, jaki toczy się w krajach "piętnastki" o przyszłość rolnictwa w Unii. Artykuł ten nie obejmuje wszystkich kwestii. Odnosi się do tej sfery polityki rolnej, która - moim zdaniem - może być punktem zgody pomiędzy organizacjami społecznymi a administracją rolną w nakreślaniu wizji polskiego rolnictwa i jego relacji do rolnictwa w krajach Unii.

Dotychczasowa polityka rolna Unii polega między innymi na subsydiowaniu ogromnych kosztów produkowanej żywności, stosowaniu instrumentów ekonomicznych, które chronią własny rynek i czynią produkty rolne konkurencyjnymi na rynkach zewnętrznych. Potrzeba reformy tego systemu dojrzewała w miarę wzrostu wydatków na rolnictwo. Jej przyspieszeniem stała się coraz bliższa możliwość przyjścia do Unii nowych rzesz rolników z Europy Środkowej.

Franz Fischler - komisarz ds. rolnych, zamierza skierować fundusze Unii, w tym środki przeznaczane obecnie na subwencje produkcji żywności, na pomoc nierolniczej aktywności na obszarach wiejskich, obejmującej m.in turystykę, tworzenie małych przedsiębiorstw. Jak podaje C. Southey, takie propozycje komisarza wywołują falę protestów ze strony farmerów i ich wpływowych związków. Obawiają się oni utraty swej pozycji i "zostania robotnikami wiejskimi".

Fischler przestrzega, że bez zmiany polityki exodus ludności z terenów wiejskich nasili się. Ponadto wskazuje on, że Unia znajdzie się w sytuacji kryzysowej, jeżeli nałożą się na siebie wymuszające reformę:

Nie oznacza to, że tradycyjne elementy polityki rolnej zostaną zupełnie zarzucone. Rzecz w tym, aby przelać pieniądze na uruchomienie nowych rodzajów aktywności gospodarczych na terenach wiejskich, zatrzymać tam ludzi i stworzyć im miejsca pracy.

W artykule znajdujemy informację o programie "Leader", który cieszy się sporym zainteresowaniem ekspertów w sprawach przyszłości terenów wiejskich. Są z niego zadowoleni uczestnicy programu, którzy dzięki pieniądzom Unii założyli i prowadzą na wsi "bed and breakfast" (noclegi ze śniadaniem), małe biura pośrednictwa pracy, niewielkie drukarnie czy gospodarstwa rolnictwa organicznego. Eksperci Unii są bardzo zadowoleni z efektów uzyskanych w wyniku uruchomienia "Leadera", bo wydając niewiele (1,8 mld ECU rocznie), uzyskuje się wiele nowych miejsc pracy. Fischer ze swej strony domaga się koordynacji w dysponowaniu funduszami kierowanymi na tereny wiejskie. Trzy główne źródła: budżet WPR-u, fundusz rozwoju regionalnego i fundusz socjalny proponuje zamienić w jeden fundusz rolny. Oczywiście nikt w Unii nie przeciwstawia się poprawie współpracy w zarządzaniu funduszami, ale świadomość, że za każdym z obecnie istniejących kryje się spore lobby, a ponadto obawa, że biurokratyczne procedury uniemożliwią sprawne działanie jednego funduszu, stawiają pod znakiem zapytania propozycje Fischlera. Ma też on jednak wielu zwolenników.

Oczywiście inną opinię wyrażają rolnicy. Mówią: naukowcy, ekolodzy socjologowie, którzy patrzą na wieś jak na nowy obszar zabaw, gdzie mogą próbować swych nowych idei, zapominają, że wieś jest stworzona przez rolników i oni są tymi, którzy utrzymują to miejsce takim, jakim ono jest. "Lobby chłopskie" nie wierzy w powodzenie reformy proponowanej przez Fischlera, gdyż jest ona zbyt kompleksowa. Kto wygra?

Wydatki na rolnictwo w EWG/Unii Europejskiej w ECU/mld/

Rok 1973 1980 1985 1986 1992 1996
Liczba państw 9 9 10 12 12 15
Budżet WPR-u na ochronę rynku 3,6 11,3 19,7 22,1 31,2 40,8
Budżet WPR-u dla terenów wiejskich 0,01 0,3 0,7 0,8 2,8 3,7
Całkowity budżet 4,7 16,5 28,8 35,8 60,3 85,1
Udział budżetu WPR-u na ochronę rynku w budżecie Unii (%) 77 68 68 62 52 48

Obszary wiejskie to 93,4% powierzchni Polski. Jak podaje J. Wilkin, liczba ludności wiejskiej w przeciągu ostatnich lat nieznacznie zmalała. Wzrost ludności zamieszkującej tereny wiejskie obserwuje się natomiast w bezpośrednim sąsiedztwie aglomeracji i tam, gdzie rozwinęła się turystyka.

W polskim rolnictwie odczuwa się coraz dotkliwiej niedorozwój otoczenia rolnictwa, tzn. infrastruktury, banków, sfery usług i przetwórstwa. Z drugiej strony, mamy problem ukrytego bezrobocia i perspektywę upadających gospodarstw pod wpływem konkurencji. Jak podaje - być może z przesadą - L. Ribbe, w krajach Unii co 2 min. upada gospodarstwo rolne. Czy przewidywany rozwój aktywności pozarolniczej na polskiej wsi wchłonie bezrobotnych? Doświadczenia z Portugalii i Hiszpanii nie napawają optymizmem.

Premier Jagieliński przepowiada, że z obecnych ponad 2 mln gospodarstw rolnych wyłoni się grupa 600-700 tys. rozwiniętych gospodarstw, które będą produkowały produkty najwyższej jakości, po tanich - konkurencyjnych cenach. To będzie ta "śmietanka" rolników. Dla nich zapewne przeznaczone zostaną spore sumy. W krajach Unii stosunkowo wąska grupa rolników wchłania większość dotacji. Co z innymi? Tu następuje największa zbieżność poglądów: Jagieliński - Fischler. Mianowicie wśród kluczowych zagadnień polityki rolnej polski premier wymienia promocję zróżnicowanego rozwoju terenów wiejskich. Nie tylko produkcja rolna, ale również turystyka, sektor usług, rzemiosło i małe przedsiębiorstwa, które oferują możliwości rozwoju wsi. Ten kierunek działań jest chyba zauważalny. Jeżeli tylko rzucimy okiem na tytuły różnorodnych programów skierowanych na niemiejskie działania, to stwierdzimy, że gros to właśnie wspomaganie nowych form przedsiębiorczości wśród ludności wiejskiej. Najbardziej, dla zwykłego zjadacza chleba, widoczne są działania z zakresu agroturystyki. Możliwości i potrzeb jest - oczywiście - znacznie więcej niż tego, co oferują programy pomocowe.

Problemem, przed jakim stajemy przy wdrażaniu tych programów, jest niski stopień wykształcenia ludności wiejskiej - niższy w porównaniu z mieszkańcami miast, a tu przecież nie możemy się zbytnio chwalić. Nadrobienie zaległości będzie długotrwałym i kosztownym procesem. Jednak nie na braki w edukacji chciałem zwrócić uwagę, pisząc powyższy tekst. Powracam do idei rozpoczęcia dyskusji o polskim rolnictwie pomiędzy politykami, administracją, rolnikami i przedstawicielami organizacji ekologicznych. Pól do tej dyskusji jest wiele. Jednym z nich jest w wizja wsi, nakreślona przez duet Fischler - Jagieliński. Są w niej elementy, które w moim przekonaniu powinny interesować organizacje ekologiczne, co więcej - część z nich podjęła działania na rzecz jej urzeczywistnienia.

Warszawa, 12.2.97


WULKOW - TAKA SOBIE WIEŚ

Aleksander Fober

Na polskie rolnictwo najczęściej patrzymy przez pryzmat informacji serwowanych nam przez telewizję i prasę. Nic więc dziwnego, że przeciętnemu człowiekowi rolnictwo może kojarzyć się przede wszystkim z rządami PSL-u i nieokiełzanym apetytem jego przywódców na nowe stanowiska i tzw. władzę. Do tego dochodzi kilka haseł przypominanych w zależności od okazji, potrzeb i osoby, która akurat zabiera głos na ten temat - mamy więc: "żywią i bronią", "chłop żywemu nie przepuści", "nie pozwolimy obcym wykupić naszej ojcowizny", "nie rzucim ziemi, skąd nasz ród" itd.

Gdzieś w tle toczy się dyskusja o przyszłości polskiego rolnictwa i konieczności jego przekształcania. Przysłuchując się tej dyskusji, nie trudno dojść do wniosku, że przyszłość rolnictwa - zdaniem polityków - zależy tylko i wyłącznie od ilości pieniędzy, jakie należy w nie wpompować pod różną postacią - dopłat, ulg, niskooprocentowanych kredytów itp. W tej dyskusji nie ma miejsca na ekologię (z wyjątkiem nielicznej - jak na razie - grupy zapaleńców propagujących rolnictwo ekologiczne czy biodynamiczne) czy na spojrzenie na rolnictwo z zupełnie nowej perspektywy. Rolnictwo to przecież nie tylko jeden ze sposobów oddziaływania na środowisko, to także wieś i jej mieszkańcy, a więc problemy czysto społeczne i socjologiczne.

Nie bez przyczyny mówi się, że to właśnie wieś i ludzie żyjący z rolnictwa najbardziej ucierpieli na przekształceniach systemowych ostatnich lat, które dla wielu oznaczały bankructwo, gwałtowne pogorszenie się standardu życia, bezrobocie czy najzwyklejszą biedę. Cóż można powiedzieć o tych wsiach czy miejscowościach, w których wszyscy mieszkańcy zatrudnieni byli niegdyś w upadłym dziś PGR-ze? Przemiany odbiły się także na mentalności ludzi jeszcze nie tak dawno żyjących z uprawy roli - prowadzą do ucieczki głównie młodych osób do miast w celu poszukiwania "lepszego" życia, bo nie wiążą z rolnictwem i wsią żadnej sensownej przyszłości. Przemiany te będą raczej narastać, wymuszone coraz bliższą perspektywą włączenia Polski do tzw. struktur europejskich.

Można spotkać się generalnie z dwoma wizjami polskiego rolnictwa w przyszłości. W pierwszej rolnictwo ma opierać się na dużych, wyspecjalizowanych i zmechanizowanych gospodarstwach, gotowych spełniać rygorystyczne normy jakości produkowanej żywności, a przede wszystkim konkurencji dotowanego rolnictwa zachodnioeuropejskiego. Zgodnie z tą wizją tylko nieliczni obecni rolnicy byliby w stanie sprostać nowym wyzwaniom i z przeciętnie kilkuhektarowego gospodarstwa staliby się prawdziwymi "eurofarmerami". W drugiej wizji rolnictwo ma się opierać na rodzinnych, niewielkich gospodarstwach. Rolnik ma stać się swego rodzaju "strażnikiem krajobrazu", dbać o różnorodność upraw, stać na strazy tradycji i wartości. Wiąże się to z dotowaniem z budżetu państwa rolników, w zamian za ich rezygnację z tzw. przemysłowej produkcji rolnej. Być może w tej wizji jest także miejsce na koncepcję polskiego rolnika produkującego mało, ale za to zdrowo, i zaspokajającego w ten sposób nie tylko nasze potrzeby, ale wykorzystującego również modę na zdrową żywność w krajach, gdzie rolnictwo przypomina raczej produkcję wielkoprzemysłową z dodatkiem chemii. Ten krótki opis tego, co dzieję się wokół polskiego rolnictwa na pewno jest bardzo uproszczony i oparty na informacjach gazetowo-telewizyjnych. Jednak bardziej niż prawidłowa diagnoza stanu polskiego rolnictwa interesuje mnie to, co dalej będzie działo się, jaka droga przemian zostanie uznana za podstawową.

Jak na razie w dyskusji pojawiają się tylko argumenty ekonomiczne. Wszyscy są zdania, że przemiany te można załatwić odgórnie, drogą nakazowo-rozdzielczą. Jakoś nie ma tu miejsca na inicjatywy oddolne, na własne pomysły ludzi żyjących obecnie z rolnictwa, realizowanych bez wielkich funduszy i dotacji z budżetu państwa.

Takie rzeczy są jednak możliwe, o czym może zaświadczyć historia małej, niemieckiej wioski Wulkow. Historia wciąż otwarta, nie zakończona, wciąż "dziejąca" się. Wulkow jest niewielką wsią położoną niedaleko Frankfurtu nad Odrą. Liczy sobie zaledwie ok. 150 mieszkańców, nie posiada praktycznie żadnych atrakcji turystycznych (takich, jak: oryginalne zabytki, tereny rekreacyjne, atrakcje krajobrazowe itp.). Ta typowo rolnicza wieś już w latach 70., a więc za głębokiego realnego socjalizmu, została przez władze skazana na wegetację i zapomnienie, nie miała żadnych perspektyw rozwoju. Cała beznadziejna sytuacja mieszkańców pogłębiła się po zjednoczeniu Niemiec, kiedy wielu z nich straciło pracę w miejscowym państwowym gospodarstwie rolnym.

W tej trudnej i bezwzględnej sytuacji okazało się, że wielu mieszkańców Wulkowa zainteresowanych jest nie tylko znalezieniem nowej pracy, na nowo ułożeniem sobie bezpiecznego i wygodnego życia, lecz jest także gotowa podjąć nowe wyzwania i osiągnąć coś zupełnie nowego, nową jakość życia. Miejscem, które skupiło i zjednoczyło mieszkańców, stał się budynek starego spichlerza, który - jak pisze Bernhard Schmidt - obok pałacu [jest to właściwie ruina pałacu] stał się jednym z symboli trwałości i wielkości [gminy]. Rozwiązaniem problemów tej małej, zdawało się zapomnianej przez wszystkich wioski, stało się rolnictwo ekologiczne oraz perspektywa przekształcenia życia całej wsi pod kątem idei rozwoju w duchu ekologicznym. Powołana została organizacja nazwana "Ekospichlerzem", gdyż właśnie budynek ten stał się jakby spichlerzem - pamięcią zapisującą wszystko, co jest związane z ideą ekologicznego rozwoju wsi. Zakres działania organizacji to nie tylko rozwój i propagowanie rolnictwa ekologicznego, lecz obejmuje calokształt życia społecznego i zawodowego mieszkańców. Rozpoczęto działania od często bardzo prostych prac - takich, jak uporządkowanie terenów leśnych i parku przypałacowego, rozpoczęto starania o przywrócenie dobrej jakości i czystości wód, zarybienie stawów i potoków, rozpoczęto promowanie odnawialnych źródeł energii. Powołano także biuro planowania rozwoju wsi, umożliwiono rozwój rzemiosła, rękodzielnictwa (kowalstwo, lutnictwo itp.) i sztuki ludowej, wspólnie prowadzono prace remontowe budynku spichlerza, uruchomiono restaurację wiejską, serwującą proste, tradycyjne potrawy. Od 1990 r. w spichlerzu odbywają się cotygodniowe targi, gdzie mieszkańcy sprzedają swoje wyroby (rzemiosło i zdrową żywność), wszystkie firmowane nazwiskiem producenta, co jest gwarancją jakości i rękojmią produkcji zgodnie ze statutem "Ekospichlerza", czyli bez szkody dla środowiska. Targi te cieszą się ogromną popularnością i stały się głównym źródłem utrzymania i zarobku dla wielu mieszkańców Wulkowa. Także sama organizacja korzysta na targach, pobierając od swoich członków - sprzedawców 5% obrotów. W parku przypałacowym urządzono niewielką szkółkę zielarską, która służy przede wszystkim jako miejsce edukacji i praktycznych zajęć z biologii dla młodzieży szkolnej i osób dorosłych. Uprawy są tak założone - rośliny rosną na podwyższeniach, grządkach - że bez problemów w szkółce pracować mogą osoby niepełnosprawne, na wózkach inwalidzkich. Założono także duże, wielohektarowe plantacje ziół leczniczych, które przynoszą już konkretny zysk ze sprzedaży sadzonek, nasion czy gotowych ziół. W części przypałacowego parku urządzono niewielką ścieżkę spacerową i rozpoczęto prace porządkowe i renowacyjne parku. Wdrożono także nowe metody uprawy zbóż - zboża zaczęto uprawiać na wąskich, kilku- i kilkunastometrowych pasach, sadząc na miedzach pomiędzy nimi krzewy bzu czarnego. Powstały w ten sposób pasy żywopłotów poprawiające warunki uprawy zbóż (funkcja wiatrochronna, większa wilgotność, mniejsze parowanie gleby, siedlisko dla wielu pożytecznych zwierząt), a także uzyskano źródło cennego materiału zielarskiego. Na brzegach lasów, wzdłuż pól uprawnych, gałęzie i konary drzew z przyciętych krzewów układane są w długie, niskie stosy (zdjęcie nr 1) - powstają w ten sposób miejsca schronienia dla małych zwierząt, miejsca budowy ptasich gniazd, które stają się trudno dostępne dla drapieżników, zdziczałych kotów. Jest to klasyczny przykład walki biologicznej ze szkodnikami upraw - tworzy się warunki dla osiedlenia szeregu naturalnych wrogów szkodników upraw rolnych, co wpływa także na wzrost różnorodności przyrodniczej danego terenu.

zdjęcie 1

Na początku 1995 r. miałem okazję zapoznać się z osiągnięciami "Ekospichlerza" i zwiedzić Wulkow. Pokazano mi wówczas ostatnią inicjatywę stowarzyszenia - centrum spotkań i konferencji. Szef "Ekospichlerza", pełniący rolę przewodnika, wspomniał wówczas, że idea budowy takiego centrum narodziła się podczas długich dyskusji nad sposobem przyciagnięcia turystów do Wulkowa. Wniosek był tyle logiczny, co śmiały - skoro wieś nie ma żadnego godnego uwagi zabytku, nie ma praktycznie żadnej atrakcji turystycznej, to dlaczego takiego obiektu po prostu nie zbudować od zera? Stąd w pobliżu szosy prowadzącej od Frankfurtu, tuż przy wjeździe do wioski powstała bardzo oryginalna budowla (zdjęcie nr 2). Jest to drewniany budynek w kształcie spodka czy latającego talerza. Budynek jest ogrzewany pompą cieplną (energia czerpana z ciepła ziemi), wykorzystuje się również energię słoneczną. W czasie mojego pobytu w Wulkowie kończono budowę małej, roślinnej oczyszczalni ścieków (staw z trzciną). Można więc powiedzieć, że powstały budynek spełnia kryteria budowli przyjaznej dla środowiska. Na parterze spodka znajduje się sala konferencyjna, na piętrze - mały, kilkupokojowy hotelik. Zamiar mieszkańców został spełniony - oryginalny budynek przyciąga uwagę i doskonale promuje wieś i jego zaradnych i pomysłowych mieszkańców.

W pobliżu spodka założono eksperymentalną plantację kilkudziesięciu gatunków traw z całego świata. Prowadzone są tu doświadczenia z uprawą traw, które mogłyby zostać wykorzystane jako paliwo do ogrzewania budynków mieszkalnych. Niektóre z uprawianych tu gatunków są bardziej kaloryczne niż drewno i być może ich uprawa stanie się już niedługo opłacalna.

zdjęcie 2

Warto w tym miejscu podkreślić jeszcze jedną inicjatywę mieszkańców Wulkowa. Nie mogąc się doprosić budowy gazociągu, mieszkańcy postanowili własnymi siłami wybudować lokalną kotłownię i sieć ciepłowniczą. W kotłowni planuje się spalać tylko drewno (m.in. z przycinki pasów żywopłotów zasadzonych na polach uprawnych) oraz docelowo trawę, o których próbnych uprawach piszę powyżej. Na początkiu 1995 r. kończono właśnie budowę kotłowni. Na wieść o inicjatywie mieszkańców zakład gazowniczy sam zgłosił się do władz gminnych z propozycją budowy gazociągu - nagle ta inwestycja okazała się być opłacalna!

O tym, co wydarzyło się w Wulkowie, piszę nieco chaotycznie, na podstawie niepełnych notatek sprzed 2 lat. Z przyjemnością odwiedziłbym Wulkow dzisiaj, wierząc, że po upływie 2 lat na pewno zaskoczyłyby mnie nowe pomysły i inicjatywy stowarzyszenia "Ekospichlerz" i wszystkich mieszkańców tej wsi. Dlaczego tak szczegółowo opisuję tę małą, niemiecką wieś? Co to wszystko ma wspólnego z przekształceniami polskiego rolnictwa? Moim skromnym zdaniem ma. To co zrobiono, co zrobili sami mieszkańcy Wulkowa ze swoją wsią i swoim życiem, jest dla mnie przykładem niewyczekiwania na pomoc z zewnątrz, czekania z wyciągniętą ręką na jałmużnę, czyli dotację z budżetu, z kieszeni podatnika. Ci ludzie nie mieli własnych gospodarstw, dla nich zmiany i przekształcenia PGR-u oznaczały bezrobocie, koniec wygodnego życia bez większych trosk materialnych i brak perspektyw na przyszłość. Mieszkańcy Wulkowa, tak jakby usłyszeli słynne niegdyś wezwania polskich artystów teatru i filmu - jesteś we własnym domu, nie stój, nie czekaj, weź swoje życie we własne ręce - i wzięli sobie je do serca. Okazuje się, że jeżeli tylko znajdą się ludzie z inicjatywą, odważni, gotowi sprostać wyzwaniom i myśleć nie schematycznie, ale twórczo, to nawet wieś ubogą i skazaną na zapomnienie można przekształcić w miejsce szeroko znane i stawiane jako przykład myślenia nowatorskiego i perspektywicznego. Okazuje się, że można bez wielkich pieniędzy dokonać cudu - pobudzić mieszkańców całej wioski do nowego życia. I co najważniejsze - można to zrobić, przestrzegając podstawowych zasad ekorozwoju, bez ogromnych inwestycji i w zgodzie z przyrodą. W Wulkowie jego mieszkańcom udało się chyba przeskoczyć pewien etap myślenia, jakim w nowych warunkach ustrojowych jesteśmy skażeni praktycznie wszyscy - najpierw myślimy o sobie, o radykalnej poprawie materialnych warunków naszego życia, a dopiero potem zastanawiamy się, co można by zrobić dla spoleczności, dla innych ludzi, dla środowiska wreszcie. W Wulkowie te cele osiągnięto wspólnie, przy wysiłku i wyrzeczeniach wszystkich mieszkanców.

Czy coś takiego byłoby możliwe również w Polsce? Jakoś cicho w naszych mass mediach o umiejętnym przekształcaniu przypegeerowskich wiosek w samodzielnie prosperujące miejscowości. Dużo natomiast informacji o wsiach, które reforma Balcerowicza skazała na nieistnienie, wtrącając przy tym w obszar nędzy i biedy. O dawnych "rolnikach panstwowych" zwykło się mówić jako o ludziach bezradnych i zagubionych, skrzywdzonych przez dzisiejszą rzeczywistości. Dla mnie Wulkow jest przykładem udanej transformacji (cóż to za obrzydliwe, ale - niestety - popularne obecnie słowo) i to w trojakim znaczeniu:

Wydaje mi się, że z przykładu Wulkowa płynie dla nas podstawowy i niezwykle istotny wniosek - przekształcenia polskiego rolnictwa można, wręcz należy wykorzystać do zmiany mentalności rolników, mieszkańców wsi. Do wskazania im możliwości innego myślenia o rolnictwie, w którym bardziej liczy się współpraca z naturą niż jej okradanie i bardziej liczy się jakość niż ilość, w którym po stronie kosztów i zysków należy wpisywać także koszty i zyski dla przyrody. Należy także pokazać, że postęp na polskiej wsi można mierzyć nie tylko jakością i marką samochodów i iloscią anten satelitarnych na przysłowiowej strzesze. Postęp, o czym przekonuje nas przykład Wulkowa, może także oznaczać: zdrowiej, taniej, wspólnie, w poszanowaniu przyrody i to z zyskiem, przekładalnym na konkretne kwoty pieniężne.

Miejmy nadzieję, że dla polskiej wsi nie wszystko jeszcze stracone, że nie wszystko jest w rękach polityków i urzędników.


Aleksander Jasicki

UCZCIWOŚĆ POGRZEBOWYCH MÓW

takiego żegnają
którym ukarane
drżały rzesze kobiet
stygnąc
w czułych wnętrzach rysunek 1

którym ukarano wodę
i powietrze
i drzewa karano strugając mu
na stołki

na koniec
ukarana
jęknie
pod nim ziemia

takiego będą żegnać
dobry powiedzą
był chłop


GLOBALNA SIEĆ EKOWIOSEK

opr. Kevin Tippets
tłum. Małgorzata Maciejewska

POCZĄTKI

GEN to wciąż rozwijająca się sieć wiosek ekologicznych, obejmująca cały świat. W 1990 r. duńska organizacja Gaia Trust stwierdziła, iż ludzie potrzebują pozytywnych przykładów życia w harmonii z naturą, w sposób przyjazny środowisku i przynoszący satysfakcję duchową, zwłaszcza w dzisiejszym uzbrojonym w wysoko rozwiniętą technikę społeczeństwie. Dając taki przykład, chciano przyciągnąć uwagę światowej opinii publicznej do zagadnień związanych z ekologią.

W 1991 r. Context Institute w Seattle, w stanie Washington otrzymał zlecenie na przeprowadzenie badań społeczności istniejących już ekowiosek i związanych z nimi programów oraz sformułowanie na ten temat raportu. W ten sposób natrafiono na wiele interesujących inicjatyw realizowanych w różnych punktach świata, żadna jednak nie wydawała się idealna - możliwa do zastosowania przez proekologiczne społeczeństwo XXI wieku.

We wrześniu '92 odbyło się spotkanie kilkunastu najlepszych ekowiosek. Omawiano problem utworzenia sieci oraz nowe projekty. Nawiązały się nici współpracy, a uczestnicy odnaleźli wspólny grunt, na którym nowe pomysły mogłyby być wprowadzane w życie.

Okazało się także, że Dania plasuje się w czołówce krajów, w których realizowana jest koncepcja ekowiosek. W owym czasie istniało tam 15 tego typu programów. Wielu Duńczyków korzystało ze swojego 20-letniego doświadczenia w co-housing (wspólnotach mieszkalnych), dodając do niego nowe elementy. Gaia Trust podjął inicjatywę zebrania ich po wspólną nazwą Duńskiego Stowarzyszenia Ekowiosek, wzmacniając w ten sposób ten ruch i zapoczątkowując wspólne działania. Zaczął powstawać zalążek zorganizowanej społeczności ekowiosek, a także towarzyszącej jej koncepcji łączącej je sieci. Obecnie idea ta przybrała formę Globalnej Sieci Ekowiosek (Global Eco-Village Network - GEN).

PIERWSI CZŁONKOWIE

W jesieni '95 zalążek GEN-u stanowiły następujące grupy: Findhorn Community ze Szkocji; The Farm ze stanu Tenesee, USA; Lebensgarten ze Steyerbergu, Niemcy; Crystal Waters z Australii; Ecoville z Petersburga, Rosja; Gyurufu z Węgier; The Ladakh Project z Indii; The Manitou Institute ze stanu Kolorado, USA oraz Duńskie Stowarzyszenie Ekowiosek. Grupy te zostały wybrane z wielu powodów, między innymi ze względu na położenie geograficzne, atrakcyjność jako modeli do naśladowania. Żadnej z nich nie uznano za model doskonały, lecz każda wniosła swój wkład w tworzenie generalnej koncepcji. rysunek 2

W październiku '95 grupa Findhorh ze Szkocji przy wsparciu GEN-u zorganizowała u siebie konferencję pod hasłem "Ekowioski i społeczności proekologiczne". Zgromadziła ona ponad 400 osób z 40 krajów. Na spotkaniu podjęto uchwałę, że zostaną utworzone 3 sieci regionalne (które geograficznie pokryłyby cały świat), z ośrodkami administracyjnymi w The Farm, Lebensgarten i Crystal Waters.

Od konferencji zorganizowanej przez Findhorn powstały 3 kolejne węzły regionalne, działające w regionach dotychczas nie objętych siecią. Są to: Asociación Gaia (Buenos Aires, Argentyna), Kibbutz Gezer (Izrael) oraz Międzynarodowy Instytut Przyszłości Proekologicznej (Bombaj, Indie).

SPÓJNOŚĆ IDEI

W celu kontynuowania pierwotnej idei GEN opracowała koncepcję oceny eko-wiosek. Ma ona na celu czuwanie nad realizacją programów na wielu płaszczyznach. Skala oceny opiera się na czterech elementach: ziemi, powietrzu, ogniu i wodzie. Umożliwi to selekcję najlepiej funkcjonujących społeczności. Wybrane wioski otrzymają większość miejsc w radach sieci regionalnych; pozostałe miejsca zajmą zaś inni ich członkowie. W ten sposób będzie można zachować spójność pierwotnej idei, czuwając jednocześnie nad rozwojem programów realizowanych w ramach sieci. Oznacza to także, że praktycznie każdy może zostać członkiem sieci regionalnej.

INTERNET

W Internecie powstała szybko rozwijająca się baza informacyjna GEN-u (http://www.gaia.org), grupująca ponad 600 członków. Docelowo ma ona zawierać opisy wszystkich ekowiosek (tych, które wyrażą taką chęć), poradniki dla nowych społeczności tego typu, specjalne listy dyskusyjne e-mail (zajmujące się finansowaniem, permakulturą, budownictwem ekologicznym, Habitatem II, itd.), a także "skrzynki kontaktowe" innych podobnych organizacji. Do GEN-u może przystąpić praktycznie każdy, przy czym nie są stawiane żadne ograniczenia czy warunki.

TECHNOLOGIA

Ważny problem, jakim zajmują się ekowioski, stanowi dostosowanie technologii do potrzeb człowieka pod względem ekologicznym, społecznym i duchowym. Kolejnym istotnym zagadnieniem jest zatrudnienie w ekowioskach. Koncepcja GEN-u zakłada radykalne zmiany strukturalne obejmujące kwestie technologii, życia w metropoliach, instytucjonalizacji funkcji rodziny, oddzielenia domu od pracy, degradacji środowiska, nieekologiczności, nadmiernej konsumpcji oraz scentralizowanej struktury hierarchicznej. GEN promuje technologie proekologiczne oraz planuje stworzyć proekologiczne miejsca pracy w ekowioskach dzięki wymianie wiedzy i współpracy. Trzy kluczowe kryteria służące ocenie technologii, jakie mogą zostać zastosowane w ekowioskach (niezależnie od oceny komercyjnej), to:

RODZAJE SPOŁECZNOŚCI

Generalnie ekowioski możemy podzielić na 3 kategorie ze względu na dziedzinę ich zainteresowań, tj. na wioski:

Działanie tych pierwszych stanowi odpowiedź na politykę nieekologiczną; wioski te kładą nacisk na łączność człowieka z naturą, permakulturę oraz niezależność w produkcji żywności i energii.

Grupy zogniskowane na sferze duchowej przeciwstawiają się jałowej filozofii zachodniego materializmu oraz temu, co postrzegają jako dogmatyczne zawężenie horyzontów myślowych wielu współczesnych religii. Podkreślają one wagę odpowiedzialności człowieka za jego własne życie oraz osobistego rozwoju duchowego.

Wioski działające na polu społecznym próbują zapobiegać alienacji jednostki spowodowanej instytucjonalizacją tradycyjnych form wsparcia społecznego, załamaniem funkcji rodziny oraz zepchnięciem na margines słabszych członków społeczeństwa. Dążą one do odbudowy "społeczności lokalnych" i zbliżają się do ruchu na rzecz co-housing. Ich cele są najbliższe ogólnym dążeniom społecznym; dla wielu organizacji taka forma działania to najprostszy pierwszy krok.

Wszystkie wyżej wymienione grupy gromadzą działaczy aktywnie promujących Agendę 21, Global Action Plan, Natural Step czy inne tego typu inicjatywy. Oczywiście zaprezentowany tutaj podział pomiędzy wioskami jest bardzo uproszczony; często jedna grupa zajmuje się wszystkimi trzema dziedzinami. Wioski dzielą się pomiędzy sobą swoją wiedzą i doświadczeniami, dzięki czemu mogą udoskonalać własne programy działania i poszerzać horyzonty. Prawdopodobnie w przyszłości najlepiej działające ekowioski będą koncentrować się na wszystkich trzech powyższych elementach.

rysunek 3rysunek 4rysunek 5
rysunek 6

Rys. Jakub Michalski


WKRE - WSPÓLNA KAMPANIA
NA RZECZ ROLNICTWA EKOLOGICZNEGO

Jadzia Łopata
ECEAT-Poland
Głębock 24
58-535 Miłków
tel./fax 0-75/761-02-18

Bardzo mnie ucieszyło trochę większe zainteresowanie rolnictwem wśród ekologów. Pojawił się nawet makaron od p. Babalskiego wieloletniego propagatora i praktyka rolnictwa ekologicznego. Babalski, obecnie prezes EKOLANDU, prowadzi od wielu lat gospodarstwo produkujące żywność metodami ekologicznymi.

Myślę, że bardzo ważnym elementem wszystkich naszych działań jest nasz własny przykład. Zapraszam więc wszystkich ekologów do większej konsekwencji, do organizowania się w grupy, ekospółdzielnie i kupowanie żywności produkowanej metodami ekologicznymi bezpośrednio u ekorolników lub w sklepach z taką żywnością. To my konsumenci mamy bardzo istotny wpływ na , co pojawia się na półkach w sklepach. To my konsumenci możemy wpłynąć na znaczne zwiększenie się liczby gospodarstw ekologicznych. To my ekolodzy powinniśmy dawać dobry przykład i inspirować innych.

Zapraszam do organizowania różnych spotkań, szkoleń przy wykorzystaniu bazy noclegowo-żywieniowej gospodarstw produkujących żywność metodami ekologicznymi i prowadzących działalność ekoturystyczną. Nie można chronić lasu, parku, rzeki - zapominając o rolnictwie. Sposób produkcji żywności ma bardzo istotny wpływ na stan naszego środowiska. Serdecznie zapraszam kolegów-ekologów do współpracy, Wspólna Kampania na rzecz Rolnictwa Ekologicznego trwa. Zachęcam również do wypoczynku w gospodarstwach produkujących żywność metodami ekologicznymi i prowadzących działalność ekoturystyczną.

W tym roku stowarzyszenie ECEAT-Poland*) przyznało po raz pierwszy nagrodę "Honorowy Gość ECEAT-Poland" tym z nas, którzy od lat poswięcają bardzo wiele swojej energii na rozwiązanie problemów ekologicznych. Czasami są oni bezpośrednio związani z rolnictwem ekologicznym czy działalnością ECEAT-u, czasami nie. Jest to wyraz naszego szacunku dla nich. Chcemy w ten sposób podziękować im za ich trud i zainspirować do wypoczynku w gospodarstwach ekologicznych, które w większości są wspaniałymi enklawami harmonijnego życia z Naturą, do którego wszyscy dążymy. Mamy wśród nich również Holendrów, bowiem to dzięki nim od kilku lat z dużym powodzeniem realizujemy projekt ekoturystyki w gospodarstwach ekologicznych. W tym roku ponad 50% gospodarstw postanowiło ukoronować 21 osób tą nagrodą. Wykaz gospodarstw można znaleźć w broszurze EKOTURYSTYKA '97.

Nagroda ta upoważnia do 15% zniżki w opłacie za korzystanie z kwater i wyżywienia u naszych ekorolników w sezonie '97.


*) Głównym celem działalności stowarzyszenia ECEAT-Poland jest promocja rolnictwa ekologicznego poprzez turystykę. Realizujemy ten cel poprzez kilka programów: "Turystyka ekologiczna w gospodarstwach ekologicznych", "Turystyka ekologiczna w gospodarstwach", WKRE, "Edukacja w gospodarstwach ekologicznych" (obozy, szkolenia, zorganizowane formy turystyki na bazie gospodarstw ekologicznych). Turystyka nie jest celem samym w sobie, jest ona narzędziem, drogą do osiągnięcia celu, którym jest zwiększenie liczby gospodarstw ekologicznych

KLASA Z PRZYSZŁOŚCIĄ

Darek Szwed
Federacja Zielonych - Grupa Krakowska
Kampania "Menu na Następne Tysiąclecie"

Szanowni Państwo,
poniżej znajdziecie mój komentarz do tekstu profesora Edmunda Mokrzyckiego. Tekst ten ukazał się w
"Gazecie Świątecznej" (5-6.7.97).

Zgadzam się z autorem, że polskie rolnictwo potrzebuje polityki rolnej skutecznej i opartej na rzeczywistych warunkach ekonomicznych (okreslanej przez autora polityką realną). Zgadzam się także z tezą, że obecna polityka rolna rządu nie ma tych cech, a często nawet ma cechy zupełnie przeciwne. Analiza możliwej kuracji według profesora Mokrzyckiego opiera się, niestety, na błędnym ogólnym założeniu. To błędne założenie autora dotyczy kształtu polskiego rolnictwa w przyszłości, a brzmi: polskie rolnictwo musi dostosować się do standardów Europy Zachodniej. Natomiast rolnictwo uprzemysłowione Europy Zachodniej (a Unii Europejskiej w szczególności) jest wynikiem prowadzenia przez ostatnie kilkadziesiąt lat polityki nieskutecznej i nierealnej. Polityki rolnej podporządkowanej celowi maksymalizacji wielkości produkcji żywności z hektara, a nie integrującej celów społecznych, ekologicznych i gospodarczych - czyli realizującej zasady rozwoju zrównoważonego. Weźmy za przykład Wspólną Politykę Rolną Unii Europejskiej (z ang. Common Agricultural Policy, CAP), która obecnie kosztuje UE ok. 50% całego jej budżetu (w latach 70. i 80. stanowiła nawet do 70-80% budżetu Unii). O nieskuteczności CAP-u świadczy fakt wytwarzania tzw. "gór mięsa i jezior mleka" - czyli nadprodukcja żywności, której nikt na świecie by nie kupił, gdyby nie potężne dotacje do eksportu tej żywności. Nie można także nazwać skuteczną polityki, która doprowadziła do epidemii "choroby wściekłych krów", która w samej tylko Wielkiej Brytanii w okresie od 1988 r. do marca '96 roku kosztowała podatników prawie 240 mln funtów, a brytyjskie ministerstwo rolnictwa szacuje, że pochłonie jeszcze ok. 1-2 mld funtów do końca bieżącego roku. Czy skuteczną można nazwać politykę rolną, w wyniku której co roku niszczy się miliony ton owoców i warzyw dla utrzymania ceny na ustalonym poziomie? Rzeki i jeziora skażone pestycydami oraz nawozami sztucznymi, tysiące gatunków roślin i zwierząt zagrożonych przez działalność uprzemysłowionego rolnictwa są także dowodem na nieskuteczność zachodnioeuropejskiej polityki rolnej.

Jeżeli natomiast chodzi o postulat "realności" polityki rolnej, to i w tym wypadku CAP Unii Europejskiej daleki jest od ideału. Nierealność Wspólnej Polityki Rolnej UE od samego początku jej powstania wynika z faktu opierania założeń tej polityki na nieprawdziwych cenach - cenach rynkowych nie uwzględniających kosztów zewnętrznych. Koszty zewnętrzne to takie koszty, których nie ponosi ten, kto je powoduje, natomiast ponoszą je inni, np. reszta społeczeństwa, przyszłe pokolenie albo środowisko. Intensyfikacja rolnictwa, którą w swoim artykule tak zachwala pan profesor, była możliwa w ostatnich 30-40 latach w UE na taką skalę właśnie dzięki temu, że nie uwzględniała wszystkich kosztów. Skazenie wody i ziemi pestycydami i odpadami z hodowli zwierząt, erozja gleby, zniszczenie społeczności wiejskich, bezrobocie czy niszczenie róznorodności biologicznej to najważniejsze z tych kosztów.

I zgadzam się z profesorem Mokrzyckim, piszącym: szansa polskich chłopów na wyjście z cywilizacyjnej niszy, w której tkwią nie z własnej winy, polega na tym, że polityczna obrona ich obecnych klasowych interesów okaże się w dłuższej perspektywie nieskuteczna. Skuteczne natomiast będzie budowanie polityki rolnej w Polsce przy wykorzystaniu specyficznych cech rolnictwa: niewielkiej chemizacji i mechanizacji, dużej różnorodności biologicznej oraz wysokiego poziomu zatrudnienia. Wykorzystajmy tę szansę bycia 20-30 lat "do przodu" w stosunku do naszych zachodnich sąsiadów. Zamiast marnowania pieniędzy na programy w stylu "jak by tu przenieść kilkanaście milionów ludzi ze wsi do miast" i marnowania pieniędzy na demoralizację polskiej wsi, należałoby przeznaczyć te środki na programy rozwoju produkcji ekologicznej (obecnie w Polsce mamy zaledwie kilkaset takich gospodarstw, a ekologiczna żywność jest coraz bardziej popularna w miastach), ekologicznej agroturystyki oraz poprawy jakości życia ludzi na wsi. Takie działania będą praktycznym krokiem w kierunku realizacji zapisów nowej Konstytucji RP, w której w art. 5 czytamy: Rzeczpospolita Polska (...) zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju. W ten sposób Polska może uniknąć błędów popełnionych na Zachodzie i stać się krajem nowoczesnym.

Zresztą mamy dobre przykłady, z których możemy korzystać. Nowe kraje członkowskie UE - Austria, Szwecja i Finlandia, ucząc się na błędach CAP-u, wchodząc do UE zapewniły sobie możliwość realizacji polityki rolnej zintegrowanej z polityką rozwoju zrównoważonego. Efektem tego jest między innymi dynamiczny rozwój rolnictwa ekologicznego w tych krajach.


WOJNA O NASIONA

Lee Hitchcox

- jaka jest cena różnorodności biologicznej?

(Fragmenty z amerykańskiej książki Long Life Now: Strategies for Staying Alive.)

W 1846 r. grzyb zaatakował monokulturowe pola ziemniaków w Irlandii, zmieniając je w czarny szlam. Ponad milion Irlandczyków umarło wtedy z głodu, około 3 mln wyjechało z kraju. Odporność danej rośliny na choroby zależy od różnorodności biologicznej. Nowoczesne rolnictwo (uprzemysłowione) nie korzysta z tej wartościowej lekcji historii i biologii, pchając nas w kierunku globalnego kataklizmu o skali dotąd nie znanej. Różnorodność biologiczna zanika. Żaden z zamachów na środowisko nie niesie ze sobą większego zagrożenia nieodwracalnych szkód. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska stawia zanieczyszczenie jako mniejsze zagrożenie dla globalnego przetrwania niż to wynikające z zabijania kolejnych gatunków.

W 1970 r. rdza zbożowa zniszczyła połowę pól kukurydzy w Stanach Zjednoczonych, gdyż roślina ta została zmodyfikowana przez dodanie jednego genu. W 1946 r. rdza zbożowa zniszczyła 86% amerykańskiego owsa, w tym 30 jego odmian - wszystkie zostały namnożone z jednej pary "rodziców" genetycznych. Jednorodność powoduje ograniczanie odporności. Światowy system żywnościowy i roślinna pula genetyczna, od której jest on uzależniony, są zagrożone przez interesy korporacji transnarodowych i krótkowzroczną chciwość. To zagrożenie to patentowanie życia.

W ostatnich latach międzynarodowe korporacje produkujące pestycydy i środki farmaceutyczne wykupiły ponad tysiąc niezależnych banków nasion. Działanie korporacji międzynarodowych opiera się na jednym schemacie: wprowadzają nowe odmiany hybrydowe nasion, które są patentowane, a jednocześnie usuwają ze swoich katalogów nasiona nie posiadające patentu. W Stanach tylko jedna firma sprzedaje nasiona pochodzące z gospodarstw "organicznych" i posiadające certyfikat. Zarówno rolnicy konwencjonalni, jak i organiczni zmuszani są w ten sposób do używania hybrydowych nasion - na rynku tylko one są dostępne.

Wprowadzane na rynek jako bioinżynieryjne cuda nasiona-hybrydy są podatne na choroby, a ich wykorzystanie musi być łączone z użyciem pestycydów wytwarzanych przez korporacje produkujące nasiona. Amerykańska korporacja Monsanto, producent Roundupu, wyprodukowała soję zawierającą gen uodparniający ją na działanie tego zabójczego środka chemicznego. Monsanto jest posiadaczem patentu na gen, na hybrydę soi oraz na pestycyd. Hybrydowe nasiona są drogie i często pokrywane warstwą pestycydu jeszcze przed sprzedażą.

Hybrydowe nasiona wymagają dużego nawadniania i sztucznego nawożenia pól nimi obsadzonych. Oczywiste jest, że producentem środków chemicznych są te same korporacje. Powoduje to dodatkową erozję gleby i zwiększone uzależnienie rolnictwa od chemikaliów. Międzynarodowe instytucje pożyczkowe często wymagają od rolników, aby ci stosowali zmodyfikowane nasiona, określając to jako warunek otrzymania kredytu na działalność rolniczą.

Zmodyfikowane nasiona mogą mieć także genetyczne "oznakowanie", które ma na celu uniemożliwienie wymiany nasion pomiędzy rolnikami. Już teraz duże korporacje, zajmujące się sprzedażą nasion, wytaczają procesy rolnikom, którzy przekazali nasiona uzyskane ze swej uprawy innym. Procesy sądowe bronią patentów, ale jednocześnie ograniczają różnorodność biologiczną i niszczą podstawowe zasady funkcjonowania rolnictwa. Dzielenie się nasionami było praktyką stosowaną przez rolników od tysięcy lat. Producenci żywności nie wierzą, że Amerykanie przejmują się wartością odżywczą żywności. Dlatego większość produkowanej i trafiającej na rynek w Stanach żywności oceniana jest ze względu na jej przemysłowe cechy: wielkość plonów, wagę, długość "półkowego" życia i "kosmetyczność" wyglądu.

Korporacje transnarodowe nie są dobrymi strażnikami światowych zasobów różnorodności biologicznej, podstawy naszego istnienia na Ziemi. Nie możemy im pozwolić na przejęcie kontroli nad przyrodą poprzez jej patentowanie - zachowanie różnorodności biologicznej i globalnego systemu żywnościowego dla przyszłych pokoleń wymaga od nas podjęcia natychmiastowych działań. "Van Gogh kochał słoneczniki. Malował je nieskończoną ilość razy. To zdumiewające, że niektóre ze słoneczników znajdujących się na obrazach Van Gogha zostały opatentowane przez korporacje sprzedające nasiona" (Alan Kapuler, hodowca roślin).

tłum. Darek Szwed


Lee Hitchcox, Long Life Now: Strategies For Staying Alive, zamówienia telefoniczne tel. 001-800-841-2665. Fragmenty tej książki zostały także opublikowane w "Vegetarian Grapevine", kwartalniku organizacji the Vegetarians of Sonoma County P O. Box 4003, Santa Rosa, Kalifornia CA 95402, USA.

DANIA I SZWECJA
PODEJMUJĄ KOLEJNE KROKI
DLA OGRANICZENIA UŻYCIA PESTYCYDÓW

Andrzej Guła, Darek Szwed
FZ - Grupa Krakowska, kampania "Menu na Następne Tysiąclecie"
Sławkowska 12, 31-014 Kraków
tel. 0-12/422-22-64, 422-21-47 e-mail: szwed@fwie.most.org.pl

Federacja Zielonych prowadzi działania na rzecz budowania rolnictwa zrównoważonego w Polsce w oparciu o istniejący model rolnictwa ekstensywnego. Jednym z elementów proponowanej reformy rolnictwa w Polsce powinno być wprowadzenie Ekologicznej Reformy Podatkowej, co w przypadku rolnictwa oznaczałoby zastąpienie podatków nakładanych na ludzi przez podatki od użycia pestycydów, nawozów itp. Poniżej przedstawiamy działania tego typu podjęte przez dwa kraje skandynawskie.

Od 1.1.96, czyli od chwili uzyskania akceptacji Komisji Europejskiej, rząd Danii podniósł podatki obciążające pestycydy z poziomu 3% ich ceny detalicznej do dużo wyższego poziomu 37%. Według duńskiej Agencji Ochrony Środowiska średni 15-procentowy wzrost cen pestycydów powinien przynieść ograniczenie użycia tych niebezpiecznych środków chemicznych o 8%; jednakże ta redukcja może się wahać w zależności od tego, jak wielka część tego nowego obciążenia podatkowego zostanie przerzucona przez producentów, importerów i sprzedawców detalicznych na rolników. Wynika to z faktu, że mimo obliczenia podatku w odniesieniu do ceny detalicznej pestycydów podatki będą ściągane z producentów lub importerów, co znacznie zmniejszy koszty administrowania tego programu przez rząd. Podatek będzie zbierany zarówno z pestycydów wyprodukowanych w Danii, jak też sprowadzanych z zagranicy. W 1996 r. szacowano, że podatek przyniesie ok. 39,5 mln USD dochodów dla budżetu. Zebrane w ten sposób fundusze były głównie wykorzystywane na programy ochrony środowiska oraz na zintensyfikowanie badań dotyczacych rozwoju rolnictwa ekologicznego. Dla częściowego zrekompensowania wpływu podatku na sektor rolniczy część wpływów została przeznaczona na pomoc finansową dla rolników, a duńskie Ministerstwo Ochrony Środowiska ogłosiło swój plan zmniejszenia poziomu opodatkowania ziemi.

W normalnych warunkach Komisja Europejska nie zaakceptowałaby wewnątrz-krajowego podatku na produkty importowane; w tej sytuacji Komisja uznała jednak, że proponowany duński podatek pozostaje w zgodzie z celami UE w zakresie ograniczania użycia środków chemicznych w rolnictwie. Stowarzyszenie duńskiego przemysłu agrochemicznego przedstawiło inny punkt widzenia na tę sprawę, przewidując, że wysoki podatek spowoduje "chaos" w sektorze rolnym oraz negatywnie wpłynie na konkurencyjność rolnictwa dunskiego.

W ostatnich miesiącach 1995 r. duńskie Ministerstwo Środowiska i Energii podjęło także inne działania ograniczające użycie pestycydów, dodając 10 bardziej aktywnych składników do proponowanej listy zakazanych pestycydów. Należały do nich: 1,3-dichloropropen, kaptan, dazomet, dichlorfos, guazatyn, thiram, ziram, vinklozolin, iprodion oraz dikwat. Tym samym liczba proponowanych do zakazania aktywnych składników wzrosła w Danii do 17, co wpłynie na sprzedaż ok. 100 produktów. Propozycja duńskiego rządu zakazu sprzedaży tych pestycydów oparta jest na określeniu ryzyka zanieczyszczenia wód gruntowych, odkładania się w glebie i(lub) ryzyka dla organizmów wodnych, ptaków i ssaków. Wczesniejszą decyzję o zakazie stosowania 7 innych pestycydów duński rząd podjął w 1994 r.

W Szwecji natomiast jednym z wielu sposobów ograniczania narażenia człowieka i środowiska na szkodliwy wpływ pestycydów jest przyjęcie ilościowych wielkości ograniczenia ich użycia. Działania te podejmowane są w ramach krajowego Programu Ograniczania Ryzyka Związanego z Pestycydami (Pesticide Risk Reduction Program). Inne działania to: szkolenia dotyczące bezpieczeństwa dla rolników oraz zakaz napelniania spryskiwaczy w pobliżu jezior i cieków wodnych. Ograniczenie toksyczności poprzez ustalenie bardziej restrykcyjnych kryteriów rejestracyjnych stanowi kolejne ważne działanie związane ze zmniejszaniem ryzyka.

W rezultacie realizacji krajowego programu weryfikacji i ponownej rejestracji, zakończonego w 1995 r. ponad 250 produktów agrochemicznych (z 600 wcześniej zarejestrowanych) zostało zakazane w 1996 r. Sprzedawcy będą mieli rok na sprzedaż zapasów zakazanych produktów, a rolnicy 2 lata na całkowite wycofanie z użycia tych substancji. Podczas 5-letniej realizacji programu weryfikacji i ponownej rejestracji 21 aktywnych składników zostało zakazanych, na 18 nałożono ograniczenia użycia, a 18 zostało wycofanych z rynku dobrowolnie. Zakazane pestycydy to m.in.: aldykarb, bromocyl, karbaryl, dinokap, thiram, trifluralin i ziram. Bromoksynil, 2,4-D i dikofol należały do tych środków, które zostały dobrowolnie wycofane z rynku. Od lat 60. w sumie w Szwecji zakazano 45 aktywnych składników.

Szwecja, jedyny kraj UE, który w całości zrealizował program weryfikacji i ponownej rejestracji starych pestycydów, zrobiła to przed wejściem do Unii, które nastąpiło 1.1.95. Szwedzki rząd ogłosił, że jest zdecydowany utrzymywać ten sam poziom surowych kryteriów oceny w przyszłości, niezależnie od tego, co będzie się działo na poziomie UE.


Na podstawie: "Agrow" z 15.12.95. Więcej informacji na temat skutecznego wprowadzania "zielonych"podatków można znaleźć w ulotce Federacji Zielonych, dotyczącej Ekologicznej Reformy Podatkowej.

Z listy dyskusyjnej polskich zielonych e-mail: greenspl@plearn.edu.pl

rysunek 7

SIEDŹCIE CICHO...

tłum. Darek Szwed

...na temat ryzyka GM żywności - usłyszał przemysł

Przemysł biotechnologiczny w Europie został ostrzeżony przed podjęciem dyskusji na temat bezpieczeństwa żywności genetycznie zmodyfikowanej i ryzyka, jakie niesie ze sobą dla środowiska - wynika to z dokumentu, który mieli w swoich rękach dziennikarze "Guardiana". Europa Bio, która reprezentuje interesy przemysłu, otrzymała takie zalecenie od Burson Marsteller, światowego lidera na rynku doradztwa zarządzania w warunkach kryzysowych (....)

Z informacji z ujawnionego dokumentu wynika, że firma Burson Marsteller nakreśliła plany europejskiej kampanii, o wartości określanej w milionach funtów brytyjskich, "na rzecz zmiany odbioru społecznego" inżynierii genetycznej, biotechnologii, żywności oraz biobezpieczeństwa.

Firma (BM) twierdzi, że nie widzi nadziei na wygranie z argumentacją wykazującą ryzyko, jakie niesie ze sobą żywność genetycznie zmodyfikowana, także ryzyko ekologiczne.

Zamiast podejmować dyskusje na ten temat, BM zaleca przemysłowi skupienie się na "symbolach, nie logice"- symbolach, które ukazują "nadzieje, satysfakcje, troskę i niezależność" (...).


Fragmenty artykułu Stay quiet on risks of gene-altered food, industry told Danny'ego Penmana [w:] "The Guardian" z 8.6.97.

Z listy dyskusyjnej polskich zielonych e-mail: greenspl@plearn.edu.pl


EGIPT ODRZUCA
GENETYCZNIE MANIPULOWANE NASIONA

Darek Szwed

Egipski minister zdrowia wydał dekret z 1.7. wstrzymujący import produktów zmodyfikowanych genetycznie. Dekret określa także, że importowane ziarna zbóż i soi przeznaczone do konsumpcji muszą posiadać certyfikat zapewniający, że metody inżynierii genetycznej nie zostały wykorzystane w ich produkcji. Amerykanscy eksporterzy obawiają się, że dekret będzie miał duży wpływ na rozwój produkcji transgenicznych roślin, w szczególności kukurydzy. Egipt zakupił do tej pory 2,3 mln t amerykanskiej kukurydzy, a w ubiegłym roku znalazł się na 6. miejscu na liście największych importerów kukurydzy ze Stanów.

Polska w ciągu pierwszych 3 miesięcy tego roku sprowadziła 329 500 t amerykańskiej kukurydzy i - niestety - odmiennie od Egiptu, jak dotąd nie podjęła właściwych kroków dla ochrony konsumenta i środowiska przed możliwymi zagrożeniami. Możliwe zagrożenia związane ze zmodyfikowaną kukurydzą to:

Dane na temat importu można znaleźć w Internecie na stronach Amerykańskiego Departamentu Rolnictwa:

strona: http://ffas.usda.gov.esr/corn.htm


Z listy dyskusyjnej polskich zielonych e-mail: greenspl@plearn.edu.pl
BZB nr 27 - Silva rerum. Ekologiczne miscellanea | Spis treści