BZB nr 3 - Trzeci świat. Bankructwo kilku mitów


REFORMA ROLNA PRZECIW PRODUKCJI.
CZY PODZIAŁ ZIEMI
ZMNIEJSZY ILOŚĆ ŻYWNOŚCI?

Podstawowym warunkiem wytwarzania żywności jest posiadanie ziemi, nie jest to jednak takie proste. Większość mieszkańców Trzeciego Świata żyje na wsi - 80% w Azji a 95% w niektórych rejonach Afryki. Ziemia dostarcza im podstawowych środków utrzymania. W krajach najbiedniejszych życie większości ludzi uzależnione jest od rolnictwa. Rozpaczliwe warunki życia biedoty miejskiej w krajach Trzeciego Świata nie odbiegają niczym od sytuacji ubogich na wsi. Największą liczbę ludzi żyjących w skrajnej nędzy stanowią mieszkańcy wiosek. Są to miliony drobnych rolników, dzierżawców, "obrabiaczy" (za część plonów), chłopów pańszczyźnianych, pasterzy, i okresowo bezrobotnych robotników wiejskich wraz z rodzinami. Spotykamy ich we wszystkich krajach niedorozwiniętych. Stosunkowo największy procent wśród nich stanowią drobni gospodarze wiejscy. Liczba bezrolnych lub bliskich utraty ziemi stale się powiększa.

Dlaczego wszyscy ci ludzie nie mogą zarobić na życie w krajach, w których nie powinno brakować ziemi? Wiąże się to z faktem, iż ziemia - równoważnik bogactwa w krajach Trzeciego Świata - znajduje się w rękach kilku zaledwie osób. W całej Ameryce Południowej w rękach 17% właścicieli ziemskich znajduje się 90% gruntów. W Azji 1/5 obszarników dysponuje 3/5 obszaru ziemi uprawnej. Nierówny podział gruntów w Ameryce Łacińskiej sprawia, że 1/3 ludności wiejskiej uprawia 1% pól. W Afryce 3/4 ludzi ma dostęp do mniej niż 4% ziemi. Badania Banku Światowego, przeprowadzone w 22 krajach, wykazały, że 1/3 czynnej ludności rolniczej nie posiada ziemi w ogóle.

Wciąż pokutuje przekonanie, że tylko wielcy hodowcy wiedzą jak uzyskać najwyższe plony. Pozbawienie ich ziemi byłoby równoznaczne ze spadkiem produkcji żywności i wzrostem głodu na świecie. Wierzą w to ci, którzy nie potrafią dostrzec braku efektywności niewłaściwego systemu produkcji żywności, który jest własnością niewielkiej garstki najbogatszych ludzi. Taki stan świadomości hamuje rozwój i prowadzi do niewyzyskania lub zmarnowania źródeł żywności.

Dla bogatych ziemian wykorzystanie każdej piędzi ziemi nie wydaje się życiową koniecznością. I dzieje się tak rzeczywiście. W Brazylii zamożni hodowcy wykorzystują do uprawy 11% swoich ziem uprawnych, zaś w Ameryce Południowej 14%. Poza tym wielu ludzi, którzy posiadają ziemię dla prestiżu lub jako inwestycję, pozostawia odłogiem jej wielkie połacie. Nie mamy tu do czynienia z jakimś wyjątkowym zjawiskiem ostatnich czasów. Badania przeprowadzone w latach sześćdziesiątych na terenie Kolumbii wykazały, że ci którzy posiadają 70% ziemi uprawiają jej tylko 6%.

Monopolizacja ziemi prowadzi nieuchronnie do jej zaniedbania. W Afryce, Azji i w Ameryce Południowej największe majątki produkują najmniej żywności. Badania przeprowadzone w 1985r. w 15-stu krajach (głównie Azji i Afryki) wykazały, że wydajność z jednego akra w małym gospodarstwie jest czterokrotnie wyższa niż w dużym. Nawet jeśli porównamy wydajność gruntów uprawianych faktycznie, to i tak drobne fermy o areale poniżej 5 akrów produkują znacznie więcej. W Indiach wartość produkcji przypadającej na 1 akr jest o 1/3 wyższa od relatywnej produkcji uzyskiwanej w największych fermach. W Tajlandii dwu lub trzy akrowe działki wytwarzają niemal 60 razy więcej niż gospodarstwa o areale 140 i więcej akrów. W Kolumbii małe fermy są 14 razy efektywniejsze od dużych, przy przeliczeniu wydajności na 1 hektar.

Wyższa produkcja w małych gospodarstwach rolnych uzyskiwana jest bardziej intensywną uprawą ziemi. W Kolumbii małe fermy wykorzystują siłę roboczą pięciokrotnie intensywniej niż gospodarstwa duże. W Kenii fermy o areale poniżej 10 akrów wykorzystują siłę roboczą średnio 9 razy więcej na 1 akr niż gospodarstwa 100 i więcej akrowe. W efekcie pozwala to na sześciokrotnie wyższe zbiory. Biedni rolnicy uzyskują więcej z własnej ziemi, bowiem muszą przeżyć na niewielkich zasobach, które im wyznaczono. Badania dowodzą, że sadzą oni dokładniej od maszyn, stosują mieszaną uprawę zbóż i łączą ją z hodowlą zwierząt. Pociąga to za sobą więcej pracy na eksploatowanych do granic możliwości niewielkich polach. Gospodarka rolna nie stanowi nigdy dla biednej rodziny abstrakcyjnej kalkulacji dochodowej, rozważanej z zestawieniu z innymi inwestycjami. Dla niej jest to kwestia życia i śmierci.

Już teraz można ocenić, jakie oszczędności osiąga się w nierentowanych gospodarstwach będacych własnością obszarniczej elity, przy wydajniejszej produkcji małych ferm, które nie mają dostępu do większej ilości lepszej ziemi. Wielkie przedsięwzięcia bogatych producentów udają się dzięki ich przewadze materialnej i politycznej. Posiadają oni uprzywilejowany dostęp do kredytów, nawadniania, nawozów sztucznych, pestycydów, poradnictwa fachowego i usług handlowych. Polityka rządowa uwzględnia ich interes. Na tym tle osiągnięcia drobnych rolników robią tym większe wrażenie.

Motywacja do solidnej gospodarki rolnej słabnie, kiedy większa część ziemi uprawnej znajduje się w rękach kilku zaledwie właścicieli. Ktokolwiek by to nie był, dzierżawcy, "obrabiacze", czy płatni robotnicy, to i tak ci, którzy pracując najwięcej, nie mają zabezpieczonych praw do uprawianej roli, a co za tym idzie, nie interesuje ich jej długoterminowa wydajność. Bez zabezpieczenia ich praw do ziemi miliony biednych dzierżawców i robotników z krajów Trzeciego Świata inwestuje mało lub wcale, nie stosuje płodozmianów i nie troszczy się o długofalowe użyźnianie ziemi. W Bangladeszu 90% ziemi jest uprawiane przez robotników rolnych i dzierżawców za część plonów, których zobowiązani są oddać od połowy do 2/3. Ziemianie na ogół nie uczestniczą w kosztach zakupu ziarna i nawozów. Dzierżawcy uprawiają tę samą działkę nie dłużej niż 3 lata. Obszarnicy wolą ich wyeksmitować z obawy iż długoterminowa dzierżawa mogłaby z czasem przyznać rolnikom prawo do uprawianej ziemi.

Skupienie źródeł produkcji żywności w kilku zaledwie rękach uniemożliwia współpracę pomiędzy robotnikami. Historia pokazuje, że współdziałanie odgrywało istotną rolę w ochronie i utrzymaniu społeczności wytwarzającej żywność. Na przykład w Bangladeszu współdziałanie przy kopaniu stawów do nawadniania i ich konserwacja było powszechnym zjawiskiem już przed r. 1793, w którym to Anglicy wprowadzili prywatną własność ziemską. Obecnie 10% bangladeskich właścicieli ziemskich trzyma w swoim ręku połowę ziemi, a prawie połowa rodzin wiejskich nie posiada dosłownie niczego. Wiele stawów irygacyjnych, stanowiących niegdyś własność wioski, a zaniedbanych dzisiaj, stoi bezużytecznie. Biedota wiejska unika współdziałania, które powiększyłoby zyski najbogatszych. Rzecz jasna, że każdy zamożny obszarnik nawadnia swoją ziemię własnymi pompami. Takie nieefektywne użytkowanie źródeł oznacza, że zamiast kierować wodę wszędzie tam gdzie to możliwe, zbyt wiele pomp nawadnia zbyt mało ziemi.

Dobra wytwarzane przez właścicieli źródeł żywności rzadko wracają do społeczeństw. Większość z nich ląduje na kontach oszczędnościowych w bankach zagranicznych, służą do zakupu samolotów, drogich samochodów i olbrzymiach domów oraz importowanych towarów konsumpcyjnych. Ci, którzy mają ziemię, decydują i o tym co na niej wyrośnie, w zależności od tego co przyniesie najwyższe dochody na rynkach świata. Większość ludzności miejscowej ma zbyt mało pieniędzy, by kupować żywność. Na przykład w Ameryce Środkowej i na Karaibach, gdzie 80% dzieci nie dojada, prawie połowa uprawianej ziemi (zawsze najlepszej) przeznaczona jest pod uprawę kawy, bananów, kakao, roślin cukrowych i do produkcji wołowiny. Ani uzyskana w ten sposób żywność, ani tym bardziej dochody pochodzące z jej sprzedaży, nie przynoszą żadnych zysków wioskom i ich mieszkańcom. Z terenów rolniczych "wywozi się" od połowy do trzech czwartych wartości wyprodukowanej żywności.

SUKCES REFORMY

Badania Międzynarodowej Organizacji Pracy, organu Banku Światowego, przeprowadzone w 6 krajach świata - w Indiach, Malezji, Brazylii, Kolumbii, Pakistanie i na Filipinach - rozważały możliwości wyprodukowania większej ilości żywności przy sprawiedliwszym podziale ziemi ornej. Ostatecznie wyciągnięto wniosek, że reforma rolna zwiększyłaby produkcję żywności zarówno w bogatej w ziemię Ameryce Łacińskiej, jak i ograniczonej pod tym względem, a intensywnie uprawianej, Azji. Pozostałe czynniki, takie same w każdym przypadku, przekształcając krajobraz rolniczy w niewielkie, prywatne gospodarstwa rolne, mogłyby zwiększyć plony o 10% w Pakistanie, 28% w Malezji i Kolumbii. W północnowschodniej Brazylii, jak podają badania, ponowny podział ziemi między drobnych właścicieli, mógłyby zwiększyć zbiory o nieprawdopodobną wartość 80%.

Niestety nie tak łatwo wypróbować zalety sprawiedliwego dostępu do ziemi. Zamożni obszarnicy wykorzystują całą swoją siłę by stawić opór takim posunięciom. W Brazylii, w połowie lat osiemdziesiątych ich przerażenie reformą rolną było tak wielkie, że wydali 5 mln dolarów na zakup broni i wynajęcie rewolwerowców w celu ochrony swoich ziem przed okupacją chłopską. W Salwadorze wielu wieśniaków domagających się swoich praw w trakcie przeprowadzanej reformy rolnej zostało zabitych przez brygady śmierci opłacane przez elitę obszarniczą.

Stosunkowo w niewielu tylko krajach udało się wprowadzić autentyczne zmiany: w naszym stuleciu byliśmy świadkami przeprowadzenia udanych i dalekosiężnych reform, aczkolwiek niektóre z nich miały miejsce w takich krajach jak Chiny, których prześladowczy i autorytatywny rząd nie liczy się z żadnym aspektem praw człowieka. Ale już w Nikaragui, zaraz po rewolucji rząd zagwarantował prawo własności 60% pozbawionych ziemi robotników rolnych. Pomimo finansowanej przez Stany Zjednoczone wojny kontrrewolucyjnej, uzyskano tam rekordowe plony wielu płodów rolnych. Zbiory bawełny w gospodarstwach spółdzielczych w r. 1985 były wyższe od tych, które zebrano w prywatnych posiadłościach.

W Zimbabwe w r. 1985 rząd zwiększył ilość kredytów przydzielanych drobnym producentom i zagwarantował kobietom formalne prawo do posiadania prywatnej własności. Wskutek tego kobiety uzyskały dostęp do kredytów i szkoleń specjalistycznych. Można teraz zrozumieć dzięki czemu Zimbabwe osiągnęło w 1985r. nadwyżkę 2 miliona ton ziaren kukurydzy, pomimo siedmiu lat najgorszej w ostatnim dziesięcioleciu suszy. Zbiory kukurydzy uzyskane w małych gospodarstwach rolnych przekroczyły dziesięciokrotnie plony zbierane w latach przed odzyskaniem niepodległości.

Podczas gdy wzrost produkcji nie zawsze związany jest z reformą, to obserwacje historyczne nie uzasadniają obaw, że przekształcenia własnościowe negatywnie wpłyną na produkcję. "W zasadzie nie można posługiwać się argumentem reformy rolnej jako czynnikiem krępującym produkcję rolną i jej wydajność, przynajmniej nie po przezwyciężeniu początkowych trudności" stwierdzono ostrożnie w podsumowaniu wyników badań z 1970r. W r. 1978 Bank Światowy dokonał przeglądu pięciu prób reformy rolnej w takich krajach jak Boliwia, Meksyk, Chile, Peru i Wenezuela. Stwierdzono, że wyjąwszy Peru, wpływ reformy rolnej na produkcję w tych krajach był ogólnie pozytywny. Trzeba jednak przyznać, że w przypadku co najmniej kilku reform i przekształceń produkcji, jej wielkość zmalała, przynamniej w początkowej fazie. Potrzeba czasu, by pokazać korzyści płynące z reformy, w postaci wzrostu produkcji i poprawy jakości wytwarzanej żywności. Oczekiwania, że nowy system będzie gotowy w przeciągu nocy i jeszcze doskonale zadziała są po prostu nierealistyczne. Musimy pamiętać także o sabotażowych działaniach elity obszarniczej, broniącej się przed utratą ziemi i wpływów. Może ona np. niszczyć własne zbiory, likwidować hodowlę zwierząt aby wywieść swój majątek z kraju. Może także próbować naruszyć system ekonomiczny państwa, by rozbudzić niezadowolenie przeciwko rządowi przeprowadzającemu reformy.

Przykłady pozornych i dlatego nieudanych reform rolnych przyniosły tej idei złą sławę. Było tak w Meksyku, Salwadorze, na Filipinach, w Hondurasie, Pakistanie i w Indiach - rządy tych krajów, zadłużone u obszarników, zapewniały nienaruszalność ich stanu posiadania.

Przesunięcie równowagi sił na korzyść biednej większości stanowi klucz do autentycznej reformy rolnej. Nie można bowiem wykluczyć, że wielkie przedsięwzięcia rolne, prowadzane metodą spółdzielczą, gdzie praca i wynagrodzenia są dzielone, mogą odnieść sukces. Co więcej, drobni rolnicy pozostają na łasce tych, którzy decydują o dystrybucji wkładów rolniczych i marketingu wyprodukowanej żywności i są faktycznie bezsilni, nawet jeśli obsarnicy nie mają monopolu na własność ziemi.

rysunek

Gdyby udowodniono, że system rolniczy zdominowany przez elitę obszarniczą jest bardziej wydajny, to i tak o sukcesie metody wytwarzania żywności decyduje fakt czy zaspakaja ona potrzeby żywieniowe wszystkich ludzi. Jeśli sposób produkcji jest wydajny, a mimo to ludzie głodują, to znaczy, że nie sprawdził się.

Nie należy pytać, jaki system wyprodukuje najwięcej żywności, lecz który z nich może uśmierzyć głód i zdoła wyżywić większość ludzi.


Obszarnicy zaliczani są do najmniej pewnych kredytobiorców. Bank Światowy informuje, że w Bangladeszu, Kolumbii, Kostaryce i w Etiopii najgorszymi płatnikami są obszarnicy ziemscy. Podobnie Amerykański Departament Rolnictwa stwierdza, że częstotliwość naruszania umów i zajęć majątku na poczet długu jest o wiele wyższa w przypadku dużych pożyczek dawanych korporacjom wielkich gospodarstw rolnych niż w przypadku drobnych kredytów udzielanych rodzinom farmerskim.

Każdy rozwój uzależniony jest od współpracy ludzi dążących do wspólnego celu. Jednak system społeczny oferujący dostęp do ziemi i pomoc rządową w uruchamianiu produkcji rolnej wyłącznie niewielkiej grupie ludzi niszczy wszelką możliwość współpracy i wymiany doświadczeń. Założono, iż skoncentrowanie uprawy zbóż i związanych z tym nakładów w rękach garstki wielkich posiadaczy ziemskich zafunkcjonuje jako zachęcający do współzawodnictwa przykład wzorcowy. Sztucznie organizowane prezentacje lekcji poglądowych odniosły przeciwny od spodziewanego skutek.

Nie można bezkrytycznie twierdzić, że małe gospodarstwa produkują lepiej. Przekonaliśmy się, że liczy się nie tyle powierzchnia gruntów, co jakość stosunków pomiędzy ludźmi pracującymi przy ich uprawie.

Małe gospoadrstwa mogą być bardzo wydajne (przykład Japonii) jeśli pracujący w nich ludzie wiedzą, że ta wydajność przyniesie im zyski. Może jednak być zupełnie inaczej: małe gospodarstwo z niską produkcją. Dzieje się tak wtedy, gdy kredyty, długi i zobowiązania dzierżawcze nie pozwalają rolnikom korzystać z owoców ich własnej pracy.

Przekonano wielu ludzi, że musimy wybrać pomiędzy sprawiedliwym systemem ekonomicznym a wydajną produkcją. Taki układ to czysta iluzja. W istocie rzeczy najmniej wydajny, a najbardziej destruktywny, jest ten system, który służy interesom nielicznych. Większa sprawiedliwość może uruchomić niewykorzystany potencjał twórczy dając gwarancję jego trwałości. To jedyna droga do tego, by produkcja żywności przyczyniła się do rozwiązania problemu głodu na Ziemi.

Nasza kultura, wolność, prawa i obyczaje wyrastają z naszej ziemi.

Dla wielu biedaków ziemia to wszystko co posiadają. Społeczeństwa nieurodzajnych terenów Afryki zwanych Sahelem sieją nowe życie na tej jałowej ziemi sadząc drzewa, zatrzymując wodę i hamując erozję.


BZB nr 3 - Trzeci świat. Bankructwo kilku mitów | Spis treści