Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

...A TO ECHO GRAŁO...

...A TO ECHO GRAŁO...

Tomasz Zan (1902 – 1989) to prawnuk Tomasza Zana “Promienistego”, przyjaciela Adama Mickiewicza. Pisarz, Wojciech Wiśniewski spisał jego wspomnienia, nadając im formę wywiadu, w książce pt.: Ostatni z rodu. Rozmowy z Tomaszem Zanem. Druga książka to Pani na Berżenikach. Rozmowy z Heleną z Zanów Stankiewiczową (siostrą Tomasza).
Obie książki czytałem jak dalszy ciąg Pana Tadeusza – rozlewna, burzliwa opowieść o życiu codziennym dworku kresowego. Dwie wojny światowe, epizody partyzanckie, powstańcze, awantury i przygody – opowiadane potoczyście, barwnie, z poczuciem humoru, a zarazem bez patosu i martyrologii. Świat, który przeminął, a był piękny; życie, jakiego dziś nie znamy, a o którym co najwyżej marzymy. Ideał dla tych, których stać na budowę dworku na wsi.
Słuchałem, a na kominku płonęły szczapy. Każde drzewo ma inny płomień, inny kolor ognia. Dąb miał ciemny, głęboki, prawie czarny odcień, zupełnie inny niż brzoza. Traf chciał, że wówczas w sadzie zamarzły grusze i jabłonie, paliło się więc gruszami, które dawały niesamowity złoto-żółty blask. Jabłoń dawała opalizujący niebieskawy odcień. Różne odmiany, kolory ognia kojarzą mi się zawsze z Duksztami.
[...] wybranych bez jednej plamki jabłek, przechowywanych przez całą zimę w siarkowanej przeze mnie piwnicy. Były to kałmuki, antonówki, bursztynówka i pepinka – małe z rumieńcem jabłko, które zawieszało się w święta Bożego Narodzenia na choince.
Takich cytatów zarówno z jednej, jak i z drugiej książki można wybrać więcej. Lektura obu książek może być dla ekologa fascynująca z kilku powodów:
1. Zapomniane dziś odmiany owoców, kwiatów, warzyw. Może warto też wiedzieć, młodzi miłośnicy przyrody, co to są: “mszary”, “rojsty”, “dyrwan”.
2. Życie na dworku kresowym, otoczonym lasami i polami uprawnymi, stawami hodowlanymi, opisane ze szczegółami w obu książkach – było życiem zgodnym z przyrodą, jej rytmem, życiem przyjaznym tej przyrodzie. Zasoby pól i lasów eksploatowano roztropnie i mądrze, tak, by mogły się odnawiać.
Na kartach książki brak opisów zachowań, które można byłoby poczytać za przejawy rozrzutności, chciwości, bezwzględnej eksploatacji dla maksymalnego zysku. Studia i wiedza agronomiczna są w cenie, rozmaite odmiany warzyw (a nawet drobiu) – sprowadza się z Francji, Włoch. Bioróżnorodność była czymś oczywistym i naturalnym.
Zaryzykuję tezę, że ten model życia wiejskiego, stosunek do ziemi i jej bogactw – można uznać za wzorcowy. Taki model aktywności ludzkiej, który nie niszczy zasobów naturalnych; w którym przyjazna i mądra relacja człowieka do ziemi i lasów, które go żywią – jest oczywista, naturalna, jej siłą jest tradycja, hierarchia wartości, roztropność i gospodarność. Nawet obraz polowań (jestem ich przeciwnikiem) – mnie nie razi. Nie są to polowania “dla sportu”; jest to obraz człowieka, który korzysta z zasobów “spiżarni leśnej” tak samo, jak inne drapieżniki żyjące w tym lesie. Oczywiście pozwalała na to różnorodność i obfitość leśnej zwierzyny – o czym należy pamiętać. Lasy były też rozległe, niepocięte drogami.
Jeśli uznać opisany w książkach model za wzorcowy – to zasadne są pytania: jakie błędy popełniliśmy? Co zepsuliśmy w otrzymanym spadku? I nasuwa się kilka odpowiedzi , proponuję dyskusję nad nimi.
1. Chemizacja rolnictwa, intensyfikacja (gwoli większych plonów), wielkie uprawy monokulturowe (zysk).
2. Nadmierna mechanizacja rolnictwa. Technika zaczęła wypierać wiedzę i tradycję przekazywaną przez pokolenia, zysk stał się najważniejszym kryterium, uprawa ziemi zaczęła przypominać procesy przemysłowe, znane z fabryk. Co ma nawet odbicie w słowach: “produkcja rolna” – zamiast “plony”, “uprawy”. Tradycja, miłość do ziemi i szacunek do zajęć związanych z jej uprawą, zostały wyparte przez najemnych (nieposiadających ziemi) pracowników, nadmierną chemizację i mechanizację oraz bezmyślne analogie do procesów przemysłowych (“produkcja żywności”, dziś nawet nikt nie zauważa absurdu tkwiącego w zwrocie “zdrowa żywność”). Komuna proponowała PGR-y, kapitalizm ofiaruje nam przemysłowe farmy Smithfielda, zatruwające smrodem. Polski dworek Zanów jest chyba jednak najciekawszą propozycją...
Obie książki są wspaniałą lekcją historii, czyta się je jednym tchem. Chciałbym obejrzeć film zrealizowany na ich podstawie – byłaby to epopeja porównywalna z Panem Tadeuszem. Te książki to zapis naszego dziedzictwa, naszej kultury i historii, o czym warto też pamiętać.
Ale – o tym jestem przekonany – obie książki opisują pewną modelową relację do przyrody i jej zasobów, modelowy sposób czerpania z tych zasobów.
Dalaj Lama w swej autobiografii gorzko stwierdził (cytuję z pamięci) – “dawny Tybet nie był doskonały. Ale nie wszystko zasługiwało na przepadek.” Więc ciekaw jestem ew. dyskusji – co moglibyśmy ocalić, co warto i należałoby zachować z tradycji opisanych pięknie i malowniczo przez prawnuków Tomasza Zana “Promienistego”, przyjaciela Adama Mickiewicza.
Proponuję też, by redakcja ZB ufundowała symboliczną nagrodę dla każdego ekologa – który na kartach starej, dobrej literatury wyszuka zapomniane dziś nazwy owoców, warzyw, zwierząt, ciekawostki związane z Ziemią i Naturą.
Paweł Zawadzki

Wojciech Wiśniewski, Ostatni z rodu. Rozmowy z Tomaszem Zanem, Wydawnictwo Editions Spotkania, Warszawa – Paryż 1989.
Wojciech Wiśniewski, Pani na Berżenikach. Rozmowy z Heleną z Zanów Stankiewiczową, Wydawnictwo LTW, Warszawa 2003 (www.ltw.com.pl).


Paweł Zawadzki