Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

CHARKÓW: KONIEC PANIKI – ZAPOMNIJCIE!?

W Charkowie panika. Dzisiaj (czyli 28.5.) w niektórych szkołach Charkowa zostały zawieszone zajęcia, a uczący się otrzymali polecenie, by udać się do domów. Chodziło przy tym o to, aby iść prosto do swoich mieszkań, nigdzie z nich nie wychodzić i szczelnie pozamykać okna. Ponadto przez miasto przetoczyła się fala plotek o pożarze, do którego doszło dzisiaj w jednym z zamkniętych NII (tajnych ośrodków badawczych), wskutek czego doszło do radiacji. Po południu słuchy zaczęły się częściowo potwierdzać.

Agencja Telewizyjna Nowosti 28.5.2002 o 15.28 oświadczyła, że dzisiaj do miejsca zdarzenia, to znaczy pożaru w budynku Instytutu Fizyczno-Technicznego przybyli charkowscy ekologowie. Nie zostali jednak wpuszczeni na teren Instytutu i swoje pomiary musieli wykonywać przy murze, ogradzającym kompleks jego budynków. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że strażacy, którzy przybyli w nocy na wezwanie, także musieli przez pewien czas stać przed zamkniętymi drzwiami. Sąsiedzi pobliskiego domu przebudzili się o trzeciej w nocy z powodu silnego szumu i łoskotu. Według słów mieszkańców, przed wejściem do Instytutu Fizyczno-Technicznego znalazł się cały sznur samochodów strażackich. Mimo to – ludzie ci nie widzieli dymu czy płomieni, nie czuli żadnych zapachów. Samochody strażackie ponad godzinę stały przed wejściem, zanim wydano pozwolenie wjazdu na terytorium NII. Według nieoficjalnej informacji, aby strażacy mogli otrzymać rozkaz gaszenia pożaru, trzeba było dzwonić aż do Kijowa. Dopiero po tym, jak stołeczne władze zadecydowały o konieczności przystąpienia do likwidacji zagrożenia, samochody wjechały na teren ośrodka. Na miejsce pożaru, wg słów świadków zdarzenia, przybyli też wojskowi wyższej rangi. O godz. szóstej samochody zaczęły się rozjeżdżać do jednostek. Ogólnie rzecz biorąc, w likwidacji ognia brało udział 10 samochodów strażackich i ok. 50-ciu ludzi… O nocnym pożarze charkowianie dowiedzieli się dopiero rano. Przez cały dzień w redakcji ATN rozbrzmiewały telefony z prośbą o wyjaśnienie sytuacji. Podobne telefony miały miejsce i w Informacji 09 (to system info telefonicznego na zasadzie: co? gdzie? kiedy?), której pracownicy dzwonili do ATN, aby dowiedzieć się o szczegółach zdarzenia. Według relacji naszych telewidzów do wielu miejskich instytucji, zwłaszcza do przedszkoli i szpitali poszły telefonogramy zawiadamiające, że w Charkowie doszło do wycieku substancji szkodliwych. Mimo to władze stoją na oficjalnym stanowisku, że w mieście nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego.

Agencja Telewizyjna Nowosti, 28.5.2002, godz. 17.55:

We wtorek nie doszło do żadnych nietypowych sytuacji na terenie Instytutu Fizyczno-Technicznego i nic nie zagraża miastu. Mówili o tym dzisiaj, na ogólnej konferencji, przedstawiciele praktycznie wszystkich służb kontrolujących sytuację ekologiczną w Charkowie. Odpowiedzialne gremia doszły do wspólnego wniosku, że panika w mieście wybuchła z powodu niedoinformowania mieszkańców. Proszono zwłaszcza prasę o wypełnienie tej luki informacyjnej. Zatem oficjalna wersja tego, co zdarzyło się wczoraj wygląda następująco: pożar wybuchł w budynku Instytutu Fizyczno-Technicznego przy ul. Gudanowa, gdzie nie ma żadnych radioaktywnych źródeł. Wczoraj i dzisiaj we wszystkich rejonach miasta różne służby przeprowadziły kontrolę radiologiczną. Instytucje dokonujące pomiarów – tak oddział higieny radiologicznej Miejskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej jak Urząd ds. Nadzwyczajnych, i służba bezpieczeństwa radiologicznego kombinatu „Radion” – twierdzą, że dane wykazywane przez profesjonalne, a nie przypadkowe dozymetry, nie przekraczają normy. Wahają się one od siedmiu do osiemnastu mikrorentgenów na godzinę. Taki poziom jest uważany jeszcze za bezpieczny.

Anna Siłajewa, Media-grupa „Obiektyw” 29.5.2002

W TRK „Ukraina”, docierającej na wschodnią Ukrainę, pokazano oszołomionych miejscowych mieszkańców, którzy twierdzili, że widzieli światło z zielonym odcieniem wydobywające się z NII i oszalały dozymetr dziennikarzy przy ścianie Instytutu. Jeśli to tylko radofobia, to chciałoby się usłyszeć analizę tego, co się zdarzyło, od specjalistów.

Swietłana Kabaczyńska (Chmielnicki)
tłum. Halina Rarot
Anna Siłajewa, Swietłana Kabaczyńska (Chmielnicki)