Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

Czworonożni inwalidzi

CZWORONOŻNI INWALIDZI

Lekarzu weterynarii i miłośniku psów, wstydźcie się tych procederów!
Ohydny proceder poprawiania natury;
zarabianie na upośledzaniu psów;
upośledzanie psów dla pieniędzy;
krwawy proceder poprawiania natury.

Będąc dzieckiem myślałem, że są rasy psów z ogonami i bez. Później, kiedy dorosłem, dowiedziałem się, że te wszystkie stworzenia rodzą się z tymi narządami, czyli ktoś je im musi obcinać. Ale, obecnie i wśród młodzieży są też tacy, którzy myślą, że niektóre rasy psów rodzą się bez ogonów. O tym przekonałem się osobiście.

U psów, oprócz obcinania ogonów, są wprowadzane jeszcze inne “poprawki” w ich wyglądzie, równie krwawe i bolesne – skracanie uszu i niektórych palców.

I dzisiaj bardzo często widzimy na ulicach miast młode psy – poprawione, psy skrzywdzone w ordynarny sposób. Dziwi mnie bardzo, że tak utrwalił się wygląd “psa-inwalidy”.

Szczególnie nie mogę nijak pojąć, dlaczego te krwawe procedery wprowadzili i akceptują nadal ludzie (choć nie wszyscy) zrzeszeni w Polskim Związku Kynologicznym (PZK) oraz niektórzy przedstawiciele jego władz.

Nie mogę zrozumieć również, dlaczego akceptuje to redakcja jednego z ogólnokrajowych czasopism poświęconych zwierzętom trzymanym w mieszkaniach. I na postawione pytanie: dlaczego praktykowane jest obcinanie psom ich narządów zewnętrznych, otrzymałem taką odpowiedź: Bo wizualnie stojące ucho wydłuża szyję a długi ogon wydłuża sylwetkę. Sędzia ocenia psa “na oko” a te zabiegi “poprawiają” wygląd psa. Pewnie dla zwolennika dzikiej natury nie będzie to wystarczający powód, lecz z drugiej strony gdyby człowiek nie poprawiał natury mielibyśmy wszystkie psy o wyglądzie wilków lub szakali. Przecież wszystkie rasy psów są stworzone sztucznie przez człowieka na drodze selekcji. O tym jak się kształtowały decydowała moda, potrzeba i ustalony wzorzec. Czyli, było by najlepiej, gdyby każdy pies każdy miał długa szyję i krótki tułów. Sic!!! Dodam jeszcze, że odpowiedzi na pytania związane z psami odpowiadała pracownica (chyba dziennikarka) redakcji, która jest związana z wystawami psów (informacja wzięta z Internetu).

Podobne pytanie zadałem także pracownicy jednego z powiatowych związków weterynarii. Pani lekarz weterynarii powiedziała mi, że ona popiera obcinanie tych psich organów, bo świadczy nawet takie usługi, ale za wyjątkiem obcinania uszu i “pazurów”. Tak, ta pani palce nazwała pazurami. Eufemizm, czy niewiedza?!

Kończąc rozmowę zapytałem: Czy pani pozwoli mi sfilmować moment, w którym pani obcina ogon psu?
– Zastanowię się, ale nie znaczy, że nie
– usłyszałem niezdecydowaną odpowiedź.

Do dziś od nikogo nie otrzymałem sensownej odpowiedzi na pytanie, dlaczego w taki sposób “poprawia” się wygląd psa?

Skoro nie ma logicznych uzasadnień tych krwawych procederów (bo nie może ich być!), wykonywanych na życzenie rzekomych miłośników psów skupionych w związkach kynologicznych (i nie tylko), twierdzę z całą odpowiedzialnością, że jest to między innymi wynik ludzkiej głupoty, braku wrażliwości na krzywdę zwierząt, wiedzy i umiejętności wyciągania logicznych wniosków z zachowań naszych wiernych, czworonożnych przyjaciół.

Jaką opinię można wystawić np. autorowi tekstu zamieszczonego w słowniku, określającego rasę psa rottweiler z dodaniem takiej cechy jak: z podciętym ogonem (sic!)? Czy ten człowiek ma pojęcie o genetyce i czy wie, że nowych ras nie tworzy się przy pomocy noża, lecz ukierunkowaną pracą hodowlaną, np. selekcją. Czy pozostawienie ogona psu powyższej rasy wyklucza go z niej? Albo pozostawienie niepodciętych uszu psu tejże rasy czyni go kundlem)? Sic!!! Dobrze, że autor tekstu zamieszczonego w tym samym słowniku, określając cechy rasy doberman nie dodał takich “cech” jak: z podciętym ogonem i ze skróconymi uszami, bo takie “poprawki” w wyglądzie wymienionej rasy rzeczywiście się wprowadza i to nawet teraz, kiedy zostało to zakazane.

Polski Związek Kynologiczny dopuszcza na wystawy psy i te niezmienione, które przedtem musiały mieć obcięte np. ogon i uszy prawie w 75% – powiedział mi lekarz weterynarii, który – niestety – obcina ogony, choć wie, że służą one psom do porozumiewania się. Więc o co chodzi temu lekarzowi? Zapewne o pieniądze, skoro etologii go nauczono.

Widzimy nieraz, jak psy, witając swoich właścicieli, unoszą ogony i merdają nimi (oczywiście te, którym ich nie obcięto!), a jeśli wyrażamy swoje niezadowolenie z zachowania naszych podopiecznych, to oddalają się one od nas z podwiniętym ogonem. Swoje uczucia psy wyrażają również i przy pomocy uszu – kładą je gdy są obrażone, a podnoszą, gdy gotowe są nas wysłuchać. Jeśli wprowadzamy zmiany w psich narządach, które dała im natura, włączając w to całkowite ich usunięcie, nie tylko zadajemy zwierzętom ból fizyczny trwający do kilku dni, ale wyrządzamy im krzywdę na całe życie, ponieważ pozbawiamy je w dużym stopniu możliwości porozumiewania się z innymi osobnikami tego gatunku czy rodzaju; czynimy je inwalidami, a to jest ból psychiczny. To tak, jakby kogoś z nas poprzez trwałe uszkodzenie języka, pozbawiono możliwości dobrego porozumiewania się z ludźmi. Bo pies domowy (Canis familiaris), tak jak wilk (Canis lupus) oraz inne gatunki zwierząt tego rodzaju (Canis), do porozumiewania się nie używają języka tak jak człowiek, ale robią to z wykorzystaniem np. swoich narządów zewnętrznych. Jest to więc mowa ciała.

Akceptowanie tego zła polegającego na takim znęcaniem się nad psem jakim jest pozbawianie psów części języka ciała i traktowanie zwierząt jak przedmiot w ręku rzeźbiarza, jak rzecz (art. 1 ust. 1, art. 5, art. 6 ust. 2 pkt. 1 i art. 27 Ustawy o ochronie zwierząt z dnia 21 sierpnia 1997 roku) nie ma nic wspólnego z miłością do tych stworzeń.

Proceder wprowadzania bolesnych zmian w ciałach psów trwa, choć od kilku lat mamy Ustawę o ochronie zwierząt. Dziwi mnie niezmiernie, że nawet i ta Ustawa nie spowodowała odejścia ludzi podających się za miłośników psów od omawianego “poprawiania” wyglądu swoich podopiecznych przy pomocy noża w sposób ordynarny i krwawy. Czyżby właściciele psów, którzy zgadzają się na pewne upośledzenie swoich ssaków, nie znają tejże Ustawy? Czy nie przemawia do nich sumienie, lecz tylko pieniądze? A może egzekwowanie prawa jest niewielkie?

Właściciele psów, przebudźcie się z tego zaślepienia i nie pozwalajcie krzywdzić swoich zwierząt, bo one też są ssakami, to jedne z najinteligentniejszych zwierząt i, podobnie jak my, odbierają bodźce z otoczenia i przekazują je innym.

Procedery takiego upośledzania psów są zwalczane przez towarzystwa ochrony zwierząt i inne organizacje przyrodnicze. W swoich wystąpieniach w telewizji informują, że jest to ewidentne łamanie Ustawy o ochronie zwierząt (np.: takie informacje były podawane zimą tego roku w TVP1 – “Teleekspres” i w TVN – “Fakty”). Skutek jest niewielki, prawdopodobnie dlatego, że silne jest lobby pseudomiłośników psów zasiadających u władzy i w organizacjach kynologicznych, które to – mam wrażenie – większą wagę przykłada do organizowania wystaw, pokazów tych istot, niż do dbałości o nie, tej szczerej dbałości, niezakłamanej, bez ohydnych procederów. Nie głosi się, że istnieje Ustawa o ochronie zwierząt, w której jest napisane, że także psychicznie znęcanie się nad zwierzęciem jest zabronione.

W tym roku, od osoby działającej w związku kynologicznym w Woj. Podlaskim, dowiedziałem się, że od pewnego czasu nie obcina się ogonów i nie skraca uszu psom; jest to obecnie tylko prywatna (?) sprawa właścicieli psów rasowych (sic!).

Kilku spotkanych ludzi prowadzących psy z naniesionymi w wyglądzie ich podopiecznych “poprawkami” powiedziało mi, że obecnie istnieje zakaz obcinania ogonów i skracania uszu psom. Tak też napisano na forum dyskusyjnym znajdującym się na stronie www.dogs.pl. Zastanawiam się, czy wiedzą o tym moi rozmówcy z białostockiego Związku Kynologicznego i lekarze weterynarii, skoro mi o tym nie powiedzieli? Czy wiedzą o tym także lekarze weterynarii, którzy te krwawe usługi wykonują?

Zapewne wiedzą, ale – wydaje mi się – że wśród tych, których zadaniem jest leczenie zwierząt, są i tacy, którzy bardziej kochają pieniądze niż zwierzęta i chcą jeszcze dorobić sobie na tym krwawym i ohydnym procederze.

Dowodem na to są również i moje rozmowy telefoniczne z kilkoma weterynarzami, z których wynika, że wykonują usługi obcinania ogonów i skracania uszu psom. Czyli łamią obowiązujące prawo o ochronie zwierząt (psychiczne znęcanie się). Dodam jeszcze, że zamawiających takie usługi tylko delikatnie informują, że “obecnie odchodzi się od tego” (krwawego poprawiania natury), zamiast powiedzieć wprost, że nie godzi się człowiekowi krzywdzić tak inteligentnego ssaka i jest to u nas zabronione prawem.

Dziwi mnie również – choć nieco mniej – to, że i myśliwi, którzy znają sposób porozumiewania się i wygląd wilka, od którego przecież pochodzi pies, nie sprzeciwiają się procederowi obcinania uszu i ogonów ich wiernym czworonożnym pomocnikom, kiedy z psami inwalidami chodzą na polowania. To swoje mniejsze zdziwienie wyjaśniam tym, że oni, w odróżnieniu od weterynarzy, nie ratują życia zwierzętom, ale je zabijają i to dla przyjemności.

Wydaje mi się, że skutecznie zwalczyć “modę” na nienaturalny wygląd psa, mogą przede wszystkim lekarze weterynarii, poprzez niewykonywanie tych ohydnych zabiegów, z podawaniem powodu odmowy (czynienie psa kaleką do końca życia, prawny zakaz).

Znam człowieka, niezrzeszonego w PZK, ale lubiącego psy (tak o sobie mówi), który trzy lata temu znalazł lekarza weterynarii, który obciął wszystkim jego szczeniakom ogony a obecnie postanowił jeszcze jednemu szczeniakowi (pozostałe zginęły) rasy rottweiler (bez rodowodu) też załatwić ten “zabieg”, tłumacząc to tym, że wówczas weźmie za niego zdecydowanie więcej pieniędzy.

Czyżby aż tak silne było przyzwyczajenie ludzi do zmienionego wyglądu psów niektórych ras, że płacą więcej za te “poprawione”?! Ale, zawsze – bez względu na to, że jest prawo zakazujące znęcania się nad zwierzętami, czyli pozbawiania je niektórych ogonów zewnętrznych przy pomocy noża – tego nie może czynić najrozumniejsza istota – Homo sapiens i jeszcze zarabiać na tym trwałym upośledzaniu tych stworzeń należących do najwyższego taksonu.

Szczenię było wożone na ten “zabieg” aż cztery razy i to bez skutku, ponieważ lekarze weterynarii, zgodnie odmawiali obcięcia ogona niemałemu przecież szczeniakowi, ponieważ – jak twierdzili – potrzebne jest zastosowanie narkozy. Ale nie mówili, że będzie to łamanie obowiązującego prawa. I myślę, że ów właściciel psa zrozumiał i zrezygnował z tego krwawego procederu, bo pies nadal biega po podwórku i wymachuje z radości ogonem.

Wobec tego, uczciwi panowie i panie, lekarze weterynarii, postępujcie tak dalej i nawet wówczas, gdy właściciel zechce usunąć ogon kilkudniowemu szczenięciu; namawiajcie innych, by odmawiali wykonywania takich “usług”. Wasza zgodna postawa – mam nadzieję – doprowadzi do wyeliminowania “mody” na psy poprawione i równocześnie zahamuje ten ohydny proceder upośledzenia na całe życie naszych najwierniejszych i bardzo inteligentnych czworonożnych istot, bo do Was przynosi szczenięta na te “zabiegi” również i wielu właścicieli kundelków (psów bez rodowodów), którzy nie są zrzeszeni w PZK.

Jeżeli wszyscy zgodnie nie będą ulegać sile pieniądza, namowom właścicieli psów i nie będą wykonywać usług obcinania ogonów, uszu i niektórych palców ich czworonożnym istotom, może to odnieść pożądany skutek, bo “zabiegów” takich – zapewne – nie będą własnoręcznie wykonywać właściciele psów.

Mam nadzieję, że to nastąpi szybko, skoro – domniemywam – większość członków PZK wstydzi się tego, że oni jako miłośnicy psów krzywdzą swoje szczenięta, obcinając im ogony, uszy i palce.

Natomiast autorów słowników i książek o psach namawiam do wprowadzenia zmiany w określeniach ras psów (np. rottweiler i innych) i usunięcia “cech”: “podcięty” ogon (czyt. “obcięty”), bo to zapewne również wprowadza w błąd, szczególnie niektórych właścicieli psów i lekarzy weterynarii, oraz zachęca do nieświadomego łamania Ustawy o ochronie zwierząt.

I z czasem dowiedzą się wszyscy, (a szczególnie dzieci i młodzież), że każdy pies rodzi się z ogonem, dłuższymi uszami i pięcioma palcami w każdej łapie. I taki, a nie inny wygląd psa zostanie utrwalony i nie będzie “psów inwalidów” również i w Polsce.

Krzysztof Pawłowski
krispa@go2.pl
11.6.2004

Autor jest absolwentem SGGW i członkiem Towarzystwa Ochrony Puszczy Białowieskiej.
Krzysztof Pawłowski