Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

Legenda o wierzbie płaczącej

W małej chatce nad Narwią żyła z trzema dorastającymi synami niebieskooka wdowa o lnianych, posrebrzonych troskami włosach.

Dom położony na wysokiej, rzecznej, skarpie otaczały szerokie po horyzont wilgotne łąki porośnięte kępami wierzb, brzóz i olch. Niewielkie gospodarstwo z trudem mogło wyżywić kobietę i trzech chłopców. Matka najmowała się do służby u bogatszych gospodarzy aby zapewnić rodzinie godny żywot. Jedynym celem życia ubogiej kobiety było wychowanie chłopców na uczciwych ludzi. W chwilach wolnych od mozolnej pracy marzyła o chwili szczęścia na ich weselach i ujrzeniu przed śmiercią uśmiechniętych twarzyczek wnucząt.

Z początkiem kwietnia nad modrymi nurtami rzeki zagościła wiosna, wypełniając świat śpiewem skowronków, kolorami kaczeńców i zapachem tataraku. Nie była to jednak wiosna niosąca jedynie radość. Wraz z powracającymi nad narwiańskie błota bocianami przyniosła ona bowiem złowrogo brzmiący tętent kopyt nadciągającej armii. Wróg ze wschodu napełnił sielską krainę szczękiem oręża, głosami napastowanych niewiast i łuną pożarów. Najeźdźcy nie oszczędzali kobiet ni dzieci. Grabili miasta i wioski, wszędzie szukając łupu i zaspokojenia dzikich żądz.

W owych czasach tylko szlachetnie urodzeni mieli przywilej obrony granic Ojczyzny. Sytuacja przerosła jednak panujące obyczaje. Wobec zagrożenia królewskiego majestatu powołano do służby wojennej wszystkich młodzieńców zdolnych do noszenia oręża. Na tych, którzy przeżyją czekała wielka nagroda – herb równoznaczny z wolnością od pańszczyzny, oraz idące w ślad za tym rycerskie przywileje.

Pierwszy do służby zapragnął zgłosić się średni syn – 13 letni Dobrosław. Tak młodych chłopców jednak do wojska nie przyjmowano. Najstarszy z braci Zbyszko został jednak wcielony pod chorągiew bez zastrzeżeń. Chłopiec, choć liczył sobie tylko 15 wiosen, wyglądał na dużo starszego. Matka wyposażyła go w bochen chleba, skibę sera i błogosławieństwo na drogę. Po kilku miesiącach nadeszła straszna nowina. Zbyszko poległ podczas jednej z potyczek z wrogiem. Nie minęło czasu wiele i armia przygarnęła średniego z braci – Dobrosława, który postanowił pomścić brata. Nie zaprawiony w wojennym rzemiośle młodzian poległ jednak wkrótce gdzieś w okolicach Tykocina. Matka chłopca po otrzymaniu strasznej wieści o śmierci drugiego syna posiwiała w przeciągu jednej nocy. Serce jej pękło by niechybnie, gdyby nie ostatnia matczyna nadzieja – złotowłosy Mścisław, najukochańszy z synów. Uboga niewiasta postanowiła za wszelką cenę chronić przed gwałtowną śmiercią swoje najmłodsze dziecię. Wróg jednak nie odstępował granic Rzeczpospolitej.

Łuny pożarów rozświetlały niemal każdej nocy szerokie po horyzont nadnarwiańskie łąki. Każdy dzień przynosił wieści o nowych gwałtach i grabieżach w spokojnej przez lata krainie. Ludzie żyli w nieustającym lęku przed hordami grabieżców ze wschodu. Nikt nie orał żyznej ziemi. Nikt nie zbierał plonu. Ludzie kryli się po lasach cierpiąc okrutny głód i poniewierkę. Nadeszła sroga zima. Okoliczni chłopi, pozbawieni zapasów ziarna, wyżynali resztki stad, by wyżywić wycieńczone głodem rodziny. Uboga wdowa, wraz z ostatnim ze swych synów, popadła w straszliwa nędzę. Wszystko co jej pozostało, to skromna chata nad brzegiem rzeki i złotowłosy Mścisław. Pod koniec grudnia kobieta stanęła przed najtrudniejszym z życiowych wyborów. Albo oboje umrą z głodu, albo wyśle ostatnie ze swoich dzieci na wojnę. Armia zapewniała żołnierzom, nawet w tych strasznych czasach, codzienny posiłek i szansę dostąpienia zaszczytów rycerskiego stanu. Kobieta w obliczu głodowej śmierci obojga wysłała ostatniego syna do wojska.

Kolejna wiosna nie przyniosła wiele nadziei. Nieobsiane pola porosły chwastami. Okoliczne obory i chlewy nie zapełniły się kolejnym pokoleniem bydlątek domowych. Polnymi drogami wędrowali ludzie szukający azylu przed bezlitosnym wrogiem. Wraz z nadejściem lata, czasu kolejny straszliwy cios spadł na pogrążoną w nędzy matkę. Mścisław poległ w polu. Niewiasta, utraciwszy ostatnią nadzieję, udała się nad brzeg Narwi, by w jej nurtach znaleźć ukojenie. Dotarłszy tam poczęła rwać siwe włosy i pomstować bogom, którzy tak bezlitośnie się z nią obeszli. Płacz i złorzeczenia usłyszała rusałka Nirve, która upodobał sobie przed laty narwiański Topnik i obdarzył mocą zaklinania ludzi. Wodna Nimfa czy to z litości czy to dla zwykłego kaprysu, jak bowiem wiadomo sprawy ludzkie są Rusałkom obojętne, przemieniła zrozpaczona matkę w wierzbę płaczącą.

Niektórzy wierzą, że w takich wierzbach diabły mają mieszkania i skarby tam chowają. Trudno orzec ile w tym prawdy, wiadomym jest jednak, ze z drewna wierzbowego nigdy broni nie wyrabiano czy to z powodu jego kruchości czy też z innej przyczyny.
Tomasz Lippoman
www.bialowieza.com.pl
Tomasz Lippoman