Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

Lokalna żywność a tradycja

Lokalna żywność to taka, która jest uprawiana tam gdzie jest spożywana. Po co importować sałatę czy jabłka? Skoro nie chcemy importować to nie eksportujmy! Ważne jest jednak by żywność ta była świeża, sezonowa. Dziś nawet rośliny tropikalne można u nas uprawiać (w szklarniach a więc kosztem ogromnych nakładów energetycznych i wyższych cen).

Gdy więc mówimy o lokalnej żywności, to wspaniale jeśli są to tradycyjne, lokalne gatunki, gdyż są one lepiej przystosowane do danego klimatu. Również organizmy konsumentów są lepiej przystosowane do spożywania gatunków „zakorzenionych” w danym regionie.

Jeszcze lepiej gdy dodatkowo żywność ta zostanie przetworzona wg tradycyjnych, lokalnych przepisów. Różnorodność kulturowa, której częścią jest dziedzictwo kulinarne to bogactwo, o które trzeba dbać, podobnie jak o bioróżnorodność a szacunek i zainteresowanie dla tradycji zwykle przekłada się na szacunek dla ludzkiego i przyrodniczego otoczenia.

Dobrze, gdy lokalność, tradycyjność, ekologiczność (kwestie chemii, GMO i in.), etyczne podejście do pracowników czy zwierząt jest potwierdzone wiarygodnymi certyfikatami a nie tylko sloganami reklamowanymi.

Dobrze gdy tradycyjne przepisy kulinarne zostaną jednak zweryfikowane pod kątem ich zdrowotności. Relatywizm mówiący, że każda tradycja jest równie dobra (a więc i zdrowa) można przecież sprowadzić do absurdu wymyślając „nowe tradycje”, sankcjonując niezdrowe wynalazki taką czy inną tradycją. McDonalds wrósł w tradycyjny pejzaż amerykańskich miast i tak jak Jose Bove we Francji usiłował przerwać budowę McDonaldsa, tak któraś z lokalnych społeczności w USA broniła swego zabytkowego, tradycyjnego McDonaldsa przed wyburzeniem. Cóż z tego, że jest to tradycja żałośnie krótka w porównaniu do Wawelu czy piramid. Każde pokolenie, nie tylko wśród Amerykanów, darzy sentymentem to wśród czego wyrosło, to co robiło w dzieciństwie. Życie rodziców czy dziadków i babć to już historia. Przepisy unijne dotyczące produktów lokalnych wymagają zaledwie 50 letniej tradycji (dlatego można było zarejestrować miody z Borów Dolnośląskich, mimo że na tych terenach nastąpiła całkowita wymiana ludności a więc i zerwanie wielowiekowej tradycji). Coca-cola ma już ok. 100 lat a choinka jest obecna w Polsce może 200 lat a trudno sobie wyobrazić bożonarodzenie bez niej.

Tak więc do tradycji należy z szacunkiem (sercem) ale i z głową. Wskutek chłopskiej biedy wiele tradycyjnych potraw było ubogich w elementy zdrowotne (choć potrzeba matką wynalazku i zwykła kiszona kapusta czy ogórki mają wiele witamin), co powodowało tęsknotę za tłuszczem, cukrem i białą mąką, na które pozwalano sobie w święta. Takie tradycyjne potrawy trudno uznać raczej za zdrowe. Podobnież tradycyjne potrawy bogatszych klas grzeszyły przesytem, który na pewno zdrowym nie jest.