Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

ROLNICTWO POLSKIE JAKO ZAGROŻENIE DLA ROLNICTWA UNIJNEGO

Tytuł może niektórych zdumiewać. Wystarczy jednak porównać strukturę naszego rolnictwa i rolnictwa w UE, by zorientować się, które z nich ma lepszą pozycję do rozwoju.

Polskie rolnictwo charakteryzuje się:
• dużym zatrudnieniem na wsi (ok. 25%);
• duża ilością (ok. 2 mln) małych rodzinnych gospodarstw rolnych (o średniej pow. 8,5 ha);
• jednym z najniższych w Europie poziomem zużycia chemii rolnej;
• duża bioróżnorodnością gatunków roślin i zwierząt (zarówno uprawianych i hodowanych jak i występujących dziko w środowisku wiejskim);
• małymi dystansami między producentem a konsumentem.

Oznacza to, iż rolnictwo:
• jest głównym źródłem dochodów ok. połowy Polaków;
• ma charakter lokalny, co likwiduje potrzebę transportowania żywności na duże odległości (mniejsze zużycie paliwa i konserwantów);
• ma duże możliwości w zakresie produkcji żywności metodami ekologicznymi.

Międzynarodowe zasady rolnictwa ekologicznego można streścić tak: produkcja roślinna i zwierzęca odbywa się na terenach nieskażonych, bez udziału chemii rolnej i weterynaryjnej – tylko obowiązkowe szczepienia, a jakość produktów jest kontrolowana przez placówkę nie związaną z producentem.

A tak można streścić zasady funkcjonowania Wspólnej Polityki Rolnej UE:
• preferowane są duże farmy;
• istnieje daleko idąca specjalizacja produkcji;
• produkcja rolna jest dotowana.

Do skutków Wspólnej Polityki Rolnej zaliczyć trzeba:
• znikanie każdego roku w UE 500 000 gospodarstw rolnych, które są wchłaniane przez coraz większe, wręcz gigantyczne farmy;
• specjalizacja produkcji polega na tym, że Hiszpanie są od oliwek i pomidorów, Holendrzy i Szwedzi od nabiału, a Niemcy od marchewki.

Pociąga to za sobą liczne tarcia i konflikty (pomidory równie dobrze rosną u Włochów, a Francuzi też chcą dotacji do mleka itp.), konieczne jest transportowanie konserwowanej żywności na bardzo duże odległości; sama żywność jest dotowana (a więc tańsza) i „bogata” w nawozy sztuczne i opryski (kupowane za dotacje), co odbija się na smaku jak i zdrowiu ludzi oraz kondycji gleby; produkcja zwierzęca oparta jest na niehumanitarnym przemysłowym chowie – czego skutkiem są dioksyny w kurczakach i choroba wściekłych krów (BSE).

Jeśli Polska postawi na rolnictwo ekologiczne, może nawet destabilizować rynki rolne poszczególnych krajów unijnej 16-stki, gdyż stanie się liczącym producentem taniej i zdrowej żywności (produkty ekologiczne są w UE 2-3 razy droższe; u nas obowiązuje zasada, że cena detaliczna produktu konwencjonalnego jest ceną hurtową produktu ekologicznego; nie ma więc mowy o ogromnej różnicy cen). Dla wielu ludzi praca w gospodarstwie ekologicznym, gdzie nie używa się traktorów na benzynę, będzie ratunkiem przedbezrobociem.

Czyste środowisko i duża ilość rodzinnych, ekologicznych gospodarstw dają szanse na rozwój agroturystyki, która może być kolejnym ratunkiem dla polskich rolników.

Jeśli jednak tak się nie stanie i zwycięży opcja „europejska”, będziemy musieli:
• jeść chemiczne i niesmaczne produkty (będą tańsze, bo dotowane);
• zlikwidować ok. 1,2 mln gospodarstw tworząc ok. 800 000 „eurokołchozów”;
• zająć się kolejnymi kilkoma milionami bezrobotnych na wsi;
• pożegnać się z pszczelarstwem, zielarstwem i uprawą ziemniaków (Unia Europejska zapowiedziała, że nie będzie tego dotować; Polska jest jednym z większych producentów miodu, ziół i ziemniaków w Europie);
• pogodzić się z wymieraniem kolejnych gatunków roślin i zwierząt, gdyż bioróżnorodność zastąpią monokultury.

A do zatrutej chemią Polski bez bocianów, wilków i orłów nikt z Europy nie przyjedzie, choćby najlepszą autostradą, bo cały ten wątpliwy luksus będzie miał u siebie.

Marcin Wawrzyn
laur@o2.pl
wysłane do PoProstu.pl (dział UE)
Marcin Wawrzyn