Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

W cieniu spalonego lasu

W CIENIU SPALONEGO LASU

Załączone zdjęcie wygląda dość „ciekawie” – a nawet „malowniczo”, lecz jest to złudzenie: w rzeczywistości widnieje na nim fragment spalonego parku narodowego Serra de Monchique (jednego z najpiękniejszych na terenie Portugalii). Tych kilkudziesięciu tysięcy (!!!) hektarów pogorzeliska nie da się fotograficznie pokazać w całej grozie – chyba musiałby to zrobić Yann Arthus-Bertrand z samolotu.

Szkoda, że nie znam języków i nie mogłem o nic wypytać miejscowych ludzi. Na pogorzelisku rozpleniły się krzewy pachnące podobnie jak mięta – tylko dużo większe i pnące się po spalonym drzewostanie jak bluszcz. Wszędzie widać ślady wręcz rozpaczliwej walki straży pożarnej i wojska (głębokie rowy wykopane ciężkimi koparkami i szerokie pasy gruntu, odarte z poszycia). To wszystko na nic, bo pożar stłumiony po jednej stronie parku – „wybuchał” po przeciwległej, a reszty dokonał wiatr. Z samochodu oceniłem zniszczony rejon na około 20 x 30 km. Jest to właśnie rejon Serra de Monchique na południowo-zachodnich krańcach Portugalii, oznaczony w folderach dwiema gwiazdkami, jako godny osobnej podróży.

Jeśli chodzi o „plagę płonących lasów” od Australii po Amerykę i Europę, to służby leśne na przykład w Kalifornii od razu twierdziły, że to były celowe podpalenia, zaś w Portugalii już ponoć złapano podpalaczy, którzy podłożyli ogień w różnych miejscach – nawet niedaleko Sanktuarium w Fatimie. Wytoczono już około 20 procesów, ale nie znam szczegółów... Mniejsza zresztą o nie. Co z tego, że iluś tam desperatów, szaleńców lub może niechlujnych turystów wpakuje się za kratki? Bowiem problemem jest tu człowiek jako gatunek rozpleniony poza wszelkie granice ekologicznego bezpieczeństwa.

Natura potrafi się obronić i odrodzić, jeśli człowiek nie będzie przeszkadzał. Jakiś czas temu (chyba przed 20 laty) wybuch wulkaniczny na terenie Alaski zniszczył aż 200 tysięcy hektarów, łącznie z ptakami i zwierzętami. Obecnie uczeni specjaliści są wręcz zdumieni prężnością odradzającej się natury. Alaska jest jednak słabo zaludniona, bo klimat jest surowy i warunki do życia ciężkie. Gorzej jest w Afryce, Ameryce Południowej i Azji. Szczególnie na terenie Indii i Chin w wielu miejscach lasów już nie ma od dawna, a rzeki? Nie osiągają już morza, gdyż kończą swój bieg w wyschniętym korycie pośród zwałów śmieci. Dlatego, że cała woda zostaje wypompowana dla zaopatrzenia wielomilionowych metropolii.

Na świecie żyje już ponad 5 miliardów przedstawicieli „homo” podobno „sapiens”. Z czego tylko kilkaset milionów (około 15 procent) w dobrobycie, zaś pozostałe rzesze sfrustrowanych i zdesperowanych głodomorów już nie mają szans dogonić „I Świata” (tylko nieliczne jednostki szturmują granice coraz bardziej zamkniętego „Raju”). Tak oto lawinowo rosnąca ilość łączy się z coraz gorszą jakością. Czy jakakolwiek filozofia, religia czy doktryna polityczna może coś tu zmienić? Czy jacyś „lekarze bez granic” lub inne garstki wolontariuszy są w stanie odwrócić destruktywny bieg wydarzeń? Niestety, nawet ci nieliczni muszą się wycofywać z placówek, bo nienawiść desperatów obraca się przeciw nim samym...

Milionom ludzi marzy się życie bez wojen, wyzysku, agresji, nietolerancji, nienawiści, fanatyzmu, niszczenia środowiska naturalnego, katastrofalnego przeludnienia i innych skrajności, ale mało kto sobie zdaje sprawę, że w tym celu ludzkie jestestwo trzeba „przeorać” do dna – a przy okazji zweryfikować wszystkie podstawowe pojęcia kulturowe, moralne, prawne, estetyczne i ogółem cywilizacyjne.

Nie nowa idea filozoficzna, nie „rewolucja” finansowa, gospodarcza – jakaś „mądrzejsza” ekipa polityczna czy nowa „superinżynieria” społeczna jest tu potrzebna, tylko nowy i bardziej zintegrowany człowiek. Opisany w marcowo-kwietniowym numerze ZB – fenomen Juchitanu w Meksyku (czyli „babskie rządy”) zaistniał nie dzięki jakimś dekretom, uchwałom, deklaracjom itp., lecz dzięki dość przypadkowemu wyzwoleniu kobiet spod ucisku "macho". W ten sposób odrodziły się naturalne relacje międzyludzkie, czyli naturalna etyka, która sprzyja harmonijnym związkom z otaczającym światem.

Czym różnią się „babskie rządy” od poczynań męskiej oligarchii? Chyba głównie tym, że rządzące kobiety nie pragną globalnych mocarstw, coraz większego kapitału, coraz wyższych budynków, szybszych samochodów, potężniejszych czołgów i bombowców oraz innego „szpanu cywilizacyjnego”. Pragną przede wszystkim, aby ludzie byli szczęśliwi – i to im się chyba udaje... Jest jeszcze jeden „drobiazg” prawdziwie wyzwolona kobieta sama decyduje, kiedy się chce kochać – z kim i jak. Dlatego rodzi średnio dwoje lub troje dzieci – bez żadnej sztucznej „antykoncepcji”. Tylko w patriarchalnych realiach została wylansowana najbardziej złowroga ideologia: „Mnóżcie się, bądźcie liczni i potężni, zdobywajcie świat...”

Feliks Chodkiewicz
lipiec 2004 r.

Feliks Chodkiewicz