Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

WS. FUNDACJI „ANIMALS”

Od pewnego czasu opinia publiczna ekscytowana jest przez media sprawą Fundacji „Animals”, znanej głównie dzięki popularnemu programowi telewizyjnemu.

Konflikt wśród warszawskich przyjaciół zwierząt ma już dość długą historię, a ostatnio został zaostrzony opublikowaniem raportu NIK z kontroli schroniska „Na Paluchu”. Meritum tego raportu można sprowadzić do dwóch głównych zarzutów:
a) nieprawidłowej gospodarki finansowej Fundacji, przejawiającej się przede wszystkim dofinansowaniem kampanii wyborczej pewnych kandydatów na radnych w ostatnich wyborach samorządowych
b) nadmiernego stosowania eutanazji, m.in. z powodu przyjmowania do schroniska bezdomnych zwierząt z gmin podwarszawskich.
W wypowiedziach przeciwników „Animalsów”, a także w raporcie NIK można znaleźć także inne zarzuty, np. dotyczące opłacenia weterynarza spoza schroniska, wykonującego zabiegi sterylizacji, podczas gdy mogą to robić weterynarze „etatowi”.
Zwiedzając w ubiegłym roku Międzynarodową Wystawę Psów w Warszawie spotkałem kilka pań z warszawskiego oddziału TOZ zbierających podpisy pod petycją do władz Warszawy o rozwiązanie umowy z Fundacją „Animals” w sprawie zarządzania schroniskiem „Na Paluchu”. Panie te na moją prośbę uzasadniły mi tę petycję wysuwając identyczne zarzuty.
Sponsorując od kilku lat skromnymi, lecz stałymi kwotami Fundację postanowiłem w myśl zasady „Audiatur et altera pars” odwiedzić natychmiast schronisko, zanim pozwolę się przekonać czyimkolwiek argumentom.
W schronisku, po przedstawieniu się, zostałem miło przyjęty przez personel, który najpierw zachęcił mnie do samodzielnego odwiedzenia wszystkich obiektów i zakamarków schroniska, a dopiero potem odpowiadał na wszystkie moje pytania.
Co wówczas mnie najbardziej uderzyło, to skrajne ubóstwo schroniska w bogatym jak na Europę Wschodnią mieście stołecznym oraz kontrast między starą częścią schroniska a tymi obiektami, które zaczęto podnosić z ruiny staraniem Fundacji. Szczególnie miłe wrażenie sprawiły na mnie szpital „Animals” oraz kuchnia.
Wszystkie zwierzęta były dobrze karmione, a personel twierdził, że wyżywienie pensjonariuszy to dość mały kłopot, głównie w wyniku hojności firm produkujących i sprzedających żywność.
Widziałem dużo zwierząt po przebytej sterylizacji, wówczas w dobrej formie, przeważnie zresztą dobrze znoszących opatrunki, bez potrzeby stosowania „hiszpańskich kołnierzy” itp. urządzeń. Personel szpitala w superlatywach wyrażał się o zdolnościach operacyjnych weterynarza wykonującego sterylizacje i chyba nie bez powodów.
Problemu eutanazji nie mogłem ocenić ze zrozumiałych względów, lecz z rozmów z szeregowymi pracownikami nie wywnioskowałem, aby przekraczała ona granice humanitaryzmu. Podkreślano mi natomiast duże sukcesy w przeprowadzaniu adopcji, przy czym trudno przecenić rolę telewizyjnego programu „Animals”.
Z udziałem Fundacji w kampanii wyborczej do samorządów zetknąłem się w czasie jej trwania, otrzymując pisemną informację od Fundacji o możliwości wsparcia kandydatów na radnych mających w swoich programach wyborczych problemy pomocy zwierzętom. Wsparcie to miało polegać na sfinansowaniu plakatów wyborczych tych kandydatów.
Pomysł ten oceniłem wówczas – i zdania nie zmieniłem – jako bardzo dobry. Zupełnie odmienną skuteczność wykazują działania obrońców zwierząt poza strukturami władzy w porównaniu z możliwościami tychże obrońców znajdujących się w samorządach i innych organach zarządzania.
Być może właśnie ten aspekt działalności Fundacji okazał się niestrawny dla silnie upolitycznionej instytucji, jaką jest NIK.
Wizytę w schronisku „Na Paluchu” powtórzyłem jeszcze po miesiącu, czy dwóch i nadal nie mogłem dopatrzyć się tego horroru, o którym pisały niektóre gazety.
Nie miałem możliwości, a nawet gdybym mógł, to nie chciałbym przekopywać się przez dokumentację schroniska i Fundacji. Może tam ten horror jest ukryty. Odnoszę jednak wrażenie, że komuś bardzo zależało na rozegraniu jakiejś brudnej gry, w której poszkodowanymi stały się zwierzęta tracąc część swoich opiekunów i organizatorów pomocy a także sponsorów zniechęconych całą sprawą.
Dotychczas jednak nie dałem się przekonać oskarżycielom Fundacji „Animals”, której konto nadal wspieram comiesięczną, może zbyt nikłą, ale stałą kwotą, oczekując w zamian tylko dwóch rzeczy:
• udzielania pomocy zwierzętom zgodnie ze statutem Fundacji,
• zorganizowania integracyjnego spotkania wszystkich przyjaciół Fundacji i jej podopiecznych.

Mirosław A. Madej
Mirosław A. Madej