Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

Wsłuchani w tradycję przodków - Polskie Feng Shui

Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie

Nie można wyrwać tego, co jest dobrze osadzone.
Nie można oderwać tego, co jest dobrze objęte.
Dlatego dobrze na tych zasadach wychowani synowie i wnukowie nigdy nie zaprzestają składania ofiar na ołtarzach przodków. (...)
Jeśli tę zasadę człowiek będzie kultywował w sobie samym, wówczas jego cnotą będzie „prawdziwość”. (...)
Jeśli będzie ją kultywował we własnym siole, wówczas jego cnota przejawi się jako trwałość...

Lao-Tsy, przekład Tadeusz Żbikowski

Dla naszego organizmu najbardziej korzystne i przynoszące najlepsze rezultaty jest odżywanie produktami strefy klimatycznej właściwej dla miejsca naszego zamieszkania. To samo dotyczy naszych domów: stosując się do zasad chińskiej sztuki „feng shui” nie należy zapominać, że nasza słowiańska tradycja również niesie ze sobą wiedzę na temat aranżacji przestrzeni życiowej.

Ostatnio popularne starożytne chińskie zasady „feng shui” pokrywają się często z naszymi własnymi aranżacjami ustalonymi przez nas drogą logiczną, intuicyjnie oraz w oparciu o rodzimą tradycję. Często, ku naszemu miłemu zaskoczeniu, okazuje się, że rezultat jest zbieżny. Odpowiednikiem „feng shui” na naszym rodzimym gruncie jest geomancja, czyli sztuka polegająca m.in. na wyszukiwaniu zdrowych terenów pod zabudowę i wykorzystywaniu pozytywnego oddziaływania przyrody. Człowiek przed wiekami, choć pozbawiony urządzeń technicznych, potrafił w odpowiedni sposób posługiwać się energiami Ziemi, z pomocą niezwykłej intuicji i wnikliwej obserwacji przyrody. Potrafił akceptować oferowane przez przyrodę warunki i czerpać z nich to, co najlepsze, nie zaś na siłę zmieniać i przez to niszczyć otaczające go środowisko naturalne. Na nieszczęście naszych słowiańskich przodków i nas samych, przekaz ich tradycji został w dużym stopniu zakłócony, ze względu na znikomą ilość pisanej dokumentacji. Co więcej, dokumenty opisujące prasłowiańskie zwyczaje często sporządzane były przez ich najeźdźców oraz pogromców, co spowodowało powstanie licznych przekłamań. Dzięki intuicyjnemu odczytywaniu pozostawionych przez naszych przodków symboli, możemy lepiej zrozumieć ich mentalność. Odpowiednia medytacja, kontakt metafizyczny czy po prostu wsłuchanie się w głos naszych przodków oczekujących przez tysiąclecia by przekazać nam prawdziwą wersję wydarzeń i opis ich dziejów oraz tradycji pozwoli nam na odczytanie prawdy, skoro historia pisana często bywała fałszowana. W imię naszych czcigodnych przodków powinniśmy kontynuować odwieczne tradycje, odczytywać i odszyfrowywać ich przekazy. Możemy jednocześnie korzystać ze spuścizny kultury innych narodów, jednak nie powinniśmy zapominać o rodzimej tradycji.

ZAPOMNIANE ZWYCZAJE

Wagę prawidłowego zorganizowania i realizacji domu rodzinnego, który potem służył następnym pokoleniom, doceniano w Polsce już od dawna, stosując zasady i rytuały dla nas współczesnych dziwne i już zapomniane. Rejestrowane są zwyczaje znakowania miejsc przyszłej zabudowy z jednoczesnym odganianiem złych mocy (wojna, pożoga, choroba, nędza itp.) przy pomocy zaoranej głębokiej bruzdy wokół przewidywanej lokalizacji domu. Czynność tę wykonywały po północy zaprzęgnięte do radła cnotliwe dziewczęta bez odzienia. Pamiętajmy, że oprócz oczywistych wrażeń i emocji towarzyszących temu rytuałowi – zwłaszcza przy świetle księżyca – chodziło o skuteczne odganianie złych duchów. Chińczykom takie ekstrawagancje nawet się nie śniły!

Na Słowiańszczyznie starano się najpierw znaleźć w wybranej okolicy miejsce sprawiające przyjemne i dobre wrażenie, gdzie ludziom żyło się dobrze. Chętnie wybierano miejsca położone niedaleko rzek lub jezior na słonecznych polanach. Niechętnie budowano domy przy skrzyżowaniu dróg zwanych rozstajami, które uważano za zawładnięte przez złe moce – stawiano na nich symboliczne obeliski, a później kapliczki i krzyże, by odegnać zło. Budując nowy dom zwracano również uwagę, czy drzewa w okolicy rosną proste i strzeliste, czy też niskie i karłowate, co świadczyłoby o złym wpływie wodnych żył. Po wybraniu miejsca dodatkowo zabezpieczano się przed negatywnymi energiami i kreślono wokół miejsca na dom magiczną linię. Potem pod fundamentami zakopywano koguta lub kurę, w późniejszych czasach jajko, kawałek żelaza, siekierę lub podkowę. Do dziś kładzie się i święci kamień węgielny, pozostałość tamtej tradycji. Budowę najchętniej zaczynano w środę lub sobotę, w te same dni najchętniej wprowadzano się do nowego domu. Kiedy gotowa była już pierwsza, surowa konstrukcja domu, na szczycie budynku wieszano wiechę – również tę tradycję kultywujemy do dziś. Wiecha to symbol początku, tworzenia czegoś nowego, mającą przynieść szczęście do nowego domu. Podobnie powieszona nad wejściem do domu końska podkowa miała przynieść domownikom zdrowe i szczęśliwe życie. Podkowę wieszamy w domu jeszcze teraz, natomiast zapomnieliśmy o... ważnym posłannictwie nastolatek po północy. Nie namawiamy rzecz jasna do bezpośredniego czerpania z tych dawnych zwyczajów, jedynie do uwrażliwienia na rodzimą tradycję i czerpania z niej tego, co znajdzie zastosowanie w nowych czasach.

WYBÓR MIEJSCA NA DOM

Postęp i rozwój cywilizacji ma swoje prawa. Im bliżej miasta mieszkamy, tym bardziej pozbawieni jesteśmy możliwości tworzenia zdrowych siedlisk, ze względu na coraz gęstszą zabudowę naszych przedmieść i miast. Nie sposób już omijać miejsc pozostających pod wpływem żył wodnych. Co więcej, sami tworzymy wiele negatywnych uwarunkowań, z którymi trudno żyć. Linie wysokiego napięcia, maszty przekaźnikowe, szamba, wysypiska śmieci, zakłady zanieczyszczające środowisko itp., to nowe zagrożenia, o których nie śniło się naszym przodkom. Nam przychodzi teraz uporać się z nimi w bezpośrednim sąsiedztwie naszych domów. Na szczęście, dzięki wiedzy dawnych pokoleń, przystosowując ich rady do naszych czasów, jesteśmy w stanie jak najlepiej „oswoić przestrzeń”, w której żyjemy.

Przed decyzją zakupu domu lub mieszkania powinniśmy więc sprawdzić, czy nasza przyszła siedziba nie jest położona w pobliżu linii energetycznych wysokiego napięcia (nie bliżej niż odległość równa podwójnej wysokości przewodów nad ziemią), nie leży w pobliżu słupów przekaźnikowych radia, telewizji lub telefonii komórkowej. Warto dowiedzieć się, czy w okolicy nie prowadzona jest szkodliwa dla środowiska naturalnego działalność produkcyjna, lub czy w pobliżu nie znajduje się wysypisko śmieci zanieczyszczające wody gruntowe.

Jeśli ustalimy, że dom leży na żyłach wodnych, warto zastosować odpowiednie ekrany i odpromienniki. Skuteczne są nie tylko te kupowane u radiestetów. Naturalne kamienie lub skorupy jaj kurzych w zaprawie murarskiej, użyte jako budulec lub element fundamentów, świetnie równoważą zły wpływ żył. Bryły soli kamiennej, przechowywane w domu np. jako ozdobne i lecznicze lampy, mają również zbawienny wpływ na jakość życia mieszkańców, neutralizując jednocześnie szkodliwe promieniowanie komputerów, telewizorów, itp., (wypromieniowują jony ujemne, podczas gdy sprzęt elektryczny produkuje niekorzystne jony dodatnie). Warto również zorientować się, z jakich materiałów został postawiony dom, czy do malowania użyto nieszkodliwych farb i materiałów budowlanych. Istotne jest, czy budynek nie zawiera azbestu.

WIEDZA O HISTORII MIEJSCA

W czasach naszych starosłowiańskich przodków, a także w tradycji ostatnich paruset lat, wybieraniu miejsca na przyszły dom towarzyszyło wiele rytuałów. Ponieważ wierzono w zakodowaną „pamięć” miejsc, rezygnowano ze stawiania nowych domów w lokalizacji, w której doszło do mordu, wojennej utarczki lub pożaru. Do dziś niektórzy wierzą, że domy w pewien sposób są nacechowane swoją historią. Dom, w którym doszło do tragedii, morderstwa, samobójstwa, napadu czy innego nieszczęścia, zachowuje według nich w swych zakamarkach „złą energię” towarzyszącą tym wypadkom i podobno może przenosić ją na przyszłych właścicieli. Nie są to jedynie „magiczne mrzonki” – w USA pośrednicy nieruchomości mają obowiązek informowania potencjalnych nabywców o historii interesującego ich domu. Według osób wierzących w „pamięć domów” istnieje na szczęście prosta metoda pozbywania się złych energii z pomieszczeń. Należy wysypać w nich na podłogę warstwę soli, po czym pozostawić ją na parę dni. Następnie należy ją dokładnie wymieść. Sól, dzięki swej czyszczącej mocy, zneutralizuje zły wpływ domu na nowych właścicieli. Może to magia, ale sól tak naprawdę ma właściwości magiczne i, co jest pewne, działa bakteriobójczo, więc przynajmniej odkazi miejsce po poprzednich właścicielach.

Nasi przodkowie żyli w nieustającej symbiozie z naturą. Styl i budowa ich siedlisk komponowały się z naturą. Domy budowano z materiałów dostępnych w okolicy, sadzono wokół rośliny występujące w regionie. Jest to nauka, którą powinniśmy przyjąć uważnie na własny pożytek. Nie namawiam do stosowania słowiańskich technik budowlanych, jednak zasada jak najmniejszej ingerencji w zastany ekosystem godna jest naśladowania. Sadzenie drogich egzotycznych i rzadkich roślin wokół domu być może podnosi prestiż posiadłości, na pewno jednak kłóci się z tą zasadą. W kolejnych ZB zajmę się właśnie kwestią roślin w domu i wokół, oraz ich wpływu na nasze zdrowie i samopoczucie.

Alojzy Kiziniewicz
Sowa
Mariensztat 15
00-302 Warszawa
sovva@sovva.pl
www.sovva.pl

Geodeta, rzeczoznawca majątkowy, wykształcony w Wielkiej Brytanii jako building surveyor czyli „lekarz domów”, specjalista feng shui.
Alojzy Kiziniewicz