"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 11 (101), Listopad '97


BLOKADA SPALARNI PRZY ZABRANIECKIEJ - 18.9.97

900 - ładujemy 5 beczek. Są one zalane betonem z zatopionymi rurami przeszytymi na końcach poprzecznymi prętami.

1015 - 2 osoby zamykają kłódkami główną bramę, a potem awaryjną. W tym samym czasie podjeżdża ciężarówka, z której wytaczamy beczki i ustawiamy przed bramą.

Kładziemy się między beczkami i za pomocą karabinków, przywiązanych taśmami do nadgarstków, przypinamy się do poprzecznych prętów w rurach.

W ten sposób tworzymy żywy i ciężki łańcuch, praktycznie nie do ruszenia.

Z budowy wychodzą "złe psy". Okazało się, że akurat był tu radny Warszawy - pan Szymański, zagorzały zwolennik spalarni (wizytacja?). Po wyśmianiu przez nas jego wypowiedzi o nieszkodliości spalarni wezwał policjantów, którzy jednak nie bardzo wiedzieli, co zrobić.

Robotnicy zachowywali się różnie - jeden polał nas wodą ze szlaufa, inni czytali nasze ulotki.

Dopiero o 1600 z rykiem syren zajechała kolumna kilkanastu furgonetek, z których wyskoczyli dzielni policjanci i zwinęli wszystkich nie przykutych demonstrantów, zabierając mi bezpowrotnie film z aparatu.

Przybyli w kolumnie strażacy zabrali się do cięcia jednej z beczek. Obłożyli Staszka Biegę kocami, odcięli metalowe dno, jednak beton okazał się za mocny (miał być najsłabszy - B7, 5, ale na węźle betoniarskim został akurat B20) i szybko zrezygnowali. Zatrzymanych odwieziono na komisariat, skąd po złożeniu niezbyt obfitych zeznań zostali po kilku godzinach zwolnieni. Kiedy wróciłem z komisariatu, blokada jeszcze trwała. Uczestnicy odpięli się dopiero po 2000, z przyczyn fizjologicznych, gdyż policja pilnowała, aby nie można się było zmienić.

Akcja zdecydowanie się udała. Przed wjazdem ustawił się sznur wywrotek z piaskiem, nie mogących dostać się na budowę. Po kilku godzinach odesłano je oraz pracowników do bazy. Tego dnia wykonano jedynie 20% zaplanowanych prac. RADY DLA NAŚLADOWCÓW

Akcja nie jest droga: beton kosztował 110 zł - w węźle betoniarskim, tam też mieli zbędne beczki, pomogli je pociąć; na rury najlepiej nadają się stare rynny (8 zł na złomie) - idealna średnica, łatwe do podzielenia na metrowe odcinki, przewiercenia; transport 120 zł, karabinki, taśma. Końce rur nie mogą uwierać, pręty powinny być na takiej głębokości, aby można było zginać ręce w łokciu.

Krzysztof Rytel
FZ "Zielone Mazowsze"
al. Zieleniecka 6/8, 03-727 Warszawa
zdjęcia: Arkadiusz Szot

TRAGEDIA W SOCZI

4.10.br. 1100 w Soczi (jeden z najsłynniejszych rosyjskich kurortów nad Morzem Czarnym) grupa ekologów przeprowadziła akcję protestacyjną, której celem było zwrócenie uwagi administracji miasta oraz ludności na problem zanieczyszczenia powietrza, spowodowany nadmiernym ruchem samochodowym na ulicach miasta-kurortu.

W akcji wzięli udział uczestnicy ruchu "Chraniteli Radugi" ("Rainbow Keepers") z Soczi, Majkopu, Krasnodaru i innych miast Rosji. Wspomniana powyżej grupa inicjatywna przyjęła nazwę "Wozduch" ("Powietrze") i domagała się:

  1. Wprowadzenia ograniczeń transportu samochodowego, zmniejszających jego natężenie na głównych ulicach miasta. Liczebność środków transportu samochodowego w Soczi w ciągu ostatnich 5 lat wzrosła 5-ciokrotnie, zaś sieć dróg pozostała na nie zmienionym poziomie.
  2. Wstrzymania projektu poszerzenia ulicy Dońskiej kosztem strefy zieleni, gdyż nie przyczyni się on do rozwiązania problemu. Korki na ulicy Dońskiej powstają z powodu kiepskich rozwiązań transportowych i braku obwodnicy.
  3. Zakazania wwozu i stosowania etyliny na terenie miasta-kurortu ze względu na jej silną toksyczność.
  4. Zapewnienia instalacji katalizatorów w całym transporcie samochodowym.

Końcowym etapem akcji powinno być wręczenie tych żądań władzom miasta. Jako że usankcjonowane sposoby wyrażania opinii publicznej zazwyczaj nie dają rezultatu i sytuacja nadal powoli pogarszała się i wiodła w ślepą uliczkę, wybrano radykalne metody. Sprowadzały się one do blokowania ruchu na ulicy Dońskiej.

Ośmioro młodych ludzi obojga płci, obwiązawszy sobie po jednej ręce łańcuchem, rozciągnęło go od słupka sygnalizacji świetlnej do barierek po drugiej stronie ulicy. Wstrzymano ruch. Równocześnie grupa wsparcia rozpoczęła działalność agitacyjną i badania opinii społecznej. Rozwinięto transparenty i plakaty: "NIE panowaniu transportu samochodowego! Czyste powietrze dla miasta Soczi!", "Z powrotem na rowery! Samochód to nie luksus, a sposób na pogrzebanie przyszłości!", "Wycięcie platana - idea szatana. Lepszy platan niż tetraetylometan" i inne. Zaczęli podchodzić ludzie. Wielu kierowców zachowywało się agresywnie wobec radykałów: odgrażali się przemocą fizyczną, podjeżdżali pod samych przykutych w nadziei przestraszenia ich. Inni prosili, aby ich przepuścić i tylko niektórzy wyrażali solidarność. Miejscowi mieszkańcy i przechodnie przeciwnie, na ogół popierali ekologów.

Nieoczekiwanie stojący przed blokującymi samochód GAZ-66 ruszył z miejsca i wjechał na ludzi skutych łańcuchem. Ekolodzy odnieśli wrażenie, że kierowca samochodu zdecydował się przebić sobie drogę przez żywe ciała uczestników blokady. Tak też się z grubsza stało: wszyscy przykuci zostali odepchnięci do tyłu, jeden chłopak został przygnieciony przez samochód do naciągniętego łańcucha, a dziewczynie przykutej najbliżej słupka sygnalizacji świetlnej łańcuch zacisnął się i urwał dłoń. Wspólnymi siłami udało się odepchnąć samochód (wtedy okazało się, że za kierownicą nikogo nie ma). Dziewczynę w stanie szoku odwieziono do szpitala. Tragedia rozegrała się na oczach wielu świadków, ale, jako że ich zeznania różniły się, wyjaśnić, co się naprawdę stało, nie udało się. Wstrząs uczestników akcji był tak duży, że o żadnym kontynuowaniu akcji nie mogło być nawet mowy.

Przyjechawszy na miejsce patrol milicji, po wyjaśnieniu sytuacji, zabrał uczestników i świadków akcji na posterunek w celu spisania zeznań. Na potrzeby dochodzenia wykorzystano także zapis video dokonany przez miejscową stację radiowo-telewizyjną. Świadków po spisaniu zeznań wypuszczono, a siedmioro uczestników akcji zatrzymano. Dopiero po interwencji jednego z deputowanych miejskich zwolniono ich zatrzymując paszporty, zobowiązując w ten sposób ekologów do stawienia się na milicji w poniedziałek 6.10.

W dniu, z którego pochodzi relacja - 5.10. - poszkodowana dziewczyna znajdowała się na oddziale reanimacji, po amputacji ręki.

Organizująca akcję grupa inicjatywna "Wozduch" "Chraniteli Radugi" prosi o wszelką pomoc materialną i medyczną. Kontakt pod adresem:

tuapse@glasnet.ru

Na podstawie otrzymanej relacji

Stanisław Górka


"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 11 (101), Listopad '97