Zielone Brygady nr 7 (109), 1-15 kwietnia 1998


RADOŚĆ, WIELKA RADOŚĆ

Po raz pierwszy w powojennej Polsce odbędzie się powtórka głosowania ze względu na złamanie prawa w jego trakcie. 23.4.98 Sąd Apelacyjny swoim wyrokiem uwzględnił protesty wyborcze mieszkańców Targówka w sprawie ubiegłorocznego referendum w sprawie budowy spalarni śmieci. Zgodnie z terminami zawartymi w ustawie o referendum gminnym referendum winno być powtórzone ok. 13-20.6.br.

Przedstawicielka gminy Targówek podtrzymała stanowisko gminy przedstawione w Sądzie Wojewódzkim, wyrażone w jednym zdaniu: "Wnoszę o odrzucenie protestów jako bezzasadnych". Wcześniej mecenas skarżących - p. Zofia Adamowicz przemawiała 45 min., wskazując przypadki łamania prawa przed referendum, w jego trakcie i po nim, dotyczące zarówno ordynacji wyborczej, jak i ustawy o referendum gminnym. Polegały one na nieprawidłowym powołaniu komisji wyborczej, odbyciu się referendum w niezgodnym z prawem terminie (o tydzień za wcześnie, w środku ferii), utrudnianiu prowadzenia kampanii informacyjnej zwolennikom referendum przez Straż Miejską działającą na polecenie komisji wyborczej (grożenie kolegiami, zatrzymywanie rozlepiających plakaty), podawaniu do wiadomości telewizji w dzień przed referendum, że osoby zachęcające do udziału w referendum łamią prawo; rozgłaszaniu przez prezydentów miasta Wojtyńskiego i Święcickiego, że referendum nie ma mocy wiążącej; naruszenie ciszy wyborczej przez media, które podawały za przewodniczącym komisji wyborczej zaniżone dane o frekwencji, np. że jest 7-8% w czasie, gdy przekroczyła 20% czy to, że referendum jest ważne, gdy bierze w nim udział 40 tys. osób (wystarczyło ok. 30 tys.); fałszowaniu protokołów komisji wyborczych, braku informacji o miejscach głosowania w dniu referendum, niewywieszaniu wyników referendum po głosowaniu w okręgach. Za znakomitą większość tych "przewinień" odpowiadały władze gminne i miejskie. Mecenas Adamowicz zakończyła przypomnieniem ratyfikowanej przez Polskę w 1994 r. konwencji dotyczącej demokracji lokalnej, która zobowiązuje sądy do ochrony prawnej działań społeczności lokalnych. (Dz.U. 24/94). Argumentacja ta przekonała sąd, który nakazał swoim wyrokiem powtórzenie referendum w sprawie spalarni śmieci.

Wyrok w tej sprawie jest bezprecedensowy w Polsce. Nigdy do tej pory społeczność lokalna nie wygrała w sądzie z lokalnymi władzami na tak wysokim szczeblu, w tak ważkiej dla gminy sprawie, jak referendum. Organizacje ekologiczne (Federacja Zielonych, OTZO "3R", Sekcja Antyspalarniowa SIE) i działacze z Inicjatywy na rzecz Referendum zapowiedzieli na konferencji prasowej 28.4.98 rozpoczęcie kampanii informacyjnej w gminie i wystąpienie do władz Targówka z żądaniem wstrzymania budowy do dnia, kiedy los spalarni rozstrzygnie się w referendum. Uczestnicy konferencji wezwali władze samorządowe do przestrzegania reguł demokratycznych i nieprowadzenia zgodnie z ratyfikowanymi konwencjami negatywnej kampanii przed referendum.

Stanisław Biega

PS

Władze Targówka obecnie występują na drodze prawnej (obok Społecznego Instytutu Ekologicznego) przeciwko budowie spalarni odpadów przemysłowych DAEWOO FSO, a argumentacja skargi w 80% przypomina argumenty OTZO "3R" w postępowaniach dotyczących spalarni na Targówku.

SKOK NA PUBLICZNĄ KASĘ
HISTORIA WSTRZYMANIA BUDOWY, KTÓREJ NIE WSTRZYMANO

27.10.97 NSA wydał postanowienie o wstrzymaniu prac budowlanych na terenie budowy spalarni śmieci na Targówku.

Od 31.10.97 do końca grudnia co 2-3 dni przedstawiciele mieszkańców i organizacji ekologicznych sprawdzali, czy prace rzeczywiście są wstrzymywane. Niestety, aż do 23.12.97 prace na placu budowy były kontynuowane ze wzmożoną intensywnością (w porównaniu do blokady budowy spalarni z września '97). W tym czasie m.in.:

  1. wzniesiono elementy konstrukcyjne (ok. 25 m) przyszłej hali gromadzącej śmieci do spalenia;
  2. wylano beton na ściany konstrukcyjne od parteru na wysokość 2. piętra dla silosów spalarni;
  3. na plac budowy zwożono gotowe elementy konstrukcyjne - bloczki betonowe, konstrukcje stalowe itp.

Żadna z powyższych prac nie mieści się w kategorii prac zabezpieczających, gdyż w ciągu rzekomego wstrzymania robót wykonano więcej niż od początku robót do wydania postanowienia przez NSA.

Pomimo tego 6.4.98 Rada Warszawy na wniosek prezydenta Wojtyńskiego podjęła decyzję o "podarowaniu" z tytułu rzekomego wstrzymania robót 2,9 mln zł wykonawcy inwestycji - spółce Budimex. Prezydent Wojtyński (UW) płomienną mową określił, że doszło do wstrzymania budowy na 2 miesiące, w konsekwencji opóźnienia 6 miesięcy. Ponieważ Budimex nie przedstawił szczegółowego wyliczenia strat, Wojtyński uznał, że nie jest rzeczą łatwą oszacowanie tych kosztów i zauważył, o ile one byłyby wyższe, gdyby Budimex roszczenia przedstawił w sądzie. Po czym powiedział, że wypłacenie 2,953 mln zł zapewni powrót do pierwotnego terminu ukończenia spalarni za stosunkowo niedużą kwotę i dodał, że jeśli w interesie Warszawy jest porozumienie o dodatkowej wypłacie Budimexowi 2,3 mln zł, to należy je podjąć dla satysfakcji obu stron, czyli władz miasta i Budimexu. Projekt przekazania kolejnych 2,3 mln zł spółce Budimex prezydent tłumaczy podniesieniem poziomu wód gruntowych… z powodu ubiegłorocznej powodzi, której w Warszawie nie było.

W trakcie sesji przedstawiciel OTZO "3R", który chciał zabrać głos w tej sprawie, nie został dopuszczony do głosu przez siedzącego obok Wojtyńskiego przewodniczącego Rady - p. Zawistowskiego (dawniej UW, obecnie AWS), radnego z Targówka. Za wnioskiem o przyznaniu 2,9 mln zł głosowały wszystkie kluby partyjne, a kilku radnych tradycyjnie głosujących przeciwko spalarni opuściło wcześniej salę. Uchwalenie drugiej kwoty przełożono na kolejne sesje. Przekazana spółce Budimex kwota jest większa niż nakłady na program selektywnej zbiórki odpadów, który wymaga w 1998 r. ok. 19 mln zł, a otrzymał 1/9 potrzebnych środków.

Stanisław Biega

PS

Mieszkańcy Targówka posiadają taśmy wideo z nagranymi postępami prac budowlanych pod koniec ubiegłego roku, gdzie widać prace robotników na nowo wznoszonych konstrukcjach.

SPALARNIA ZA SETKI MILIONÓW

SELEKTYWNA ZBIÓRKA BEZ PIENIĘDZY

Rada Warszawy przyjęła w lipcu '97 program selektywnej zbiórki w całej Warszawie. Program wartości ok. 78 mln zł zakładał w ciągu 4 lat doprowadzenie do odzysku części śmieci w Warszawie.

Stanisław Biega

27.4.98 Rada Warszawy uchwaliła pobranie 100 mln zł kredytu na budowę spalarni śmieci. Przeciwko zadłużaniu się miasta głosowała prawica (cały kredyt liczy 180 mln zł, czyli blisko 20% dochodów miasta), poparły go UW i SLD. Już wcześniej deficyt w budżecie miasta dobił do 5%.

Tydzień wcześniej Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska wystąpił do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska z wnioskiem o przyznanie 82 mln zł na… budowę spalarni śmieci przy ul. Zabranieckiej. Uchwale tej sprzeciwił się tylko p. Wojciech Frączak z Forum Ekologicznego UW, członek Rady. Na budowę spalarni wydano do tej pory ok. 60 mln zł, oficjalne dokumenty podają sprzeczne dane o koszcie inwestycji, który ma wynosić 176 mln zł lub 156 mln zł (niższa kwota widnieje w uzasadnieniu uchwały o wzięciu kredytu, wyższa - w budżecie na 1998 r.; wyższa kwota została wymazana w projekcie zmiany budżetu). Koszt ten nie uwzględnia instalacji sorberów na metale ciężkie ani na dioksyny, co nakazał 4 lata temu Wojewódzki Urząd Ochrony Środowiska swoją pozytywną dla spalarni decyzją.

Jak wynika z powyższego - władze miasta potrzebują na spalarnię ok. 250 mln zł. Pierwsze szacunki inwestora spalarni mówią o koszcie 500 zł/tonę za przyjęcie odpadów do zakładu. Nowy wojewoda - Maciej Gielecki podaje koszt 300 USD/tonę przy zrealizowaniu trzech inwestycji śmieciowych w Warszawie (spalarni w Brwinowie i w Warszawie oraz wysypiska Łubna II). Oznaczałoby to wzrost opłat za śmieci o 500% w mieście, nie licząc kosztów wybudowania spalarni i wysypiska odległego o 50 km od Warszawy, na którym miałyby być dopiero sortowane odpady pochodzące ze śmieciarek.

Stanisław Biega

"NIUSY" ZE STOLYCY

24.1.98 - BLOKADA DROGI MIĘDZYNARODOWEJ
W SOCHACZEWIE I TERESINIE

Godzinna blokada drogi międzynarodowej w Sochaczewie i Teresinie. Mieszkańcy mają dosyć TIR-ów pod oknami. Kilkaset osób - normalni ludzie: starsi, dzieci stoją na drodze z transparentami, wśród nich my z naszym "Tiry na tory". Kilkukilometrowa kolejka na szosie. Udzielamy wywiadów. Blokada ma pozwolenie i poparcie Urzędu Miasta, policji. To już druga, będą następne. Nikt nie mówi o oszołomach. Mówi się o obwodnicy, której nie zbudowano, bo kilku mieszkańców nie chciało sprzedać gruntów. Jak stwierdzili przed kamerami - nie sprzedali, bo… nikt nie przyszedł do nich z konkretną ofertą. My mówimy o tym, że nie musimy przerzucać ruchu pod okno kogoś innego, ale na wagony kolejowe. Oprócz mnie jest Staszek Biega, Olaf Swolkień i Góral (Rafał Górski). Mamy nadzieję, że kiedy TIR-y zostaną wyrzucone z kilku miast, władze przypomną sobie o kolei.

9.2.98 - BLOKADA WYSYPISKA
DLA WARSZAWY W ŁUBNEJ

Komitet protestacyjny złożony z ok. 1000 mieszkańców nie chce inwestycji Łubna II - zakładu utylizacji odpadów złożonego z segregowni, kompostowni i składowiska. Po kilku dniach rosnącego napięcia świeżo upieczony wojewoda - Maciej Gielecki (AWS) postanawia się wykazać i obiecuje, że do inwestycji nie dopuści. Nie będę próbował opisać wrzenia, jakie to wywołało. Uważam, że taki zakład byłby dobrą alternatywą dla spalarni, a jednocześnie gwarancją rekultywacji starego wysypiska i doinwestowania okolicy. Nie dziwię się natomiast zachowaniu mieszkańców, którzy po 35 latach trucia i całkowitego ignorowania upomnieli się o swoje prawa. Podobno kiedy poprosili o pokazanie projektu tak zachwalanego zakładu, odmówiono im.

28.2.98
- PIERWSZE WALNE ZEBRANIE
STOWARZYSZENIA "PRZYJAZNE MIASTO"

Jest to stowarzyszenie ponad dwudziestu grup mieszkańców, w większości zaangażowanych w lokalne konflikty z władzami. Celem SPM jest osiągnięcie sytuacji, kiedy wszystkie decyzje w mieście będą podejmowane za zgodą i w wyniku negocjacji i konsultacji z mieszkańcami. Tak właśnie rozumiemy demokrację. SPM chce stać się platformą porozumienia różnych grup mieszkańców z władzami, gdy te do tego dojrzeją. Na razie będzie walczył o nasze prawa, reprezentując poszczególne komitety. W skład SPM wchodzą: Stowarzyszenie Społeczności Lokalnej Siekierki - Trasa, Stowarzyszenie Przyjaciół Skarpy Śródmiejskiej, Stowarzyszenie Trasa Siekierkowska - Gocław, Stowarzyszenie Stegny - Rożek, Stowarzyszenie "Ocalmy Pole Mokotowskie", Społeczny Instytut Ekologiczny, Federacja Zielonych, Komitet Ogród Saski, Komitet ds. Trasy A-2, Społeczny Komitet Ochrony Środowiska - Łubna, Klub Ekologiczny Dolina Służewska, Zespół Opiekunów Dziedzictwa Kulturowego, Komitet Społeczny z Pragi Pd., Wspólnota Mieszkańców Boernerowa - Pro Publico Bono, Komitet ds. Pałacu Prymasowskiego, Komitet Bielany - Twoje Osiedle, Komitet ds. Autostrady Płn., Towarzystwo Przyjaciół Warszawy, Polska Unia Lokatorów, Towarzystwo Opieki nad Zabytkami, Liga Ochrony Przyrody. Prezesem Zarządu został pan Jerzy Wojnar:

Jerzy Wojnar
Stefana Batorego 31/5
02-591 Warszawa
0-22/25-75-92

Członkami Zarządu zostali: S. Biega, Z. Charytonowicz, A. Gregorczyk, A. Krysińska, G. Magdziaż, M. Niecikowska, M. Sobczyńska, A. Syska.

14.3.98 - DWIE DEMONSTRACJE

Pierwsza - Klubu "Gaja" pod Elektrimem z okazji "Dnia przeciw tamom". Elektrim jest poważnie zainteresowany budową stopnia w Ciechocinku. Z powodu słabej informacji przybyło tylko kilkanaście osób, za to wesołych. Ręce drętwieją na silnym wietrze.

Po godzinie przenosimy się pod Sejm, gdzie setka osób demonstruje przeciwko spalaniu odpadów. Fajny happening Komuny Otwock - pytanie w audio-tele: Czy dioksyna to:

a) trująca substancja chloroorganiczna,

b) nazwa nowego modelu samochodu firmy Daewoo,

c) syn dioka.

Pewne zamieszanie zrobiła grupa kilkudziesięciu skinów, jednak drogę zagrodzili im policjanci. W tym momencie skini dla zdobycia alibi zaczęli skandować: nie chcemy spalarni. Po pikiecie przeszliśmy środkiem ulicy pod pałac Prezydencki. Uważam, że za mało mówiliśmy o alternatywach dla spalarni.

22.3.98 - OTWARCIE
SEZONU ROWEROWEGO

W niedzielę - jak zwykle - w samo południe pod kolumnę Zygmunta zjechały ze dwie setki rowerzystów. Dopisała pogoda - pierwszy prawdziwie wiosenny dzień i rowerzyści. Zastosowaliśmy optymalną formę informowania: małe ulotki rozdawane napotykanym rowerzystom + plakaty w sklepach rowerowych. Hitem dla dziennikarzy było nasze obrażenie się na władze miasta. Trafnie ujęła to "Gazeta Stołeczna": Cykliści mają dosyć ciągłego obiecywania ścieżek rowerowych. Wczoraj po raz pierwszy chcieli zainaugurować sezon bez przedstawicieli władz miasta. Ci jednak pojawili się bez zaproszenia i znowu obiecują. Czy ktoś z was przyszedłby na imprezę, przeczytawszy w gazecie, że nie jest zaproszony?

Po obiecankach wyruszył skandujący peleton, by po dwóch kwadransach zatrzymać się na nadwiślańskim bulwarze, gdzie spaliliśmy marzannę i tekturowy samochód.

Długie i miłe relacje w TVN i WOT, szczególnie spodobała mi się wypowiedź pewnego kolarza: rower jest… jest… jest lepszy niż kobieta.

DEMONSTRACJA
PRZED BUDOWĄ APARTAMENTÓW PRZY UL. NALEWKI

Zorganizowana przez mieszkańców i Ligę Republikańską. Płot pokryły dające dużo do myślenia napisy np. "UW + SLD = dobra spółka". Apartamenty powstają na miejscu skweru, który sadzili sami mieszkańcy i gdzie przez 30 lat bawiły się ich dzieci. Inwestorem jest giełdowa spółka ECHO, która przejęła kilka atrakcyjnych działek przyznanych bezprzetargowo na preferencyjnych warunkach spółdzielniom mieszkaniowym. Wejście na plac budowy odbyło się kilka dni przed rozprawą w NSA, w asyście 160 policjantów.

6.4.98 - RADA WARSZAWY

Zarząd postanowił zaciągnąć kredyt 100 mln zł - głównie na przyspieszenie budowy spalarni śmieci oraz zakup wagonów dla metra. Kiedy głos zabiera Staszek Biega, przewodniczący szybko mu przerywa: Pan mówi nie na temat; kiedy Staszek zauważa, że koszt spalarni w uzasadnieniu do uchwały jest niższy niż w budżecie miasta, przewodniczący interweniuje: Muszę panu przerwać, to są szczegóły techniczne. Radni postanawiają odłożyć sprawę. Kolejnym punktem jest odszkodowanie dla Budimexu - wykonawcy spalarni w wysokości 2,9 mln zł za wstrzymanie prac w wyniku decyzji NSA spowodowanej naszym protestem i 2,3 mln zł za konieczność odpompowania wód podziemnych, które się rzekomo podniosły w wyniku powodzi. Opóźnienie prac oceniono na 6 miesięcy, mimo że wstrzymano je tylko przez 3 miesiące, a budowa trwała w najlepsze, co mamy doskonale udokumentowane (specjalne po to systematycznie przeprowadzaliśmy blokady, po których pozostały materiały filmowe i protokoły policyjne). Staszek złożył pisemny wniosek o udzielenie mu głosu. Przewodniczący Zawistowski rozegrał to tak: Mam tu wniosek o udzielenie głosu od pana Biegi z OTZO, które spowodowało problemy, o których mówimy. Jeśli nie będzie sprzeciwu, proponuję wniosek odrzucić. Sprzeciwów nie było. Rozpoczęło się głosowanie, stanęliśmy w rogach sali i zaczęliśmy fotografować, ja lewicę, Staszek prawicę (zgodnie z art. 61 Konstytucji RP posiedzenia wszelkich ciał wybieralnych są jawne z możliwością rejestracji dźwięku i obrazu). Strasznie to radnych rozsierdziło: Nie wolno fotografować, przegłosujmy zakaz. Ja od radnych SLD usłyszałem głos oburzenia: On sobie nic z tego nie robi, później dodawali sobie otuchy: A tam, takie zdjęcia, nie wiadomo, jakie głosowanie: czy za czy przeciw.

Wniosek przeszedł niemal jednogłośnie, ale "bez wody".

Moje wnioski z tego są takie: w Radzie Warszawy nie ma faktycznej opozycji. W podstawowych sprawach jest zgoda, strona opozycyjna nie demaskuje nadużyć koalicji, bo liczy na to samo, kiedy ona będzie u władzy. Drobne podszczypywania między partiami są dobrze widziane, natomiast osoba spoza układu, atakująca podstawy systemu, jest zagrożeniem. Zresztą - jak wiadomo - firmy na ogół sponsorują kilka partii jednocześnie.

Poza tym warto fotografować i filmować radnych. Widać było, że uderzyliśmy w czuły punkt, znika anonimowość - znamy radnych, którzy twierdzili, że głosowali przeciw w sprawach, o których wiemy, że przechodziły jednogłośnie!). A swoją drogą, gdzie tego dnia byli działacze partii, które zawsze stały na straży demokracji i wolności, które "umieją różnić się ładnie"?

23.4.98 - UNIEWAŻNIENIE REFERENDUM WS. SPALARNI
NA TARGÓWKU

Sąd Apelacyjny unieważnił zeszłoroczne referendum w sprawie spalarni śmieci na Targówku, potwierdzając nasze zarzuty o licznych naruszeniach prawa (za późno i za mało obwieszczeń, kłamstwa władz, naruszanie ciszy wyborczej). We wtorek robimy konferencję, na której informujemy o wyroku oraz pokazujemy filmy z okresu "wstrzymania" budowy. Niestety, następuje pełna blokada tematu. Pisze tylko "Trybuna". Za to w "Życiu Warszawy" długi artykuł o tym, jak to grupa oszołomów, nie mając żadnych argumentów, a jedynie wykorzystując kruczki prawne, blokuje ważną inwestycję, w dodatku bezkarnie. O wyroku ani słowa.

Krzysztof Rytel
FZ "Zielone Mazowsze"
* al. Zieleniecka 6/8
03-727 Warszawa

Zob. Stanisław Biega [w:] bieżące ZB:

W TROSCE O WARSZAWĘ

Z REJESTRU GRZECHÓW PRZECIW LUDZIOM,
PRZYRODZIE I KULTURZE

Grzech to wymagający oczyszczenia przy pomocy stosownych praktyk postępek przeciw ustalonym normom. Użycie, w tym przypadku, tego pojęcia wydaje się zasadne, gdyż - tak w rozumieniu konfesyjnym, jak kodeksowym i etycznym - chodzi tu o wciąż tolerowane pobłażliwie delikty przeciw nadrzędnym dobrom i wartościom publicznym, które zobowiązani jesteśmy chronić dla obecnych i przyszłych pokoleń. Niezależnie od tego, jakich bylibyśmy poglądów i zapatrywań. Rejestr takich grzechów, w odniesieniu do nadrzędnych dóbr i wartości przyrodniczych i kulturowych niezbędnych aglomeracji stołecznej, jest bardzo długi. Ograniczę się więc tylko do tezowego omówienia kilku z nich, rzucających jednakże światło na całokształt przedsięwzięć i zaniechań w zakresie troski o jakość środowiska.

SKARPA

Według prof. Zygmunta Skibniewskiego Skarpa Wiślana jest dla Warszawy tym, czym siedem wzgórz dla Rzymu. Jest ona - ze względu na walory przyrodnicze i kulturowe - tworem oryginalnym na skalę światową. I jako taka powinna, wraz z przyległym terenem, być doceniona i otoczona troską szczególną, zwłaszcza przez władze gminne i stołeczne. Formalnie niby tak jest. Ale rzeczywistość wykazuje liczne i wcale nie malejące fakty dewastacji i degradacji wartości tego miejsca. Naraża to także mienie, a nawet życie ludzi. Można tu m.in. wymienić:

Konsternację inwestorów i władz wzbudziło dopiero runięcie 11.3.98 do 15-metrowego wykopu - na szczęście bez ofiar śmiertelnych w ludziach - kilkunastu baraków mieszkalnych. Zapadł się także chodnik, popękały mury sąsiednich budynków i podstawa platformy 30-metrowego dźwigu. Trzeba było, na skutek tego, ewakuować w pośpiechu 500 mieszkańców. Dopiero wtedy przystąpiono do badań podłoża i do wznoszenia wzmacniającej wielką budowlę sztucznej kontrskarpy. Ale - jak wskazują relacje prasowe - ludziom odpowiedzialnym za wydanie wskazań lokalizacyjnych i zgody na budowę, poczynając od władz Mokotowa, warunki geologiczne, stosunki wodne i sytuacja prawna Skarpy były znane nie od dziś.

Skarpa charakteryzuje się tu dużą niestabilnością gruntu, nasiąka wodą i puchnie, co powoduje spadek jej wytrzymałości i obsuwanie się. Wyklucza to wznoszenie obiektów wielokondygnacyjnych. Ochronie podlegają również - zagrożone budową Europlexu - historyczne, naskarpowe obiekty architektoniczne. Na problemy te zwracano uwagę wielokroć, m.in. podczas konferencji naukowej (zorganizowanej w 1993 r. przez Towarzystwo Opieki nad Zabytkami) i podczas wizji lokalnej w 1996 r. Wypada zaznaczyć, iż wojewódzki konserwator przyrody - słyszałem to od niego bezpośrednio - wyraził sprzeciw wobec tej budowy. Mieszkańcy przyległych domów słali zaś do prokuratury i nadzoru budowlanego skargi, które albo były oddalane, albo pozostawały bez odpowiedzi. I takim to sposobem wznoszony jest kolos budowlany na trzęsawisku.

TRASA A-2

Trwają - wbrew negatywnym doświadczeniom gdzie indziej i wbrew tendencjom światowym w zakresie urządzania tego rodzaju szlaków transportowych - starania mające na celu przecięcie Warszawy i ekosystemów ochronnych przez autostradę Berlin - Moskwa, zwaną Trasą A-2. Takim planom Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad, przygotowanym przez Biuro Planowania Rozwoju Warszawy, sprzyjają prezydent miasta i były wojewoda warszawski. Zachwala się je mimo negatywnych w tym przedmiocie uchwał Rady Miasta i uchwał rad gmin zainteresowanych okołomiejskim przebiegiem trasy (w tym: Wilanowa i Ursynowa). A nawet uwzględnia się je w studiach i planach zagospodarowania przestrzennego miasta i wymienionych gmin.

Przeciw szkodliwemu przecięciu Warszawy, a za optymalną - okołomiejską lokalizacją Trasy A-2 opowiedziało się 80% mieszkańców stolicy (według sondażu "Gazety Stołecznej"), liczne organizacje społeczne (warszawskie, mazowieckie, ogólnokrajowe), większość warszawskich samorządów terytorialnych, Wojewódzka Komisja Ochrony Przyrody, Komisja Ochrony Środowiska Senatu RP (poprzedniej i obecnej kadencji), liczni posłowie i senatorowie, liczne gremia specjalistyczne, instytucje i placówki naukowe cywilne i wojskowe, liczni specjaliści indywidualni (należy do nich ekspert ONZ-etu ds. autostrad europejskich).

Uzasadnienia okołomiejskiej lokalizacji Trasy A-2 znalazły silny wyraz w takich - będących dorobkiem konferencji naukowych lub specjalistów indywidualnych - książkach, jak:

Ministerstwo Ochrony Środowiska odmówiło - postulowanego przez ABiEA - uzgodnienia przebiegu Trasy A-2 przez Warszawę, gdyż ta, mimo zobowiązania do tego, nie dostarczyła do oceny innych wariantów przebiegu poza wewnątrzmiejskimi. I - także po obligującym do tego wyroku NSA z 1.10.97 - trwa przy swoim. Według argumentacji rzeczników Agencji podstawowe znaczenie ma tylko opłacalność finansowa przyszłej autostrady, przynosząca szybkie i duże korzyści przede wszystkim firmom ubiegającym się o koncesje na jej budowę, eksploatację i obsługę. Tak jakby kardynalne dobra publiczne w postaci ekosystemów ochronnych miasta, renomowanych zabytków kultury, obiektów leczniczych, uczelnianych, a więc warunków zdrowia i życia ludzi, przyrody i kultury nie liczyły się. Rzecznicy lobby autostradowo-naftowego, nie potrafiąc racjonalnie zbić argumentów im przeciwnych, posługują się coraz częściej - np. na łamach miesięcznika "Autostrada" - jarmarcznymi epitetami.

WYSYPISKO ŁUBNA

Składowisko odpadów stołecznych w Łubnej (gmina Góra Kalwaria) ma długą historię o charakterze skandalu. Interwencja nowo powołanego wojewody warszawskiego, zgodna z postulatami mieszkańców Łubnej i okolicy, zagrożonych gospodarowaniem tym wielkim obiektem i planami budowy kolejnego w pobliżu, wywołała liczne kontrowersje i oskarżenia ze strony "ratusza stołecznego". Kto więc ma rację? Wydaje się - w świetle ujawnionych faktów - że władze nie należą do zwolenników składowania odpadów w Łubnej. Przez całe lata mieszkańcy tej okolicy żyją nieopodal prawdziwej bomby ekologicznej. Nikt już nie ukrywa, że woda i gleba w tym rejonie są skażone. Rekultywacja wysypiska idzie zaś wyjątkowo powolnie, a na dodatek - w pobliżu miałoby powstać kolejne. Ludzie przestali więc słuchać argumentów za takim gospodarowaniem odpadami, zwłaszcza że - czemu nie przeczą dysponenci składowiska - wywozi się na nie także odpady niebezpieczne. Dlatego też mieszkańcy Łubnej złożyli do Prokuratury Wojewódzkiej doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez Zarząd Oczyszczania Miasta Warszawy, Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania i samorząd gm. Góra Kalwaria. Zarzucili im łamanie przepisów konstytucji oraz ustaw o ochronie środowiska i o odpadach. Według tego powiadomienia:

Takie "zagospodarowywanie" odpadów stołecznych poważnie zagraża całemu - niezbędnemu Warszawie - ekosystemowi dorzecza Jeziorki i uzdrowisku Konstancin. A dyspozycje przepisów o proekologicznym, opartym na zasadach recyklingu postępowaniu z odpadami wciąż czekają na odkrywców. Dotyczy to także korzystnych w tym zakresie doświadczeń zagranicznych (które u nas nie potrafią znaleźć naśladowców).

Ale na tym nie koniec. Obserwuje się bowiem liczne grzechy w postaci:

Takie grzechy przeciw ludziom, przyrodzie i kulturze wywołują liczne napięcia i konflikty społeczne, a także wielkie koszty materialne ponoszone przez podatników. Czy jednak wymienione tu przykładowo grzechy są przypadkowe? Takie domniemanie - w świetle wypowiedzi wojewody Macieja Gieleckiego - byłoby chyba naiwnością.

Łamiące zasady ekorozwoju oraz nierzadko normy prawa i etyki postępki przeciw nadrzędnym dobrom publicznym mają na gruncie stołecznym przede wszystkim przyczyny subiektywne. Są one bowiem determinowane głównie pędem do maksymalizacji indywidualnych i grupowych korzyści materialnych (szybkie i duże pieniądze, luksusowe mieszkania, działki itp.). Uprawianiu tego procederu sprzyjają:

Stwarza to dogodne, skrupulatnie poszerzane i ochraniane pole do nadużyć.

Co więc należy uczynić, ażeby Warszawa i jej otoczenie, czyli cała aglomeracja stołeczna spożytkowała w pełni istniejące tu wartości przyrodnicze i kulturowe dla dobra obecnych i przyszłych pokoleń? Mówiąc najogólniej, należy - jak najszybciej - umożliwić stosowną pokutę delikwentom czynów przeciw tymże wartościom i uniemożliwić dalsze praktyki tego rodzaju. A konkretniej, z analizy zrelacjonowanych tu faktów i zjawisk wynika dowodnie, iż niezbędne są:

Poruszone tu problemy nabierają ważkości w obliczu zbliżających się wyborów samorządowych, których wyniki mogą uskutecznić lub osłabić działalność na rzecz rozwoju zrównoważonego. Trzeba więc uczynić wszystko, co tylko możliwe, aby istotnemu wzmocnieniu uległy czynniki promujące budowę zrębów cywilizacji równowagi.

Stanisław Abramczyk
7.4.98

O MARIENSZTACIE INACZEJ

Mariensztat jest uważany za dobrą dzielnicę - cisza, spokój, wszędzie blisko. Mieszkam tu od dwudziestu kilku lat i znam drugą stronę tej sielanki.

Dwadzieścia lat temu nad Wisłą można było biegać dla zdrowia, spotkać wędkarzy. Dziś, po otwarciu Wisłostrady, przy silnym natężeniu ruchu i bezwietrznej pogodzie - nad Wisłą jest po prostu niebiesko od spalin. Stężenie tlenku węgla jest takie, że spacer jest po prostu niemożliwy - po przejściu 100 m człek się krztusi jak ryba wyjęta z wody.

W TV i w prasie można było natknąć się na plany zabudowy Powiśla: utworzenie bulwarów nad Wisłą - widać ich autorzy nie spacerowali zbyt często nad Wisłą i chyba nie mają pojęcia, jak duże bywa stężenie spalin w tych okolicach; jedynym ratunkiem jest litościwy wiatr lub opady deszczu czy śniegu.

Stanąwszy przy barierce nad tunelem Trasy W-Z, widzimy, że szczyty domów Mariensztatu są położone niżej niż jezdnia Krakowskiego Przedmieścia. Krakowskie Przedmieście i róg Miodowej to bardzo ruchliwe skrzyżowanie, przejeżdża tędy mnóstwo autobusów i samochodów. Stąd duże ilości tlenku węgla (zawartego w spalinach), który - cięższy od powietrza - spływa w stronę Mariensztatu, potem w stronę Wisły.

Spod Placu Zamkowego wybiega tunel W-Z - bardzo ruchliwa arteria. Spaliny, a konkretnie tlenek węgla, "wylewają" się z jezdni, i tlenek węgla spływa w stronę Mariensztatu (położonego niżej), a potem dopiero w stronę Wisły i otwartego terenu na tyłach uniwersytetu.

Z trzeciej strony Mariensztat jest zamknięty Wisłostradą, gdzie duże natężenie ruchu również produkuje ogromne ilości spalin "wylewających" się nad Wisłę i w stronę Mariensztatu.

Na małych ulicach Mariensztatu nie ma dużego ruchu kołowego, więc kierowcy często parkują tu samochody. Okna mieszkańców parteru są dość nisko - kilka sekund pracy silnika wystarcza, by wnętrze mieszkania, mimo zamkniętych okien, przypominało komorę gazową. Senność, apatia, osłabienie - to najczęstsze objawy znane wszystkim mieszkańcom Mariensztatu. Miarą zatrucia tlenkiem węgla są rozmiary "szoku tlenowego" - wystarczy wyjechać do Puszczy Kampinoskiej, na działkę, gdzieś za miasto, by doświadczyć owego szoku tlenowego, który jest proporcjonalny do zatrucia organizmu tlenkiem węgla. Kilkanaście lat temu czytałem w gazecie, iż białe myszy umieszczone w klatce na rogu Świętokrzyskiej i Nowego Świata żyły kilka minut! Bardzo ciekawe byłyby wyniki ciągłego, całorocznego monitorowania stężenia tlenku węgla na Mariensztacie i nad Wisłą - jeśli mają tam istnieć bulwary do spacerów, ścieżki rowerowe itd. Pewnym ratunkiem byłoby zwiększenie ilości zieleni między Mariensztatem a Trasą W-Z. Ta uwaga dotyczy też całego Powiśla (położonego niżej od ruchliwego Nowego Świata i Krakowskiego Przedmieścia) - zwiększenie zieleni byłoby zbawienne dla ludzi tam mieszkających.

Sytuacja jest trochę lepsza od późnej wiosny do wczesnej jesieni - wówczas zielone rośliny i drzewa pozwalają odetchnąć trochę od spalin. Wszelkie zagęszczenie zabudowy, jakie planują architekci, pogorszy sytuację. Patrzę na budującą się bibliotekę uniwersytecką, położoną między Dobrą a Wisłostradą - i zastanawiam się, czy na jej korytarzach będą stały automaty sprzedające porcje tlenu. Jak się będą czuli użytkownicy tej biblioteki - bardzom ciekaw? Tak jak jestem ciekaw, czy jest zabezpieczona przed powodzią - stoi w końcu dość blisko Wisły.

Konstruktywne (tak sądzę) wnioski: nie zwiększać zabudowy, maksymalnie powiększyć ilość drzew i krzewów na terenie od Mariensztatu do mostu Poniatowskiego. Nie budować żadnych wieżowców na tym terenie - każdy wysoki budynek będzie utrudniał "wietrzenie" tej dzielnicy. Mieszkańcom parteru można proponować wykup mieszkań i zamieniać je na galerie, kafejki, sklepy itp. - pod warunkiem, że nie zwiększy to ruchu samochodowego. Ruch samochodowy ograniczyć do minimum, z zakazem parkowania samochodów pod oknami, na chodnikach (mało wykorzystane są parkingi pod Trasą W-Z i pod mostem Poniatowskiego). Być może zrealizowanie tych postulatów usprawiedliwiałoby podwyższanie czynszów, ostatnio coraz częstsze, cen gruntów i powszechne przekonanie, że Mariensztat jest "dobrą" dzielnicą.

Projekt bulwarów nad Wisłą jest bardzo piękny, lecz myślę, że należy go zweryfikować wynikami całorocznego monitorowania poziomu tlenku węgla i zadać sobie pytanie, jaka ilość zieleni - drzew, krzewów tam posadzonych mogłaby sytuację poprawić i uczynić spacery nad Wisłą w ogóle możliwymi. Podkreślam, że te uwagi dotyczą całego roku; zdarzają się dni, kiedy po dużych wiatrach powietrze jest w miarę czyste. Lecz w zimie, późną jesienią i bardzo wczesna wiosną, kiedy powietrze jest nieruchliwe przez kilka dni, Mariensztat przypomina po prostu komorę gazową. Tlenek węgla jest trucicielem najbardziej podstępnym - pozbawiony zapachu, przyzwyczaja powoli organizm do coraz większych stężeń, czego mieszkańcy nie zawsze są świadomi. Tym bardziej konieczne jest całoroczne monitorowanie poziomu stężenia tlenku węgla i ewentualne zainstalowanie świetlnej tablicy pokazującej, o ile w danym dniu jest przekroczona norma.

Bardzo cenna byłaby współpraca botaników i biologów, gdyby mogli wskazać, jakie gatunki krzewów, drzew, roślin dają sobie radę ze spalinami, są odporne na nie czy wręcz je po prostu lubią. Sądzę, że ilość zieleni na terenie między Mariensztatem a mostem Poniatowskiego można zwiększyć wielokrotnie i dopiero wtedy te tereny byłyby atrakcyjnymi ciągami spacerowymi.

Paweł Zawadzki

PS

Kto z Czytelników ZB wie, jak skonstruować w warunkach domowych urządzenie mierzące w sposób ciągły poziom CO - proszę, nich opublikuje to w ZB.

CYKLIŚCI, ŻYDZI I MASONI

Znowu się zaczyna. Cykliści podnoszą głowy. Na Placu Zamkowym w Warszawie, pod Kolumną Zygmunta, w niedzielę - 21.3.98 hałaśliwie demonstrowali cykliści, domagając się przestrzeni życiowej dla rowerów.

Dla ich usprawiedliwienia przytoczę fragment książki doktora Władysława Hojnackiego pt. Hygiena kobiety (Lwów 1903), polecając go również feministkom:

Jazda na bicyklu w umiarkowanym stopniu jest hygieniczną i ortopedyczną odmianą gimnastyki na wolnem powietrzu. Jest ona zdolną u kobiety wzmocnić mięśnie, poskromić nerwy, powstrzymać otyłość i obstrukcję, zapobiec tworzeniu się żylaków na nogach, a zarazem służyć za środek przeciw nieczynności.

Drogie urzędasy magistrackie - nie lekceważcie mądrości naszych dziadów!

Paweł Zawadzki

PS

Kochani cykliści! Sięgnijcie w bibliotekach i antykwariatach po stare pisma i książki! Popularyzujcie mądrość naszych pradziadów, którzy wynaleźli bicykl - a może wówczas wasze kolorowe manifestacje sprawią, że publika was polubi - zamiast się bać? Np. chciałbym dostać zaproszenie na wiosenny pokaz mody rowerowej z r. 1904, na którym byłyby rozdawane też ulotki z tekstami z epoki, jak ten wyżej cytowany.

RELACJA Z MASY KRYTYCZNEJ

ROWERZYŚCI-TERRORYŚCI

Malując ścieżkę na Świętokrzyskiej, postawiliśmy władzom miasta ultimatum: jeżeli w ciągu dwóch tygodni nie powstanie choć taki odcinek ścieżki, jak my namalowaliśmy (600 m) - to podejmiemy bardziej radykalne kroki. Gdyby powstał - zamiast Masy Krytycznej byłoby uroczyste otwarcie.

Późne popołudnie - 1530, 8.5.98, Warszawa i… dwadzieścia parę stopni w cieniu. Dalej: słoneczna Starówka, parasole oraz piwo w plastikowych kubkach, licealiści oblegający kolumnę Zygmunta (jeśli są juwenalia to i "licealia" się zorganizowały) i uśmiechnięty Staszek Biega, który nie może przekrzyczeć megafonem ich nagłośnienia. Przechodzi na drugą stronę placu Zamkowego, gdzie otwiera dzisiejszą pikietę rowerową. Ale najważniejsze wydarzenia (najważniejsze zwłaszcza dla policjantów) mają się dziś rozegrać na skrzyżowaniu dwóch głównych ulic: Alej Jerozolimskich i Marszałkowskiej.

Kilka minut przed 1600 circa 100 rowerów wjeżdża na rondo. Tak zaczyna się warszawska Masa Krytyczna. W centrum miasta upał jest jeszcze bardziej odczuwalny, poza tym niesamowity korek, a na środku dwaj przeraźliwie zdezorientowani policjanci. Rowerzyści robią kilka okrążeń po rondzie - samochody trąbią. Teraz policjanci wzywają posiłki. Niedługo potem jest już ich czterech. Zdesperowani kierują rowerzystów, aby jechali prosto Alejami. Niestety wstrętni, wysportowani cykliści zgrabnie omijają "Pana Władzę" i z powrotem dołączają do "okupantów". I tak przez 30 minut.

Akcję uznaliśmy za udaną, bo była skuteczna, choć - niestety - nie obyło się bez niesympatycznych zachowań ze strony policjantów: poszturchiwań, ściągania rowerzystów na "wysepkę" pośrodku ronda oraz mandatów (które wydawano za nic). Na to niektórzy mieli świetną wymówkę: "Ależ Panie Władzo, ja nie mam nic wspólnego z tymi ludźmi - ja wracam ze szkoły…" (!)

Cała demonstracja (o dziwo!) zaciekawiła też samych kierowców, którzy znudzeni, stojąc w korku, chętnie przyjmowali ulotki. Bardzo pomogli nam kolporterzy, którzy swoimi osobami dodawali prestiżu*) "blokowaniu" ronda. Wypadałoby też wspomnieć o prasie, która tłumnie ściągnęła na "Critical Mass" oraz mnóstwie gapiów wietrzących w tym jakąś sensację. Gromadzili się oni ze wszystkich stron.

Było malowanie ścieżki, Masa Krytyczna… - mamy nadzieję, że nie znudziliśmy pana Święcickiego (?!), bo mamy jeszcze kilka ciekawych pomysłów do zrealizowania…

Agnieszka Dusza
Federacja Zielonych - Warszawa

*) W końcu panowie jeżdżą na rowerach od świtu do nocy.


Zielone Brygady nr 7 (109), 1-15 kwietnia 1998