Zielone Brygady nr 8 (110), 16-30 kwietnia 1998


DIETA OPTYMALNA?

Od dłuższego czasu wielką popularnością cieszy się tzw. "dieta doktora Kwaśniewskiego". Słyszałem na jej temat szokujące opinie. Jednak dopiero niedawno zauważyłem książkę na ten temat… w ręku mojej mamy. Postanowiłem zajrzeć do jej wnętrza.

Rewelacje na temat tej pozycji są rzeczywiście nie przesadzone. Pan Jan Kwaśniewski proponuje dokładną odwrotność diety wegetariańskiej, za najlepsze pożywienie dla człowieka uznając tłuszcze nasycone pochodzenia zwierzęcego, mięso, nabiał, jaja, no i czasami tylko orzechy. Każdy inteligentny czytelnik może sobie zadać pytania: Jak to jest możliwe, że tego typu absurdalne poglądy może głosić człowiek, który jest doktorem medycyny? Jak to możliwe, że tak absurdalne poglądy w ciągu zaledwie 2 lat zrobiły furorę wśród polskiego społeczeństwa i zdobyły dziesięciokrotnie więcej zwolenników niż dieta wegetariańska?

Popularność tej diety jest rzeczywiście nieprzesadzona. Książka jest bestsellerem, w gazetach ukazują się artykuły propagujące tę dietę, w sklepach (nawet w tych ze "zdrową żywnością") pojawił się "chleb Kwaśniewskiego", na ulicach słyszy się rozmowy o "diecie Kwaśniewskiego" itd. Wytłumaczenie tego fenomenu może być dwojakie:

Tak czy inaczej, zaistnienie takiej pozycji na rynku jest dowodem porażki całego ruchu ekologicznego.

Jak pan Kwaśniewski wpadł na pomysł, że mięso jest najbardziej zdrowym pożywieniem dla człowieka? Być może sytuacja trochę się wyjaśni, gdy dowiemy się, kim jest autor, jakie reprezentuje poglądy etyczne, jaką posiada wiedzę. Jan Kwaśniewski jest… wiwisektorem, czego się zresztą nie wstydzi. Cała jego edukacja przebiegała na… Wojskowej Akademii Medycznej, gdzie oczywiście nie wykłada żaden szanujący się intelektualista. Z tego powodu zapewne tok rozumowania autora jest obarczony masą sprzeczności, a wątek przemyśleń pozbawiony jest podstawowych reguł logicznego myślenia. Wnioski naukowe typu: jeśli szczur karmiony mięsem z dużą zawartością tłuszczów nasyconych żył o wiele dłużej od innych szczurów, to dieta taka jest odpowiednia dla człowieka - nie pojawiłyby się nawet na Narodowym Uniwersytecie w Mongolii. Autor nie ma żadnego pojęcia o metodologii nauk, o logice i wreszcie o samej medycynie. Krytyków jego poglądów nie brakuje zresztą wśród licznej rzeszy lekarzy (nawet tych mięsożernych).

Ale czytelnik zostaje całkowicie "zwalony z nóg" dopiero wtedy, gdy przechodzi do omawianych kwestii filozoficznych, gdzie za punkt kulminacyjny można chyba uznać twierdzenie, jakoby biblijny Bóg Izraela był wiwisektorem przeprowadzającym eksperymenty dietetyczne na selektywnie wybranej grupie Żydów, którzy dostali od Niego reaktor jądrowy do produkcji manny i wody. Eksperyment był przeprowadzany przez dwa pokolenia; ci z Żydów, którzy nie znali przepisów BHP i zaglądali do skrzyni, zostali porażeni promieniowaniem jądrowym i zmarli. Reszta zmarła w wyniku diety składającej się z manny, co dowodziło, że nie jest to odpowiednie pożywienie dla ludzi. Bóg więc już wiedział, że manna jest do kitu i dał Żydom mięso. Niezłe, co?!

Całą książkę można by rzeczywiście polecić osobom, które lubią się pośmiać i chcą się rozweselić w długie, zimowe wieczory. Niestety, sprawa nie jest tak wesoła, jakby się wydawać mogło: społeczeństwo całkiem serio traktuje te koncepcje. Osobę autora potraktowała również serio Redakcja "Dziennika Zachodniego", niby poważna gazeta, która wydała tę książkę. Współautorem tej pozycji jest zresztą pan Marek Chyliński, zastępca redaktora naczelnego, który ukończył politologię i dziennikarstwo na Uniwersytecie Śląskim (z tego powodu jest mi szczególnie wstyd i czuję się nawet urażony, że ktoś taki studiował na tym samym wydziale, co ja). Jest to naprawdę hańba dla wszystkich byłych wykładowców pana redaktora, dla promotora, dla promotorów pana Kwaśniewskiego, dla tych, którzy nadali mu tytuł doktora itd.

Niestety, pracownicy naukowi biorą szczególną odpowiedzialność za to, komu nadają tytuły naukowe - tym się właśnie różnią (powinni się różnić) od innych ludzi. Jest nawet uregulowane ustawowo, iż tytuł naukowy przyznawany jest nie tyle za posiadaną wiedzę (posiadane informacje), ile przede wszystkim za dojrzałość intelektualną i postawę etyczną. Tej tutaj zabrakło zarówno w wypadku pana Kwaśniewskiego, jak i pana Chylińskiego. Jest to oznaka głębokiego kryzysu polskiej nauki i ignorancji władz uczelni, które całkowicie odpowiadają za to, iż tego typu ludzie otrzymali tytuły naukowe. Smutno.

Robert Surma

J. Kwaśniewski, M. Chyliński, Dieta optymalna, Katowice 1997.

MOŻESZ DUŻO ZROBIĆ, NIE WYCHODZĄC Z DOMU…

Niestety, sam nie wpadłem na ten pomysł, lecz przechwyciłem go z jakiejś strony w Internecie. Jest dobry. Można dużo zrobić, nie wychodząc z domu…

Przypomnę tylko, że numery telefonów zaczynające się na 1-800 lub 0-800 są bezpłatne… dla tego, kto dzwoni. Firmy płacą za każde połączenie, swoimi pieniędzmi. Są to numery, pod którymi reprezentant firmy odpowiada na pytania klientów, udziela informacji itp. Możesz zadzwonić, poczekać, poczarować, pobajerować, zrobić replay itd. Może ktoś zrobi polski wykaz? Chyba wiesz, w jakim celu… Rusz głową…

1. WIWISEKCJA

2. FUTRA I SKÓRY

3. POLOWANIA NA ZWIERZĘTA

4. ZWIERZĘTA W ROZRYWCE

5. ZWIERZĘTA JAKO "żYWNOŚĆ"

Robert Surma, Mission Human

*) Inicjowanie połączeń z numerami zawierającymi litery możliwe jest tylko w telefonach komórkowych lub w nowszych modelach aparatów stacjonarnych.

POMALUJMY WEGETARIAŃSKI TRAMWAJ!

Jesteśmy grupą nieformalną. Chcemy doprowadzić do powstania reklamy o tematyce wegetariańskiej o szerokim oddziaływaniu i z tą myślą pomalować jeden wrocławski tramwaj.

Pojazd ten będzie przemierzał miasto wzdłuż i wszerz, a treść reklamy umieszczonej na nim będzie miała szansę trafić każdego dnia do serc i umysłów dziesiątków tysięcy mięsożernych ludzi. Reklama ta będzie miała charakter pozytywny, tzn. będzie proponowała alternatywę dla stanu obecnego oraz wskazywała korzyści z niejedzenia mięsa.

Potrzebne będą pomysły plastyczne, wymowne hasła, opinia prawna, analiza psychologiczna projektu, źródło finansowania i dużo zwykłego wsparcia. Przyda się każda pomoc - również modlitwa. Kontakt - pod adresem podanym poniżej.

Polska jest krajem, gdzie zadawanie cierpienia i przemoc wobec ludzi i zwierząt są powszechne. Otwarty protest jednostki przeciw temu jest nieskuteczny, ponieważ funkcjonujące tu normy społeczne promują obojętność, a źle zorganizowane i niewydolne państwowe organy wymiaru sprawiedliwości nie zapewniają egzekwowania prawa.

W Polsce psychika młodego człowieka jest systematycznie deformowana przez nieświadomych wychowawców, niedoskonały system edukacji i nieodpowiedzialne publikacje, tak, że z istoty dobrej i współczującej z natury przeistacza się on w osobę obojętną na potrzeby i prawa innych istot. Obojętność na cierpienie i zgoda na jego zadawanie mają wiele przyczyn. Kiedy dziecko dostaje do zabawy plastikowy pistolet, uczy się akceptacji zabijania. Kiedy dziecko jest bite i poniżane, rodzi się w nim poczucie krzywdy i chęć odwetu, które często objawiają się po wielu latach w życiu dorosłym. Można tych przyczyn podać bardzo dużo. My wymienimy jeszcze tylko jedną. Jest nią powszechność spożywania mięsa, czyli powszechność zabijania cudzymi rękami. Jej następstwem jest milcząca zgoda na masowe zabijanie zwierząt i zadawanie im cierpienia. (To przecież takie naturalne: zwierzęta są po to, aby je dręczyć i zabijać.)

Ta akceptacja przenoszona jest nieświadomie na ludzi. Skoro stworzenie inteligentne, budzące miłe uczucia, okazujące przywiązanie do opiekuna można tak po prostu zabić i zjeść i w ten sposób zniszczyć emocjonalną więź łączącą dwie czujące istoty, a tym samym splamić czystość, z jaką człowiek się rodzi, to skoro już ta czystość została utracona, dlaczego nie zabić czy skrzywdzić drugiego człowieka?

Uważamy, że jedną z metod osuszenia rzeki globalnie przelewanej codziennie krwi zwierząt i ludzi jest popularyzacja wegetarianizmu. Wegetarianizm jest zaprzeczeniem zadawania przemocy i cierpienia. Jego popularyzacja może być narzędziem szerzenia pokoju światowego, dając dodatkowo korzyści w postaci lepszego zdrowia społeczeństw i wielkich oszczędności ekonomicznych. Spożywanie mięsa bywa przyczyną wielu chorób, a produkcja białka zwierzęcego wymaga dużo większych nakładów niż produkcja białka roślinnego.

Reklama masowa ma wielki wpływ na kształtowanie konsumpcji i tym samym rozwój pewnych gałęzi produkcji. Może być ona wykorzystywana w sposób negatywny - tak jak służy producentom papierosów do uzależniania ludzi od nikotyny. Można ją też wykorzystać w sposób pozytywny, np. dla zmiany sposobu myślenia na temat konieczności spożywania mięsa. Reklama wegetarianizmu może obudzić w ludziach uśpioną wrażliwość i zmienić ich sposób postępowania, a w konsekwencji ograniczyć działalność fabryk cierpienia, jakimi są rzeźnie i przemysłowe hodowle zwierząt. Może ograniczyć ogólną ilość cierpienia i powszechną akceptację dla jego zadawania - również ludziom.

Andrzej Chaber
Hubska 79/5, 50-501 Wrocław
/ 0-71/67-29-45
popvege@gnet.pl

CZY CHCEMY ZA WIELE?

Wszyscy wiemy, że znaczna część lekarzy w Polsce jest przeciwna wegetarianizmowi, a szczególnie bezmięsnemu żywieniu dzieci i kobiet w ciąży.

Wegetarianie też czasem chorują. Bywa, że są zmuszeni korzystać z porad lekarzy. Dobrze byłoby wtedy czuć się bezpiecznie w gabinecie lekarskim - móc bez strachu przyznać się do niejedzenia mięsa i mimo to otrzymać obiektywną diagnozę i poradę. Proces leczenia przebiega lepiej, gdy pacjent ufa, a lekarz akceptuje i gdy organizm, który dzięki diecie został pozbawiony toksyn, nie jest zatruwany antybiotykami czy inną chemią farmaceutyczną. Właśnie wtedy, gdy organizm jest osłabiony chorobą, źle jest wystawiać go na stres.

Kiedy w chorobie szukamy pomocy dla siebie lub osób bliskich, otwieramy się na lekarza, wyłączając różne mechanizmy obronne. Jakże przykro jest wtedy usłyszeć, że musimy swe ideały odłożyć na później, bo najlepszym lekarstwem będzie rosół z kury lub że przyczyną choroby jest właśnie wegetarianizm. To prawda - źle stosowana dieta może wywołać negatywne skutki. Jednak można ją skorygować, nie rezygnując z ogólnych zasad. W końcu na świecie żyją zdrowo setki milionów ludzi nie jedzących mięsa.

Wiadomo, że nasza choroba jest skutkiem naszego postępowania i może wynikać ze złego zestawienia jadłospisu. Jednak wpędzanie chorego w poczucie winy z powodu jego ideałów prowadzi do utraty zaufania do lekarza i utrudnia powrót do zdrowia. Czy nie lepiej udać się po pomoc tam, gdzie z góry wiemy, że zostanie udzielona z uszanowaniem ważnych dla nas wartości? Czy nie lepiej wcześniej znać takie przyjazne gabinety, aby nie szukać ich w chwili choroby, kiedy potrzebujemy skutecznej pomocy, a nie wędrówki i związanego z nią stresu?

Wierzę, że znaczna część wegetarianów odpowie, że lepiej - i stąd poniższy apel.

POSZUKIWANI LEKARZE!

Środowisko wegetariańskie poszukuje lekarzy różnych specjalności, którzy chcą leczyć wegetarianów i są wegetarianami lub popierają dietę wegetariańską, lub też akceptują prawo pacjenta do niejedzenia mięsa.

Prosimy o zgłoszenia pisemne, najlepiej opatrzone pieczątką, pod poniższym adresem, z podaniem: imienia, nazwiska, specjalności, adresów i telefonów kontaktowych i do gabinetu, godzin przyjęć oraz wszelkich innych istotnych informacji, jak np., że są biegłymi sądowymi.

Powstały w ten sposób zbiór informacji będzie rozpowszechniany w środowisku wegetarianów w celu ułatwienia im dostępu do fachowej opieki medycznej.

Andrzej Chaber
Hubska 79/5
50-501 Wrocław
/ 0-71/67-29-45
popvege@gnet.pl

WEGETARIANIE, WYJDźCIE Z PODZIEMIA!

Prasa ostatnio doniosła o wstrząsających przykładach nietolerancji polskiego społeczeństwa wobec wegetarianów (sprawa państwa F., rodziny Matsunaga, wegetarianki z Bielska-Białej).

Piszę "społeczeństwo", bo biorą w tym udział służbowo przedstawiciele instytucji państwowych: nauczyciele, lekarze, sędziowie, policjanci…, czyli zawody powołane przez społeczeństwo do służenia mu w określony sposób.

No i służą. A jak?

No cóż, jakie społeczeństwo, taki przeciętny urzędnik, nauczyciel, ksiądz, lekarz, polityk itd.

Jakie społeczeństwo, takie prawo. A jakie jest to społeczeństwo?

Moim zdaniem z jednej strony wspaniałe (znam wielu takich Polaków), z drugiej strony chore. Jakie są proporcje tych dwóch stron? Jeśli wziąć pod uwagę historię naszego narodu i wynikające z niej implikacje, to może tragicznie nie jest. Jednak wspomniane wyżej sprawy skłaniają do smutnych refleksji.

Zburzona naturalna skala wartości, nietolerancja, wierność temu, co złe, ale znane, strach przed nowym choć lepszym, lenistwo umysłowe, zatwardziałość serc - każdy z nas mógłby pewnie podać konkretne przykłady tych zjawisk.

Wiem, że pewien postęp w rozwoju społecznym ma u nas miejsce - niestety, jest on powolny w stosunku do potrzeb i możliwości. Moim zdaniem spowalnia go skupienie się na rozwoju gospodarczym (materialnym) z jednoczesnym zaniedbywaniem innych aspektów życia. Postęp, o którym mowa, może być szybszy, jednak pod warunkiem zaangażowania się grup społecznych, dla których przemiany są ważne.

Skoro znacząca część społeczeństwa reaguje negatywnie na wegetarianizm, to jest to problem społeczny - tym większy, im więcej jest wegetarianów. To wegetarianie, jeśli chcą poczuć się bezpieczniej, powinni i mogą ten problem usunąć poprzez edukację mas.

Ale jak to zrobić? Przecież czasy dekretów i jedynie słusznych myśli powoli odchodzą do historii.

Otóż wydaje mi się, że każdy z nas może wziąć w tym udział, biorąc na siebie cząstkę edukacyjnej działalności. Bardzo skuteczną metodą jest nauczanie poprzez przykład. Nie kryjmy więc, że jesteśmy wegetarianami. Chwalmy się, jak czujemy się świetnie, odkąd odrzuciliśmy jedzenie mięsa. Reklamujmy w swoim otoczeniu ten wspaniały styl życia. Niech nasi znajomi przyzwyczają się do faktu, że wśród nich są wegetarianie. Nie bójmy się przyznać do tak pozytywnej odmienności. Róbmy to z szacunkiem dla innych - bez nuty wyższości. Nie jesteśmy lepsi - w końcu większość z nas przez wiele lat jadła mięso.

Uważam też, że wielkie możliwości oddziaływania mają elity wegetariańskie - znane nazwiska, wpływowi i bogaci ludzie. Nie kryjcie się Państwo ze swym wegetarianizmem. Dawajcie na ten temat wywiady, piszcie artykuły, wspierajcie akcje prowegetariańskie swym nazwiskiem i obecnością.

Działania takie podniosą społeczny poziom akceptacji dla wszystkich odmian wegetarianizmu.

Popularyzacja wegetarianizmu na pewno Polsce nie zaszkodzi, ponieważ jest to metoda uzdrawiania społeczeństw i narzędzie szerzenia pokoju światowego.

Możemy na tym wszyscy zyskać, tym bardziej, że problem tolerancji i praw jednostki do życia w zgodzie z własnymi przekonaniami dotyczy nie tylko wegetariańskiej części społeczeństwa.

Andrzej Chaber

Wrocław


Zielone Brygady nr 8 (110), 16-30 kwietnia 1998