Zielone Brygady nr 17 (119), 1-15 września 1998


J. R. R. TOLKIEN
WOBEC TRIUMFU CYWILIZACJI PRZEMYSŁOWEJ

Nie będę spacerował z postępowymi małpami,

wyprostowany i mądry po promenadzie,

która wprost do przepaści prowadzi.

(…)

Więc nie podejmę twej wędrówki znojnej

przez równiny umysłu monotonne,

gdzie zamiast wiedzy tajemnej

z dziupli prastarych drzew, człowiek czerpie

tylko informacje z komputera - dumy ludzkości

- współczesnego drzewa wiadomości.

2 J. R. R. Tolkien, "Mythopoeia"

Jeśli ktoś - podobnie jak niżej podpisany - poszukuje w dziełach kultury, z którymi się styka, ekologicznych (a raczej wyrażających szacunek dla natury oraz niechęć do pozbawionej sensu ingerencji w nią) wątków, a jednocześnie jest miłośnikiem twórczości Johna Ronalda Reuela Tolkiena, to niewątpliwie zaintrygowała go postać pisarza. Czytając takie książki, jak Władca pierścieni, Hobbit, czyli tam i z powrotem czy Silmarillion (oraz wiele pomniejszych utworów), nie sposób nie dostrzec, że przesiąknięte są one duchem umiłowania przyrody, a postawę i światopogląd pozytywnych bohaterów tych utworów bez trudu nazwać można ekologicznymi, pełnymi szacunku dla wszelkiego życia.

Skoro Tolkien pisał tak, a nie inaczej; skoro jego książki noszą tak wyraźne znamiona wrażliwości na piękno i istotę przyrody; skoro wreszcie tematyka i przesłanie utworów, jakie wyszły spod jego pióra, wielokrotnie przyświecały inicjatywom ekologicznym na całym świecie, to nie zaszkodzi zapytać, jakim człowiekiem był autor Władcy pierścieni i profesor Oksfordu w jednej osobie, skąd w jego twórczości tyle wątków bliskich sercu ludzi próbujących powstrzymać degradację środowiska naturalnego. Warto się zastanowić nie tyle nad wymową jego dzieł, gdyż jest to temat na osobną opowieść, ile raczej nad przyczynami stanu, w którym znajdują one tak doskonałe przyjęcie u osób krytycznie nastawionych do tej drogi rozwoju, którą kroczy współczesny świat. Skoro Tolkien na kartach swych książek traktował przyrodę niczym swoistą świętość, to niewątpliwie korzeni tak zarysowanej wizji literackiej winniśmy poszukiwać w samym charakterze Autora, w jego życiowej postawie, innymi słowy - w biografii pisarza. Zadanie to ułatwią nam, będące niewątpliwie gratką dla miłośników twórczości Tolkiena, dwie książki poświęcone jego życiu i literackiemu dorobkowi, jakie pojawiły się niedawno na rodzimym rynku księgarskim.

Spróbujmy zatem wydobyć ekologiczny rys charakteru Tolkiena z jego dwóch biografii: "oficjalnej" (powstałej za zgodą i przy pomocy rodziny zmarłego pisarza) - pióra Humphrey'a Carpentera zatytułowanej J. R. R. Tolkien - wizjoner i marzyciel oraz "niezależnej" - Daniela Grotty pt. Tolkien - twórca Śródziemia. Interesującym dopełnieniem zawartych w obu pracach spostrzeżenień są uwagi przedstawione w nader ciekawym szkicu autorstwa Elwin Fairburn, który nosi tytuł Tolkien, czyli "mitologia dla Anglii".

John Ronald Reuel Tolkien ur. się 4.1.1892 w Bloemfontein w Afryce Południowej, jednak koleje losu sprawiły, że już w wieku 3 lat, wraz z młodszym bratem i matką - rodowitą Angielką, zamieszkał na Wyspach Brytyjskich, w niewielkiej wiosce Sarehole leżącej nieopodal Birmingham. To właśnie - jak się zdaje - spędzone w tej okolicy lata wczesnego dzieciństwa stały się głównym, obok wychowania w chrześcijańskim duchu rodzinnego domu, czynnikiem kształtującym wrażliwość pisarza na piękno przyrody oraz szacunek względem niej połączony z niechęcią wobec eksploratorskich zapędów tak powszechnych w społeczeństwie nowożytnym. Sarehole w owym czasie było dość specyficznym miejscem, bowiem panujący tam klimat kulturowy charakteryzował się pewną dozą konserwatyzmu oraz nieufnością wobec zachodzących w błyskawicznym tempie przemian obyczajowych, społecznych i technologicznych: Sarehole w ostatniej dekadzie XIX w. było niczym wysepka tradycji zalewana przez ocean zmian. (…) Wiatry przemian przyniosły ustawę o zmianie systemu wyborczego, wprowadzenie ochrony celnej w miejsce wolnego handlu, powstanie związków zawodowych, narodziny ruchu emancypacji kobiet, wreszcie wojnę. Anglia miała wkroczyć w dwudzieste stulecie jako kraj zupełnie różny od tego, jakim była jeszcze 10 lat wcześniej. Kilka oaz XIX-wiecznej prowincji angielskiej starało się żyć wedle starych zwyczajów, ale tylko do czasu, gdy I wojna światowa całkowicie zniszczyła ten idylliczny świat (Daniel Grotta, ss.24-25).

Choć położona w pobliżu przeżywającego okres przemysłowej prosperity Birmingham, wioska, w której zamieszkał Tolkien z rodziną, była jedną z ostatnich ostoi dawnego stylu życia. Czas biegł tu wolno, mieszkańcy zajmowali się uprawą roli, sadownictwem i drobnym rzemiosłem, a wielkomiejskie nowinki docierały ze znacznym opóźnieniem: Sarehole było wolne od fabryk, automobilów, podmiejskich rzędów bliźniaczych domów i społecznych zaburzeń; było to sielankowe otoczenie dla młodego chłopca jak Tolkien. (D. G., s.26). Obaj chłopcy wychowywali się pośród przyrody, włócząc się po okolicznych łąkach i lasach, przesiadując nad stawem i licznymi strumieniami. Mały John od dziecka wyróżniał się głębokim umiłowaniem natury. Szczególnym uczuciem darzył drzewa: Chociaż lubił je rysować, najbardziej lubił z nimi przebywać. Wchodził na drzewa, opierał się o nie, nawet do nich przemawiał. Ze smutkiem odkrył, że nie wszyscy podzielają jego uczucia. W jego pamięci pozostało pewne wydarzenie: " Nad stawem przy młynie rosła wierzba płacząca i nauczyłem się na nią wspinać. (…) Pewnego dnia została ścięta. Nic z nią nie zrobili - pień leżał po prostu na ziemi. Nigdy tego nie zapomniałem" (Humphrey Carpenter, s.27).

Owa ukształtowana we wczesnej młodości postawa względem przyrody, krajobrazu i wiejskiego życia towarzyszyła Tolkienowi do końca jego dni, a echa dziecięcych przeżyć bez trudu odnaleźć możemy na kartach stworzonych przezeń utworów. Nie przypadkiem wielokrotnie podkreślał, że wzorcem przy konstruowaniu literackich wizji miejsc, gdzie rozgrywa się akcja jego opowieści, była dlań kraina szczęśliwego dzieciństwa. Stworzone w wyobraźni Autora ziemie, to odzwierciedlenie rodzimej wioski: Subkreacja Tolkiena była tak ściśle zakotwiczona w poczuciu lokalnej tożsamości, iż postrzegał swe dzieciństwo spędzone w Sarehole (…) jakby "żył przez swoje wczesne lata w >Shire<, w erze przedmechanicznej" (Elwin Fairburn).

Wkrótce jednak z powodu rozpoczęcia nauki szkolnej chłopiec wraz z rodziną zmuszony był do przeprowadzki do pobliskiego Birmingham. Miasto ze swym wielkim przemysłem, postępującą urbanizacją i chaotyczną kulturą było całkowitym zaprzeczeniem wiejskiej atmosfery: (…) życie domowe bardzo się różniło od tego, co pamiętał z Sarehole. Matka wynajęła niewielki dom przy głównej ulicy (…) i widok z okna stanowił smutny kontrast z krajobrazem Warwickshire: pnące się pod górkę tramwaje, bezbarwne twarze przechodniów, a w dali dymiące kominy fabryk (…) (H. C., s.30). Wkrótce także jego ukochana kraina dzieciństwa padła ofiarą przemysłowego molocha: (…) Birmingham z impetem wkroczyło w w. XX. Wraz z gwałtownym wzrostem liczby ludności okoliczne wsie stały się przedmieściami, aż w końcu zostały całkowicie wessane przez rozrastającą się metropolię. Taki los przypadł też w udziale Sarehole i Tolkien ze smutkiem obserwował postępy cywilizacji, wkraczającej na sielską prowincję, ze swymi nowoczesnymi domami, fabrykami i liniami kolejki podmiejskiej (D. G., s.30).

Birmingham, które wraz z okolicznymi miastami zwano "czarną krainą" ze względu na dynamiczny rozwój przemysłu, było miejscem, gdzie Tolkien nie czuł się najlepiej, a dokonujący się kosztem przyrody "postęp" na długie lata pozostał w jego pamięci i uczulił na kwestię niszczenia środowiska. Kiedy tylko pozwalał mu na to czas odbywał dalekie piesze wędrówki do miejsca nieskażonej natury, do wiosek Środkowej Anglii, gdzie życie toczyło się zgoła odmiennym rytmem niż w przemysłowym mieście. Niezwykła wrażliwość pisarza na piękno przyrody i zamiłowanie do życia wiejskiego, zharmonizowanego z jej cyklami, zaowocowały sceptycznym stosunkiem do dokonujących się przemian cywilizacyjnych. Postawa duchowa, będąca efektem religijnego wychowania obu chłopców przez matkę - gorliwą katoliczkę, a po jej przedwczesnej śmierci przez księdza Francisa Morgana, sprawiła, iż do końca życia pozostał on wyjątkowo niewrażliwy na uroki nowoczesnej kultury i blichtr społeczeństwa konsumpcyjnego. Czasy współczesne obserwował z rosnącym zdegustowaniem, przeradzającym się w głęboki pesymizm i określał je mianem upadłej epoki. Zwykł mawiać, (…) jakoby tylko szaleńcy albo głupcy mogli myśleć o XX wieku bez przerażenia (za D. G., s.72).

Na takie stanowisko twórcy Władcy pierścieni wpływ miały wydarzenia burzliwej epoki, w której przyszło mu żyć, ciągły proces urbanizacji i industrializacji, zmiany obyczajowe, a przede wszystkim I wojna światowa, która przypieczętowała zagładę świata, z którym się utożsamiał: Krótkie spódniczki i szalone zabawy, związki zawodowe, irlandzcy rewolucjoniści z Partii Pracy i sufrażystki - wszystko to było częścią powojennej brytyjskiej rzeczywistości. Podobnie było nią wzrastające uprzemysłowienie, budowa autostrad, zagłada wielkich połaci średniowiecznych lasów, niekończący się rozrost miast i miasteczek oraz zmieniający się w błyskawicznym tempie system wartości społecznych (D. G., s.71). Tolkien, który te negatywne zmiany zauważył we wczesnej młodości, nie zmienił swego zdania aż do śmierci. Nieufność wobec fetyszy współczesnej epoki towarzyszyła pisarzowi, gdy walczył na froncie I wojny światowej, gdy studiował, gdy stał się oksfordzkim profesorem i autorytetem naukowym, a także w latach sławy po ukazaniu się jego książek: Zmieniał się kraj i zmieniali ludzie, a osoby takie jak Tolkien, szukające inspiracji i wiedzy życiowej w przeszłości, pozostawały w tyle (D. G., s.90).

Szczególną niechęć Tolkiena wzbudził żywiołowy rozwój transportu samochodowego. Już wcześniejszy boom kolejowy nie zyskał jego aprobaty, bowiem dostrzegł w nim ogromne zaburzenia w dotychczasowym krajobrazie. Jednak apogeum zniszczeń przypadło nie na lata "kolejomanii" - jak zwykł mawiać Autor Hobbita, lecz w erze samochodu. Tak jak kiedyś wielkie lasy dębowe zostały wycięte na budowę brytyjskich żaglowców, tak teraz angielskie ziemie były grodzone, zabudowywane, dzielone i pokrywane siatką dróg. Jak grzyby po deszczu wyrastały stacje benzynowe, a obok nich domy i sklepy; w ten sposób powstawały nowe osady. Wraz z drogami i lepszą komunikacją przyszedł przemysł, większe zaludnienie i jeszcze więcej zabudowań. Z każdym dniem kurczył się areał lasów i ziem uprawnych. Takie zmiany (…) najwyraźniej niepokoiły Tolkiena o wiele bardziej niż wielkie polityczne debaty owego czasu (D. G., s.89). Ingerencję człowieka w środowisko przyrodnicze przyjmował z rosnącą dezaprobatą: (…) na widok nowej drogi przecinającej kawałek pola wołał: "Oto znika resztka angielskiej ziemi uprawnej". W tym okresie życia utrzymywał, że nie został już ani jeden nie zniszczony las czy stok wzgórza (H. C., ss.118-119).

Nie ograniczał się przy tym do niekosztującego wiele biadolenia i choć gustował w prowadzeniu samochodu - (…) zauważał też zniszczenia, jakie w krajobrazie uczyniły silniki spalinowe oraz nowe drogi, toteż po wojnie nie kupił już samochodu i nigdy nie usiadł za kierownicą (H. C., s.149), a niechęć wobec motoryzacji wyraził w kilku swoich opowiadaniach, w których samochody symbolizują demoniczne moce i są zwiastunem przeklętej choroby silników spalinowych, na którą umiera świat (za H. C., s.206).

Podobne było zachowanie Tolkiena w innych dziedzinach życia. W ciągu całego żywota wiódł nader skromną egzystencję. Nawet gdy stał się posiadaczem fortuny, jaką przyniosła znakomita sprzedaż jego książek, nie rzucił się w wir hedonistycznej kultury konsumpcyjnej. Pozostał człowiekiem skromnym, który rozwój duchowy i szczęście w życiu rodzinnym przedkładał nad materialny dobrobyt. Trudno w to uwierzyć, ale w domu państwa Tolkienów nie było ani telewizora, ani pralki, ani innych luksusów, a sam uczony każdego dnia dojeżdżał na swe uniwersyteckie zajęcia na wysłużonym rowerze, że o takim drobiazgu, jak pisanie swych opowiadań i prac naukowych w pierwotnej wersji na odwrocie starych formularzy i prac studenckich nawet nie wspomnę (ciekaw jestem, ilu "liderów" i "radykalnych ekologów" ma podobne zwyczaje).

Dla Tolkiena równie niepokojącym co degradacja przyrody znamieniem naszych czasów był postępujący zanik różnorodności kulturowej, miażdżonej walcem - jak zwał to pisarz - "amerykanokosmopolityzmu". W jednym z listów do swego syna Christophera pisał: (…) to, co większe, mniejszym się teraz staje, a cały świat matowieje czy spłyca się. Przeobraża się cały w jedno przeklęte, małe, prowincjonalne przedmieście. Kiedy już amerykańska higiena, dziarskość, feminizm i produkcja masowa rozprzestrzenią się na cały Bliski Wschód, Daleki Wschód, Środkowy Wschód, ZSRR, Pampę, Gran Chaco, Nizinę Dunajską, Afrykę Równikową, Bliższy, Dalszy i Średni Mumboland, Gondwanę, Lhasę i najbardziej zapadłe wiochy Berkshire, jacyż wtedy będziemy szczęśliwi! W każdym razie powinno to położyć kres podróżom. Nie będzie dokąd pojechać… (za E. F.). Dokonując analizy sytuacji w czasie II wojny światowej, ten zagorzały angielski patriota prorokował, że zwycięstwo aliantów i towarzyszący temu faktowi triumf kultury masowej okażą się na dłuższą metę równie zgubne dla świata, jak hegemonia hitlerowskich barbarzyńców. Owemu wynaturzonemu kosmopolityzmowi przeciwstawiał umiłowanie ziemi ojczystej i zachwyt nad kulturowym zróżnicowaniem rodzinnych stron.

Trudno się zatem dziwić, że w sytuacji, gdy Tolkien w swych książkach zawarł wiele ze swoich poglądów społecznych, ich przesłanie wywarło głęboki wpływ na czytelników i niejednokrotnie stało się inspiracją dla działań o charakterze ekologicznym czy też do dokonania przewartościowań odnośnie stosunku do całej ideologii, na której opiera się cywilizacja przemysłowa. Jak pisze jeden z biografów: Najwyraźniej pisarstwo Tolkiena przemawiało do amerykańskich studentów. Pojawiający się tam nacisk na ochronę naturalnego krajobrazu przed zniszczeniami spowodowanymi przez społeczeństwo przemysłowe harmonizował z rozwijającym się ruchem ekologicznym; łatwo było znaleźć we "Władcy pierścieni" bardzo aktualną problematykę (H. C., s.213). Tolkienowskie utwory stały się inspiracją dla obrońców biologicznej i kulturowej różnorodności na całym świecie, a jego najważniejsze książki zdobyły sobie miano kultowych w środowiskach wszelkiej maści opozycjonistów wobec nieludzkiej cywilizacji nowożytnej. Nic w tym dziwnego, gdyż - jak pisał Paul Kocher: Tolkien był ekologiem, miłośnikiem rzemiosła [chodzi raczej o Chestertonowską decentralizację gospodarczą - R. O.] i pacyfistą na długo przedtem, nim te postawy stały się modne (za: D. G., s.228). Jak niezwykle trafnie z postawą uczonego i pisarza koresponduje fragment jednego z jego opowiadań, który został odczytany podczas nabożeństwa poświęconego pamięci zmarłego w 1973 r. Autora Silmarillionu:

Przed nim stało Drzewo, jego Drzewo, ukończone. Jeśli można było powiedzieć coś takiego o żyjącym Drzewie, którego liście się otwierały, gałęzie rosły i chwiały się na wietrze (…) Popatrzył na Drzewo, powoli uniósł ręce i szeroko je rozłożył.

- To dar! - powiedział.

Remigiusz Okraska

Ł Na podstawie:

I Humphrey Carpenter, J. R. R. Tolkien - wizjoner i marzyciel, Wydawnictwo Alfa - Wero, Warszawa 1997, ss.236; przeł. Agnieszka Sylwanowicz.

II Daniel Grotta, Tolkien - twórca Śródziemia, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 1998, ss.231; przeł. Marcin Wawrzyńczak.

III Elwin Fairburn, Tolkien czyli, "mitologia dla Anglii" [w:] "Stańczyk" nr 1(20)/1994, tłum. Jarosław Tomasiewicz.

GOLDSMITH PONOWNIE PRZECIW EKONO-MANII

Przed trzema laty na łamach ZB ukazała się niewielkich rozmiarów recenzja, której autor zaprezentował Czytelnikom główne wątki słynnej książki Jamesa Goldsmitha pt. Pułapka.*) Niedawno w księgarniach pojawiła się kolejna książka tegoż autora, będąca próbą odpowiedzi na zarzuty stawiane Goldsmithowi po opublikowaniu przezeń Pułapki. Owa praca nosi tytuł Odpowiedź i dotyczy negatywnych reakcji na Goldsmithowskie tezy ze strony ekonomicznego establishmentu.

Interesującą nas pozycję trudno nazwać ekologiczną w wąskim tego słowa znaczeniu, gdyż o ile w Pułapce wiele miejsca zajmowały rozważania dotyczące degradacji środowiska naturalnego, o tyle tutaj mamy ich jak na lekarstwo. James Goldsmith pisze o przyrodzie jedynie w kontekście poruszanej problematyki, na którą składają się w przeważającej mierze uwagi poświęcone zagrożeniom, jakie dla zbiorowości ludzkich niosą ze sobą zachodzące w świecie przemiany: globalizacja handlu i gospodarki, wypieranie dotychczasowych podmiotów politycznych (suwerenne państwa narodowe) przez nowe formy organizacyjne (ponadnarodowe wspólnoty wysoce scentralizowane, jak np. Unia Europejska na wzór traktatu z Maastricht), scedowanie procesów decyzyjnych na ręce technokratów czy wreszcie rozpatrywanie rzeczywistości społecznej przez pryzmat tylko i wyłącznie interesu ekonomicznego.

Jest zatem Odpowiedź książką, której nasi rodzimi tropiciele jawnego i ukrytego antropocentryzmu zapewne nawet nie wezmą do ręki ze względu na tak silnie akcentowaną istotę ludzkich interesów (choć w Pułapce Goldsmith odcina się od skrajnego antropocentryzmu). Mam jednak nadzieję, że wśród Czytelników ZB znajdą się i tacy, którzy nie tylko potrafią dostrzec związek pomiędzy procesami zachodzącymi we współczesnym społeczeństwie a niszczeniem środowiska, lecz którym w obliczu uświadomienia sobie tegoż związku nie wystarczy ani próba dopasowania się do destruktywnych mechanizmów (ekologia płytka, standardowa), ani też dobra na krótką metę obrona ostatnich obszarów dzikiej przyrody w imię oderwanego od rzeczywistości "myślenia jak góra" (ekologia głęboka).

Zarówno Pułapka, jak i Odpowiedź mieszczą się w tym nurcie krytyki drogi rozwoju społeczeństwa współczesnego, który proponuje radykalne zmiany i daleko idące przewartościowania, nie popadając jednocześnie ani w - nomen omen - pułapki utopizmu, ani nie ulegając równie groźnej pokusie zanegowania całego dorobku cywilizacyjnego w imię mrzonek o jakimś dobrym dzikusie z kart książki Rousseau. Ich autor podąża szlakiem przetartym, choćby przez Edwarda Mishana - krytyka koncepcji wąsko pojmowanego wzrostu gospodarczego czy też Ernsta Schumachera - piewcę ekonomicznej i gospodarczej decentralizacji (obie książki Goldsmitha to typowo Schumacherowskie "spojrzenie na gospodarkę świata z założeniem, że człowiek coś znaczy", jak brzmiał podtytuł książki Małe jest piękne), że o katolickiej nauce społecznej nie wspomnę, by nie prowokować co bardziej zapalczywych ekoantyklerykałów do polemik.

I Odpowiedź i Pułapka mają jedną istotną cechę wspólną, którą jest przeświadczenie Autora, że względy ekonomiczne człowieczej działalności powinny koniecznie zostać pogodzone ze względami społecznymi. Jakikolwiek rozwój gospodarczy nie może odbywać się kosztem stabilnego trwania zbiorowości ludzkich, kosztem ładu społecznego, trwałości wartości kulturowych oraz dobrej kondycji ekosystemu. Autor recenzji Pułapki nazywa takie stanowisko komunitariańskim, natomiast ja osobiście - będąc sceptycznie nastawionym do określania odwiecznych wzorców postępowania mianem kolejnych "-izmów" - wolę mówić w tym przypadku o zwyczajnym zdrowym rozsądku, którego niestety coraz mniej wśród ekonomicznych i politycznych decydentów.

Interesująca jest sama postać zmarłego niedawno Jamesa Goldsmitha, mogąca stać się wzorcem postępowania godnym naśladowania w dobie kryzysu społecznego. Przez lata prowadzenia własnego przedsiębiorstwa produkcyjno-handlowo-finansowego dorobił się sporego majątku i w praktyce prześledził mechanizmy gospodarcze naszej epoki. W r. 1989 wycofał się z prowadzenia interesów i poświęcił się działalności w ramach założonej kilka lat wcześniej Goldsmith Foundation, która dysponując majątkiem z zysków firmy Goldsmitha finansowała wiele projektów z dziedziny ochrony środowiska, obrony tożsamości kulturowej narodów Europy oraz inicjatywy opozycyjne wobec procesów globalizacyjnych. W 1993 r. opublikowana została napisana po francusku Pułapka, która szybko stała się bestsellerem przetłumaczonym na 12 języków. Powstała w 3 lata później Odpowiedź, to reakcja Autora na krytykę tez zawartych w jednym z rozdziałów pierwszej książki - Nowa utopia GATT i ogólnoświatowy (globalny) wolny handel (rozdział ten jako apendyks wchodzi także w skład Odpowiedzi). W 1994 r. wraz z kilkoma francuskimi politykami Goldsmith tworzy ugrupowanie L'Autre Europe (Inna Europa), które stanowi platformę porozumienia różnych opcji politycznych zjednoczonych niechęcią wobec Unii Europejskiej w formie ponadnarodowego, scentralizowanego i biurokratycznego superpaństwa (jak zakłada to traktat z Maastricht), któremu to projektowi przeciwstawiają sprawdzoną w praktyce wizję Europy Narodów, suwerennych państw współpracujących w oparciu o dobrowolne, obustronne i czasowe porozumienia. W tym samym roku w Wielkiej Brytanii Goldsmith (mający angielsko-francusko-żydowskie pochodzenie) zakłada Referendum Party, która dąży do ogólnonarodowego referendum w sprawie przystąpienia Wysp Brytyjskich do Unii Europejskiej w jej obecnym i projektowanym kształcie, rzetelnie informując o prognozowanych następstwach tego kroku; o tych faktach, które są skrzętnie ukrywane przez "euroentuzjastów". Niestety, śmierć Goldsmitha w lipcu '97 przerwała owocną działalność, jednak zapoczątkowane przez niego inicjatywy rozwijają się pomyślnie. Dodajmy, że brat Jamesa, Edward jest publicystą pisma "The Ecologist" i współzałożycielem Green Party - Partii Zielonych.

Nie sądzę, by warto było szczegółowo prezentować zawartość Odpowiedzi - książka ta bowiem z racji swego specyficznego charakteru (krytyka polemicznych głosów dotyczących Pułapki) jest dość hermetyczna i poświęcona głównie rozważaniom o tematyce ekonomicznej. Warto zwrócić uwagę na ten jej aspekt, który przebija zza szczegółowych ekonomicznych analiz, tabel i wyliczeń. Praca ta jest próbą wykazania destruktywnego wpływu, jaki na warunki bytowania ludności w krajach rozwiniętych i w Trzecim Świecie oraz na stan przyrody naszej planety mają zachodzące obecnie procesy ekonomiczne, przede wszystkim zaś dążenie do globalizacji handlu. Książka jest skonstruowana w ten sposób, że poszczególne rozdziały stanowią replikę na uszeregowane tematycznie zarzuty stawiane Goldsmithowi i prezentowanym przezeń koncepcjom ekonomiczno-gospodarczym m.in. przez ekspertów Komisji Europejskich, gubernatora Hongkongu, wykładowcę z London School of Economics, dziennikarzy specjalizujących się w tematyce ekonomicznej z takich pism, jak: "The Economist", "Daily Telegraph", "The Times" itp. (już sam zestaw adwersarzy świadczy dobitnie, że Goldsmith trafił w czuły punkt McŚwiata).

W swej książce Goldsmith broni przede wszystkim zasady umiarkowanego protekcjonizmu i ingerencji państwa narodowego w gospodarkę przed atakami zwolenników globalnego "wolnego" rynku, jednak nie mamy tu do czynienia z drugorzędnym w gruncie rzeczy i odwiecznym starciem "keynesizmu" z "leseferyzmem", lecz z próbą ukazania, że liberalizm ekonomiczny, nawet jeśli najskuteczniejszy pod względem gospodarczym (z czym i tak Goldsmith się nie zgadza, a tezy swe ilustruje licznymi przykładami), nie spełnia wielu wymogów (w sytuacji, gdy odrzucimy optykę "ekonocentryczną"), by pretendować mógł do miana systemu optymalnego pod względem społecznym. W istocie mamy w książce zarysowane starcie dwóch jakże odmiennych światopoglądów, Goldsmith zaś rzuca po raz drugi rękawicę swojemu przeciwnikowi, który: Zapomniał, że celem gospodarki jest służyć społeczeństwu, a nie na odwrót (s.32). Globalizacja handlu i procesów ekonomicznych służyć ma jedynie interesowi wielkich korporacji ponadnarodowych (transnationals), nie zaś rzeczywistemu dobru wspólnemu, choć tak starają się przedstawić ów fakt siedzący w kieszeni wielkich koncernów lub naiwni komentatorzy.

James Goldsmith uważa, że dalszy rozwój obecnych trendów zaowocuje wzrostem bezrobocia, pauperyzacją szerokich rzesz ludności i wzrastającą polaryzacją społeczeństwa na bardzo biednych i bardzo zamożnych, dalszą marginalizacją prowincji i wykorzenieniem setek tysięcy mieszkańców wiejskich okolic Trzeciego Świata, którzy zamienią się w wielkomiejskich pariasów. Autor Odpowiedzi zarzuca swym antagonistom niespotykaną krótkowzroczność w ocenie sytuacji: Ekonomiści nie liczą tego, co jest widoczne. Są zdolni do obliczenia, że rośliny uprawne mogą szybciej rosnąć, jeżeli zastosuje się pewne produkty chemiczne stosowane w rolnictwie. Oni są również zdolni do obliczenia, że produktywność na zatrudnioną osobę wzrasta przy zastosowaniu intensywnego rolnictwa. Ale nie mogą zrozumieć na dłuższą metę oczywistych konsekwencji: (…) malejącej wydajności środków owadobójczych w miarę, jak owady uodparniają się na nie, ewentualnych strat dla zdrowia i jakości zbiorów, zanieczyszczenia środowiska, wpływu na organizm ludzki kumulujących się efektów systematycznego spożywania produktów rolniczych, przy uprawie których stosowano trucizny, kosztów dla rolników przy kupowaniu nowych maszyn i produktów chemicznych itd. W swoich obliczeniach ekonomiści całkowicie pomijają skutki wygnania ludzi z ziemi do dzielnic slumsów na przedmieściach miast. Oczywiście koszt społeczny wykorzenienia i zniszczenia milionów rodzin nie jest uwzględniany (s.54).

Według Jamesa Goldsmitha, współczesna myśl ekonomiczna opanowana jest przez zastępy ślepców, którzy spoza swych wskaźników gospodarczych nie widzą realnego świata i problemów nękających zbiorowości ludzkie, lecz którzy - (…) koncentrują swoje polityczne i gospodarcze i społeczne programy na inicjatywach, których głównym celem jest doprowadzenie do wzrostu Produktu Narodowego Brutto, bez zwracania uwagi, jak odbije się to na społeczeństwie (s.56). Nie jest jednak Autor Odpowiedzi - choć tak chcieliby przedstawić go antagoniści - zwolennikiem centralistycznych koncepcji gospodarczych w stylu realnego socjalizmu. Opowiada się za umiarkowaną liberalizacją gospodarczą, która jednak dokonywać miałaby się pod czujnym okiem urzędników państwowych, co pozwoli - według niego - na powstrzymanie procesu zdominowania "wolnego" rynku przez kilkadziesiąt największych koncernów. Podmiotem gospodarki mają być przedsiębiorstwa działające w ramach państw narodowych, które mogą wchodzić w różnorodne alianse ekonomiczne, nieograniczające ich wpływu na kontrolę sytuacji (w Odpowiedzi Goldsmith krytykuje układ NAFTA, który raczej pozytywnie ocenił w Pułapce, gdyż w praktyce okazał się jego zdaniem jedynie pomniejszoną kopią ponadnarodowowych, globalnych porozumień o destruktywnym charakterze).

Reasumując, jest Odpowiedź pracą wartościową, którą warto przeczytać. Mimo swych ewidentnych słabości (dość hermetyczna tematyka i mało zachęcająca forma prezentacji wniosków, mizerne jakościowo tłumaczenie na polski, specyficzna forma książki jako "przedłużenia" Pułapki etc.) praca jest godna polecenia, gdyż na polskim rynku wydawniczym jest jedną z niewielu pozycji, które rzetelnie ukazują inne oblicze "wolnego" rynku, Unii Europejskiej, globalizacji gospodarczej - oblicze jakże różne od tego, które na co dzień starają się nam przybliżyć "obiektywna" telewizja, prasa wysokonakładowa i inne środki przekazu. Warta jest również uwagi, gdyż stanowi ważny głos w sporze między dwoma całkowicie przeciwstawnymi koncepcjami analizy rzeczywistości społecznej. Jest to bowiem głos na rzecz wartości humanistycznych, kulturowych, a także ekologicznych, przeciwstawiony wąskiej perspektywie i krótkowzrocznej logice zaślepionych ekonomią maniaków pokroju Balcerowicza z tak "ekologicznej" ponoć Unii Wolności.

Remigiusz Okraska

& James Goldsmith, Odpowiedź, Wydawnictwo "Nortom", Wrocław 1997, ss.100 (wysyłkowo: * Sanocka 15/17, 53-304 Wrocław).

*) Zob. Jarosław Tomasiewicz, "Pułapka" Goldsmitha [w:] ZB nr 11(77)/95, ss.98-99.


Zielone Brygady nr 17 (119), 1-15 września 1998