Demokracja i inne formy polityczne
a proekologia

Czym jest demokracja nie muszę ściśle dookreślać. Trzeba jednak wskazać na dwie jej formy: bezpośrednią i pośrednią. Ta pierwsza była znana wśród społeczności zbieracko-łowieckich: wszyscy dorośli rozmawiają i głosują o tym, co ich dotyczy; większość głosów przechylała szalę. Demokracja bezpośrednia jest możliwa w małych społecznościach - maksymalnie do kilkuset osób; społeczności zbieracko-łowieckie liczyły kilkadziesiąt osób, niekiedy tylko 20-30. Ale gdy społeczność rozrasta się liczebnie, w grę wchodzą pośrednicy. Wybierani są przedstawiciele do gremiów decydujących o tym, co dotyczy wszystkich. Im większe społeczeństwo, tym liczba pośredników większa - zwykle pośrednicy wybierają dalszych pośredników. Poseł nie zna swoich wyborców, wyborcy znają posła zwykle ze zdjęcia.

Jedynym zdrowym sposobem komunikowania się i podejmowania decyzji dotyczących wszystkich członków danej społeczności jest demokracja bezpośrednia. Ale nie jest ona możliwa w społeczeństwie prawie 40-milionowym (jak np. polskie). Stąd w wymiarze ogólnospołecznym jesteśmy zdani na demokrację pośrednią.

Alternatywą wobec demokracji jest z jednej strony - anarchizm, z drugiej - dyktatura, a idąc jeszcze dalej - totalitaryzm. Anarchizmem nie będę się tutaj zajmował, jest to zbyt bogate zjawisko. Można powiedzieć, że anarchiści są potrzebni z zastrzeżeniem: jeśli nie rozkładają całkowicie demokracji. Dyktatura nie jest tym samym co totalitaryzm (piszący na ten temat często mylą je). Na przykład stan wyjątkowy podczas klęski żywiołowej lub przemysłowej jest dyktaturą. Zawiesza się niektóre prawa człowieka, głównie obywatelskie; władzę wykonawczą przejmuje jedna osoba lub grupa. W czasie wojny mamy również stan wyjątkowy. W konstytucję demokratyczną wpisana jest możliwość stanu wyjątkowego. Tak było u Greków, Rzymian, i tak jest dziś. W demokrację wpisane jest także - po części wykraczające poza nią ku anarchizmowi - obywatelskie nieposłuszeństwo.1) Natomiast totalitaryzm jest ideologią z góry odrzucającą alternatywy, nierespektującą prawa. Totalitaryzm idzie zwykle w parze z terrorem. Przykłady polityczne są znane: stalinizm, faszyzm, państwo Czerwonych Khmerów. Totalitarystyczne bywają również instytucje religijne (co jest skrzętnie zatuszowywane przez hierarchów tych instytucji i czego nie dostrzegają ich wyznawcy, którzy są ogarnięci fideistycznym niewidzeniem). Totalitaryzm jest więc czymś jednoznacznie złym, dyktatura zaś nie zawsze jest zła, bywa potrzebna.

Zilustrujmy to prostym schematem:

anarchia

obywatelskie
nieposłuszeństwo

demokracja

stan wyjątkowy, dyktatura legalna

totalitaryzm

Zwróćmy uwagę na to, że anarchizm skrajny tworzy sytuację, w której kontrolę łatwo mogą objąć organizacje przestępcze, mafijne, klanowe itd. Czyli może on, niechcący, pomóc jakiejś odmianie totalitaryzmu. Przypomina o tym stara zasada dialektyczna - coincidentia oppositorum (łączenie się przeciwieństw).

Jeśli nie chce się uskuteczniać bezrefleksyjnego balansowania politycznego, to trzeba się opowiedzieć albo za demokracją, albo za anarchizmem, albo za dyktaturą, albo za totalitaryzmem.

Dla ruchu proekologicznego najniezbędniejsza jest demokracja. Ale z zastrzeżeniami. Stan wyjątkowy powinien być dopuszczalny, gdy na podstawie wiedzy ekologicznej (nie wiary czy życzeń) wykaże się, że istnieje jakieś bardzo poważne zagrożenie, a ludzie nie chcą zmienić swych pomnażających to zagrożenie postaw. Po drugie, z zastrzeżeniem, że potrzebna jest niekiedy anarchia, o ile rozumiana będzie jako bliska obywatelskiemu nieposłuszeństwu. Jeśli dojrzała demokracja dopuszcza obywatelskie nieposłuszeństwo, to wtedy nie musi ono być wiązane z anarchią. Stan wyjątkowy dla celów uratowania resztek przyrodniczych podstaw życia będzie konieczny prędzej czy później. Im później zostanie wprowadzony, tym bardziej obostrzony będzie musiał być. Powinien on być jednak wprowadzony na kanwie demokracji.

Jednak nawet jeśli dopuszczamy czasowo stan wyjątkowy (czyli rodzaj dyktatury) i anarchię, a zwłaszcza obywatelskie nieposłuszeństwo, to przecież nie jako stabilne formy polityczne. Stabilną formą może być na dłuższą metę tylko demokracja. Najlepiej, gdy jest miejsce nie tylko dla demokracji pośredniej, ale i bezpośredniej.

***

Uwaga dodatkowa. Pobudką do napisania tego artykuliku są pojawiające od czasu do czasu na łamach ZB głosy krytyczne wobec demokracji, np. Roberta Surmy. Sądzę, że intencje krytyków są trafne, jednak wydaje mi się, że mieszane są niektóre pojęcia. Jeśli je dookreślimy i uporządkujemy, może uzyskamy łatwiej konsensus.

By zatrzymać się przy przykładzie artykułów Roberta Surmy2) - o ile go rozumiem, uważa on, że potrzebny jest dziś stan wyjątkowy lub - inaczej - dyktatura proekologiczna. Prawdopodobnie ma rację, choć trzeba by to dokładniej zbadać. Jednocześnie raczej nie powinien jednak atakować demokracji. Stan wyjątkowy bez zaplecza sprawnej demokracji staje się totalitaryzmem. A to jest najgorsza rzecz, jaka może istnieć w polityce. Sądzę więc, że zgodzi się on respektować demokrację, jeśli zostanie przekonany, że dopuszcza ona stan wyjątkowy, legitymowaną i czasową dyktaturę. Poza tym należy oczywiście różnicować między demokracją pośrednią (która domaga się nieustannej krytyki) i demokracją bezpośrednią, której powinno być jak najwięcej.

Lech Ostasz

  1. Patrz: Per Herngren, Podstawy obywatelskiego nieposłuszeństwa, Biblioteka "Zielonych Brygad" nr 20, Kraków 1997.
  2. Patrz: Robert Surma, O metodach działania - odpowiedź na polemiki [w:] ZB nr 13(115)/98, ss.60-63.