człowiek a społeczeństwo

Najważniejsza spośród nich [zasad, które determinowały życie człowieka przez wiele stuleci] głosiła, że społeczeństwo i gospodarka istnieją dla człowieka, a nie człowiek dla nich. Żaden postęp gospodarczy nie mógł zostać uznany za zdrowy, jeśli wyrządzał jakąkolwiek szkodę którejś z grup społecznych. (s.95)

W rzeczywistości wydaje się, że mimo dobrobytu materialnego, mimo wolności politycznej i seksualnej świat w połowie XX w. jest umysłowo bardziej chory, niż był świat XIX-wieczny. W istocie, "nie grozi nam już niewolnictwo, lecz to, że zostaniemy robotami" - jak to zwięźle wyraził Adlai Stevenson. (s.111)

W w. XIX kupowałeś, co ci było potrzebne, kiedy zaoszczędziłeś dość pieniędzy; dzisiaj kupujesz to, czego potrzebujesz - albo nie potrzebujesz - na kredyt, a funkcja reklamy polega głównie na nakłanianiu cię do kupowania i pobudzaniu Twojego apetytu, żeby można cię było nakłonić. (s.170)

Brak zahamowań prowadzi do tego samego rezultatu, co brak jawnego autorytetu - paraliżu jaźni, a w końcu jej zniszczenia. Jeśli nie odraczam zaspokojenia moich chęci (a jestem tak uwarunkowany, że chcę tylko tego, co mogę dostać), nie przeżywam konfliktów, nie mam wątpliwości; nie muszę podejmować żadnych decyzji; nigdy nie jestem sam ze sobą, ponieważ jestem zajęty - albo pracą, albo rozrywką. Nie potrzebuję świadomości siebie jako siebie, stale bowiem jestem zaabsorbowany przyjemnościami. Jestem systemem pragnień i zaspokojeń; muszę pracować, żeby zaspokoić swoje pragnienia, a machina ekonomiczna nieustannie moje pragnienia stymuluje i kieruje nimi. Większość tych apetytów jest syntetyczna; nawet apetytowi seksualnemu daleko do właściwej mu "naturalności". W pewnym stopniu stymuluje się go sztucznie. I musi tak być, jeśli chcemy mieć ludzi, jakich potrzebuje nowoczesny system - ludzi, którzy się czują "szczęśliwi", którzy nie mają wątpliwości, konfliktów, których można prowadzić bez użycia siły.

Rozrywka polega głównie na satysfakcji płynącej z konsumowania i "wchłaniania": towarów, widoków, potraw, napojów, papierosów, ludzi, wykładów, książek, filmów - wszystko to jest konsumowane, połykane. Świat jest jednym wielkim przedmiotem naszego apetytu, wielkim jabłkiem, wielką butlą, wielką piersią; jesteśmy wiecznie oczekującymi, wiecznie pełnymi nadziei i wiecznie rozczarowanymi oseskami. (ss.171-172)

Każde przedsiębiorstwo chce sprzedawać coraz więcej, by podbić coraz szerszy rynek. W efekcie takiej sytuacji gospodarczej każda gałąź przemysłu używa wszystkich dostępnych jej środków, by zaostrzyć konsumenckie apetyty ludności, by wytworzyć i wzmocnić orientację receptywną, tak niszczącą dla zdrowia psychicznego. Jak widzieliśmy, oznacza to pragnienie posiadania nowych, ale nie niezbędnych rzeczy, stałą chęć kupowania więcej, nawet jeśli z punktu widzenia potrzeb ludzkich i niewyalienowanych nowy produkt nie jest potrzebny. (Przemysł samochodowy np. wydał kilka miliardów dolarów na zmiany wprowadzone w nowych modelach roku 1955, sam Chevrolet - kilkaset milionów dolarów na współzawodnictwo z Fordem. Starszy chevrolet był bez wątpienia dobrym samochodem, a walka między Fordem a General Motors nie dała w efekcie ludziom lepszego samochodu, lecz skłoniła ich do kupna nowego, kiedy stary mógł jeszcze jeździć dobrych parę lat.) Innym aspektem tego zjawiska jest tendencja do wyrzucania, wspierana koniecznością ekonomiczną wynikającą z coraz większej produkcji masowej. Tendencja ta, oprócz wynikających z niej strat ekonomicznych, prowadzi również do ważnych skutków psychologicznych: sprawia, że konsument traci szacunek dla pracy i ludzkiego wysiłku; sprawia, że zapomina on o potrzebach ludzi we własnym kraju i w krajach biedniejszych, dla których wyrzucany produkt mógłby być czymś najcenniejszym. (...)

Jest całkiem oczywiste, że na dłuższą metę żaden wpływ duchowy nie może być skuteczny, jeśli organizacja naszego systemu gospodarczego jest taka, że grozi mu kryzys zawsze wtedy, gdy ludzie nie chcą kupować coraz większej ilości nowych i lepszych rzeczy. (...)

Z tym problemem wiąże się sprawa pomocy gospodarczej, jakiej społeczeństwa uprzemysłowione mogą udzielić mniej rozwiniętej części świata. Jest oczywiste, że (...) pokój w bogatszej części świata zależy od rozwoju gospodarczego części biedniejszej. Pokój i wolność w świecie Zachodu nie mogą, na dłuższą metę, współistnieć z głodem i chorobami w Afryce i Chinach. Zmniejszenie zbędnej konsumpcji w krajach uprzemysłowionych jest koniecznością, jeśli chcą one pomóc krajom nieuprzemysłowionym. (ss.325-327)

2 Erich Fromm, "Zdrowe społeczeństwo", PIW, Warszawa 1996
nadesłała Michalina Połubińska

 

ŚWIATÓW POMIESZANIE
CZYLI
BURZA W WYSOKICH GÓRACH

Wojująco feministyczne Niebo

nad

Ziemi

skalistym

patriarchatem

Tomasz Poller