Strona główna   Spis treści 

ZB nr 5(131)/99, 16-31.5.99
RECENZJE

ZAKOCHANY W ŻYCIU POGANIN
(O POEZJI BOHDANA IHORA ANTONYCZA)

Prawie po dwudziestu latach od opublikowania wyboru poezji Bohdana Ihora Antonycza pt. Księga Lwa, przygotowanego i opracowanego przez znanego krakowskiego ukrainistę Floriana Nieuważnego, chcę przypomnieć tę poezję, powstałą w dwudziestoleciu międzywojennym.

Antonycz urodził się w 1909 r. w wiosce Nowice pod Gorlicami, ukończył gimnazjum w Sanoku, a w latach 1928-1933 studiował polonistykę i slawistykę w Uniwersytecie Lwowskim. Jego pochodzenie etniczne wiązało się z kręgiem kultury łemkowsko-ukraińskiej. Debiutował jeszcze jako student tomem poezji - Przywitanie życia w r. 1931. Za jego życia ukazały się dwa zbiory poezji: Trzy pierścienie (1934) i Księga Lwa (1936). Po nagłej śmierci w r. 1937, związanej z zapaleniem płuc, ukazały się jeszcze dwa jego zbiory utworów, tj. Zielona Ewangelia (1938) oraz Obroty (1938). Omawiany wybór nosi więc tytuł jego drugiego tomiku i zawiera wiersze wybrane ze wszystkich wydanych pozycji i kilka wierszy rozproszonych.

Dlaczego warto przypomnieć tego poetę? Istnieje ku temu kilka powodów. Antonycz jest bowiem przykładem poety, który właściwie stworzył podstawy współczesnej liryki ukraińskiej, wyrosłej w oparciu o kulturę Łemków, którzy żyli w okresie II Rzeczypospolitej na terenie Małopolski. Ponadto jego poezja jest znakomitym przykładem twórczości, w której przyroda zawsze stanowi podstawę podmiotu lirycznego każdego z wierszy. A jest to twórczość naprawdę wysokiej próby. Przyroda nie jest tu tylko przedmiotem fascynacji, najczęściej ujmowanym zmysłowo, tak jak czynili to przed wiekami poeci pogańscy, ale przenika do podświadomości i staje się elementem esencjalnym życia człowieka. Poeta nie tylko ogląda i widzi naturę, ale także ją słyszy, czuje, przeżywa w sposób prawie ekstremalny. Z elementami jej uniwersum, np. słońcem, rzeką, lasem, kwiatami, zwierzętami, pozostaje tak ściśle związany, jak przysłowiowe dziecko z matką. Antonycz nigdy jednak nie skarży się na jej deficyt czy brak. W wierszu pt. Autobiografia poeta tak oto wyraża swoje credo życiowe i artystyczne:
(...) patrzyłem się spokojnie na fale złowrogich huraganów.
Moje pieśni - nad rzeką czasu most kalinowy,
jam zakochany w życiu poganin.

Natomiast w wierszu Autoportret napisał:
(...) Ja, słońcu życie zaprzedawszy
za sto dukatów dni obłędu,
poganin, zachwycony zawsze,
poeta chmielu, wiosny, pędu.

Antonycz w swej poezji dokonuje pełnej unifikacji siebie i kilku porządków istnienia, które determinują codzienne życie ludzi, z porządkiem natury. Byty przyrodnicze, duchowe, kulturowe, pojedyncze istnienia człowiecze i ich osobiste światy ujmuje poeta w "wielości różnorodności" na jednym poziomie bytowania, stosując do ich opisu równoprawny język wyrazu oraz metafory. On je wszystkie jakby brata z sobą i zaprzyjaźnia w niekończącej się sieci powiązań miłosnych. Rozwijająca się w krajobrazie miejskim cywilizacja nie rodzi u niego świadomości zagrożenia dla bytu przyrody, lecz najwyżej przeszkadza mu swoim natręctwem w obcowaniu z nią.

Dla dzisiejszego pokolenia czytelników poezja Antonycza może wydawać się jednak trochę dziwna w zestawieniu z obecnym stanem przyrody. Zaświadczają o tym także wiersze młodego pokolenia poetów, np. "brulionowców", gdzie podziw dla przyrody jest skromny, a jej przedstawiany obraz nierzadko napawa niechęcią, grozą czy politowaniem. Czytelnikowi natomiast tony narracji i uniesienia Antonycza nad przedstawianym obrazem przyrody mogą kojarzyć się nawet z "opisem skansenu", "muzeum na świeżym powietrzu" czy podkolorowaną rzeczywistością wirtualną, wykreowaną przez media.

Nie przedstawią także w takim duchu, jak Antonycz własnego stosunku i obcowania z naturą współcześni "poeci ekologizujący", w sposób świadomy i w pełni odpowiedzialny. W ich wierszach przecież prawie zawsze pojawia się, nawet na poziomie podświadomym, obawa i lęk o dalszy los przyrody - o jej przetrwanie - co hamuje pełnię przeżyć estetycznych zarówno u twórcy, jak i u odbiorcy. Poezja ekologiczna może jednak uczyć się od Antonycza poetyckiego widzenia jedni człowieka z naturą, nieskrępowanego owym uświadomionym, najczęściej spychanym do podświadomości, zagrożeniem, choć z drugiej strony - musi walczyć o przywrócenie owej podstawy żywego istnienia czy nawet jej restytucji, tzn. wszystkiego tego, co może jeszcze nie przepadło bezpowrotnie. Staje się wtedy sztuką, która bierze na siebie poczucie obowiązku, nawołując ludzi do żywienia powinności względem przyrody. Wydaje się jednak, że lepiej i bardziej przekonuje do niej sztuka słowa, która rozkoszuje się naturalnym pięknem, niż moralizowaniem na jego temat, co tak bezpośrednio i z prostotą ujawnia właśnie poezja Autora Zielonej Ewangelii.

Ignacy S. Fiut



Bohdan Ihor Antonycz, Księga Lwa, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1981, ss.188.

początek strony

JUŻ STAROŻYTNI GRECY...

Tak, już starożytni zwracali uwagę na dewastację środowiska naturalnego.

W VI w. p.n.e. w Grecji wprowadzono zakaz uprawy pól na stromych stokach, aby przeciwdziałać erozji gleby. Zostało to spostrzeżone jako problem - a jak nieporównywalnie mniej ludzi zamieszkiwało Ziemię.

Od tego czasu wiele i bardzo szybko się zmienia. W ostatnich latach coraz szybciej, gdyż rosnący potencjał techniczny pozwala na coraz większą ingerencję w świat przyrody. I sceptyk może powiedzieć - od starożytności ekolodzy straszą, a świat nadal trwa. Podobne wrażenie może też sprawić książka Ekospazm, napisana w 1975 r. Autor przekonuje nas, że świat stoi na skraju przepaści, że będą się mnożyć kataklizmy, z którymi człowiek nie da sobie rady. Już, teraz, za chwilę. A od napisania książki minęło ponad 20 lat i świat nadal trwa. A może trwa dzięki temu, że ekolodzy wytrwale straszą i czasami to ich straszenie daje jakieś efekty?

Zofia Tuma
Czarne 5, 38-309 Gładyszów



Alvin Toffler, Ekospazm, Wyd. Czytelnik, Warszawa 1977.

początek strony

"TAJEMNICA ŻYCIA"

Eugeniusz nieśmiało popchnął drzwi Agencji Matrymonialnej "Genialny Związek". Wszedł i zwrócił się do kobiety w białej bluzce, ukrytej za ogromnym komputerem.

- Chciałbym, aby mnie pani zaksięgowała, bo mam zamiar się ożenić - oświadczył.

- Ma pan kartę kompatybilności genowej? - zapytała urzędniczka.

Pogrzebał w portfelu, wyjął plastykową kartę, na której zakodowano wszystkie wady genetyczne, jakie wykazały szczegółowe badania jego genomu. Kierowniczka agencji wprowadziła kartę do urządzenia i z uwagą wpatrywała się w kolorowy ekran, na którym pobłyskiwały niebezpieczne geny.

- Czy chce pan dorzucić jakieś osobiste niekompatybilności charakterologiczne? - zapytała.

- Nie - odrzekł Eugeniusz.

Nie przestając uderzać w klawisz dodała:

- Czy chciałby pan zgłosić jakieś szczególne preferencje?

Twarz Eugeniusza ożywiła się nagle, a w jego oczach pojawił się wyraz rozmarzenia.

- Jestem dość sentymentalny - wyznał z zażenowaniem - chciałbym poznać dziewczynę łagodną, dobrze wychowaną, lubiąca muzykę i teatr.1)

Czy odpowiada Wam taka wizja przyszłości?

W książce Tajemnica życia dwóch naukowców - J. Levine i D. Suzuki - próbuje przybliżyć czytelnikowi osiągnięcia inżynierii genetycznej i jej praktyczne zastosowanie. Ukazują, jak nauka pozwala sztucznie zapładniać i decydować, jaki kolor oczu lub włosów będzie miało przyszłe dziecko, rozpoznawać chorobę przed narodzeniem lub zmutować zwierzę, by mogło wydzielić ludzki hormon wzrostu.2)

Autorzy tej książki nie pomijają też złej strony transgenetyki. Zauważając, że dążenie ludzkiej cywilizacji do podporządkowania sobie życia i śmierci może okazać się zgubne.

Tajemnica życia nie daje konkretnej odpowiedzi na pytanie (postawione w podtytule): Czy się bać inżynierii genetycznej?, ale zmusza do refleksji. Nie narzuca czytelnikowi opinii, do której ma się dopasować, ale przekazuje fakty, które pomogą ukształtować własne zdanie.

Jarosław Michalski



Joseph Levine, David Suzuki, Tajemnica życia. Czy się bać inżynierii genetycznej, tłum. Grażyna Gasparska i Barbara Skarżyńska, Wyd. "Książka i Wiedza", Warszawa 1996.
1) Świadomie na początku recenzji wstawiłem cytat nie pochodzący z Tajemnicy życia. Chciałem pobudzić wyobraźnię Czytelnika (w tym momencie się waham, czy dobrze wybrałem cytat, bo jest chyba za mało przekonujący, ale... najwyżej). A co do pochodzenia tego cytatu to znalazłem go w książce: Claude Jasmina, Homo geneticus: pytania o przyszłość człowieka, tłum. D. Stanicka-Apostoł, UNI-DRUK, Poznań 1998.
2) Co do tych zmutowanych zwierząt wydzielających ludzki hormon wzrostu, to wiąże się z nimi głupia sprawa, bo można sztucznie wyhodować (przy tej samej technologii) syntetyczny ludzki hormon wzrostu bez udziału cierpienia zwierząt. Ale to chyba z innej beczki.

początek strony

JAK ŻYĆ W ZGODZIE ZE ŚWIATEM

  1. Świat to sanktuarium.
  2. Urodziłeś się twórczy - wykorzystaj to.
  3. Trzymasz swe przeznaczenie w swoich rękach i jesteś odpowiedzialny za to, co robisz.
  4. Sieć życia obejmuje wszystkie jego formy: ludzkie i nieludzkie. Poznaj swoje miejsce.
  5. Współczuj z innymi.
  6. Bądź dobry dla siebie. Jesteś częścią sieci życia, pamiętaj wiec o swym ciele, o tym, co jesz i jak myślisz.
  7. Urodziłeś się na pięknym świecie - dbaj o niego.
  8. Twoja natura i wszystko wokół Ciebie przepojone jest duchowością, która musi wyrazić się w działaniu.
  9. Nie można uniknąć cierpienia i śmierci, a jednak świętuj! Wszechświat znajduje się w stanie radości!
  10. Osiągaj pełnię jestestwa własnym wysiłkiem.

Jesteśmy cząstką świata, wielkiej sieci życia i tworzymy je wespół z wszystkimi jego formami. Jesteśmy równie ważni i tak samo odpowiedzialni za siebie i świat. Oddziałujemy na świat w takim samym stopniu, w jakim podlegamy jego wpływom. Jesteśmy rodzącymi się bogami i ziarnkami piasku, a ziemia to święte miejsce, w którym mamy szczęście mieszkać.

* * *

Nie sposób objąć całej filozofii Henryka Skolimowskiego w krótkim tekście. Autor w swoich książkach, m.in. w A Sacred Place to Dwell, w prosty sposób wyznaczył ścieżki, którymi powinniśmy podążyć. Pierwszym, podstawowym krokiem musi jednak być odrzucenie materializmu, który niszczy duchowość i zaśmieca umysł. Jeśli chcesz naprawić świat, zacznij od siebie - mówi Autor. Prof. Skolimowski nie odrzuca religii, ale transformuje je. Jesteśmy tworzącymi się bogami - pisze, a Budda, Jezus, św. Franciszek czy Matka Teresa to Oświeceni, którzy mogą wskazać drogę. Autor polemizuje też z uznanymi filozofami, m.in. Kantem i Arystotelesem, skłaniając się ku teorii Gai i filozofii Heraklita. Nie popada jednak w pułapkę istniejących już systemów filozoficznych, co zdarzało się np. Erichowi Frommowi. Nie pozostaje także prof. Skolimowski poza sferą aktualnych wydarzeń. Przeciwnie - analizuje je, odkrywając przed czytelnikiem ich genezę.

A Sacred Place to Dwell to piękna, mądra książka. Gorąco polecam ją wszystkim bez wyjątku.

Izabela Kołacz
skr. 118
80-952 Gdańsk 6
e-mail: ikolacz@hotmail.com



Henryk Skolimowski, A Sacred Place to Dwell. Living With Reverence Upon The Earth, Element, Rockport-Shaftesbury-Brisbane 1993.

początek strony

UNIA EUROPEJSKA A OCHRONA ŚRODOWISKA

Książka przeznaczona jest, jak piszą sami Autorzy, dla członków organizacji pozarządowych i służyć ma poszerzeniu znajomości praw Unii Europejskiej. Powstała wszak w ramach projektu pt. Poszerzenie wiedzy społeczeństwa i świadomości organizacji pozarządowych o Unii Europejskiej w aspekcie ochrony środowiska.

Wydawnictwo to podzielone jest na 2 części: pierwsza, bardziej obszerna, opisuje samą Unię, procesy jej tworzenia i niektóre, środowiskowe aspekty jej działania; druga mówi o polskiej drodze przystępowania do struktur europejskich. Wydawnictwo powstało z myślą o planowanym przystąpieniu Polski do tej organizacji i jest to w zasadzie temat przewodni publikacji.

Po krótkiej historii jednoczenia kontynentu, czytelnik poznaje podstawowe akty prawne UE i poszczególne zagadnienia środowiskowe. W 6 kolejnych rozdziałach Autorzy, członkowie międzynarodowych organizacji pozarządowych, nakreślają obraz polityki europejskiej w dziedzinie rolnictwa, transportu, energetyki i dążeniu ku zrównoważonemu rozwojowi. Wszystkie podane informacje wprowadzają czytelnika w dane zagadnienie, ale nie wyczerpują tematu, by nie zniechęcić do dalszych studiów nad prawem europejskim.

Druga część - napisana przez polskich Autorów - przedstawia polską drogę do Unii Europejskiej oraz podstawowe dokumenty już podpisane przez nasz kraj: Układ o stowarzyszeniu z UE, Narodowy Program Przygotowania Polski do członkostwa w Unii itd.

Wyczuć można sceptycyzm Autorów związany z odniesieniem umów prawnych do rzeczywistości - zarówno w Polsce, jak i w krajach Piętnastki. Ponadto, publikacja ta za mało miejsca poświęca ludziom, do których jest adresowana - czyli organizacjom pozarządowym, podając tylko bardzo ogólne informacje na temat obecności tego typu grup w przepisach europejskich. Tym niemniej, stanowić może niezłe źródło informacji dla zainteresowanych, a przede wszystkim - świetny punkt wyjścia do dalszego pogłębiania znajomości prawa Piętnastki.

Izabela Kołacz
skr. 118, 80-952 Gdańsk 6
e-mail: ikolacz@hotmail.com



Unia Europejska a ochrona środowiska. Wybrane fakty i przemyślenia, Instytut na rzecz Ekorozwoju, Warszawa 1998. Autorzy polscy: Jerzy Jendrośka, Zbigniew Karaczun, Krzysztof Kamieniecki, Grażyna Niesyto, Krystyna Panek-Gondek, Stanisław Wajda.

CYTAT

(...) wierzę w przyszłość człowieka, wierzę w utajone możliwości tkwiące w ludzkim doświadczeniu, lecz moja wiara w człowieka jest częściowo wiarą w przyrodę, wiarą we współpracę z siłami, które rządzą lasem i morzem, wiarą w człowieka współudziałowca życia, a nie jego niszczyciela.

Marston Bates
cytat pochodzi z książki Iwony Jacyny "Żyć znaczy niszczyć?"
nadesłał Bartosz Pikul


początek strony

NARODZINY IMPERIUM

Tytuł Eurofaszyzm w natarciu - nasuwa przypuszczenie, że do czynienia mamy z kolejną publikacja z kręgu "The Searchlight", który za przejaw rasizmu uznał komiksowego Kapitana Euro. Okładka jednak może już szokować: oto widzimy hitlerowską swastykę w wieńcu dwunastu gwiazd - godle Unii Europejskiej. Wszystko wyjaśnia się już na pierwszych stronach książki, gdyż autor od razu ujawnia jej założenia.

Niniejsza książka prezentuje trzy tezy. Po pierwsze, zniewalająca potęga państwa oraz kolektywów wspieranych przez państwo, są atrakcyjne dla kapitalistów-korporatystów (...), podobnie jak (...) dla socjalistów; (...) kombinacja takich dwóch ruchów w korporatystycznym państwie to (...) istota socjalnego i gospodarczego faszyzmu. Po drugie, ten etap faszyzmu socjalnego i gospodarczego (...) wytwarza polityczny i militarny faszyzm, (...). Po trzecie, wszystkie współczesne "demokratyczne" społeczeństwa kapitalistyczne stały się tak korporatystyczne, że poprzez międzynarodowe instytucje korporatystyczne jak Unia Europejska, wolne narody i państwa są zagrożone nawet zanim jeszcze rozwinie się w nich polityczny i militarny faszyzm, (...) (s.24). A w innym miejscu: Zniszczenie suwerenności narodów na ołtarzu nazistowskiego pomysłu "wspólnoty europejskiej" jest jedynie ostatnim krokiem w procesie, który zniszczył wolność i odpowiedzialność osoby ludzkiej i stowarzyszeń, którym z własnej woli jest ona posłuszna (s.9).

Mamy więc do czynienia z libertarianinem, który jako "faszyzm" postrzega każde ograniczenie swobody gospodarowania. Trudno mi utożsamić się z takim punktem widzenia, i to nie tylko z uwagi na socjalistyczne sympatie.

Atkinson pisze: Głównym elementem systemów faszystowskich nie jest głośno mówiący dyktator, ale władza korporacji i kolektywu (s.9). Taka definicja pozwala mu oskarżać o faszyzm praktycznie całą klasę polityczną, "nowych" konserwatystów na równi z labourzystami i liberałami. Czy rzeczywiście niczym nie różnią się oni od nazistów? Oto inne stwierdzenie: (...) niebezpieczne jest przypuszczać, że "faszysta" to tylko ktoś, kto prześladuje politycznych przeciwników, dokonuje eksterminacji Żydów i Cyganów, podbija inne kraje i wita przyjaciół ekstrawaganckim pozdrowieniem (s.46). Tymczasem ja właśnie tak przypuszczam. Dla mnie bardzo ważne, czy ktoś mnie więzi, torturuje, morduje - czy też nie.

Szturmowym oddziałem "nowego faszyzmu" ma być tzw. Grupa Bildenberg (zainteresowanych szczegółami dotyczącymi tej tajemniczej organizacji odsyłam do książki Zbigniewa Domarańczyka i Aleksandra Perczyńskiego Tajemniczy klub, Warszawa 1979). Muszę tu wyznać, że nie jestem entuzjastą teorii spiskowych. Nie dlatego, żebym nie wierzył w istnienie zakulisowych lobbies, powątpiewam jednak w ich skuteczność. Bliska mi Teoria Chaosu wyklucza możliwość planowego kierowania rzeczywistością, subiektywne ludzkie dążenia dają na ogół skutek zgoła niezamierzony.

Jako złowroga siła jawi się też Atkinsonowi Kościół katolicki, któremu zarzuca kolaborację z Hitlerem i zaangażowanie w integrację europejską po wojnie: (...) autorytarna natura Kościoła Rzymsko-Katolickiego była witalnym składnikiem tworzenia nowej, niedemokratycznej Europy (s.64). Nawet gdy pamiętamy o zasadniczej roli, jaką odegrali politycy chrześcijańskiej demokracji (Schuman, Monnet, De Gasperi) w dziele jednoczenia Europy, opinia taka musi się wydać uproszczeniem.

Książka ma przy tym antyniemieckie ostrze (uwypuklone zresztą przez wydawcę). Na ciążenie ku korporatyzmowi nałożyła się siła i ambicje Niemiec: Poważny kryzys w polityce europejskiej wynika zasadniczo z utworzenia niemieckiego państwa politycznego, co - od czasu jego powstania w 1870 roku, trzykrotnie doprowadziło do wojny przeciw sąsiadom (s.14). Atkinson uważa, że po 1945 r. zamiary Niemiec pozostały takie same, tylko realizuje się je innymi środkami. Z lubością cytuje Adenauera (Zatem z czego się składa Europa? Z Niemiec!) i Kohla (Przyszłość będzie należała do Niemców, kiedy zbudujemy Dom Europa - ss.150-151). Sam mógłbym dodać jeszcze jeden wymowny cytat - z Karla Goerdelera, przywódcy prawicowej opozycji przeciw Hitlerowi: Mówienie o niemieckim nadczłowieku - to głupie i zarozumiałe. Kierownictwo Europy obejmuje naród, który szanuje właśnie małe narody, potrafi pokierować ich losem właśnie mądrą radą i ręką, a nie brutalną przemocą. Jeśli się ponadto uczyni wszystko, by to kierownictwo było niedostrzegalne, jeśli w sprawach drugorzędnych pierwszeństwa ustępuje się innym, podkreślając to, państwa europejskie można z łatwością poprowadzić ku wspólnemu dobru... Niezbyt śmiałe wydaje się twierdzenie, że działając we właściwym czasie (...) związek państw europejskich pod niemieckim kierownictwem stanie się faktem w przeciągu 10 do 20 lat. (za: Wilhelm Ritter von Schramm, Beck und Goerdeler, München 1965, s.167). Gdy cofniemy się bardziej, znajdziemy Friedricha Naumanna, który już w 1915 r. sformułował koncepcję Mitteleuropy, będącą - zdaniem Marka Maciejewskiego (Ruch i ideologia narodowych socjalistów w Republice Weimarskiej, Warszawa 1985) - jednym z podstawowych źródeł doktrynalnych nazizmu.

A jednak postrzeganie integracji europejskiej jako narzędzia niemieckiego nacjonalizmu wydaje mi się anachroniczne. Eurofederalizm à la Maastricht nie jest prostą kontynuacją niemieckich planów podboju Europy od Barbarossy do Hitlera, jak to wierzy polska prawica narodowa. Przegląd niemieckich pism prawicowych (choćby w "Stańczyku") upewnia mnie, że niemieccy "narodowcy" (skądinąd bardzo antypolscy, domagający się np. "zwrotu" Śląska i Pomorza) są zdecydowanie wrogo ustosunkowani do "zjednoczonej Europy". Moim zdaniem, w zjednoczeniu Europy nie są zainteresowani ani klasyczni nacjonaliści niemieccy (jak wykazują wybory - margines tamtejszego społeczeństwa), ani zwykli obywatele (niemiecki pracobiorca traci na Europejskiej Karcie Socjalnej!), ale elity polityczne i gospodarcze Niemiec. A tym zależy nie tyle na ekspansji niemieckiej kultury czy niemieckiego żywiołu etnicznego, co na hegemonii niemieckiego kapitału. Na ołtarzu tych wąskogrupowych interesów ekonomicznych gotowi są poświęcić także niemiecką kulturę, topiąc ją w morzu "multikulturalizmu" (a faktycznie - amerykanizacji). Niemieckie elity rozumieją, że aby skutecznie dokonać podboju, muszą się odciąć od przeszłości. Dlatego uważam za mijające się z celem straszenie jakimś niemieckim zalewem w stylu hitlerowskim czy bodaj bismarckowskim - to tylko zaciemnia obraz sytuacji. Narodowe Niemcy nie stały się wprawdzie przyjacielem i sojusznikiem Polaków, ale pojawił się jakościowo nowy, stokroć groźniejszy przeciwnik w postaci beznarodowego New World Order.

Czy wobec tego należałoby odstawić tę książkę na półkę z politycznym folklorem? Zdecydowanie nie.

Atkinson ukazuje - mimo przejaskrawień - niewątpliwe analogie i zbieżności między paneuropeizmem a ideologią skrajnej prawicy. Karol Fiedor w swej książce Niemieckie plany integracji Europy na tle zachodnioeuropejskich doktryn zjednoczeniowych 1918-1945 (PWN, Wrocław 1991) opisuje szczegółowo hitlerowską koncepcję Grossraumwirtschaft (Wielkiego Obszaru Gospodarczego) jako ekonomicznego fundamentu Rzeszy Wielkogermańskiej. Wstydliwie ukrywana jest dzisiaj prawda, że twórca ruchu paneuropejskiego Coudenhove-Kalergi nie tylko reprezentował w okresie międzywojennym konsekwentnie proniemieckie stanowisko, ale - wedle Fiedora - do 1937 r. podtrzymywał kontakty z nazistami. Opisywane więc przez Atkinsona (s.37) ksenofobiczne ataki na Jamesa Goldsmitha (angielsko-francusko-żydowskiego milionera, czołowego eurosceptyka w Wielkiej Brytanii) mogą więc mieć głębokie korzenie.

Obraz taki może nas szokować, gdyż w mediach jako przeciwnicy integracji europejskiej występują właśnie "faszyści" Le Pena, słuchacze Radia Maryja i zacofani rolnicy. W rzeczywistości na Zachodzie opór wobec Maastricht stawia też znaczna część lewicy (zwłaszcza radykalnej); z drugiej strony zaś można podać przykłady grup ultraprawicowych i postprawicowych, które popierają jednoczenie Europy. Już w maju '51 powstał na kongresie w Malmö Europejski Ruch Socjalny - faszystowska międzynarodówka głosząca zjednoczenie Europy przeciw Jankesom i Sowietom. W 2 lata później w Paryżu powstaje konkurencyjny acz głoszący podobne hasła Europejski Ruch Ludowy. Wśród zwolenników Trzeciej Drogi coraz większą popularność zyskuje myśl, że tradycyjne nacjonalizmy narodowe są anachronizmem, który musi zostać zastąpiony przez "nacjonalizm europejski". Ideę "Unitarnego Państwa Europejskiego" lansują m.in.: Vanguardia Nacional Revolucionaria i Sin Tregua w Hiszpanii, Nouvelle Europe Politique i Nouvelle Resistance we Francji, Parti Communautaire National-europeen w Belgii... Europejska organizacja Nowej Prawicy Synergies Europeennes w czasie francuskiego referendum w sprawie Maastricht wezwała do głosowania "Tak". Radykalna prawica w Austrii (Partia Wolności, FPÖ) i Norwegii (Partia Postępu) nie włączyły się w kampanię oporu przeciw Unii Europejskiej. Nie jest też chyba przypadkiem, że w Polsce ideę Paneuropy propaguje prof. Andrzej Piskozub, wywodzący się z tradycji... endeckiej.

A może wszystkie te zbieżności są jednak przypadkowe i powierzchowne? Jeśli nawet uznamy paneuropeizm faszystów za równoległy do głównego nurtu integracji europejskiej i nie wpływający nań, to jednak Atkinson trafnie wskazuje na potencjalnie totalitarne następstwa zjednoczenia Europy. Właściwie wszystko powiedział cytowany w książce Kohl, który stwierdził: Zjednoczone Królestwo dołączy do jednej waluty ponieważ City [tj. brytyjskie sfery biznesu - J. T.] tego chce (s.130). Innymi słowy - wola nieformalnych ośrodków władzy finansowej przemoże wolę wyborców. Jeszcze dobitniej wyraził się Claude Cheysson: Nigdy nie zbudowalibyśmy Europy środkami demokratycznymi (s.152).

Nie wydaje się to jednak być wynikiem jakiegoś diabolicznego spisku. To raczej kolejny przykład ogólnoświatowej tendencji - postępującego uwiądu demokracji. Punkt ciężkości przesuwa się z parlamentów krajowych do ponadnarodowych "ciał fachowych", te niekontrolowane organy zyskują coraz większą władzę. Alvin Toffler powiedział w swym niedawnym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej": Demokratycznie wyłaniana władza polityczna coraz wyraźniej słabnie wobec władzy ekonomicznej, której nikt nie wybiera i którą coraz trudnej jest także kontrolować. (...) Teraz to wielki międzynarodowy kapitał kontroluje rządy, parlamenty, prezydentów demokratycznych krajów, ocenia ich politykę (...). Na razie demokracja przegrywa wyścig o władzę. Co z tego, że ludzie wybierają parlamenty i rządy, skoro ich polityka i tak będzie musiała być podporządkowana naciskom władzy ekonomicznej, na którą wyborcy nie mają już wpływu.

Warto więc się z książką Atkinsona zapoznać. Przedstawia ona drugą stronę medalu, niewidoczną dla oczu pogrążonych w euroentuzjazmie Polaków.

Jarosław Tomasiewicz



Rodney Atkinson, Eurofaszyzm w natarciu, Wyd. Retro (Motycz - Józefin 50, 21-008 Tomaszowice), przekład i objaśnienia Jerzy Wieluński, Lublin 1998.



ZB nr 5(131)/99, 16-31.5.99

Początek strony