Strona główna   Spis treści 

ZB nr 7(133)/99, 16-30.6.99
REFLEKSJE

ROZMOWY O BIOSFERZE

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA ZDROWIE PLANETY

Moje spotkanie z ZB zaczęło się w drodze powrotnej z EKOFORUM w Ciechocinku, które odbywało się w dniach 24-25.10.ub.r., gdzie zaopatrzyłam się na drogę w parę numerów tego na pierwszy rzut oka bardzo interesującego pisma ekologów.

Już pierwsze kilometry drogi do Warszawy, spędzone na czytaniu kwietniowego numeru, przyniosły "dojrzałe owoce" - gdyż znalazłam to, czego szukałam. Były to w kolejności dwa artykuły: Cel i myśl - Jana M. Szymańskiego i Ekologia potrzebuje filozofii - prof. Henryka Skolimowskiego. I znowu trafiłam - powiedziałam do siebie, delektując się każdym słowem czytanych treści. Ja przecież to robię, także to oglądam, dochodzę do takich samych wniosków, obserwując to z innej strony - od człowieka. Ja także to tworzę - nową naukę, nową edukację, nową jakość ludzi, zdrowe relacje, zdrowe rodziny, zdrowe społeczeństwo, zdrowie Ziemi. To program mój i Stowarzyszenia "Edukacja Dla Przyszłości" - edukacja do zdrowia człowieka jako edukacja do zdrowia Planety - widziana wieloprofilowo, interdyscyplinarnie. Ponieważ zdrowie potrzebuje edukacji - odbudowywania pojęcia zdrowia. To nie zdrowie fizyczne każdego pojedynczego człowieka, "ratowane" sztucznymi środkami konwencjonalnej, akademickiej medycyny, gdy zostało "zepsute" przez niego samego i przez nieświadomość dalekosiężnych skutków - niewłaściwy styl życia, odżywiania, zatruwanie siebie. To także zdrowie psychiczne i duchowe - umiejętność odreagowywania emocji, zdrowy duch w zdrowym ciele, wewnętrzna harmonia - homeostaza na poziomie psychicznym, prawidłowe oddychanie, samodoskonalenie i samokontrola, to wreszcie kontakt z samym sobą na poziomie transpersonalnym - wartości wyższych. To uczenie, a raczej budzenie odpowiedzialności za siebie, innych i Planetę - w samym sobie.

Były sekretarz Organizacji Narodów Zjednoczonych U-Thant powiedział kiedyś: nie będziemy mogli zakończyć wojen między narodami, dopóki nie zakończymy wojen w nas samych. To początek wszystkiego: rozwiązywanie konfliktów w sobie, negocjacje, dochodzenie do konsensusu, prowadzące do "pokoju" i zdrowia w sobie. A to jest trudna droga - dochodzenia do prawdy o sobie, świadomości - w sobie samym.

Zgadzam się z tym absolutnie - ekologia potrzebuje filozofii. Takiej filozofii potrzebuje nauka, edukacja, sam człowiek - filozofii sztuki życia.

Bo nauka stała się odczłowieczona, zajmująca się obiektem obserwacji, nie włączająca obserwowanego. Taka stała się też medycyna, chociaż powinna być najbardziej ludzka, z racji obiektu, któremu służy - człowieka. Ale tak w istocie nie jest, gdyż ona - w odróżnieniu od innych nauk - zajmując się człowiekiem, rozdzieliła go na poszczególne składowe: części, narządy, organy, komórki, układy, mechanizmy biochemiczne, pierwiastki chemiczne, zapominając o całości - psychosomatycznej, duchowej.

Taki stał się też człowiek - "odczłowieczony" z jego najbardziej humanistycznych i transpersonalnych wartości: miłości, wrażliwości, przeżywania piękna, empatii, otwartości, zrozumienia, solidarności, odpowiedzialności, wdzięczności, dobrej woli, zaufania...

Edukacja potrzebuje nowej filozofii wychowania - prowadzącej do odpowiedzialności za siebie, swoje życie, zdrowie. Jest to wychowanie do samodzielności i wolności, a nie do uzależniania; do świadomych wyborów i konsekwencji ich skutków - dla siebie i innych; do szacunku i troski - o każde żywe istnienie i nieożywione przejawy Natury; do podmiotowości - samego siebie, widzenia innych, otoczenia, Natury i Świata - jako wspólnego dobra nas wszystkich. To edukacja społeczna - do świadomości - skutków, wychodząc od przyczyn.

Myśląc o człowieku, emanującym na zewnątrz swoją osobowością, widzę w wyobraźni kamień rzucony na wodę, tworzący wokół koncentryczne kręgi. Wewnętrzna równowaga odzwierciedla się w zewnętrznych relacjach z ludźmi, w jego harmonii z Naturą. Taki człowiek wie, co jest dla niego dobre, co mu służy. Nie zatruwa więc siebie niewłaściwym pożywieniem, stylem życia, nie eksploatuje siebie, także niewłaściwą atmosferą, niezdrowym sposobem myślenia i wadliwymi relacjami z innymi. Żyje w zgodzie z innymi. Naturą i Światem. Taki człowiek nie będzie szkodził środowisku - produkując nadmiernie odpady czy tworząc zagrażające mu technologie. Będzie czuł współzależności i współodpowiedzialność za Wspólną Sprawę - Wspólny Świat dla wszystkich istot.

Marzy mi się zasada Hipokratesa wprowadzona do całej edukacji: primum non nocere - po pierwsze nie szkodzić - sobie, innym, światu. To zasada społeczna i społeczna odpowiedzialność - także przed samym sobą, za swoje własne życie i zdrowie.

Drugie moje marzenie powoli nabiera realnych kształtów - Uniwersytet bez Granic. Ponieważ zajmuję się integracją, scalaniem, syntezą, także synergią - wszystkich wrażliwych ze wszystkimi czującymi - dla wspólnego dobra - także Ziemi. Dlatego ten artykuł - i spotkania, i właściwy odbiór - znajdowania Tych i tego, co Nas łączy.

dr Ewa Białek
Stowarzyszenie "Edukacja Dla Przyszłości"
skr. 62
03-548 Warszawa 24
e-mail: syneredu@free.ngo.pl

stopa

początek strony

GŁĘBOKA EKOLOGIA: WĄTPIENIE I WIARA

Głęboka ekologia zaczyna się wówczas, kiedy jest nam żal wycinanych drzew, zabijanych zwierząt, regulowanej rzeki. I oczywiście musi temu żalowi towarzyszyć jeszcze jeden warunek: głębokie wątpienie i zapytywanie - dlaczego tak się dzieje? Czy tak musi być? Jakie są przyczyny?

Wreszcie pytanie, skąd biorą się takie kwestie? Dlaczego w ogóle zapytujemy?

Tak jak jedyną odpowiedzią na to, dlaczego żal nam wycinanych drzew i zabijanych zwierząt, jest odpowiedź, że dlatego, iż wewnętrznie odczuwamy z nimi bliskie pokrewieństwo - podświadomie czujemy, że nie jesteśmy dwoma, lecz jednym - tak samo pod fundamentalnym pytaniem, dlaczego zadajemy owe "głębokie pytania", leży transcendentna odpowiedź: Ponieważ kierujemy się wiarą! Wierzymy, że jest odpowiedź, zapisana w jakimś uniwersalnym wzorze Prawdy Przyrody.

Każde wątpienie, każde głębokie zapytywanie, to tylko druga strona monety, którą uzupełnia wiara. Bez wiary nie ma głębokiego zapytywania.

Dopóki pozostajemy na intelektualnym, dosłownym poziomie naszej logiki, tak długo możemy zajmować się jakimś gatunkiem, ekosystemem, a potem zmienić zainteresowania i zająć się czymś zupełnie innym. Nic w tym dziwnego. Dopóki pozostajemy na poziomie intelektualnej dosłowności, dopóty brniemy w różne antropocentryczne -izmy, teorie. Mamy coraz więcej informacji, świat przyrody opisaliśmy na milionach stron, ale dalej go niszczymy. Bo jest on na zewnątrz nas. Jest tylko przedmiotem obserwacji lub badań. Bo nasze intelektualne zapytywania są zapytywaniami martwymi, płytkimi, pozbawionymi wiary. Oczywiście, jeśli ktoś wierzy w Pana Boga, to ta literalna wiara rozwiązuje mu cały problem: tu jest człowiek, tam jest Bóg, a to są dzieła boże. Wystarczy żyć zgodnie z katechizmem i zajmować się ludzkimi sprawami, czynić sobie ziemię poddaną, a Pan Bóg zajmuje się sprawami boskimi. Ale jest jeszcze wiara transcendentna, a ta wiąże się z wątpliwościami. Czy aby na pewno jest? Czym jest? Kim my jesteśmy? Może to taka wiara kazała św. Franciszkowi o innych stworzeniach mówić jak o siostrach i braciach, odczuwać pokrewieństwo.

Jeśli boli nas zabijane zwierzę i wycinane drzewo, to znaczy, że jest ono częścią nas! Skoro szukamy przyczyn niszczenia życia na Ziemi, to znaczy, że wierzymy, iż to nie jest dobre, wierzymy, że w życiu jest jakaś doskonała natura, której ufamy. Wszystkie nasze pytania, wątpienia biorą się stąd, że wierzymy w doskonałą, dziką naturę. Gdyby tej wiary nie było, nie mielibyśmy żadnych pytań. Bez wiary nie ma głębokiej ekologii. Kiedy nie ma wiary, lub jest tylko relatywizująca wiara w coś na zewnątrz nas, wówczas stoimy w miejscu, bo nie ma żadnej siły, żadnej determinacji, by iść głębiej, by oddawać swoje życie dla ratowania czy też po prostu dla realizowania siebie w pełnym wymiarze.

Płytka ekologia to właśnie ekologia stania w miejscu. To ekologia pozbawiona wiary, duchowości (Martin Buber "duchowością" określił "bycie czymś bez reszty przejętym", a czymś bez reszty przejętym może być tylko ktoś, kogo determinuje głęboka wiara/zapytywanie). ślady

Ponieważ jesteśmy życiem, jesteśmy Ziemią, jesteśmy prawdziwą dziką Naturą, jesteśmy skazani na myślenie i podążanie drogą głębokiej ekologii, jakkolwiek byśmy tego nie nazwali. Ludzie, którzy zaprzeczają takiej drodze są skazani na cierpienie wynikające z wielkiego oddzielenia. Przez jakiś czas mogą znajdować ucieczkę w konsumpcyjnym stylu życia (co jest teraz głównym zajęciem cywilizacji) i wszelkiego rodzaju biznesie, ale nadal są przyrodą i skutki jej stanu ich nie ominą. Niektórzy próbują ukoić swoje problemy oddzielenia w instytucjach religijnych. Myślą, że wierzą. Jeśli jednak popatrzą w lustro, zauważą, jaka maleńka jest ta wiara: zaczyna się od palców u nóg, a kończy na czubku głowy, no i oczywiście podpiera się różnymi wizerunkami stworzonymi przez tę maleńką istotę, wieszanymi dla świętego spokoju. A cały kontekst dookoła? Wielki świat z jego górami, rzekami i dolinami, oceanami i lodowcami? Nie widzą, nie czują. Ale ludzie ci myślą często, że są wierzącymi i po 8 godzinach pracy dla podboju Ziemi poświęcają też jakiś ułamek czasu na potwierdzenie tego przekonania, idąc np. do kościoła... Ci ludzie mogliby być wierzącymi, gdyby pojawiły się w nich wątpliwości, gdyby zaczęli zadawać głębokie pytania. Ale oni się tego boją, unikają, boją się konsekwencji stawiania takich pytań, a bez wątpienia nie może być żadnej wiary, chociaż w naszej cywilizacji ludzi takich zwykliśmy nazywać wierzącymi! Są to przecież ludzie zredukowani.

Są też i tacy, którzy mają z kolei tylko wątpienie. Ci z kolei nie wierzą w nic. Nic się nie uda, nic nie ma sensu. Przecież i tak umrę. Wszystko potrafią wyjaśnić logicznie i dochodzą to przekonania, że albo cały świat jest zły, albo oni są po prostu przypadkami beznadziejnymi. Wątpliwości i zapytywania pozbawione wiary w dziką naturę, w prawdziwą naturę nas samych okazują się czasami wręcz śmiertelną trucizną.

Co jest tym w co wierzymy? Co jest tym, co nas pcha, by rozwiać wątpliwości, by podjąć każde wyzwanie, by stawać w obronie dzikiego życia? Myślę, że jest tylko jedna odpowiedź: jest tym głęboka, wewnętrzna wiara, że miliony lat ewolucji, że cały cud życia, nasze zmysły, uczucia wszystko to, co odczuwamy jako Ja (to wielkie Ja - śmiertelny wróg małego ego-ja) jest absolutnie doskonałe, że niczego nam nie brak, jesteśmy wyposażeni we wszystko, czego potrzeba, by żyć najpełniej i najpiękniej jak tylko można (niektórzy mówią, że jest to życie z miłością i że miłość to właśnie wiara, ale to temat na inny esej).

Wątpienie i wiara to dwa podstawowe filary głębokiej ekologii, dające siłę i determinację bez porównania większą niż jakiekolwiek argumenty ze świata zapytywań bez wiary i wiary bez zapytywań.

Janusz Korbel
Pracownia na rzecz Wszystkich Istot




ZB nr 7(133)/99, 16-30.6.99

Początek strony