Strona główna   Spis treści 

ZB nr 5(150)/2000, 1-15.3.2000
POŻEGNANIA

W POSZUKIWANIU CZŁOWIECZEŃSTWA

"Drzewa umierają stojąc" - człowiek - nawet otoczony gronem przyjaciół - odchodzi w samotności! Któż potrafi zgłębić co dzieje się we wnętrzu, co przeżywa istota ludzka stojąca na progu wieczności? W chwilach poprzedzonych często długim, nie zawsze wyskarżonym cierpieniem, które tak wyczerpało wolę życia, iż rozstanie z powłoką cielesną staje się już ulgą? Duch błądzi jeszcze pragnąc tak wiele powiedzieć - wyrazić myśli nieprzekazane - może jeszcze - lecz powoli zatapia się ciało w bezwład - bezsilne uwalnia duszę, która unosi się ku Stwórcy.

I tak oto 12 października 1999 r., zaledwie kilka miesięcy temu, pożegnaliśmy na cmentarzu w Puszczykowie dr Alinę Rykowską-Zwolską - kobietę - człowieka, któremu należy się pamięć i uznanie za postawę życiową - stosunek do bliźnich, otaczającej przyrody i Boga.

Dr Alina - lekarz, ekolog i literat, ujrzała światło dzienne po raz pierwszy w Warszawie 13 września 1922 r., jako wnuczka lekarza, córka adwokata Wiesława Rykowskiego i matki Janiny. Wychowała się w przedwojennej Warszawie, czasu II Rzeczpospolitej, w domu rodzinnym otwartym dla przyjaciół, literatów, aktorów i innych znanych osób liczących się w kręgu ówczesnej inteligencji polskiej. Rozpieszczona ze względu na słabe zdrowie jedynaczka, dzieciństwo miała pogodne, stwarzające możliwości bogatego rozwoju osobowości.

Wywodząc się z patriotycznego domu, bardzo boleśnie przeżyła napad hitlerowski na Polskę, zajęcie Warszawy, okupację kraju. Jak inne młode dziewczęta ukończyła przeszkolenie sanitariuszki organizowane przez Wojskowe Przysposobienie Kobiet - było to już wstępem do zainteresowania się medycyną. Naturalnie bardzo przydało się w czasie kilkuletniej "nocy okupacyjnej"! Wspomina o tym gawędziarsko w swojej autobiograficznej książce pt. "Flirt z Eskulapem i Melpomeną" - wprowadzenie prof. zw. dr hab. Marcelego Kosmana (1996).

Czas okupacji młoda dziewczyna, której jak i innym rówieśnikom - wojna skradła najpiękniejsze "zielone" lata życia, spędziła w Warszawie. Pracowała na utrzymanie domu. Uczęszczała na tajne komplety podziemnej stolicy, maturę zdała w 1940 r. Następnie kontynuowała naukę uczęszczając na wykłady z zakresu filozofii i psychologii w Tajnym Uniwersytecie Warszawskim (1941-43).

W miarę sił, możliwości pomagała Żydom z Getta, którego los głęboko zostawił pieczęć na Jej psychice. Brała czynny udział w Powstaniu Warszawskim. Zmuszona do opuszczenia spalonego, tak okropnie zniszczonego ukochanego miasta - poza nim nadal pomagała w walce pełniąc obowiązki sanitariuszki, wspierając partyzantów.

Po ukończeniu działań wojennych rozpoczęła dr Alina studia medyczne w zniszczonej Warszawie, jednak dążąc za matką przeniosła się do Poznania. Tutaj w 1952 r. ukończyła Akademię Medyczną ze specjalizacją chorób wewnętrznych.

Trzydzieści lat przepracowała sumiennie w Zakładach PKP, troskliwie opiekując się pracownikami przychodni zakładowej na Wildzie w Poznaniu, a także ich rodzinami - "Opowieści Rynku Wildeckiego" (1998). Zawsze pogodna, cierpliwa była ich powiernicą, a w kontakcie ze współpracownikami przychodni tworzyła atmosferę prawdziwie rodzinną.

Po ukończeniu kursu uprawniającego do prowadzenia amatorskich zespołów artystycznych, rozwijała swoje głęboko zakorzenione zainteresowania literackie. Prowadziła kabaret przy Politechnice Poznańskiej "FAFIK", a dla pracowników służby zdrowia założyła kabaret pod nazwą "ZŁOTA KACZKA", dla pracowników kolei "WESOŁE TORY". Sama opracowywała scenariusze, pisała teksty i słowa piosenek.

Już z domu rodzinnego wyniosła wielkie umiłowanie - potrzebę częstego kontaktu z przyrodą. Toteż nie pozostała obojętna na zagrożenia środowiska, w którym żyła i pracowała. W domu Jej współlokatorem zawsze było jakieś zwierzę - ostatnio trzy psy: mama - Lesia, tato Miś i Bibi ich synek.

Szczególnie w latach siedemdziesiątych, do ostatnich chwil swego życia stawała odważnie w szeregach, a nawet na czele armii ludzi walczących z bezmyślnością gospodarzy terenów kraju, którzy nie patrząc perspektywicznie, prowadzili do zniszczenia środowiska, jego struktur naturalnych.

Była współzałożycielką Towarzystwa Miłośników Puszczykowa i Wielkopolskiego Klubu Ekologicznego oraz Fundacji Ochrony Środowiska im. - Antoniego Wiśniewskiego - założyciela Muzeum Przyrodniczego w Puszczykowie, malarza przyrody i ekologa (walka o rezerwat dębów rogalińskich).

Dr Alina działała na wszystkich frontach społecznie, publikując swoje stanowisko przeciw nie przemyślanym do końca projektom budowy w pobliżu Poznania - Klempiczu elektrowni jądrowej oraz prowadzącym do zniszczenia rolniczego zagłębia wielkopolski projektowanej eksploatacji węgla brunatnego w tzw. "Rowie poznańskim".

Stale martwiła się o czystość wód, powietrza i ziemi - mieszkając w podpoznańskim Puszczykówku dba o uświadomienie wagi tych problemów dzieciom i młodzieży. Jaka czeka ich przyszłość, jeżeli nie potrafią zadbać o swoje otoczenie? Bierze udział w "Dniu Ziemi". Pisze, wydaje przy poparciu i pomocy ludzi myślących podobnie - eseje o tych, którzy powinni być nam wzorem. Powstaje książka pt. "Twórcy i obrońcy Wielkopolskiego Parku Narodowego" (słowo wstępne prof. R. Siwecki - 1992), w której to, w biografiach poszczególnych osób, wykazuje jak można i trzeba, w różnych czasach i warunkach żyć godnie, walcząc o słuszność swoich idei dla dobra kraju umiejętnie wykorzystując zdobytą wiedzę w trosce o ochronę flory, fauny a także człowieka.

Dowcipne fraszki ekologiczne "Bez Morału" (1987), "3M. - Migawki, Mini portrety i Makabreski" (1994) oraz dla dzieci "Ekologia na wesoło" (1995) - cieszyły się zawsze gorącym odbiorem i rozchodziły się w mig na licznych spotkaniach autorskich, przeprowadzanych w Poznaniu oraz okolicznych gminach.

Jako członek Zarządu Klubu Ekologicznego oraz Komisji Wychowania Ekologicznego udzielała się czynnie wygłaszając prelekcje w szkołach, na koloniach letnich, na zebraniach wiejskich, w Klubach Młodych Ekologów, w Literackim Kole Nauczycielskim, na Uniwersytecie III Wieku, w Polskim Radio i w PTV. Różna była ich tematyka - między innymi np.: "Ekologia w oczach lekarza", "Rów Poznański", "Zagrożenie dla Wielkopolskiego Parku Narodowego". Współpracowała z Miejską Radą Narodową Puszczykowa oraz Wojewódzką Miasta Poznania. Prowadziła częściowo w ramach fundacji im. A. Wiśniewskiego - ciekawe proekologiczne pismo "Gazeta Puszczykowska".

Biorąc pod uwagę czas - okres tej działalności - zorientowałam się, iż odbyło się tutaj już w 1977 r. Sympozjum Ogólnopolskie nt "Małe miasto a środowisko chronione" - na przykładzie Puszczykowa, ref. wygłaszał prof. dr Zbigniew Wierzbicki z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, a referat kierunkowy - mgr Stefan Słomiński z Polskiego Towarzystwa Socjologicznego w Poznaniu.

Szereg lat - do ostatnich dni, współpracowała z chrześcijańskim ogólnoświatowym stowarzyszeniem ekologicznym pod wezwaniem Św. Franciszka z Asyżu pod nazwą REFA. W 1990 r. gościła w Puszczykówku braci tego zgromadzenia - Zbigniewa, Krzysztofa Honoriusza, jak wysondowałam z korespondencji.

Od REFA odebrałam w imieniu śp. dr Aliny ciekawy biuletyn tego ruchu pt. "Zielony Zeszyt REFA - 1999". W nim to prof. hab. Zbigniew Wierzbicki tak się wypowiada (str. 12): "... REFA - na wszystkie imprezy ekologów wnosi podbudowę religijną, zwłaszcza propagując inny styl życia. Będzie to cenne pogłębienie moralne dyskusji i działań proekologicznych, które wielu działaczy chce traktować wyłącznie w kategoriach wąsko ekonomicznych (...)".

Może zapoznam w tej chwili z jednym z Jej wierszy pt. "Uśmiech Boga":

"Lśnienie fal na jeziorze migotliwe odblaski ...
Promyki słońca prześwietlające zielone sklepienie lasu.
Słoneczna aureola - rąbek postrzępionej chmury.
Tęcza - łowicka zapaska - rozpięta nad nieboskłonem ...
Lekki powiew wiatru, co chłodzi rozpalone czoło ...
Orzeźwiający zapach oziminy ...
Nieśmiały świergot ptaka o świtaniu ...
- Tak właśnie uśmiecha się Bóg
do zmęczonego człowieka."

Dr Alina także w człowieku widziała cząstkę przyrody, którą należy chronić przed różnego rodzaju zagrożeniami.

Jakże pominąć osobisty akcent ekologii w życiu dr Aliny - Jej przyjaźń ze zwierzętami - kochała je. Najpierw karmiła zwierzęta - potem siebie. Przygarniała przybłędy koty i psy. Próbowała opiekować się nimi lub znajdować im opiekunów. Z trudem, po naradzie z lekarzem weterynarzem T. Blumczyńskim - serdecznym przyjacielem zwierząt - rozstawała się z ukochanym psem - Lesią i wyhołubionym osobiście Lesi synem - Bibi. Tak wierszem przekazałam więź łączącą dr Alinę z tymi zwierzętami jeszcze po śmierci:

"...
Przy mnie
zdziwione pieski ...
nie słyszą głosu -
lecz węchem wyraźnie
obecność Aliny
obok wyczuwają.
Ciałem nieobecna -
duch ze zwierzętami
tajemniczą zapachów
prowadzi rozmowę -
jak ze mną -
szelest spadających liści
To Lesia i Bibi -
pieszczochy kochane -
tęsknią - poszukują ..."

Dr Alina potrafiła zmobilizować otoczenie do niesienia innym potrzebującym wszelkiego rodzaju pomocy np. interwencji w Oddziale Opieki Społecznej, świadczenia w słusznej sprawie w Sądzie, czy obrony pokrzywdzonych w złych układach rodzinnych. Organizowała zbiórkę odzieży, opału i pomoc pielęgniarską osobom chorym, osamotnionym, bezdomnym.

Sama cierpiała nie skarżąc się. Czasami słyszałam w nocy z sąsiedniej sypialni tzw. "Zielonego pokoiku" (kiedy tam nocowałam) wyraźnie jęki schorowanej kobiety, szczególnie w ostatnim roku życia. Przez lata dręczyła dr Alinę choroba reumatyczna, która to oprócz dolegliwości niweczyła serce, żołądek, wątrobę uniemożliwiając stosowanie leków przynoszących ulgę.

Zasmuceni lekarze - Jej wieloletni przyjaciele i koledzy z okresu studiów, z pracy dla ratowania zdrowia i życia ludzkiego - cierpieli, iż nie mogą uratować tak dzielnej niewiasty. Byli to m.in. ordynator dr Stanisław Dziedziuchowicz, dr Jan Głębocki - dyrektor Poznańskiego Pogotowia Ratunkowego, dr Wojciech Madaj - dyr. szpitala w Środzie Wlkp., a także z Wielkopolskiej Izby Lekarskiej dr Zbigniew Bartkowiak. Bardzo zasmucona Jej odejściem była dr Anna Reichelkowa, której zawdzięczam leczenie, ratowanie mojego wzroku.

Nie można nie wspomnieć wieloletnich przyjaciół dr Aliny, którzy byli jej oparciem i współdziałaczami w walce o zwycięstwo dobra, doskonalenie w pracy dla środowiska i siebie. Wieloletnia przyjaźń łączyła Ją z wilnianką z pochodzenia, a poznanianką z wyboru - poetką Jadwigą Badowską-Muszyńską, z państwem Fiedlerów, sąsiadami - państwem Gettów, Wiśniewskich i ich córką Barbarą Świątkowską, która współtowarzyszyła najczęściej i współorganizowała spotkania, wystawy ekologiczne w środowisku Wielkopolski i Poznaniu.

Byli współredaktorzy "Gazety Puszczykowskiej" - wiele satysfakcji dawała dr Alinie współpraca z red. B. Góralową i red. B. Miczko oraz poznaną przy udzielaniu wywiadu Magdaleną Adaszewską, która wraz z małżonkiem, reżyserem Adamem Maksymiukiem uwieczniła na taśmie filmowej Jej postać, głos i osobowość na tle mieszkania, domku i Puszczykowa. Zawsze niezawodni byli - pomocni w potrzebie - państwo Maria i Zbigniew Pałczyńscy. Silna przyjaźń łączyła dr Alinę z rodziną pana prof. R. Siweckiego - który służył i służy środowisku, a na Jubileusz 35-lecia Wlkp. Parku Narodowego pomagał dr Alinie w pracy nad książką o jego twórcach. Jakże pominąć nauczycieli szkół - Mosiny - p. Teresę Kurzawa z Mosiny, która akompaniowała Jej jako muzyk w czasie różnych imprez ekologicznych oraz ilustratorkę jej książek p. Lucynę Smok z Rogalinka. Na trwałe zapisała się także dr Alina w pamięci sympatycznego ucznia puszczykowskiego LO - obecnie ekologa pana Jurka Duszyńskiego.

Maluczko, a zapomniałabym wspomnieć o przeżytej wraz z małżonkiem przez naszą bohaterkę radości ze spotkania w Rzymie na specjalnej audiencji dla działaczy ekologów (1980 r. z Papieżem - Polakiem Janem Pawłem II).

Pomimo osamotnienia, w oparciu o wiernych i licznych przyjaciół, potrafiła dr Alina przez ostatnich kilka lat wiele jeszcze zdziałać, napisać nie upadając na duchu, zwyciężając dolegliwości. Jesteśmy Jej za to wdzięczni, gdyż poprzez czarne maczki liter swoich książek długo jeszcze będzie rozmawiała z nami - pobudzała do działań.

Pełną satysfakcją był dla dr Aliny fakt przyjęcia w poczet członków ŻLP. Nastąpiło to w 1997 r. Przyjaciel znany literat Lech Konopiński oraz kolega Paweł Kuszczyński brali udział w ceremoni pogrzebowej i stypie, w czasie której odbyła się promocja ostatniej pracy zmarłej, także o wydźwięku ekologicznym - książki pt. "Obrazki z PRL-u".

Mam też nadzieję, iż inni przyjaciele zmarłej, których tutaj z różnych przyczyn nie wymieniłam, a szczególnie z powodu obszerności mych wywodów i tego, że nie wszystkich miałam przyjemność poznać osobiście, lecz jedynie z miłych gawęd doktorowej, sądzę iż nie wezmą mi tego za złe i nie będzie im z tego powodu przykro. Bo Ona - jak wspomniałam w mej krótkiej wierszem ułożonej na gorąco - mowie pogrzebowej: "... zostanie z nami i z tymi co po nas ... we fraszkach, wierszach, w swych mowach obronnych na rzecz środowiska - ochrony wód lasów powietrza. We wdzięcznej pamięci przyjaciół o których nie tylko w myśli - pamiętała w czynach! ..."

Pragnę, aby esej ten zamknął piękny wiersz serdecznej przyjaciółki zmarłej, poetki Jadwigi Badowskiej-Muszyńskiej:

"POSZŁAŚ W INNĄ STRONĘ -
PAMIĘCI ALINY ZWOLSKIEJ
LEKARZA, LITERATA, EKOLOGA.

Poszłaś w inną stronę.
Tak trudno myśleć
Że nie wrócisz
Skoro na stoliku
Świeci się kartka
Jasna jak lampka
I kilka liter
Żyje na niej
Uśmiechem wiersza
A Ty się wspinasz
Na niebieskie schody
Bez psów i przyjaciół
Czyś obojętna?
Nie zważasz na pogodę
Odrzuciłaś leki
I pielgrzymią laskę
Już Cię nic nie boli
Wyrasta Twoja Legenda
Z tego co bolało"

Opracowała: Urszula Bogumiła Węcławska-Kosicka
Poznań - Puszczykówko, styczeń 2000 r.




ZB nr 5(150)/2000, 1-15.3.2000

Początek strony