Wydawnictwo "ZB" | Okładka | Spis treści ]

TRANSPORT - ZB nr 7(165)/2001, wrzesień 2001

TU ROZWIJAJĄ, TAM LIKWIDUJĄ,
CZYLI KULTUROWE RÓŻNICE W KOLEJNICTWIE

Jako osoba żywo zainteresowana rozwojem polskiego kolejnictwa z przerażeniem obserwuję narastający proces likwidacji linii kolejowych będących we władaniu PKP. Jest to dość nierozważny krok, bowiem bezpowrotnie zamyka to szansę na uruchomienie danej linii w przyszłości. Ktoś mógłby powiedzieć, że takie linie w przyszłości nie będą już potrzebne. Nieprawda, wystarczy spojrzeć na rozwój sytuacji w Czechach albo w RFN, gdzie takie właśnie boczne linie cieszą się sporym powodzeniem wśród podróżnych.

Przede wszystkim w Badenii-Wirtembergii zreformowanie kolei doprowadziło do odrodzenia się kolei na już od dawna nieużywanych odcinkach. Pochopnie zlikwidowane torowiska to obecnie spory problem w tym regionie, ponieważ są potrzebne, a odtworzenie ich od podstaw to bardzo duży koszt. Zlikwidowano tam na szczęście jednak niewiele linii, głównie w latach 60. i 70.

W ostatni weekend wakacji podróżowałem pociągami kolei UBB na wyspie Uznam. Linie kolejowe na wyspie Uznam miały zostać zamknięte i zlikwidowane w 1994 r. z powodu znikomego zainteresowania podróżnych. Zdecydowano jednak o wydzieleniu obsługi linii do nowej spółki. W tym celu stworzono 100% spółkę - córkę DB AG, czyli UBB GmbH, która przejęła torowiska i tabor na tej wyspie. Wydzielenie przewozów pasażerskich okazało się sukcesem i od 1994 r. liczba pasażerów wzrosła o 1000% (tak, o tysiąc procent!) do poziomu ok. 2 mln 600 tys. pasażerów rocznie.

Jadąc pociągiem UBB zauważyłem, że ta lokalna linia kolejowa cieszy się ogromnym powodzeniem, a kursujące co 30 minut pociągi są przepełnione. Wsiadając na stacji Wołogoszcz Port (Wolgast Hafen) nie znalazłem wolnego miejsca i podróżowałem na stojąco. Pociąg był całkowicie wypełniony, mimo iż prowadzony był w trakcji podwójnej - dwa sprzęgnięte autobusy szynowe. Ciekawe, dokąd tylu pasażerów podróżowało, bowiem koleją można jedynie dojechać do nadbałtyckich kąpielisk, na trasie brak jakichkolwiek większych ośrodków miejskich, a odnoga do Świnoujścia dopiero będzie budowana. Jak widać kolej lokalna ma powodzenie, a likwidowanie torowisk w Polsce jest wobec tego co najmniej nieracjonalne i nie jest to moja wina, że w PKP nikt nie pofatygował się przeanalizować problemu lokalnych linii kolejowych u naszych zachodnich sąsiadów. Sytuacja po zachodniej stronie granicy jest tak niewyobrażalnie odmienna od obowiązującego w Polsce sowieckiego modelu kolejnictwa opartego na ciężkich pociągach kursujących bardzo rzadko, że zaskakuje głębokość przepaści między tymi dwoma rodzajami kolei. Tu co 30 minut, a w Polsce 3 razy dziennie. Tu tłok i nie ma gdzie usiąść, w Polsce można do woli leżeć na brudnych obiciach ławek w przedziałach. Wyników ekonomicznych obu przewoźników możemy się łatwo domyśleć...

Ta jedna lokalna linia na wyspie Uznam przewozi, proszę Państwa, tyle co JEDEN procent rocznych przewozów wszystkimi pociągami regionalnymi w Polsce. A jest to taka boczna linia, którą PKP w Polsce na pewno zlikwidowałoby. Proponuję przemyśleć sytuację, Panowie Włodarze polskich żelaznych szlaków. Bo mam wrażenie, że do tej pory nikt nie myślał.

Adam Fularz




TRANSPORT - ZB nr 7(165)/2001, wrzesień 2001
Wydawnictwo "ZB" | Okładka | Spis treści ]