ZB 9(167), listopad 2001
ISSN 1231-2126, [zb.eco.pl/zb]
Polemiki - opinie - komentarze
 

Poezja natury i wartości

Z zaciekawieniem i satysfakcją przeczytałem tekst Roberta Drobysza pt. "Czy można być poetą ekologicznym (próba opisania nowego zjawiska w literaturze polskiej), ZB 8/2001.

Pragnę (poza wierszami) dopisać kilkanaście zdań do tych rozważań, które akcentują szczególną wrażliwość części poetów, dotykającą procesu niszczenia ("przekształcania") natury przez cywilizację, osiągania dobrobytu i przemocy technicznej. Pisze się niemało w "poważniejszych" pismach i książkach na temat kultury, natury i cywilizacji, jednak większość (?) ludzi ulega ogłupiającej reklamie, oraz tendencyjnym nurtom komercji i konsumpcjonizmu. Są też oczywiście pozytywne przykłady ludzkich działań, broniących i solidaryzujących się z zacienioną stroną ludzkiego życia na ziemi, oraz broniących bogactwa zagrożonej natury.

Poza sporadycznymi działaniami, kiedy bronię bezpośrednio ziemi, wpływam na świadomość osób, uwrażliwiając je na piękno i moc natury. Piszę wiersze - mniemając idealistycznie, że poruszą one część czytelników, wpływając twórczo na ich zachowania. Pomimo, że mam "ekologiczny temperament" nie czuję się wyłącznie "poetą ekologicznym", co jest określeniem redukującym. Ja zaś istnieję dzięki projektom i perspektywom, które otwierają do rozwoju oraz (uwzględniającego sprzeczności) harmonijnego współbycia. Akcentowanie tego co wspólne, unicestwia bowiem to, co oddzielone lub przynajmniej włącza inność w jeden świat bogactwa różnorodności. Trudno jest urzeczywistniać dzisiaj w świecie pokój, który jest spokojem, współczuciem i mądrością umysłu (ducha). Większość z nas wie jak to czynić, sama jednak wiedza nie przemienia się cudownie w doświadczenie. W tym co piszę, opowiadam się za naturą i wartościami, za naturą wartości, czy zamykając tę figurę retoryczną za wartościami tkwiącymi w naturze, która nie jest przecież od nas oddzielona.

Przytoczony w tekście R. Drobysza mój wiersz pt. "Modlitwa do drzewa" nie odpowiada oryginalnemu brzmieniu, co istotnie osłabia jego wymowę. Dodatkowo pragnę obdarować czytelników jeszcze dwoma wierszami. To emisariusze dobroci mojego serca, które pragnie rozpalać do mądrego i skutecznego działania. Może łatwiej będzie wam wówczas świadczyć na codzień o pięknie świata, który nie zważając na nasze dobro i zło, niesie przesłanie przerastającej nas tajemnicy istnienia? Wierzę, że tak się dzieje.

Modlitwa do drzewa

zdroweś drzewo
łaskiś pełne
wiatr z tobą
błogosławioneś ty
między roślinami
i błogosławion
owoc żywota
twojego
święte drzewo
Matki Ziemi
módl się za nami
niewiedzącymi
teraz i w godzinie
śmierci naszej
tlenu naszego
powszedniego
daj nam dzisiaj
i nie wódź nas
na powieszenie
ale nas zbaw
ode złego
ego

Cieszyn, 1.2.1992

Impresje z podróży do Barcelony oczekującej ducha Taize

Pili zaś z duchowej skały, a ta skała - to był Chrystus

(Kor 10,4)

Budda zbudował swoją naukę na skale przemijania

(Marcin Rosa)

Góry masywy
skalne
osłaniane
w sobie wiadomych
miejscach
tajemnicą mgieł

Olbrzymy naszych
ziemskich i pozaziemskich
dróg
milczące opowieściami
serca widzów

Góry masywy
skalne
światło widzialne
i niewidzialne
korony drzew
na szczytach
które zobaczyłem
jak zjawy
radosne

Byty majestatyczne
natury
wyniesione do
wysokości
przez ruchy tektoniczne
oraz entuzjazm płynnych
żywiołów
Góry masywy
skalne
owiewane w
sobie wiadomych
miejscach
wiatrem urzeczywistnienia
albowiem jesteście
także słońcem
niebem i księżycem

Włochy, okolice Genui, 27.12.2000

Deszcze ludźmierskie

z nieba deszcz pada
lekko swobodnie
jak słowa modlitwy
nie wiedzieć kiedy
z ust wypływające

deszcz pada tak
jakby złonczon
z krajobrazem
ozdabiał go swym
natchnionym szumem
od początku świata

deszcz pada radując
przestrzeń i każdą
piędź ziemi
tylko nieliczni widzą
piękno zadośćuczynienia
zieleni oraz jej
mieszkańców

deszcz już nie pada
w Ludźmierzu
lecz wciąż w każdym
miejscu i czasie
pada światło łaski

Ludźmierz, 1.10.2001

Jerzy Oszelda

Ani ekolog, ani poeta

Właśnie minęło 9 lat odkąd zawarłem bliższą znajomość z ZB. W ciągu tego czasu niejeden raz młodzi entuzjaści ekologii wprawiali mnie w osłupienie i zdziwienie, czemu dawałem wyraz na łamach ZB.

Do dziś nie potrafię zrozumieć dlaczego żarliwi młodzi wielbiciele przyrody nie zawarli sojuszu z sympatykami ogródków działkowych, których w kraju są miliony. Czyżby człek, który dla własnej frajdy całe popołudnie spędza na grzebaniu w ogródku, robi budki dla ptaków, nie był godzien uwagi młodych ekologów? Nie zasługiwał na ich przyjaźń? teksty? wymianę doświadczeń? To samo dotyczyłoby zbieraczy i plantatorów ziół, leśników, hodowców roślin ozdobnych, ogrodników, o których z całą pewnością można powiedzieć, że szanują przyrodę.

Pani Violetta Villas jest znana w całym kraju z tego, że mnóstwo czasu i energii przeznacza na ratowanie bezdomnych zwierząt. Ale jakoś nie pamiętam, bym kiedykolwiek czytał w ZB wywiad lub tekst opisujący jej działalność.

Inną osobą, która od lat za własne pieniądze i własnymi siłami ratuje bezdomne psy i koty, jest znana malarka, Bożena Wahl, mieszkająca na wsi. Ale o Niej też jakoś nie znalazłem artykułu w ZB. Nie mówiąc o niezliczonych ilościach samotnych emerytek, jakie na każdym niemal osiedlu dokarmiają bezdomne, piwniczne koty.

Ale za to w ZB nieraz spotykałem wiersze, których autorzy wzruszali się bardzo losem bezdomnego psa czy kota. Wiersze bywały nieraz żenująco słabe, ale młodym można przecież wiele wybaczyć.

W trosce o poziom ZB kilka razy uzyskałem zgodę na wykorzystanie w ZB wierszy, tekstów uznanych pisarzy i poetów. I ostatnio, natknąwszy się na świetny tomik pewnej znakomitej i uznanej Poetki - uzyskawszy jej zgodę - przesłałem Naczelnemu kilka bardzo pięknych wierszy, o których sądziłem, że spodobają się Czytelnikom ZB. Odpowiedź była krótka: "Ponieważ poezja nie jest naszą główną tematyką, nie potrafię teraz powiedzieć, jaki będzie ich los (tych wierszy - mój przypis) ".

I już byłbym skłonny przejść do porządku dziennego nad kaprysami Naczelnego, gdyby nie listonosz, który przyniósł mi najnowszy nr ZB (164), a w nim obszerny (8 stron) artykuł Roberta Drobysza pt.: "Czy można być poetą ekologicznym? Próba opisania nowego zjawiska w literaturze polskiej".

Drogi Robercie. W l. 1300-1347 żył sobie franciszkanin, teolog i filozof angielski, który wymyślił twierdzenie używane do dziś, znane jako "brzytwa Ockhama": "nie należy mnożyć bytów ponad istotną temu potrzebę".

Więc w zgodzie z owym świątobliwym franciszkaninem będzie stwierdzenie, że zjawisko nie jest nowe a stare jak świat, a termin "poezja ekologiczna" jest po prostu nową etykietką na coś bardzo starego. Zajrzyj, drogi Robercie, do Księgi Koheleta, w której znajdziesz słowa, iż nic zgoła nowego pod Słońcem.

Radziłbym też przeczytać znakomitą książkę "Dzikiego życia" - "Rozmowy o przyrodzie i człowieku".

Relacje człowieka z Naturą, Przyrodą, Fauną i Florą były jednym z najstarszych wątków literackich. Przejrzyj, drogi Robercie, antologie poezji polskiej - znajdziesz tam bez trudu dziesiątki utworów, które nazwałbyś "ekologicznymi", choć ich autorzy byliby zdumieni tym terminem. Przejrzyj uważnie historię literatury polskiej, ze szczególnym uwzględnieniem pisarzy, którzy nie byli autorami lektur szkolnych, a znajdziesz tam setki utworów o wątkach "ekologicznych".

Więc po co mnożyć byty? (William Ockham)

Ale dobrze, na chwilę przyjmuję Twój punkt widzenia. Wymieniasz nazwiska poetów "średniego pokolenia" i "ciekawych indywidualności twórczych" po 1995r. Daremnie bym szukał w księgarniach ich tomików wierszy, nikt o nich nie słyszał. Tak jak Ty, drogi Robercie, widać nie słyszałeś o poecie, którego nakłady sprzedanych (!) tomików poezji sięgają albo już przewyższyły liczbę miliona egzemplarzy. Czyżby ksiądz Jan Twardowski nie był godzien miana "poety ekologicznego"? Drogi Robercie, wytłumacz mi to, proszę, bo nie rozumiem.

Zaznaczasz, że mieszkasz w Nowym Sączu. Masz więc niepowtarzalną okazję, by dotrzeć do spadkobierców Wojtka Niedziałka i przyłożyć ręki do wydania po raz pierwszy Jego aforyzmów, prozy poetyckiej, tekstów. Byłaby to naprawdę wielka sprawa i bardzo pożyteczna. Acz, ponieważ Wojtka znałem blisko 30 lat, może by się obruszył na epitet "poeta ekologiczny" - zwłaszcza, gdyby przyjrzał się uważniej środowisku "poetów ekologicznych"... I jako krewki człek - mógłby, gdyby żył - za takie wyzwisko w łeb zdzielić...

Ale jeśli uparłeś się na termin "poezja ekologiczna, nowe zjawisko w literaturze polskiej" - dobrze, niech Ci będzie. Tylko, proszę, sięgnij do słowników, odszukaj hasło: "Maria Czerkawska (ur. w Bezmiechowej)" i przestudiuj Jej życiorys i Jej wiersze. I powiedz - była czy też nie była Maryla Czerkawska pionierką ekologii w Polsce? I czy godna jest miana "poetki ekologicznej"?

Na temat "poezji ekologicznej" pisałem już w ZB twierdząc, że na takie miano zasłuży ten, kto osobiście pozbiera makulaturę, przerobi na papier w papierni (by oszczędzić drzewa; to Julian Przyboś mawiał, że zanim wiersz napisze zastanawia się, czy wiersz wart będzie żywego drzewa, które odda życie na papier) i którego wiersze zostaną uznane - jako dobre - przez wielu krytyków, filologów, badaczy literatury. Na razie takich jest niewielu i zaliczam do nich ks. Jana Twardowskiego i kilka, może kilkanaście innych osób.

Ruch ekologiczny zapoczątkowali szaleńcy i entuzjaści o wielkim sercu, przejęci barbarzyństwem cywilizacji. Ale za pionierami postępują już bardziej pragmatyczni osobnicy, którzy np. chcą być nagradzani za to, że "ładnie się wzruszyli wierszem", losem Fauny i Flory... Inaczej mówiąc, za ileś lat przed bramami Nieba św. Piotr w towarzystwie Doktora Doolitle otworzy szeroko bramę staruszce, która dokarmiała bezdomne koty, uśmiechnie się do Violetty Villas i Bożeny Wahl, i wielu innych, a "ekologicznemu poecie" powie: ... "aniś ty ekolog, ani poeta"... i do Nieba nie wpuści.

Drogi Robercie - gratuluję przejrzystego, klarownego stylu; papierowy pałac, jaki wzniosłeś "poezji ekologicznej" jest doprawdy imponujący, wróżę Ci karierę na niwie krytyki literackiej. Po raz kolejny utwierdziłeś mnie też w przekonaniu, że rację miał mój Dziadeczek, mistyk, biblista-amator, który stanął przed moją biblioteką, pokiwał z politowaniem głową nad moją głupotą i książki z zakresu literatury pięknej określił jako "austryjackie gadanie" czyli przelewanie z pustego w próżne.

Ponieważ komunikujesz, iż Twój tekst został wygłoszony na "Wrzosowisku", ukazał się w "Akancie" - obiecuję Ci, że swój tekst odczytam głośno pewnej lipie, pod którą siaduję na spacerach, na skarpie Wiślanej. Może usłyszy go też parę wróbli i spacerujące psy; o mrówkach, co piszczą w trawie nie wspominając. Pozdrawiam Cię najserdeczniej, Robercie.

Paweł Zawadzki

Poezja, literatura i ekologia

W czasach, gdy nakład jednej książki, wynoszący ok. 1 tys. egz. uważa się za sukces - tomiki wierszy ks. Jana Twardowskiego osiągają nakłady rzędu ponad 100 tysięcy! A w sumie rozeszło się ich naprawdę dużo - co o czymś świadczy.

A świadczyć może o zainteresowaniu dobrą poezją, ekologią, stosunkiem do przyrody, wątkami "franciszkańskimi". Mimo to jakoś nie słyszałem do tej pory, by np. Towarzystwo Przyjaciół Filozofii Ekologicznej zaprosiło ks. Jana Twardowskiego do siebie lub by redakcja ZB czy "Dzikiego Życia" zorganizowały spotkanie autorskie z ks. Janem (np. w kościele należącym do franciszkanów). Wszelkie wieczory autorskie ks. Jana gromadziły ogromne tłumy czytelników, którzy przy tej okazji mogliby dowiedzieć się o istnieniu czasopism ekologicznych, takich jak ZB czy "Dzikie Życie".

W literaturze polskiej, również w poezji wątki dotyczące przyrody zawsze były obecne. Dlaczego ekolodzy nie mogliby zorganizować spotkania np. ze studentami filologii polskiej? Lub sesji naukowej poświęconej ekologii, poezji, prozie? Przecież takie spotkanie byłoby obustronnie korzystne, wymiana informacji, krążenie myśli, idei, problemów, wzajemne dyskusje. Dlaczego na takie spotkanie nie zaprosić też dziennikarzy i studentów dziennikarstwa? Reżyserów (dokument!!!), filmowców, scenarzystów? W ZB znajduję nie raz tematy na współczesne filmy sensacyjne, podczas gdy niektóre filmy fabularne czy dokumentalne są poświęcone tak błahym tematom, że ręka sama zmierza w stronę wyłącznika telewizora. Współcześni młodzi pisarze szukają nieraz dość abstrakcyjnych tematów i problemów, dramatów, spraw wartych uwagi, opisania. Informatyka to nie tylko narzędzia - jak komputer, Internet - ale również przepływ i wymiana informacji, jej krążenie w obiegu społecznym. Jeśli właściwe informacje nie docierają tam, gdzie powinny, zawsze ma to negatywne skutki. Stąd powyższa propozycja, by czasem spojrzeć na krążenie informacji z perspektywy, z jakiej zjawiska postrzega np. socjolog. Howgh! Starczy na dziś.

Paweł Zawadzki



 
Wydawnictwo "Zielone Brygady" [zb.eco.pl]
Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych [fwie.eco.pl]