ZB 10(168), grudzień 2001
ISSN 1231-2126, [zb.eco.pl/zb]
Różne
 

Tako rzecze Durrenmatt

W 1986 r. Friedrich Durrenmatt napisał dramat w 2 aktach pt.: "Achterloo".
Akcja sztuki dzieje się w "Achterloo w Achterloo", w dniach 12 i 13 grudnia 1981. Kilka cytatów:

Napoleon: ... Sztuka, którą oglądacie, wymyślona została przez lekarzy z kliniki psychiatrycznej w Achterloo. Oni uwielbiają eksperymenty. Pacjenci znają zasady terapii.

...

Marks II: Gospodarka socjalistyczna funkcjonuje tylko wtedy, gdy gospodarka kapitalistyczna przeżywa okres rozkwitu. Kapitalizm kwitnie kiedy rosną wydatki na zbrojenia, a to jest możliwe tylko wówczas, gdy utrzymuje się przekonanie, że państwa socjalistyczne mają przewagę. Państwa socjalistyczne muszą się zbroić, by dotrzymać kroku państwom kapitalistycznym. Jeśli państwa kapitalistyczne zdobywają przewagę, to nie mogą zaatakować państw socjalistycznych, bo oznaczałoby to dla nich koniec boomu. Gdyby przewagę zdobyły państwa socjalistyczne, to też nie użyją broni, ponieważ cały system socjalistyczny zostałby skompromitowany. Rozumiesz?

Napoleon: Nie.

Marks II: Ja też nie. Ale w końcu ja tylko improwizuję.

Napoleon: No to zacznijcie się rozbrajać.

Marks II: Ale my to od dawna robimy! Codziennie idą na złom przestarzałe rakiety, pancerniki, okręty podwodne, czołgi, działa, olbrzymie ilości karabinów maszynowych, wyrzutnie granatów, wszystko po to, by móc produkować kolejne rakiety, pancerniki, okręty podwodne ,działa, karabiny maszynowe i wyrzutnie granatów. Przeciwnik też się ciągle rozbraja, aby się zbroić. A to, co już całkiem się do niczego nie nadaje, sprzedajemy.

...

Bchner: ...Normy społeczne narzucają te wszystkie wartościujące oceny. A przecież to nie wartości tworzą człowieka, to człowiek je tworzy. Kiedy jednak zapytać o przyczynę, dla której człowiek z własnej woli lub z konieczności zamyka się w świecie wartości, dochodzimy ponownie do istoty ludzkiej natury. ...

...

Ludwik: Kiedy szukamy sensu istnienia, musimy sięgać poza istotę ludzką. To droga niełatwa i pełna manowców. ...Naszym niedoścignionym wzorem - ideałem - jest komputer, który wyzwolił się od swego twórcy - człowieka. Komputer to istota człowieczeństwa, w nim człowiek znajduje swoje spełnienie. Krwawy zachód słońca, ku któremu zmierza ludzkość, by się w nim ostatecznie zatracić, jest jednocześnie wschodem słońca, z którego żaru powstanie nowa ludzkość. W poszukiwaniu sensu istnienia obdarzona sztuczną inteligencją ludzkość upodobni się do protezy protezy - nadkomputera, który zastąpi komputer jako idea idei. Proszę się nie obawiać panie i panowie, nie jestem wariatem...

...

Richelieu: I Kościół, i partia są instytucjami absolutnymi. Myślę w kategoriach globalnych. ...Kościół i partia powinny się zjednoczyć. Na tronie papieskim i na Kremlu powinna zasiadać jedna i ta sama osoba. Partia powinna zrezygnować z ateizmu i podporządkować się marksistowskiej teorii Kościoła. Jedyną instytucją zdolną do stworzenia państwa absolutnego jest marksizujący Kościół katolicki. ...Człowiek pragnie sprawiedliwości w życiu doczesnym i łaski w życiu wiecznym ...

...

Richelieu: Pan, Bonaparte, ja i sekretarz generalny stworzyliśmy piekło na ziemi. Gdyby nie my, człowiek pozostałby tym czym stworzył go Bóg - całkiem sympatyczną mięsożerną małpą, nie pozbawioną pewnych ludzkich odruchów. Nasze dążenie do absolutu było przekleństwem człowieka. Wymyśliliśmy sobie świat pozbawiony ludzi. Nie kochaliśmy bowiem człowieka, jego dobrych i złych skłonności, całej jego wspaniałości i nikczemności. Pan marzył o wskrzeszeniu imperium rzymskiego, ja o absolutnym państwie łaski Bożej, a nasz poczciwy sekretarz ciągle jeszcze ma nadzieję, że pewnego dnia dojdzie do światowej rewolucji. My jednak nie poprzestaliśmy na marzeniach, usiłowaliśmy nasze plany zrealizować - dopasować niedoskonałego człowieka do naszych urojeń...

"Achterloo" Friedricha Drrenmatta zostało bardzo pięknie wydane w nakładzie 100 egz., oprawionych ręcznie, wzbogaconych o ilustracje autora - przez Wydawnictwo Artystyczne Kurtiak i Ley w Koszalinie. Więcej informacji - www.kurtiak-ley.pl

Wydawcy serdecznie dziękuję za możliwość napisania tego tekstu.

Paweł Zawadzki

PS

Sądzę, że powyższe diagnozy znakomitego pisarza mogą uzupełniać bardzo ciekawe teksty jakie znalazłem w ZB, nr 7/2001.

Polska Partia Grzybiarzy

... "Grzybów było w bród"... Tym, co nas wyróżnia w Europie, jest nasza sympatia dla grzybów, co aż zaciekawiło Królową Anglii, która z Polski wywiozła słoik marynowanych prawdziwków.

Miłośnikami grzybów są emeryci i renciści, kolejarze, leśnicy, mieszkańcy małych i dużych miast. Świętym miastem polskich grzybiarzy jest leżący w sercu Puszczy Noteckiej Krzyż Wielkopolski, do którego w soboty i niedziele ciągną kolejarze z ogromnymi koszami i wycieczki autokarowe z całej Polski.

W całej Polsce istnieje już blisko 200 najrozmaitszych partii politycznych - również tak oryginalne, jak Polska Partia Przyjaciół Piwa czy Polska Partia Polityczna. Gdyby powstała Polska Partia Grzybiarzy, byłaby najliczniejszą polską partią polityczną.

Czy grzybiarz kochający las - nie jest najlepszym sprzymierzeńcem ekologów? Czy można sobie wyobrazić grzybiarza, którego partia nie domagałaby się powiększenia powierzchni lasów? Ochrony starodrzewu?

Zbieranie grzybów jest czynnością starą jak świat, to powrót do źródeł, przypominający o najbardziej pierwotnym zbieractwie człowieka. Partie Zielonych, głoszące radykalne hasła, powodowały naturalny odruch sprzeciwu; Polska Partia Grzybiarzy odwołująca się do bezinteresownej w gruncie rzeczy pasji i zamiłowania do spacerów po lesie, uprawianych przez starych i młodych, od samego początku zyskałaby popularność i sympatię. W ustach członków Polskiej Partii Grzybiarzy hasła ekologiczne, wołanie o ochronę lasów i zieleni, zakładanie rezerwatów - byłyby hasłami najbardziej naturalnymi, co mogłoby stanowić o skuteczności.

To, iż życie polityczne przypomina teatr, wie każdy. Tak więc element wspólnej, znakomitej zabawy (jakże demokratycznej, bo grzyby każdy lubi) byłby wielką siłą Partii Grzybiarzy. Przy okazji pozwalając zrobić dużo dobra dla biedniejszych grup społecznych (zbieranie grzybów to przywilej biedaków) i równie dużo dobra dla ochrony przyrody, lasów. Jest to kapitał, który mądrze zarządzany - przy pozorach zabawy - mógłby wnieść wiele dobrych inicjatyw w życie publiczne. Proponowałem już ekologom zawarcie sojuszu z działkowiczami, hodowcami roślin ozdobnych, plantatorami i zbieraczami ziół, ogrodnikami, leśnikami. Gdyby do tych grup dodać jeszcze zbieraczy grzybów, to powstałaby partia prawdziwych zielonych, liczna tak bardzo, że nikt nie mógłby forsować idiotycznych ustaw o budowie autostrad "przecinających" rezerwaty, nikt po prostu nie mógłby nic złego zrobić Przyrodzie.

Sądzę, że warto o tym pomyśleć. Przywilejem młodych ekologów jest świadomość, że głoszą hasła nowe, walczą o coś dobrego i słusznego. Rzecz w tym, by dostrzec, że to co nowe, jest mocno zakorzenione w czasie przeszłym i warto to wykorzystać. Jedną z rzadziej używanych definicji polityki jest ta, która określa politykę jako umiejętność optymalnego wykorzystania wszystkich elementów tkwiących w danej sytuacji (analogicznie jak w brydżu - wygrywa ten, kto potrafi najlepiej rozegrać dany układ kart). Dlatego warto dostrzec te wszystkie istniejące w społeczeństwie zwyczaje, sprzyjające przyrodzie i zastanowić się, czy można, połączywszy siły, zrobić coś skuteczniej i więcej dla ochrony Przyrody.

Jeśli ktoś z P.T. Czytelników postanowi założyć Polską Partię Grzybiarzy i zapragnie zostać Najwyższym Prawdziwkiem proszę, by pamiętał o autorze tekstu i zarezerwował dlań godność Prezesa Komitetu Ochrony Rzadkich Grzybów. W ostateczności zgodzę się na honorową godność Prawdziwka Marynowanego.

Zbieranie grzybów jest czynnością apolityczną. Jest najstarszą tradycją znaną w narodzie (jakie są starsze?). Już sama nazwa świętego miasta polskich grzybiarzy - Krzyż Wielkopolski - określa najpiękniej relację do chrześcijaństwa. Póki będą istnieć w Polsce lasy, póty będzie istnieć różnorodność grzybów. Grzybiarze całego kraju, łączcie się!

Niech żyją zielone brygady polskich grzybiarzy, walczące o resztki prawdziwego, dzikiego życia w polskich lasach!

Paweł Zawadzki

O promocji ZB

W Warszawie, przy ul. Bagatela 12 (00-585 Warszawa, tel. 6285740) istnieje Polska Agencja Informacyjna oraz Wydawnictwo Interpress (tel. 6282818), które w 1999 roku wydały informator "Prasa, radio, telewizja" zawierający adresy dzienników, tygodników, miesięczników, stacji radiowych (bardzo dużo nowych, małych, lokalnych!) oraz stacji TV.

Warto byłoby opracować pocztówkę opisującą ZB (historia, zasięg tematyczny, kontakty międzynarodowe eko, sposób prenumeraty, itd.) i taką pocztówkę po prostu rozesłać do czasopism, stacji radiowych i TV, które po prostu nie wiedzą o istnieniu ZB! Taka ulotka mogłaby być opracowana razem z info o "Dzikim Życiu", gwoli oszczędności kosztów.

Należałoby też wziąć "Informator Nauki Polskiej", dostępny w każdej bibliotece podręcznej - i tę samą ulotkę wysłać na uczelni, wydział, katedr, które mogłyby lub powinny być zainteresowane ekologią. Biblioteki uczelniane nie zawsze mają pieniądze na zakup książek i czasopism i nie zdziwiłaby mnie informacja, że w wielu bibliotekach też nie wiedzą o istnieniu ZB i DŻ.

Jest to po prostu podstawowa praca, jaką należy wykonać: rozpowszechnić informację o swoim istnieniu tam, gdzie ona powinna dotrzeć, wzbudzić zainteresowanie. Koszt - ileś godzin ślęczenia nad informatorami, znaczki pocztowe, faxy, telefony. Nie sądzę, by przekraczało to możliwości jednego wolontariusza i ok. 7 - 14 dni pracy.

O tym, że mam rację, przekonała mnie telefoniczna rozmowa z realizatorem audycji ekologicznych w TVP, który po prostu w ogóle nie wiedział o istnieniu ZB i DŻ, mnie wydało się po prostu czymś nie do pojęcia.

Internet stał się obiektem bałwochwalczej, przesądnej wiary; wyrażającej się m.in. przekonaniem, że obecność jakiejś informacji w Internecie oznacza, że owa informacja dotarła do wszystkich zainteresowanych. Tak nie jest, Internet nie wyeliminował innych nośników informacji - prasa, radio, TV nadal istnieją.

Promocja ZB winna polegać przede wszystkim na dotarciu z informacją "istniejemy" do wszystkich potencjalnie zainteresowanych.

A sam Internet jeszcze nie ukradł wszystkich doświadczeń bibliotek, np. w katalogach bibliotecznych istnieją systemy odsyłaczy, pozwalające łatwiej znaleźć informację.

Wolontariusz zajmujący się promocją ZB winien - tak sądzę - popatrzeć na problem z perspektywy socjologa (jakie środowiska może zainteresować info o ZB, jak do nich dotrzeć) oraz wojskowego, który zajmuje kolejne obszary przestrzeni wirtualnej z info o ZB, dbając, by wszyscy mieszkańcy i użytkownicy tej przestrzeni dowiedzieli się o istnieniu ZB. Opisane wyżej problemy należą do strategii i taktyki.

Psina pogrzebana nie w ilości kasy na reklamę, lecz w rozwiązaniu problemu: gdzie bytują potencjalni czytelnicy ZB? Jak do nich dotrzeć? Czy np. czytelnikami ZB mogliby być: rolnicy, działkowicze, leśnicy, nauczyciele biologii w szkołach, dziennikarze, naukowcy, itd. - krótko mówiąc, jakie kategorie ludzi mogłyby być zainteresowane informacjami zawartymi w ZB.

Przeczytaj uważnie tekst poprzedni o "poezji, literaturze, ekologii" i pomyśl trochę.

Dlaczego nie wymienić się info - na zasadach wzajemności - np. z pismem dla działkowiczów, hodowców roślin ozdobnych? Są ich przecież setki tysięcy - ZB informują o ich pismach, oni na zasadzie wzajemności informują swych czytelników o ZB.

A zasada "non profit" nie oznacza małego nakładu. Możesz zwiększyć nakład i przy zwiększonym nakładzie działać dalej wedle zasady "non profit". Może nawet wtedy byłoby Cię stać, by zamawiać okazjonalnie teksty dla ZB u wybitnych naukowców?

Paweł Zawadzki

Bezmiechowa, serce Bieszczad

"Dwór stary, niski, ganek obrosły winem, rabatki i pasieka w sadzie, stary kasztan przed domem i aleja lipowa idąca w ogród. Za potokiem omal z trzech stron las, a z czwartej wieś ciągnąca się długo doliną. Wokół górzysto, ładnie, pięknie" - tak po latach poetka Maria Czerkawska wspominać będzie swe gniazdo rodzinne.

Urodzona w 1881 r. w Bezmiechowej, studentka filozofii UJ, poetka Maria Czerkawska (zm. 1973 w Krakowie) może być uważana za pionierkę ekologii w Polsce - o czym zaświadcza jej życiorys i twórczość. I aż dziw, że ekolodzy dotąd nie zajrzeli do jej książek, dostępnych przecież w bibliotekach...

W styczniu 1929 r. w Bezmiechowej przebywali członkowie wyprawy Związku Awiatycznego Studentów Politechniki Lwowskiej. Ich uwagę przyciągnęła łagodna góra, u stóp której leżał dworek pp. Czerkawskich. Od tej wyprawy datuje się początek Bezmiechowej jako jednego z najstarszych szybowisk w Polsce. Szybownictwo rozpoczynało się od terenów górskich - silne, stałe wiatry wiejące w stronę stoku stwarzały idealne warunki do latania na tzw. "żaglu". W 1932 r. dokonano już oficjalnego otwarcia akademii szybowcowej w Bezmiechowej, na górze stały dwa hangary i budynek szkoły w stylu zakopiańskim. Lotnisko szybowcowe w Bezmiechowej to łagodne zbocze góry, o długości ok. 2,5 km, mające cztery garby przypominające bardzo rozciągniętą skocznię narciarską. Różnica wysokości między dworkiem na dole a wieżą na szczycie wynosi ok. 250 metrów. W 1938 roku Tadeusz Góra przelotem z Bezmiechowej pod Wilno (577 km) otrzymał - jako pierwszy Polak - Medal Lilienthala. Wanda Modlibowska ustanawia rekord długotrwałości lotu - 24 godziny w powietrzu! Jadwiga Piłsudska, córka Marszałka jako najmłodsza wówczas pilotka pobije tu jeden z swych rekordów - przelotem - 270 km. Wszyscy polscy piloci, którzy brali udział w bitwie o Anglię - szkolili się w Bezmiechowej i pobliskiej Ustianowej. Tyle historii w telegraficznym skrócie.

Symboliczny jest fakt, iż matką chrzestną Bezmiechowej była poetka, pionierka ekologii w Polsce - Maria Czerkawska.

18.5 br. w Bezmiechowej odbyła się uroczystość wmurowania kamienia węgielnego; na górze stoi już hangar, w tym samym miejscu co ten z lat 30. W tym roku ruszy odbudowa akademii szybowcowej, o ile to będzie możliwe - na starych fundamentach. Wszystko to stało się możliwe dzięki Porozumieniu podpisanemu przez dwie Politechniki: Warszawską i Rzeszowską. Obie uczelnie kształcą konstruktorów lotniczych, obie są zainteresowane odbudową Bezmiechowej. Dodając do pięknych tradycji nowy element: w Bezmiechowej powstanie również laboratorium energii ekologicznych.

Już z okien pociągu do Sanoka widziałem dwie nowoczesne elektrownie wiatrowe. Rozwój małych gospodarstw agroturystycznych, nastawionych na indywidualnego turystę będzie idealnie sprzyjał (tak sądzę) wdrażaniu dobrych i tanich rozwiązań ekologicznych, takich jak kolektory słoneczne ogrzewające dom i wodę, nawet przy zachmurzonym niebie, małe biologiczne oczyszczalnie ścieków, elektrownie wiatrowe, instalacje ogrzewające dom pompą cieplną, odbierającą ciepło gruntu, itd.

Tego rodzaju rozwiązania ekologiczne - na dłuższą metę - obniżają koszty utrzymania gospodarstwa, gospody, zajazdu turystycznego, schroniska - co jest nadzieją na ich rozpowszechnienie i zaakceptowanie. Ten pomysł rzeszowskich inżynierów, z uwagi na rosnącą ilość turystów w Bieszczadach - może się okazać jedną z najbardziej zbawiennych dla przyrody inicjatyw ekologicznych.

Rozmawiałem podczas uroczystości z jednym z profesorów Politechniki Rzeszowskiej, który wyraził zainteresowanie ew. zaistnieniem katedry filozofii ekologicznej. Sugerując, iż do propozycji profesora Henryka Skolimowskiego dodałbym bardziej pragmatyczne podejście, polegające na pilnym śledzeniu wszelkich ekologicznych rozwiązań technicznych na całym świecie, pod kątem ich praktycznego zastosowania w kraju. Dość głośne zaistnienie ruchów ekologicznych zburzyło pokój ducha istniejącego porządku, zielonym zaczęto przypisywać złe intencje i demoniczne zamiary. W ogólnej wrzawie zaginął głos przypominający, że rozwiązania ekologiczne na dłuższą metę są tańsze!!! Chronią przyrodę, ale i obniżają codzienne koszty utrzymania - jak choćby kolektory słoneczne, małe elektrownie wiatrowe, biologiczne oczyszczalnie ścieków itd.

Jeśli ten aspekt ekologiczny zostanie połączony z praktycznym, pragmatycznym podejściem do problemu energii ekologicznych, to inicjatywa Politechniki Rzeszowskiej ma szanse powodzenia.

Proponuję by "Dzikie Życie", ZB oraz wszyscy, którym problemy ekologii są bliskie - nawiązały kontakt z Politechniką Rzeszowską. Może doświadczenia łódzkiej Katedry Filozofii Ekologicznej udałoby się poszerzyć o praktykę wdrażania najlepszych rozwiązań ekologicznych.

Ufam, iż obie strony - Politechnika Rzeszowska i środowisko ekologów nie zrażą się pionierską sytuacją, kłopotami i oporem materii, zwykłym w takich okolicznościach. Byłoby czymś wspaniałym dowiedzieć się za kilka lat o owocnej i pożytecznej współpracy. Być może dzięki takiej współpracy Bieszczady uniknęłyby wielu błędów jakie popełnili organizatorzy ruchu turystycznego w innych regionach kraju, i co odbiło się w konsekwencji na przyrodzie.

Kontakt w tej sprawie:

Politechnika Rzeszowska
im. Ignacego Łukasiewicza
Wydział Budowy Maszyn i Lotnictwa, Dziekanat
Al. Powstańców Warszawy 8, budynek L
35-959 Rzeszów
stafel@prz.rzeszow.pl

Paweł Zawadzki



 
Wydawnictwo "Zielone Brygady" [zb.eco.pl]
Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych [fwie.eco.pl]