ZB 7(175), lipiec 2002
ISSN 1231-2126, [zb.eco.pl/zb]
Recenzje
 

Globalizacja i zwykli ludzie

Globalizacja jest pojęciem bardzo popularnym, lecz nader niekonkretnym i słabo opisanym. Mówię oczywiście o gruncie polskim - na Zachodzie jest równie dużo opisów ogólnych, co drobiazgowych analiz poszczególnych części składowych tego zjawiska. U nas dominują lewicowe lub prawicowe gnioty propagandowe - nijak się mające do złożoności zachodzących przeobrażeń, wciąż odgrzewające nieświeże, jałowe schematy poznawcze. Jedni piszą o kolejnym wcieleniu złowrogiego Kapitału, który wyzyskuje Świat Pracy, drudzy biadają nad Państwem Narodowym, pożeranym przez Antypolski Spisek.

Tym bardziej cieszy edycja książki Jarosława Urbańskiego pt. "Globalizacja a konflikty lokalne". To cenna próba przełożenia abstrakcyjnego i sloganowego pojęcia globalizacji na język namacalnych, łatwo odczytywalnych faktów społecznych. Autor, socjolog i działacz społeczny, opisuje globalizację w kontekście takich zjawisk, jakie każdy z czytelników zna z własnego doświadczenia. Tym sposobem jego książka nie tylko dobrze spełnia rolę opisową, ale i propagandowo-formacyjną - zamiast opowiadać zwykłym ludziom slogany o "multikorporacjach wyzyskujących trzeci świat", można im dać do przeczytania coś, co odnosi się do ich wiedzy potocznej i operuje przykładami "z życia wziętymi".

Nie brak tu oczywiście samej teorii - autor przywołuje konieczne rozróżnienia i definicje, robi to jednak niejako mimochodem, teoretyczny wywód przeplatając często konkretnymi przykładami. Jest tu więc Bauman, są klasycy socjologii, to wszystko jednak w gęstym sosie kilkudziesięciu przykładów z życia codziennego Wielkopolski. To ona bowiem, a raczej jej prasa codzienna, posłużyła autorowi za materiał do analizy prowadzącej od szczegółu do ogółu i vice versa. Teoretyczne wywody uczonych są więc zestawione z gazetowymi doniesieniami o lokalnych konfliktach społecznych wywołanych właśnie globalizacją. Urbański pisze tak: "Kieruję się przekonaniem, że protest przeciw negatywnym skutkom »globalizacji« nie ogranicza się tylko do walki radykalnej młodzieży (...), która koncentruje swoje niezadowolenie na elitach i przywódcach »państw bogatych«. Na poziomie lokalnym trwa ona codziennie. Wystarczy otworzyć gazetę".

Co możemy znaleźć po otworzeniu gazety? Urbański prowadzi nas przez świat lokalnych konfliktów: a to duża firma (niekoniecznie zagraniczna) zniszczy urokliwe miejsce w myśl swoich zamiarów, których z nikim nie konsultuje, a to któryś z operatorów telefonii komórkowej postanowi wybudować szpecący okolicę maszt przekaźnikowy, a to w małej wiejskiej gminie zlokalizują wysypisko śmieci dla potrzeb odległego wielkiego miasta, a to targowisko drobnych kupców zostanie przeznaczone pod budowę hipermarketu, a to kolejne połacie przestrzeni publicznej zostaną zamienione w skomercjalizowany obiekt o takim czy innym przeznaczeniu, a to wyrosłe samoczynnie osiedle biedaków ma być wyburzone, a teren sprzedany pod luksusową inwestycję.

Takich przykładów w książce jest wiele, nie ma sensu ich tu szczegółowo opisywać. Ich zaletą jest pokazanie jak naprawdę wygląda globalizacja, jakie są jej negatywne skutki na najniższym, sąsiedzko-gminnym poziomie, co oznacza dla zwykłych ludzi, którzy zamiast czytać anarchistyczne fanziny oglądają z zapamiętaniem Big Brothera. Autor nie popada jednak w pułapkę lokalności, rozumiejąc, że choć poziom ten jest bardzo istotny, to na nim się świat w epoce - nomen omen - globalizacji nie kończy. Dlatego oprócz opisu "drobiazgów" mamy ich umiejscowienie w szerszych, ogólnoświatowych trendach. Urbański zdaje sobie bowiem świetnie sprawę, iż to wszystko nie dzieje się bez przyczyny: lokalna władza wyobcowana ze wspólnoty powierzającej jej mandat do rządzenia, lokalny rynek stający się polem gry interesów handlowych czy produkcyjnych molochów, lokalny ekosystem dezintegrowany w imię celów wytyczanych przez odległe podmioty itd., itp. - są pochodnymi procesów daleko wykraczających poza opłotki podwórka.

Bardzo celnie oddaje ten sposób myślenia jeden z fragmentów książki: "Na murze przy jednej z głównych ulic Poznania napisał ktoś: »Poznań 56, Genua 2001, cdn.«. Oburzony tym faktem publicysta lokalnego dodatku do »Gazety Wyborczej« grzmiał na jej łamach, że to nadużycie porównywać wydarzenia z Genui (wystąpienia antyglobalistów) ze słusznym buntem poznańskich robotników w czerwcu 1956 roku. Dziś protestujący w Polsce robotnicy domagają się zaprzestania zwolnień i likwidacji bezrobocia, są traktowani jak przybysze z innej planety. Twierdzi się wówczas, że z punktu widzenia ekonomicznego ich postulaty pozbawione są sensu. Rząd umywa ręce i mówi, że nie ma wpływu na prywatnych pracodawców, a jego interwencja w sprawy gospodarcze zakończyłaby się ostrym sprzeciwem zachodnich inwestorów i »spadkiem wiarygodności Polski« na międzynarodowych rynkach finansowych. »Mamy wolny rynek - odpowiadają zgodnym chórem - musicie sami starać się o swoją pracę«. Spod ministerialnych drzwi są odsyłani z kwitkiem lub usuwani przez policję. W Genui chciano zademonstrować między innymi to, że są jeszcze ludzie, którzy nie zgadzają się, aby globalne multikorporacje niszczyły lokalny rynek pracy".

Tym, co w książce Urbańskiego cieszy, to brak resentymentów i zwykłych bzdur w rodzaju nostalgii za PRL-em, który rzekomo dbał o robotników i tylko czasem - naprawdę bardzo, bardzo rzadko - do nich strzelał. Nie ma tu prób wciskania ideologicznego kitu w rodzaju stwierdzeń, że kapitalizm jest tak okropny, iż można w imię jego przezwyciężenia zaakceptować inne - nawiasem mówiąc dużo większe - okropieństwa, np. "dorobek" zbrodniarzy pokroju Lenina czy Trockiego. Po drugie, autor unika agitacji - łatwo da się w jego wywodzie wyczuć nutę sympatii do anarchizmu i autentycznej samorządności, ale nie przybiera to postaci prymitywnej propagandy. Dzięki temu książka ma szansę trafić do pozagettowego i uczulonego na działania kolejnych politycznych "zbawców" czytelnika.

To książka dobra i potrzebna - autorowi i wydawcom należą się gratulacje i podziękowania za podjęty trud i jego efekt końcowy. Szczerze zachęcam do lektury tej pozycji.

Remigiusz Okraska



Jarosław Urbański, Globalizacja a konflikty lokalne, Federacja Anarchistyczna Sekcja Poznań, Poznań 2002. Książkę można zamawiać u wydawcy: Federacja Anarchistyczna Sekcja Poznań, skr. 5, 60-966 Poznań 31, http://www.rozbrat.org


 
Wydawnictwo "Zielone Brygady" [zb.eco.pl]
Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych [fwie.eco.pl]