ZB 9(177), wrzesień 2002
ISSN 1231-2126, [zb.eco.pl/zb]
Wegetarianizm
 

Nie nawracaj

W końcu wszyscy ludzie będą wegetarianami. Wnioskuję to z faktu rozwijania się każdej istoty czującej wg prawa karmy. Spożywanie mięsa pozwala na rozwój, ale tylko do pewnego momentu. Żeby osiągnąć oświecenie, koniecznym dla istoty czującej jest powstrzymanie się od zabijania. Nie czeka nas masowy wegetarianizm już jutro, wiele jednak zależy od tego, ilu ludzi dzięki naszym działaniom odstawi mięso.

Nie możemy nikogo do tego zmusić przez zamykanie na siłę sklepów mięsnych, tak jak nie możemy tropić mięsożernych i zamykać ich w więzieniach po stronniczym procesie. Choćbyśmy te więzienia samodzielnie wybudowali. Każdy człowiek ostatecznie sam przed sobą rozlicza się ze swojego postępowania i tylko on jest w stanie podjąć decyzję o przejściu na wegetarianizm. My możemy tylko dostarczyć mu powody, dla których miałby to zrobić.

Możliwe, że argumenty naukowe, a w tym dietetyczne, przekonują bardzo wiele osób. Prywatnie uważam, że w tego typu argumentowaniu znajduje się pewne niebezpieczeństwo. Polega ono na tym, że logiczne argumenty zawsze mogą znaleźć swoją kontrę i doprowadzają człowieka do sytuacji, w której i tak musi pokierować się swoją prywatną intuicją. Ludzi cechuje zaś odruch trzymania się starych i sprawdzonych nawyków, utrwalający się zresztą z wiekiem. Logika jest tylko jedna, ale jest bronią obosieczną, a jakiekolwiek dowody naukowe, oprócz dowodu na istnienie grawitacji i przydatności penicyliny, spotykają się z szarlatanerią, twierdzącą coś zupełnie przeciwnego. Już dzisiaj mamy z jednej strony poważne badania naukowców w jednym obozie sojuszniczym z wegetarianami, lansującymi swoje diety, a po drugiej stronie barykady doktora Jana Kwaśniewskiego, który ma czelność twierdzić, że udało mu się obalić cały gmach nauki o żywieniu człowieka. Poszło za nim tak wielu ludzi, że aż znam kilku z nich osobiście, chociaż jestem odludkiem, który większość o świecie wie z radia i telewizji.

Najpewniejsze zawsze są argumenty etyczne. Prywatnie ograniczam się tylko do stwierdzenia w rozmowie, że jedzenie mięsa to morderstwo. Ten punkt widzenia można już tylko przyjąć do wiadomości, albo odrzucić przez zaprzeczenie faktu zabijania. Są także ludzie bagatelizujący znaczenie mordowania czujących istot. Nie twierdzę, że dzięki mojemu podejściu pojawiły się w naszym kraju tłumy nowych wegetarian, ale też nie liczę na to, że przejdą na dietę bezmięsną natychmiast jak im powiem, że jedzą coś, co kiedyś było żywe. Oni doskonale sami i bez mojej pomocy o tym wiedzą. Liczę na to, że jeśli nie dzisiaj, to pewnego dnia uświadomią sobie krzywdy, jakie wyrządzili zwierzętom. Ktokolwiek oglądał film "Powder" wie, co mam na myśli. Ludziom, którzy nie mieli okazji powiem tylko, że pewien pan jest w tym filmie zdolny do przekazania ostatnich w życiu przeżyć, jakie odczuwa upolowane zwierzę osobie, która na nie polowała. Jeśli sami jesteście w stanie uświadomić sobie wszystkie emocje, jakie czuje bydło w kolejce na rzeź i jeszcze chwilę potem, to jesteście w stanie zrozumieć siłę argumentu etycznego dla wrażliwego człowieka. Niektórzy jednak nie są wrażliwi, ale to już zupełnie inna bajka - należy dążyć tylko do tego, aby było ich jak najmniej.

Wychodzę, być może, z wygodnego założenia, że w którymś wcieleniu w końcu to zrozumieją. Najważniejszym jest na dzisiaj, aby było nas po prostu więcej nie jedzących mięsa. Mniej kłócących się o słowa, które staną się ważne dopiero w przyszłości. Zamiast odczuwać pewien rodzaj wspólnoty ludzi nie mordujących zwierząt, zaczyna w naszym nielicznym światku wygrywać tendencja szarpania się na frakcje witarian, frutarian etc. etc. aż do kompletnego braku odżywiania się. Na to przyjdzie jeszcze czas. Nie zachowujmy się jak polska prawica. Jeśli rzucimy się na ludzi wszyscy na raz i będziemy ich przekonywać każdy do własnej cudownej diety, odstraszymy ich tylko do siebie i każde nasze następne pokolenie będzie zmuszone werbować od nowa nieliczne garstki młodych, wrażliwych jeszcze ludzi i włączać ich w nasze bezsensowne spory. Nie dajmy się szaleństwu. Nie zapominajmy, że najważniejszą rzeczą jest powstrzymanie cierpienia zwierząt. Jakie znaczenie dla krowy ma argument, dzięki któremu nie pójdzie na rzeź? Czy gołębie na rynku w Katowicach pieją z zachwytu na widok frutarianina? Gdzie jest granica, za którą w poszukiwaniu drogi do szczęścia i wyprostowania swojej karmy, trafia się w szaleństwo i wyniszczanie swojego organizmu? Nie wolno zapominać, że rozwój jednostki nie zależy od ilości wyrzeczeń, ani od tego ile wyrzeczeń jednostka ta wymaga od świata.

Są ludzie, którzy mimo tego, że są zdrowi i silni, wymagają od pozostałych pracowania na własne utrzymanie. Są ludzie, którzy nie widząc własnych win, oskarżają całe społeczeństwa o straszne rzeczy. Są wreszcie ludzie, którzy żyją sobie cicho i spokojnie na nikogo nie naskakując, nic od świata nie wymagając. Nie zaliczam się do nich, ja naskakuję i wymagam. Tak samo jestem bezlitosny w stosunku do mięsożernych, jak i nie jedzących mięsa. Jeśli wybrałeś dietę pozbawioną składników zwierzęcych tak dalece, że nawet podejrzenie o to, że w składzie produktu znajduje się roślina, o którą otarła się latem wiewiórka, pozbawia cię apetytu, jeśli postanowiłeś jeść tylko surowe warzywa i owoce z własnej woli zrzucone przez drzewo na ziemię, a kiszonki i inne przetwory przyrządzasz samodzielnie, jeśli wreszcie nie jesz nic przez całe tygodnie, lata, wcielenia, to jest to naprawdę twój wybór. Masz prawo do wszystkiego, co nie szkodzi innym ludziom, ale ja też. Nie przyznaję jednak sobie, ani innym ludziom prawa narażać na śmierć samego siebie. Uważam, że karmę należy przejść do końca, jednak nie jestem tutaj fanatykiem - jeśli ktoś nie wierzy w karmę, to proszę bardzo - eutanazja stoi otworem, ale już nie zabijanie, które wynika z jedzenia mięsa. Nie mogę zgodzić się na krzywdzenie innych istot czujących, ale należy nie zgadzać się właściwie.

Przypomnijcie sobie taoistyczne legendy, szczególnie tą jedną, która mówi, że ludzie oraz pozostałe zwierzęta i rośliny, cała planeta żyła wspólnie uczestnicząc w jednej jaźni. Pewnego dnia człowiek odkrył smak egoizmu, poczuł się lepszy od innych istot i stracił z nimi kontakt. W trakcie tworzenia gmachu cywilizacji, w którego lochach już dawno się zgubiliśmy, nauczył zwierzęta lęku. Pokazał co to znaczy bezsensowna agresja. Legenda ta mówi, że człowiek u zarania swego istnienia nie musiał jeść, gdyż energię potrzebną do życia pobierał bezpośrednio z przyrody. Zmiana człowieka do znanej nam dzisiaj postaci nie nastąpiła nagle, trwała odpowiedni dla niego czas. Zmiana w odwrotnym kierunku wymaga siłą rzeczy cierpliwości. Ludzie, o których mówi ta legenda, byli dopiero na początku swojej karmicznej drogi, wiele mieli przed sobą, żeby odnaleźć prawdę, odczuć prawdziwy stan rzeczy. My sami mamy przed sobą jeszcze wiele do zrobienia w kwestii naszego rozwoju, nie wymagajmy więc cudów od ludzi, którzy idą swoją ścieżką do prawdy.

Niestety wielu z nas czuje egoistyczną "lepszość", kiedy porównują się z mięsożernymi. Jest to najłatwiejsza droga do zapomnienia o celu bezmięsnej diety. Wtedy już tylko krok do powrotu do mordowania. Nie nadzieja, ale pewność mnie ogarnia, kiedy myślę o ludziach jako wspólnocie w trakcie rozwoju, że pewnego dnia powstrzymana zostanie przemoc w stosunku do wszystkich istot czujących. Każdy realizuje się na swój sposób, każdy szuka tego samego oświecenia, ucząc się po drodze, że wszystko, czego potrzebuje, jest w nim samym. Zanim napastliwie zaczniecie od pozostałych wymagać, aby przeszli na waszą dietę, zastanówcie się jaką wartość w tym momencie ma dla was ten człowiek. Poznacie wtedy na jaką ocenę sami zasługujecie.

Jeśli twoim celem, droga nie jedząca mięsa istoto, jest nawrócenie kogoś na naszą bezmięsną dietę, rób to tak, jak potrafisz. Pamiętaj jednak, że w rzeczywistości sama siebie utrzymujesz w argumentacji, ponieważ boisz się własnej siły wytrwania i powrotu do jedzenia mięsa. A nie ma nic smutniejszego niż człowiek, który był wegetarianinem. Nie pozwalajmy ludziom zapominać, że zabijają zwierzęta, nawet jeśli nie osobiście, to samą zgodą na spożycie ich ciała. Płacą ludziom za to, żeby dla nich zabijali. Nie wolno nikomu nie wiedzieć, że cierpienie, które jest wymagane dla jednego obiadu dla kilku osób, jest stanowczo za wysoką ceną, żeby zaspokoić apetyt. Jeśli z jednej krowy można zrobić hamburgery dla, załóżmy kilkuset osób, to skutek karmiczny nie rozłoży się na kilkuset konsumentów. Nie można pozwolić na tłumaczenie się ludzi, że emocji po karpiu nie widać, gdy go uderzyć młotkiem. Po człowieku także, gdy nie chce się tego widzieć. Każda istota na swój zrozumiały dla siebie i jej aktualnie podobnym w gatunku istotom potrafi przekazać wystarczająco jasno i zrozumiale swój ból. Stosując te same metody, odruchowo przekazuje swoją skargę człowiekowi mając nadzieję, że ten pozwoli jej żyć.

Jeśli człowiek nie potrafi zrozumieć, ani przyjąć do wiadomości czytelnych sygnałów, to już jego problem. Jego, zwierząt, które dla niego musiały zapłacić najwyższą cenę (a najłatwiej przecież płacić życiem innych istot) i ludzi, którzy muszą dzielić życie z człowiekiem, który potrafi nie tylko zadać, ale też spokojnie znieść widok cierpienia. Nie wolno nigdy nam zapomnieć, że chociaż każda osoba dąży do własnego szczęścia na własny sposób i jest w swoich wyborach wolna, to nie można nikomu przeszkadzać w tej drodze pozostałym istotom. Karzemy przestępców, śmierć młodego człowieka jest smutną tragedią, płacz dziecka, które ma ku temu powód, jest najgorszym dźwiękiem jaki może usłyszeć ludzkie ucho. Choroba, a do tego jeszcze bolesna, spotyka się ze współczuciem. Widoczne kalectwo, chociaż początkowo mogące być sensacją, budzi chęć pomocy. Napadnięty człowiek samym widokiem swoim woła o pomoc ze strony obcych ludzi. Jeśli poprosisz o wodę w obcym mieście, obcej wsi dostaniesz ją nie dlatego, że zapłaciłeś (chociaż i takie przypadki się zdarzają), ale dlatego, że jesteś spragniony, a jeśli zostałeś okradziony znajdziesz bezinteresowną pomoc. Kierowca, który mnie potrącił z mojej winy, jeszcze przez długie miesiące dopytywał się o moje zdrowie. Jeśli kogoś skrzywdziłem, wiem, że poczucie winy nie wystarczy. Gdy spotykacie się z dobrocią, odwzajemniacie ją, gdy ze złem, próbujecie uciec od niego, starając się przez to odizolować od niego. Potraficie znaleźć w sobie tak samo miłe rzeczy, z których jesteście dumni, jak i złe, których wolelibyście tam nie widzieć.

Jest tysiące, miliony przykładów na to, że ludzie dążą do szczęścia i pomagają sobie nawzajem. Najwyższy czas włączyć w ten łańcuch zwierzęta. Człowiek nie zabija, "człowiek" nie odnosi się do zwierząt, jakby żył obok nich jako beznamiętny obserwator. Tak robi tylko zwierzę. Szukasz trwałego szczęścia, więc musisz pomóc je osiągnąć innym. Przecież nie będziesz szczęśliwy, pływając w morzu cierpienia i bólu. Jeśli decydujesz się nie widzieć przykrych rzeczy, nie będziesz w stanie komukolwiek pomóc, więc będziesz żyć, izolując się od ludzi i chociaż w rzeczywistości niczego nie potrzebujesz do szczęścia, to szczęśliwy nigdy nie będziesz. Masz rację, jeśli twierdzisz, że i tak świata nie zmienisz, ale czy ktoś tego od ciebie wymaga? Jeśli wierzysz w boga, jakiegokolwiek, to zwróć uwagę na to, że do raju nie idą ludzie, którzy mieli największy dobry wpływ na ludzkość. Ponieważ, jeśli weźmiecie pod uwagę, że nie ma takiej czynności, która nie miałaby swojej dobrej strony, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, to do raju poza kolejką trafiali wszyscy bez wyjątku politycy, szefowie kadr, całe kierownictwa przedsiębiorstw, przywódcy partyjni, działacze społeczni organizacji pozarządowych, a jeśli opierać się na zasadzie, że czym większe zło, w tym większą dobroć się przemienia w raju już dawno siedzieliby dyktatorzy, masowi mordercy i hitlerowcy - od volksdeutscha wzwyż. To nie zmiana świata jest wymagana, nigdy nie wiesz, czy bawiąc się w zbawiciela ludzkości nie uczynisz więcej szkody niż pożytku.

Sam od siebie wymagaj rzeczy, których spodziewasz się po innych. Po świecie chodzi już zbyt wielu świętych ludzi o dobrych myślach i przepełnionych miłością bliźniego. Kiedy ich tylko spytasz, zasypią cię dobrotliwie swoimi mądrymi słowami, przepisami na bycie dobrym człowiekiem, będą powoływać się na wielkie postacie historyczne i religijne, sami siebie uważając za godnych następców tych wspaniałych ludzi. Jeśli ich tylko wpuścisz do domu, będą ci mówić jak masz go umeblować, będą dobrze się z tobą bawić, poprawią ci humor - dadzą się nawet poczęstować. W ich domach, na ich zdjęciach, zobaczysz uśmiechniętą rodzinę, jeszcze nie świętą , ale już idealną, zobaczysz ładnie poukładane wspomnienia, ślicznie wytresowane dzieci, które tak ładnie pokazują, że są szczęśliwe. Możliwe nawet, będziesz im zazdrościł i postawisz ich sobie za wzór do naśladowania, że przyłączysz się do ich świętego stada i będziesz prowadzić życie pełne dobra, szczęścia i pomyślności. Możliwe nawet, że zasmakujesz w tym tak bardzo, że pozostali ludzie przestaną być dla ciebie godni. Otworzą ci się wtedy oczy i zobaczysz jak grzeszne życie dotychczas prowadziłeś, jak straszni ludzie otaczali cię na co dzień. Zobaczysz ogrom cierpienia jakie dzieje się na świecie i poczujesz, jak wielkie jest twoje szczęście, że wyrwałeś się z tej drogi do piekła i trafiłeś między tak dobrych ludzi.

Zanim jednak znajdziesz się z nimi w jednej loży z widokiem na upadający, nieszczęśliwy świat zastanów się, czy dobrzy ludzie pomogli komukolwiek inaczej, niż słowami o dobrym życiu. Gdy już zdecydujesz się nawrócić człowieka na odrzucenie mięsa zastanów się, czy nie postawiłeś się wyżej od niego w swojej dobroci, czy łatwo było ci zgubić wszystko co was łączy i trzymać się kurczowo tego, co was teraz dzieli. Jeśli decydujesz się na nawrócenie mięsożercy zastanów się, czy nie stałeś się namolny, czy nie zniechęcasz go do siebie, a tym samym do naszej idei, czy przestałeś robić to ze współczucia dla zwierzęcia i karmy mordercy, który nie musiał zabijać, a dla samej chęci pokazania sobie jak stanowczy jesteś w mówieniu o swoim poczuciu wysokiej, własnej wartości. Nigdy, aż do końca nie zapominaj, że więcej łączy cię z twoim wrogiem, dużo dzieli z przyjacielem. I nigdy, ale to nigdy nie twierdź, że to właśnie ty znalazłeś receptę na wszystkie problemy, kiedy sam chowasz ich tyle nie rozwiązanych.

Ja nikogo w ten sposób nie oszukuję, nawet siebie, tobie też nie radzę. Nie mówię nawet, że znam odpowiedź na pytanie "jak żyć?", mimo tak wielu słów jakie udało mi się wystukać, mimo tak wielu słów jakie uda mi się wystukać w przyszłości nie zbliżyłem się do tej odpowiedzi nawet odrobinę. Są ludzie, którzy nie zgodzą się za żadne skarby porzucić mięsa, odrzucają wszystko z tego, co tutaj napisałem i twierdzą, że karma to złudzenie dla głupich ludzi, które ich nie dotyczy. Jeśli spotkacie, spotkaliście, znacie takich osobników, jedyna rzecz jaką mogę wam poradzić - zaprzyjaźnijcie się z nimi. Ani oni was, ani wy ich nie zmusicie do zmiany diety, ale czy ktoś karze wam koncentrować się na różnicach? Przecież ten sam człowiek może pewnego dnia oddać wam swoją nerkę. Poza tym przy nich można się wiele nauczyć o sobie. Pamiętaj tylko, że wszystkich nas czeka w końcu szczęście - karma to bajka o kopciuszku z happy endem, powinno to skutecznie poprawić ci czasem humor.

Nie mówię, żeby nie propagować diety bezmięsnej. Mówię tylko, że nie da się tego robić na siłę i z egoistycznych pobudek.

Paweł Juszczyk
pjuszczyk@wp.pl

rys. Jarek Gach


 
Wydawnictwo "Zielone Brygady" [zb.eco.pl]
Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych [fwie.eco.pl]