PIENIĘDZY WYSTARCZY DLA WSZYSTKICH
- CZY ORWELL POMYLIł DATY?
|
Nazywa się Szczęsny Górski. Studiował
fizykę i fizjologię. Obecnie jest wykładowcą
w Akademii Medycznej w Poznaniu.
Zawo-dowo zajmował się różnymi procesami
regulacji w organizmie, szczególnie
regulacją ukrwienia. Od szeregu lat
interesował się procesami regulacji w gospodarce.
. |
- Skąd wzięły się te zainteresowania?
Z poczucia niepokoju, niemożności, nieskuteczności
i pozorności naszych reform. W takim nastroju trafiła do mnie
przypadkowo broszura Zdrowe finanse, napisana przez Louis Evena,
założyciela katolickiego Instytutu Sprawiedliwości Społecznej
w Rougemont w Kanadzie, a później jej polski przekład
Janiny Krynickiej-Gołembiowskiej. Zacząłem szukać innych publikacji
z tego zakresu. Dostałem książkę Pod znakiem obfitości tego samego
autora, obecnie już przetłumaczoną na język polski także przez
J. Gołembiow-ską, a wydaną przez ks. bpa. Z. J. Kraszewskiego.
Zacząłem regularnie czytać dwumiesięcznik Instytutu "Michael"
(franc. wersja "Vers Demain"). Znalazłem tam odpowiedzi na
zasadnicze pytania. Znalazłem mądrą diagnozę kryzysu
finansowego obejmującego dziś nawet najbogatsze kraje.
Były tam też oryginalne propozycje rozwiązań
- Jak pan technicznie zabrał się do zgłębiania tego zagadnienia?
Kolejno, poprzez lektury prac Evena, Clifforda Hugh Douglasa,
Collina Barclay-Smitha, Jacka Metcalfa, poznawałem koncepcję
"Kredytu społecznego". Zacząłem sprawdzać i porównywać te
idee z poglądami klasycznej makroekonomiki. Były liczne dyskusje
z ekonomistami i studia nauki społecznej Kościoła. Douglas,
doświadczony menedżer i biznesmen, człowiek niezwykle praktyczny,
napisał na temat ekonomii i organizacji społeczeństwa
12 książek, z których dwie przetłumaczyłem. L. Evena uważał za
swego naj-lepszego ucznia. Jeździł też po całym świecie z wykładami.
Powstało wiele towarzystw i międzynarodowy ruch Kredytu
społeczne-go. Nawiązałem kontakty z głównymi ośrodkami w Anglii,
Kanadzie, St. Zjednoczonych i w Australii. Osią koncepcji kredytu
spo-łecznego jest twierdzenie, że kredyt finansowy opiera się
na kredycie realnym, który wypracowuje społeczeństwo, a kredyt finansowy
jest ze swej natury własnością społeczną.
- Do tego jeszcze wrócimy,
bo to jest właśnie główna teza naszej rozmowy. Ale proszę o kilka słów
o innych ludziach.
A więc nieżyjący już Collin Barclay-Smith, dziennikarz i ekonomista,
człowiek renesansowy. Był członkiem Instytutu Ekono-micznej
Demokracji w Australii. Napisał wiele książek, z których
przetłumaczyłem The Money Trick czyli Sztuczka z pieniędzmi,
wyjaśniającą w jaki sposób tworzy się kredyt finansowy. Polski
tytuł tej książki to: Dlaczego wciąż brak nam pieniędzy? Dalej
Jack Metcalf, senator stanu Washington, założyciel stowarzyszenia
Honest Money for America, mającego filie we wszystkich
50 stanach. Od ponad 30 lat walczy o przywrócenie właściwej
funkcji kreowania w Ameryce kredytu bez zadłużenia, podejmuje
szereg inicjatyw prawnych. W jego książce 200-letnia debata kto
ma emitować narodowe pieniądze? znalazłem wiele ważnych
informacji. Do tego samego nurtu należy wiele poglądów wyrażanych
przez ekonomistów Roberta M. Solowa (Nobel z ekonomii 1987 r.),
Maurice Alla-is (Nobel z ekonomii 1988), Jacka Kersella,
profesora nauk politycznych i Roberta Needhama, profesora ekonomii
z Uniwersytetu Waterloo w Ontario, Williama Henry Pope,
współautora klasycznego podręcznika ekonomii, Johna Hotson
założyciela COMER (Komitetu reformy monetarnej i ekonomicznej
w Toronto), ekonomisty Allana Schmida z Uniwersytetu Michigan.
W podobnym duchu wypowiadali się i działali praktycy Henry Ford,
Thomas Edison oraz ojcowie amerykańskiej demokracji
John Adams, Thomas Jefferson, Abraham Lincoln, Benjamin Franklin.
Studiując naukę społeczną Kościoła, natrafiłem na wiele wypowiedzi
zbieżnych z zasadami Kredytu społecznego, szczególnie
u Piusa XI, Piusa XII, Jana XXIII, Pawła VI i Jana Pawła II.
- Po tych latach studiów i pracy tłumacza dzieł
ekonomicznych, jaka teza powinna przede wszystkim dotrzeć d
o społe-czeństwa polskiego?
Myślę, że najważniejsze są 4 sprawy: jakie są główne zadania gospodarki,
czym jest bogactwo, jaka jest natura kredytu oraz jak
tworzy się dług państwowy?
Zacznijmy od tego, co jest podstawowym zadaniem gospodarki?
Wedle zasad kapitalizmu celem gospodarki jest zysk,
a dążenie do zysku ma automatycznie najlepiej zaspakajać potrzeby.
W ujęciu socjalistycznym, podstawowym zadaniem gospodarki
jest praca dla wszystkich. Wreszcie, według nauki społecznej Kościoła,
osią systemu społecznego wraz z gospodarką jest godność osoby ludz-kiej,
z zasadą powszechnego używania dóbr,
tj. prawo do życia i do godziwej egzystencji dla każdego. Otóż zasada
kapitalistyczna wydaje się niesłuszna, bo dążenie do zysku
często wręcz uniemożliwia zaspakajanie nawet najważniejszych
życiowych wymogów, pożywienia, odzieży, dachu nad głową dla
bardzo dużych części społeczeństw, wzbudzając jednocześnie
szereg potrzeb sztucznych. Natomiast socjalistyczny postulat
powszechności zatrudnienia, jest chyba nierealny i niekonieczny,
w miarę tego jak produkcję przejmują maszyny i komputery, tworząc
coraz większą obfitość dóbr. Znacznie słuszniejsza wydaje mi
się zasada, że zadaniem go-spodarki jest przede wszystkim zaspakajanie
potrzeb. Mówił o tym bardzo mocno Pius XII 1.6.1941,
w swym przemówieniu radio-wym z okazji 50 rocznicy encykliki
Rerum Novarum. Podkreślił on, że naród bogaty, w którym powszechne
zaspakajanie podstawo-wych potrzeb nie byłoby zapewnione,
trzeba by uznać za biedny i ekonomicznie niezdrowy,
w porównaniu z narodem mniej zamoż-nym, w którym jednakże
takie zaspakajanie byłoby osiągnięte.
Drugą ważną sprawą jest odpowiedź na pytanie czym jest
bogactwo. Powszechnie uważa się, że jeśli ma się dom albo pieniądze
na dom to te obie formy bogactwa są praktycznie równoważne.
A tak nie jest. Pieniądz tylko wydaje się bogactwem.
Z drugiej strony istnieje bogactwo, które nazwę realnym, tzn.
rzeczy, umiejętności, struktura społeczna, która umożliwia produkcję
zaspakajającą nasze potrzeby. I właśnie tezą kluczową,
którą trzeba podnieść jest to, że równoważność tych dwóch
rodzajów bogactw a więc bogactwa realnego i bogactwa finansowego
jest tezą fałszywą, że to są rzeczy jakościowo nierówno
ważne, niewspółmierne. O tym można się przekonać, gdy załamuje się
wymiana i gdy np. jesteśmy pozbawieni pieniędzy,
ale mamy środki realne - okazuje się, że żyć można. Czyli gdy mamy
cegły, cement i wszystkie rzeczy do budowy domu, ale nie mamy
pieniędzy, okazuje się, że można dom postawić. Natomiast, jeżeli
w tej samej sytuacji znaleźlibyśmy się tylko z pieniędzmi to okaże się,
że pieniądz na niewiele może się przydać. Pieniądz to tylko
księgowy zapis wartości bogactwa realnego, które może będę
mógł otrzymać w przyszłości. Pieniądz jest zawsze tylko znakiem,
obietnicą dostępu do możliwości realnych.
- Może bardziej zrozumiały byłby prosty przykład: ,
ludzie, którzy w 1989 r. mieli dużo pieniędzy i duży kredyt,
z dnia na dzień stali się nędzarzami.
To jest bardzo dobry przykład. Natomiast ludzie, którzy mieli
domy, ziemię, dzieła sztuki czy umiejętności, tego bogactwa nie stracili.
Trzecia teza odnosi się do kredytu. Kredyt jest nadzieją na to,
że moje potrzeby będą zaspokajane w przyszłości. Słowo to
po-chodzi z łaciny: credo - wierzę. Istota kredytu polega na tym, że ja
dziś coś dla kogoś robię, a w jakiś czas potem w zamian za to mam
otrzymać od tej osoby coś co zaspokoi moje potrzeby. Czyli istotną
cechą kredytu jest przesunięcie w czasie i zaufanie. Gdyby-śmy się
wymieniali z ręki do ręki - to nie jest kredyt. Jeżeli ja coś zrobię dla
kogoś, np. uczę jego dziecko - a on mi za to obieca przynieść worek
kartofli, gdy urosną, to jest kredyt. Opiera się on na wzajemnym
zaufaniu, na wierze - i to jest kredyt realny. Kre-dyt, który opiera
się na rzeczywistych dobrach. Obok tego istnieje kredyt finansowy,
to znaczy, że np. dzisiaj ktoś mi pożycza pienią-dze i później je
oddam, a także: teraz mam pieniądze, a później będę mógł zaspokoić
swoje potrzeby realne. Ponieważ za kredyt pieniężny można
na ogół uzyskać kredyt realny i vice versa, jesteśmy skłonni uważać,
że kredyt realny i finansowy to jedno i to sa-mo, tylko trochę
inaczej określone. Natomiast naprawdę są to całkiem różne jakości.
Kredyt finansowy to jest znów tylko zapis księ-gowy obietnicy co
do zaspokojenia potrzeb na znaki możliwości realnych - obietnicą
obietnicy. Na podstawie kredytu realnego moż-na bez trudu tworzyć
kredyt finansowy. Natomiast kredyt finansowy nie może, sam
przez się, stworzyć kredytu realnego.
Często twierdzi się, że państwo nie może zarazem mieć skarbu
państwa - rzeczy, fabryk, domów, ziemi i jednocześnie prawa
kreowania kredytu finansowego. Bo byłoby to tak, jak by miało
- nie wiadomo skąd - podwójne bogactwo w ręku. Gdy traktuje
się oba te rodzaje, jako dwie różne postaci bogactwa, to zdaje się,
że to zastrzeżenie jest słuszne. Natomiast można spojrzeć też
tak, że pierwotnymi i prawdziwymi są tylko bogactwo i kredyt
realny, czyli obietnica i możliwość zaspokojenia realnych potrzeb.
Jak ktoś mi obieca - i dostarczy - bochenek chleba, to będę najedzony.
A jak ktoś obieca - i odda - pieniądze, to chleb może spleśnieć,
albo może na niego nie starczyć tych pieniędzy. Ale jeżeli
się zrozumie, że kredyt finansowy jest tylko odbiciem kredytu
realnego, odbi-ciem księgowym, czy w komputerze, to można się
zgodzić, że państwo trzyma w jednym ręku i kredyt finansowy
i kredyt realny i nie będzie logicznej sprzeczności. Po prostu państwo
ma w ręku skarb państwa i spis inwentarza i innych realiów,
z wyceną wartości. Gdy państwo udostępnia do wymiany rynkowej
część swojego inwentarza - udostępnia też, puszcza w obieg,
emituje odpowiednią ilość kredytu finansowego tj. pieniędzy, bez
potrzeby pożyczania ich na procent od obywateli czy banków.
Pieniądze te mogą następ-nie zwiększać kredyt konsumpcyjny,
np. poprzez budżet lub kredyt obrotowy czy inwestycyjny, np.
przez utworzenie narodowego źródła taniego kredytu. Można by
też, między innymi spłacać nim kredyty droższe. Przyczyniłoby
się to do powszechnego oddłuże-nia i do obniżenia podatków. Tak
działa każda firma np. wypuszczając akcje. Dlaczego nie mogłoby
tak działać państwo? Również, gdy przyrasta realne bogactwo
i możliwości społeczeństwa, państwo może i powinno emitować
bez oprocentowania jego księgowe odbicie finansowe tj. kredyt.
- Czy to ma coś wspólnego z powszechną prywatyzacją?
Jak najbardziej. W projektach powszechnej prywatyzacji Siemienasa,
Grudniewskiego, Solidarności i Konfederacji Republika-nów,
chodzi o urynkowienie aktywów skarbu państwa poprzez
przekazanie obywatelom tytułów własności na jego składniki.
Wów-czas w księgowości państwowej może i powinno koniecznie
pojawić się jego cenowe odbicie w postaci kredytu finansowego,
wedle zasady: dodatkowy towar na rynku - dodatkowy pieniądz.
Te projekty różnią się istotnie technicznymi propozycjami jak
to praktycz-nie zrealizować, ale u podstawy ich wszystkich leży
uznanie kredytu finansowego jako księgowego zapisu wyceny
bogactw i możli-wości realnych, których nam nie brakuje, a nie
jako niezależnego bogactwa, którego nam podobno brakuje,
choć są to przecież tylko liczby.
- Czy mógłby pan podać jakieś przykłady z historii,
kiedy wiara w równoważność obu kredytów doprowadziła do załama-nia gospodarczego?
Niedaleko szukając jest to obecna sytuacja w Polsce. Sięgając
wstecz sytuacja taka zdarzała się wielokrotnie. Np. w Stanach Zjednoczonych,
w jesiennych miesiącach 1929 r., całe bogactwo
realne narodu było obecne. Cała siatka społecznej współpracy była
wysoce wydolna. Wskutek nakręconej przez banki komercyjne
hossy, cena papierów wartościowych została sztucznie zawyżona.
W pewnym momencie cała piramida fikcyjnego pieniądza rozsypała
się i załamało się zaufanie do pieniądza czyli kredyt finansowy,
a z nim załamała się gospodarka. To jeden z lepszych przykładów.
Inny - to okres przed II wojną światową. Np. w Niemczech,
gdzie Hitler spożywał publicznie jednodaniowe obiady by zachęcić do
oszczędności, nagle znalazły się miliardy marek, ale nie na
dodat-kowy chleb, buty, mieszkania tylko na środki zniszczenia: armaty,
samoloty, czołgi. Co więcej, miliony ludzi oderwano od produkcji
i wysłano na front. I na to wszystko znalazły się pieniądze. Podobnie
było w Kanadzie, w USA, w Australii i w wielu innych krajach,
jeszcze niedawno cierpiących na brak pieniędzy, a nazajutrz
dysponujących ogromnymi sumami. Przy tym inflacja była tylko paro
-procentowa - dzięki ustaleniu pułapu cen maksymalnych - a konsumpcja
większa niż kiedykolwiek przedtem (USA). To pokazuje
do jakiego stopnia kredyt finansowy jest rzeczą umowną, jak jest
zależny od decyzji tych, którzy go emitują i jak bardzo może on być
niezgodny z istniejącym kredytem realnym. Przecież gdyby nie
było w tych krajach wielkich rezerw możliwości realnych, to żadne
pieniądze nie umożliwiłyby tak nagłego wzrostu produkcji.
- Czy można tym sposobem uruchomić także kredyt na
podźwignięcie gospodarki w drodze decyzji politycznych?
Tak. Oczywiście nie można by tych środków uruchomić
więcej niż wynosi faktyczny realny kredyt kraju, czyli faktyczne
możliwości produkcji i usług. Gdybyśmy uruchomili więcej kredytu
finansowego ponad realne nasze możliwości produkcji dóbr
i usług powstałaby inflacja popytowa i wartość pieniądza uległaby
załamaniu. Natomiast dopóki są rezerwy kredytu realnego,
dopóty można, jak to się mówi niepopularnie, "wydrukować"
pieniądze i to jest zupełnie słuszne i zbawienne. Bo dziś jest tak:
jest traktor, chłop i rola, ale brak pieniędzy, tzn. kredytu obrotowego
oraz kredytu konsumpcyjnego. Więc chłop czeka, pole leży
odłogiem, traktor rdzewieje, a chleba nie przybywa. Tu trzeba
podkreślić, że bez odpowiedniego kredytu konsumpcyjnego, kredyt
obrotowy i inwestycyjny jest kulawy. Ludzie boją się go brać.
Wskutek niedostatku wszystkich tych trzech rodzajów kredytu,
w odpowiednich proporcjach, część majątku narodowego, która
mogłaby się pomnażać, jest unieruchomiona, nieproduktywna.
Mamy też mnóstwo mieszkań państwowych, pod które można
by wykreować pieniądz, naturalnie po ich urynkowieniu np. przez
przekazanie prywatnym osobom tytułów własności. Obecnie
w krajach przodujących na świecie ilość kredytu finansowego
wynosi kilkadziesiąt procent w stosunku do wysokości kredytu
realnego. Np. w Szwecji jest ok. 50%, w Stanach Zjednoczonych
ok. 60% krążącego kredytu finansowego w stosunku do realnego
kredytu (chodzi tu o sumę kredytu finansowego pierwotnego
-bez odsetek. W obiegu krąży przede wszystkim nie pieniądz
państwowy, lecz bankowy, oprocentowany, którego jest za dużo
w stosunku do wysokości kredytu realnego), którym te narody
dysponują. Natomiast w Polsce tylko ok. 10 realnych możliwości
gospodarczych ma swój wyraz w krążącym pieniądzu. Gospodarkę
Polski można by, za F. Siemienasem, przyrównać do organizmu,
który ma dziesięciokrotnie za małą ilość krwi. Skutek kreacji
brakującego
pieniądza byłby taki jak transfuzja krwi do organizmu.
Oczywiście nie można tego zrobić gwałtownie. Benzynę lejemy
do baku (skarbiec państwowy), a stamtąd w ściśle regulowany
sposób, podajemy do gospodarczego silnika. Trzeba by to robić
bardzo ostrożnie i rozważnie, żeby nie zalać silnika.
- Wróćmy teraz do wspomnianych książek: Dlaczego
wciąż brak nam pieniędzy oraz Pod znakiem obfitości.
Chodzi o to, że trzeba by jakoś ludziom rozjaśnić w głowach.
To chyba jest istotnie warunek powodzenia prawdziwych reform.
Społeczeństwo musiałoby zrozumieć o co chodzi, co się da,
a czego naprawdę nie można zrobić i wymagać od swych przedstawicieli
realizacji tego co jest możliwe, oraz współpracować
w tym zakresie. Człowiekowi, który zna zasady działania kredytu
niełatwo wmówić, że coś jest niemożliwe, że "I Salomon z pustego
nie naleje". Do nalewania z pełnego nie potrzeba Salomona
tylko politycznej woli i ducha służby wobec narodu.
- A czwarta teza kredytu społecznego?
Czwarta sprawa, której ludzie nie bardzo rozumieją, to
problem zadłużenia narodowego. W tej chwili tworzenie kredytu
finan-sowego wygląda w ten sposób, że emitują go wyłącznie
banki. Nie ma innego producenta "pieniędzy". Tylko banki,
państwowe czy komercyjne mogą tworzyć kredyt finansowy
tj. pieniądze, rachunki bankowe, czeki, karty kredytowe. Przy tym
bank centralny (NBP) tworzy tylko bazę pieniężną, tzw. walutę,
"pieniądz wielkiej mocy", posiadający gwarancje państwowe.
Stanowi on około 10% całej ilości kredytu finansowego w obiegu.
Natomiast pozostałe 90% są tworem banków handlowych,
najczęściej prywatnych, i posiada jedynie gwarancję tych banków
ew. instytucji reasekuracyjnych, zawsze mniej wiarygodną
od państwowej. Z drugiej strony jedynym gwarantem realnego
kredytu jest społeczeństwo. A ponieważ kredyt finansowy traktuje
się jak samoistne bogactwo, więc społeczeń-stwo pożycza
od banków ich "bogactwo". Banki domagają się oprocentowania, tak
jakby były właścicielami realnych dóbr, mogą-cych mnożyć dalsze
dobra. Otóż w bankach są dwa rodzaje kredytu. Kredyt pokryty
własnym kapitałem i wkładami zaoszczędzonych pieniędzy, oraz
kredyt kreowany przez banki "z powietrza", czyli nowy pieniądz,
który powstaje w momencie pożyczki, bez uprzed-niej wpłaty ze
strony klienta.
Otóż ten drugi rodzaj kredytu - a jest go w Polsce aż ok. 10
razy więcej - ma pokrycie w zastawie jaki daje klient i w towarach
oraz w usługach dostępnych na rynku. Więc jego wartość
opiera się na bogactwie i kredycie realnym wypracowanym
przez społe-czeństwo. A zatem odsetki od tego drugiego rodzaju
kredytu wyrażają pomnożenie bogactw dzięki pracy społeczeństwa
i należą się społeczeństwu jako dywidenda od realnego
kapitału. Tymczasem odsetek tych domagają się dla siebie banki.
I to jest mechanizm powstawania długu państwowego. Sposób
powstawania tego długu jest bardzo prosty. Jeżeli banki
wypuszczą w ciągu roku 100 jednostek kredytu, a żądają żeby do
nich wróciło powiedzmy 160 jednostek, to dług można zwrócić
tylko wtedy gdy te brakujące 60 jednostek dopłynie z zewnątrz
np. dzięki nadwyżce eksportowej. środkami krajowymi, których
jest tylko 100, nie można tego oczy-wiście pokryć. Zatem brakującą
sumę dopisuje się do długu narodowego wobec banków.
Od tego długu społeczeństwo płaci bankom procenty, a jeśli nie
płacimy, dług rośnie jeszcze szybciej. Można więc powiedzieć, że
księgowanie tych procentów odbywa się obec-nie po złej stronie
rachunku narodowego. W przypadku, gdy kredyt finansowy
uznajemy za samoistne bogactwo, zapisuje się je na-rodowi na
pozycji "długi". Natomiast jeśli uzna się, że samoistnym bogactwem
jest to co naród wypracuje, a kredyt jest tylko tego księgowym
odpowiednikiem, trzeba by te odsetki zapisywać w rachunku
narodowym w rubryce "należności". Oczywiście, za rze-czywiste
oszczędności złożone w banku odsetki się należą
także marża
banku za świadczone usługi, za prowadzenie księgowości kredytowej
i za ekspertyzy zdolności kredytobiorców do pomnażania
realnego bogactwa. Nawiasem mówiąc kreacja pieniądza na cele
spekulacyjne nie może być dopuszczalna, bo jest okradaniem
społeczeństwa, puszczaniem w obieg fikcyjnego pieniądza, fał-szywych
znaków wartości bez rzeczywistego pokrycia.
Ilustracją praktyczną mechanizmu państwowego zadłużenia
może być fakt, że w zeszłym roku około 95% naszego deficytu
bu-dżetowego to były procenty dla banków krajowych i zagranicznych.
Podobnie w Stanach Zjednoczonych, od 1960 r., deficyt
budże-towy jest prawie dokładnie równy płaconym procentom,
i wciąż, z konieczności, rośnie jako tzw. "obsługa długu państwowego".
W rezultacie coraz mniej jest pieniędzy na służbę zdrowia,
na szkolnictwo, na kulturę, na armię, policję itd. Tu nożyce
tną bezlitośnie. W krzywym zwierciadle takiej księgowości, dług
narodowy zaczyna od pewnego momentu nieuchronnie rosnąć
szybciej niż przyrost realnego bogactwa narodowego,
nawet w najbogatszych krajach (np. w USA).
- Czym to się może skończyć?
Skrajna, karykaturalna wizja zakończenia
tego procesu - to zadławienie się pętlą
zadłużenia. Ponieważ dług rośnie, rosną procenty
od długu, a skoro rosną procenty, są
one ściągane coraz większymi podatkami.
Podatki są wliczone do cen - i mamy to co się
nazywa inflacją cenową albo kosztową. Ceny
rosną, ale nie dlatego, że jest za dużo pieniędzy
w stosunku do towaru, do usług, lecz dlatego,
że jest za mało pieniądza, że jest on bardzo drogi.
Jest drogi, bo musimy zapłacić haracz producentowi kredytu
finansowego za to, że nam wypożyczył to swoje narzędzie, które
w istocie nie jest żadnym bogactwem, a tylko aktywizatorem.
To jest kluczowy punkt. Pieniądz, kredyt finansowy, jest tylko
aktywizatorem bogactwa. Gdy jest go za mało, nawet bardzo bogaty
kraj może stać się bankrutem. Dla nas jest to zagrożenie realne.
W Polsce zaczęły bowiem działać mechanizmy, które już od dawna
dławią gospodarki zachodnie. Weszliśmy w taki system finansowy,
który już jest u schyłku, to znaczy, gdzie właściwie pętla
zadłużenia
- obrazowo mówiąc - jest już tuż przy szyi, albo głowa mało co
wystaje już ponad powierzchnię wody. W Stanach Zjednoczonych,
w Kanadzie np. długi są zupełnie astronomiczne. W 1986 r.
w Kanadzie odsetki od zadłużenia wyniosły 80% wpływów od
podatników indywidualnych, czyli tylko 20% zostało na sfinansowanie
potrzeb społecznych. W Polsce spłata procentów bankowych
wyniosła ok. 51% w roku 1992, a w roku 1993 ok. 71% podatku
dochodowego od osób fizycznych; zabrała co piątą złotówkę od
wszystkich wpływów podatkowych łącznie. Udział obsługi długu
we wpływach podatkowych co roku rośnie. Ten system napycha
kieszenie tylko pewnej klasie ludzi - grupom kapitałowym, które
w dużej mierze nie są nawet właścicielami, a
tylko dysponentami kapitału społecznego. Są to z reguły kapitały międzynarodowe.
Często bank centralny nie jest nawet bankiem narodowym. Bank
Anglii jest prywatnym konsorcjum międzynarodowym i podobnie
Bank Rezerwy Federalnej w USA. Skutki takiego stanu rzeczy wnikliwie
opisał Papież Pius XI w encyklice Quadragesimo Anno: 105.
"Przede wszystkim uderzającym w naszych czasach zjawiskiem
jest skupianie się nie tylko samych bogactw, ale także ogromnej
potęgi i despotycznej władzy gospodarczej, w rękach niewielu,
którzy w dodatku często nawet nie są właścicielami, lecz tylko
stróżami i zarządcami kapitału, a którzy mimo to kierują nim
w sposób samowolny. To ujarzmienie życia gospodarczego najgorszą
przybiera postać w działalności tych ludzi, którzy jako stróże
i kierownicy kapitału finansowego, władają kredytem i rozdzielają
go według swej woli. W ten sposób regulują oni niejako obieg krwi
w organizmie gospodarczym i sam żywioł życia gospodarczego
trzymają w swych rękach, że nikt nie może wbrew ich woli oddychać.
Pius XI, encyklika Quadragesimo Anno, Dokumenty Nauki
Społecznej Kościoła, Redakcja Wydawnictw KUL, Fundacja Jana
Pawła II i NSZZ "Solidarność", Rzym-Lublin 1996, s. 133.
- Jak można przeciwdziałać tym zagrożeniom?
Po pierwsze kredyt nie może być przez banki tworzony
- a jedynie przez nie rozprowadzany. Cała sieć banków winna
zostać nienaruszona. Ale banki winny przestać kreować pieniądz,
kredyt finansowy. Tym musi się zająć agenda narodowa pełniąca
rolę "księgowego" i skarbnika państwa. Nie ma przy tym mowy
o żadnej dowolności, o żadnym drukowaniu pustego pieniądza,
jak to było w Niemczech w latach 20-tych XX w.
114. Całkiem bowiem słuszne jest żądanie zastrzeżenia
pewnych rodzajów dóbr dla państwa, ponieważ ich posiadanie
daje taką potęgę, że ze względu na bezpieczeństwo państwa
nie można jej zostawić prywatnym osobom.
Pius XI, encyklika Quadragesimo Anno,
Dokumenty Nauki Społecznej Kościoła,
dzieło cytowane wyżej, ust. 114, s. 135.
Nie jesteśmy w stanie tej recepty
zastosować dopóki nie będziemy mieli prawdziwej instytucji skarbu
państwa (a nie instytucji wyprzedaży skarbu - jak to ma miejsce obecnie).
Gdy już będziemy ją mieli, musi jeszcze być
wola polityczna by potraktować kredyt finansowy nie jako bogactwo,
tylko jako księgowość. Państwo
musi sobie założyć księgowość narodowego bogactwa,
narodowych możliwości realnych i kredyt finansowy emitować
na tej podstawie bez oprocentowania ponad inflację. To jest
sprawa zasadnicza, a kluczem do niej jest, jak wspomniałem,
powszechne uwłaszczenie, to jest urynkowienie zawartości skarbu
państwa. Idące po tej linii projekty pana Feliksa Siemienasa
i pułkownika Jana Grudniewskiego z Zarządu Głównego Krajowej
Rady Mieszkańców, są zaciekle zwalczane i ośmieszane. A przecież
wydaje się, że jak najsłuszniej oba projekty traktują kredyt
realny jako jedyne rzeczywiste bogac-two, a kredyt finansowy po
prostu jako rzetelną księgowość.
- Czyli byłoby to zgodne z zasadniczą tezą Kredytu społecznego?
Tak. Teza zasadnicza jest taka: kredyt finansowy powinien
ściśle odzwierciedlać fakty fizyczne produkcji i zużycia. A więc
jeśli się pojawia na rynku nowe dobro, powinien zarazem pojawiać
się w obiegu nowy znak wartościowy czy zapis finansowy, nowy
kre-dyt na nową produkcję. Gdy dobro znika z rynku, np. kupi
pan chleb czy maszynę, odpowiedni kredyt powinien wrócić do
swego źródła. To znaczy pieniądze, które zapłacił pan w sklepie,
wracają poprzez hurtownika i bank do państwowej izby kredytowej
i tam się zapisuje ich zwrot. Kredyt przy tym nie ginie, bo
potencjał, który umożliwia produkowanie pozostał przecież czynny.
Zatem zwróconego kredytu nie można anulować do zera, tak jak
to czynią obecnie banki, we wszystkich przypadkach, gdy zwrot
odbywa się nie w banknotach a w "pieniądzach bankowych",
jak to się najczęściej praktykuje. Obecnie po oddaniu do banku,
odpowiednia suma znika z obiegu, mimo że ziemia nadal rodzi
a maszyna, którą pan kupił, stoi i nadal produkuje. Wytwarza się
taka sytuacja, że jest wiele dóbr, duży realny kredyt, ale nie ma
dość pieniędzy, które mogłyby ten kredyt w pełni zaktywizować
do wymiany i do za-spakajania potrzeb. Pieniądz musi więc
szybciej krążyć. W obecnym systemie finansowym sprzyjałoby temu
niewielkie (ok. 3 %) oprocentowanie. Większe oprocentowanie
hamuje decyzje sięgnięcia po kredyt na cele rozwoju gospodarki
realnej - coraz więcej kredytów przeznacza się wtedy na bardziej
dochodowe "inwestycje" czysto finansowe, często spekulacyjne.
Natomiast jeżeli gleba zniszczeje, maszyna się zużyje, jeśli
most się zawali, społeczny kredyt narodowy trzeba o odpowiednią
wartość zmniejszyć. Inaczej byłaby niezgodność między narodową
księgą inwentarzową, a księgą finansową.
Banki właśnie prowadzą swoją księgowość dokładnie w ten
sposób. Jeżeli bank wzniesie budynek za czek, który wystawia na
siebie samego, to zapisuje sumę czeku jako wydatek, a wartość
budynku jako przyrost majątku. I wszystko jest w równowadze.
Na-tomiast narodowi nie zapisuje się na dobro zbudowanego
mostu czy szpitala, a tylko zapisuje się oprocentowany dług pieniężny,
który wyraża finansowe koszty budowy mostu. Każde przedsiębiorstwo
zbankrutowałoby prowadząc w taki sposób księgowość.
- Może powie pan jeszcze coś na temat pomysłu,
żeby od majątku narodowego wypłacać społeczeństwu dywidendy.
Co to jest za pomysł, który przypuszczalnie będzie najbardziej kontrowersyjny?
W ujęciu koncepcji kredytu społecznego zauważa się, że dobra
w coraz mniejszym stopniu powstają dzięki osobistej pracy
ludz-kiej, a w coraz większym - dzięki bogactwom naturalnym,
energii i technologii. Właśnie za opracowania wykazujące dominujący
wpływ tego ostatniego czynnika, Robert Solow otrzymał
ekonomicznego Nobla. Nawiasem mówiąc C. H. Douglas pisał o tym
ok. 30 lat wcześniej. Trzeba teraz zauważyć, że bogactwa naturalne
i technologia stanowią wspólne dziedzictwo wszystkich obywateli
- wspólny kapitał, w którym każdy ma swoją cząstkę, z samej racji
bycia potomkiem poprzednich jego dziedziców i pomnożycieli. Jest
to tak samo naturalne jak to, że ktoś dziedziczy majątek czy akcje
po rodzicach. A będąc akcjonariuszem, ma się prawo do dywiden-dy
od narodowego kapitału, niezależnie czy się aktualnie pracuje czy
nie. Prawie wszyscy na tym by korzystali. Przemysł i handel miałyby
większe obroty, bezrobotni mieliby pokrycie choćby części
swych podstawowych potrzeb, matki mogłyby łatwiej decydo-wać
się na osobiste odchowanie dzieci. Cała gospodarka byłaby lepiej
"ukrwiona" przez ten dodatkowy kredyt. Straciliby tylko ci, którzy
obecnie przywłaszczają sobie - poprzez podatki - społeczną dywidendę
od przyrostu realnego bogactwa, tj. oprocentowanie
jego finansowego odpowiednika, który sami wykreowali z nicości.
- W pierwszej chwili brzmi to szokująco.
Dlaczego człowiek, który nic nie robi ma brać dywidendę?
Przede wszystkim: "każdemu co mu się należy". Ponadto, gdy
widzimy bogatego człowieka, z portfelem pełnym akcji, z których
ma dywidendę, jest to dla nas zupełnie normalne. Gdyby poszedł
do pracy to nawet bylibyśmy źli, bo ma przecież swoje akcje
i nie powinien zabierać pracy mniej zamożnym. Więc dlaczego nas
oburza myśl, że człowiek zwykły, który nie chce, chce mniej, lub
całkiem nie może pracować zarobkowo, miałby skromnie żyć
z dywidendy? Jest przecież także akcjonariuszem majątku narodowego
Zresztą dywidenda narodowa nie jest całkiem teoretyczna.
Na Alasce wypłaca się ją już od parunastu lat. Poza tym
istnieje wiele rodzajów pracy, społecznie ważnej, pożytecznej, zwiększającej
potencjał narodowy tj. kredyt realny, za którą nikt nie płaci np.
praca matek w rodzinach, uczenie się, uprawianie sztuki i sportu
dla własnego rozwoju, opieka nad słabszymi. Zdrowy, normalny
człowiek nie może długo wytrzymać bez pracy. Nie można chyba
przykrawać ogólnych rozwiązań społecznych według stylu życia
społecznego marginesu? Natomiast praca zarobkowa bywa szkodliwa
dla zdrowia, dla osobowego rozwoju jej wykonawcy; może
być pośrednio czy bezpośrednio szkodliwa społecznie. Trzeba
więc odróżnić pracę od zarobkowego zatrudnienia. Zauważmy też,
że część płatnego zatrudnienia nie wiąże się ze wzrostem realnej
zasobności społeczeństwa a nawet je wręcz zubaża.
Zatrudnienie powinno przynosić wymierną zapłatę, podczas
gdy praca, będąca także po części zatrudnieniem, kładłaby
nacisk na rozwój całego człowieka przez tworzenie dobra
wspólnego. Dziś, gdy większość pracy produkcyjnej podejmują
maszyny, a kom-puteryzacja coraz bardziej zastępuje ludzi,
powstaje zagadnienie pracy jako formy doskonalenia się człowieka
niezależnie od zarob-ków, które można uzyskać przez działanie
maszyn. (Ks. Prymas Kardynał J. Glemp, Jasna Góra 26.8.1994,
"Słowo", 30.8.1994 s. 3.
Obfitość dóbr jest obecnie w znacznie większym stopniu
owocem aktywów kulturowych niż wysiłku jednostek. Dywidenda
nie jest jałmużną społeczną lecz rozdzieleniem dochodów wśród wspólników.
- Czy jest jakiś konkurencyjny pomysł na uwłaszczenie?
Jest pomysł, aby urynkowić majątek narodowy na kredyt,
który ludzie będą musieli spłacać.
Taka kreacja kredytu byłaby niesłuszna w świetle zasad,
które przedstawiałem: co to za dywidenda, za którą trzeba płacić,
tyle, że na raty? Pod nowy towar trzeba kreować nowy kredyt,
bez zadłużenia. Natomiast program Narodowych Funduszy Inwestycyjnych
odbiera własność, a w szczególności najważniejszy
element własności - prawo do zarządzania własnością - z rąk Polaków
i przeka-zuje je, bez żadnych zabezpieczeń, w ręce zagranicznych firm.
(A. Glapiński, "Tygodnik Solidarność" 8.11.1994, s. 4).
- Powiedział pan, że ośrodki myśli kredytu społecznego
tworzą się w całym świecie. Jaka jest ich siła przebicia?
Myślę, że obecnie ich siła przebicia jest niewielka. środki
masowego przekazu nie lubią tego tematu, są przecież bardzo
mocno kontrolowane przez lobby finansowe. Finanse mogą kontrolować
dokładnie wszystko. Dlatego te ośrodki mają trudny
żywot, ponie-waż naruszają zbyt duże interesy. Wierzę jednak,
że społeczeństwa szybko zrozumieją te myśli i wyegzekwują ich
realizację od swych przedstawicieli.
- A jeśli nie potrafią tego wymóc?
Chyba nie mamy alternatywy. Stany Zjednoczone,
na przykład są w tej chwili zadłużone na ponad 4 bln $ i dług rośnie
w postę-pie geometrycznym. Na r. 2000 przewiduje się, że dług
ten sięgnie 13 bln.
- Pytanie czy ta pierwsza czy druga potęga gospodarcza
świata zbliża się do bankructwa, czy może do granicy, gdzie trze-ba będzie
wyjaśnić ludziom, że te biliony to zadłużenie papierowe?
Na bankructwo naród się nie zgodzi. Zwłaszcza naród mający
mnóstwo dóbr i możliwości realnych. Myślę, że świat finansowy
będzie - mówiąc obrazowo - doił tę krowę dopóki się da,
a jak się już nie da to ją zarżnie. To znaczy przejdzie
się na pieniądz elek-troniczny, a obecny po prostu skasuje się. Wtedy
kontrola nad człowiekiem z ulicy będzie kontrolą totalną, jak
u Orwella. Człowiek, którego numer konta zostanie skasowany
w komputerze rozrachunkowym - będzie skazany bez sądu.
Zanim wniesie jakieś odwoła-nie - zginie. W tej chwili możemy
kupić jaką chcemy książkę. Jeśli system np. kreskowych
kodów identyfikacyjnych towarów połą-czy się z kodem
rozpoznawczym nabywcy, to operatorowi chcącemu wiedzieć kiedy
i gdzie, pan czy ja, kupiliśmy książkę przeciwko systemowi totalnej
kontroli, wystarczą sekundy, aby to mieć na ekranie. Decyzja
co z nami zrobić pomknie z prędkością światła.
Autoryzowany tekst wywiadu Tomasza Sypniewskiego
ze Szczęsnym Górnym,
dla "Tygodnika Solidarność" nr 1(329) 6.1.1995, s. 6, 10, 11, 14 z paroma
pózniejszymu uzupełnieniami.
Krakowska
MECHANIZM MANDRAKE'A...
|
Co to jest? Jest to metoda, przy
pomocy której Rezerwa Federalna
(Fed) stwarza pieniądze z niczego;
idea lichwy jako płacenia odsetek
od udawanych pożyczek; prawdziwa
przyczyna ukrytego podatku
zwanego inflacją sposób, w który
Fed tworzy cykle go-spodarczego
ożywienia i kryzysu.
|
W latach 40 XX w. ukazywała się w Stanach Zjednoczonych
seria komiksów, których głównym bohaterem był Magik
Mandrake. Jego specjalnością było wyczarowywanie rzeczy
z niczego i sprawianie, żeby w odpowiednim momencie ponownie
obróciły się w nicość. Właściwe będzie więc
nazwanie jego imieniem procesu, jaki zostanie tu opisany.
W poprzednich rozdziałach przyglądaliśmy się stworzonej
przez naukowców zajmujących się polityką i pieniądzem technice
stwarzania pieniędzy z niczego w celu ich pożyczania. Nie
jest to całkowicie dokładny opis, ponieważ sugeruje, że pieniądze
są naj-pierw stwarzane a potem czekają, aż ktoś je pożyczy.
Z drugiej strony, podręczniki bankowości często stwierdzają,
że pieniądze two-rzone są z długu. To także jest mylące, ponieważ
sugeruje, że najpierw istnieje dług, który potem zamieniany
jest w pieniądze. W rzeczywistości, pieniądz nie powstaje
przed momentem, w którym jest pożyczany. To akt pożyczania
sprawia, że zaczyna on istnieć. I nawiasem mówiąc to akt
spłacenia długu sprawia, że pieniądz znika. Nie ma krótkiego
sformułowania, które doskonale opisałoby ten proces. Zatem
zanim jakieś lepsze zostanie wymyślone, nadal będziemy używali
sformułowania "stworzyć pieniądze z niczego" i czasem
dodawać "w celu pożyczania", gdy konieczne będzie dalsze
wyjaśnienie znaczenia tego wyrażenia.
Zatem teraz... przyjrzyjmy się, jak daleko zaszedł
proces stwarzania pieniądza/długu - i jak on działa.
Pierwszą rzeczą, jaką należy rozważyć to fakt, że nasz dzisiejszy
pieniądz nie ma za sobą pokrycia w złocie ani srebrze.
Procen-towa zawartość złota to nie 54% ani 15%. To 0%. Pieniądz
przeszedł drogą wszystkich walut frakcyjnych w historii i zdegenerował
się do czystego pieniądza fiducjarnego (pieniądze
stworzone przez nakaz rządu, które nie mają pokrycia
w żadnej namacalnej warto-ści). Fakt, że jego większa część ma
formę sald książeczek czekowych raczej niż papierowej waluty jest
jedynie szczegółem tech-nicznym; a fakt, że bankierzy mówią
o "stosunku płynnych rezerw bankowych do sumy wkładów"
to mydlenie oczu. Te tak zwane rezerwy, o których mówią,
to w rzeczywistości obligacje skarbowe i inne zaświadczenia
o długu. Nasz pieniądz jest na wskroś czysto fiducjarny.
Kolejną rzeczą, jaką należy dobrze rozumieć to fakt,
że pomimo technicznego żargonu i pozornie skomplikowanych
procedur, rzeczywisty mechanizm, według którego Rezerwa
Federalna tworzy pieniądze jest całkiem prosty. Robią
to tak samo jak dawni złot-nicy, z tą różnicą,
że złotnicy byli ograniczeni przez konieczność zatrzymywania pewnej ilości
cennych metali w rezerwie, natomiast Fed nie ma takich ograniczeń.
REZERWA FEDERALNA MóWI SZCZERZE
Sama Rezerwa Federalna jest zadziwiająco szczera co do
całego procesu. Ulotka opublikowana przez Bank Rezerwy
Federalnej w Nowym Jorku informuje nas, że: "Waluta nie
może zostać wykupiona ani zamieniona na złoto Skarbu
Państwa ani inne aktywa używane jako pokrycie. Pytanie
jakie konkretnie aktywa 'zapewniają pokrycie' banknotom
Rezerwy Federalnej ma znaczenie jedy-nie w księgowości."
W innym miejscu w tej samej publikacji czytamy: "Banki
tworzą pieniądze w oparciu o obietnicę pożyczko-biorcy
zapłaty skryptów dłużnych... Banki stwarzają pieniądze przez
'wprowadzanie do obiegu jako pieniądza' prywatnych długów
firm i osób."
W broszurze zatytułowanej Nowoczesny mechanizm
pieniądza (Modern Money Mechanizm) Bank Rezerwy Federalnej
w Chica-go pisze:
W Stanach Zjednoczonych ani waluta papierowa ani
depozyty nie mają wartości jako towary. Sam w sobie banknot
dolarowy jest jedynie kawałkiem papieru. Depozyty to jedynie
wpisy w księgach. Monety mają jakąś rzeczywistą
wartość jako metal, ale zazwyczaj o wiele mniejszą niż
ta wybita na nich.
Co w takim razie sprawia, że wartość nominalna tych narzędzi
- czeków, papierowych pieniędzy i monet - jest akceptowana w
spłacie długów i w innych finansowych celach? Jest to
przede wszystkich pewność ludzi, że będą mogli wymienić takie
pieniądze na inne aktywa finansowe i rzeczywiste towary i usługi, kiedy
tylko zechcą. Jest to częściowo sprawa prawa; waluta została uznana
za "legalny środek płatniczy" przez rząd - tzn. musi być akceptowana.
W wydrukowanym małym drukiem przypisie do biuletynu Banku Rezerwy Federalnej
w St. Louis znajdujemy to zadziwiająco otwarte wyjaśnienie:
Nowoczesne systemy monetarne mają podstawę fiducjarną
- dosłownie pieniądz z mocy dekretu - z instytucjami depozytowymi
działającymi jako powiernicy, tworzącymi zobowiązania wobec
samych siebie z podstawą fiducjarną działającą
częściowo jako re-zerwy. Ten dekret pojawia się na banknotach
dolarowych: Ten banknot jest prawnym środkiem płatniczym za wszystkie
długi, pu-bliczne i prywatne. Chociaż żaden pojedynczy człowiek
nie może odmówić akceptacji takich pieniędzy jako spłaty długu,
z łatwością można by spisać umowy wymiany, aby udaremnić użycie
go w codziennym handlu. Jednakże, silnym wytłumaczeniem dlaczego pieniądz
jest akceptowany jest to, że rząd federalny wymaga go jako zapłaty
zobowiązań podatkowych. Przewidywanie konieczności spłacenia tego
długu stwarza zapotrzebowanie na czysto fiducjarne dolary.
PIENIąDZ ZNIKNąłBY BEZ DłUGU
Trudne jest dla Amerykanów uporanie się z faktem, że cała
ich podaż pieniądza opiera się wyłącznie na długu,
ale jeszcze bar-dziej niepojętym jest próbować wyobrazić sobie, że
jeśli każdy spłaciłby to co zostało pożyczone,
przestałyby istnieć wszystkie pie-niądze. Właśnie tak
- w obiegu nie pozostałby ani grosz - wszystkie monety i banknoty
wróciłyby pod sklepienie banków - nie by-łoby ani
dolara na niczyim rachunku bieżącym. Krótko mówiąc,
znikłyby wszystkie pieniądze. Marriner Eccles był
Dyrektorem Sys-temu Rezerwy Federalnej w USA w 1941 r. 30.6. tego roku
poproszono go o złożenie zeznania przed Komisją Izby
Reprezentantów ds. Bankowości i Waluty. Celem przesłuchania
było uzyskanie informacji dotyczących roli Rezerwy Federalnej
w stworzeniu warun-ków, które doprowadziły do depresji
lat 30. XX w. Kongresman Wright Patman, który był przewodniczącym
tej komisji, zapytał skąd Fed miała pieniądze na zakup obligacji
skarbowych wartych 2 mld $ w 1933 r. Miała wtedy miejsce następująca
wymiana zdań:
ECCLES: Stworzyliśmy je.
PATMAN: Z czego?
ECLES: Z prawa do emitowania pieniądza kredytowego.
PATMAN: A za nim nie ma nic, nieprawdaż, poza poręczeniem naszego rządu?
ECCLES: Taki jest nasz system monetarny. Gdyby nie było długów w
naszym systemie monetarnym, nie byłoby żadnych pienię-dzy.
Należy zdać sobie sprawę z tego, że chociaż pieniądz
może być aktywem dla poszczególnych ludzi, kiedy weźmiemy go jako
ca-łość podaży pieniądza, wcale nie jest aktywem. Człowiek,
który pożycza 1000 $ może myśleć, że poprawił swoją
pozycję finansową o tą sumę. Jego 1000 $ jest równoważone
przez jego 1000 $ zobowiązania w ramach długu, jego sytuacja netto
wynosi zero. Konta bankowe są dokładnie tym samym na większą
skalę. Dodawszy wszystkie konta bankowe narodu łatwo byłoby uznać,
że wszystkie te pieniądze reprezentują gigantyczną pulę
aktywów, które wspierają gospodarkę. Jednak każda
część tych pieniędzy jest czyimś dłu-giem.
Niektórzy nic nie są winni. Inni są winni o wiele więcej
pieniędzy niż ich posiadają. Jeżeli dodać wszystko to do
siebie, bilans narodowy wyniesie zero. To o czym myślimy, że jest
pieniądzem, to jedynie wspaniała iluzja. Rzeczywistością
jest dług.
Robert Hemphill był Dyrektorem ds. Kredytów Banku Rezerwy Federalnej
w Atlancie. W przedmowie do książki Irvinga Fishe-ra, zatytułowanej
Stuprocentowy pieniądz ("100% Money") Hemphill napisał:
Gdyby spłacone zostały wszystkie kredyty bankowe,
nikt nie mógłby mieć depozytu bankowego i nie byłoby w obiegu
ani dolara w banknocie czy monecie. To oszałamiająca myśl.
Jesteśmy całkowicie zależni od banków komercyjnych.
Ktoś musi pożyczyć każdego dolara, który jest w obiegu
w gotówce czy jako kredyt. Jeśli banki tworzą dostatecznie
dużo syntetycznych pieniędzy, dobrze się nam powodzi,
jeśli nie - głodujemy. Kiedy całkowicie pojmie się
ten obraz, tragiczna absurdalność naszej sytuacji jest prawie
niewiary-godna - ale tak to wygląda.
Kiedy wiemy, że pieniądze w Ameryce oparte są na długu,
nie powinno być zaskakujące, że System Rezerwy Federalnej nie
jest ani trochę zainteresowany redukcją długu w tym kraju,
mimo publicznych wypowiedzi świadczących o czymś wręcz
przeciwnym. Oto konkluzja płynąca z własnych publikacji systemu.
Bank Rezerwy Federalnej w Filadelfii: "Duża i stale rosnąca liczba
analityków, z drugiej strony, uważa teraz dług narodowy za coś
użytecznego, jeśli nie całkowicie za
błogosławieństwo... [Oni uważają, że] dług na-rodowy
wcale nie musi być zmniejszany.
Bank Rezerwy Federalnej w Chicago dodaje: Dług - publiczny i
prywatny - jest tu, żeby tu pozostać. Odgrywa istotną
rolę w procesach ekonomicznych... Tym, co jest konieczne,
nie jest zniesienie długu, ale rozważne i inteligentne
zarządzanie nim."
CZY JEST COś ZłEGO W ODROBINIE DłUGU?
Jest w tej teorii jakiś fascynujący urok. Nadaje ona tym,
którzy ją wyjaśniają, aurę intelektualizmu,
pozór bycia w stanie pojąć złożoną ekonomiczną
zasadę, będącą poza zasięgiem zrozumienia zwykłych
śmiertelników. A dla tych mniej akademicko usposo-bionych ma tę
zaletę, iż przynajmniej brzmi umiarkowanie. Poza tym, co jest złego
w odrobinie długu, rozważnie używanego i inte-ligentnie zarządzanego?
Odpowiedź brzmi: nie ma w nim nic złego przy założeniu, że dług
jest oparty na uczciwej transakcji. Jest w nim wiele złego, jeśli jest
oparty na oszustwie.
Uczciwa transakcja to taka, w której pożyczający płaci
umówioną sumę w zamian za tymczasowe używanie aktywów
pożyczko-dawcy. Tymi aktywami może być cokolwiek posiadające
rzeczywistą wartość. Jeśli byłby to na przykład samochód,
pożyczający pła-ciłby wynajem. Jeśli są to pieniądze,
wtedy wynajem nazywany jest "odsetkami". Tak czy owak, idea pozostaje ta sama.
Kiedy udajemy się do pożyczkodawcy - czy będzie to bank czy osoba
prywatna - i zostają nam pożyczone pieniądze, zgadzamy się
na płacenie odsetek od pożyczki w uznaniu faktu, że pieniądze,
które pożyczamy są aktywem, którego chcemy użyć. Wydaje
się być całkowicie sprawiedliwe, że płacimy czynsz osobie,
która jest właścicielem tych aktywów. Nie jest łatwo
wejść w posiadanie samochodu i nie jest łatwo wejść w posiadanie
pieniędzy - to znaczy, prawdziwych pieniędzy. Jeśli pieniądze,
które pożyczamy zo-stały zarobione dzięki czyjemuś
wysiłkowi i talentowi, osoba ta ma pełne prawa do otrzymywania
odsetek od tych pieniędzy. Ale co mamy sądzić o pieniądzach,
które są tworzone jedynie ruchem pióra czy kliknięciem klawisza
komputera? Dlaczego ktoś miałby po-bierać czynsz od tego?
Kiedy banki umieszczają kredyt na twoim rachunku, udają jedynie, że
pożyczają ci pieniądze. W rzeczywistości nie mają nic
do pożyczenia. Nawet pieniądze, które nie-zadłużeni
depozytariusze umieścili w banku, zostały pierwotnie stworzone
z niczego w od-powiedzi na czyjąś pożyczkę. Co więc
upoważnia bank do ściągania czynszu z niczego? Nieistotne
jest, że wszędzie ludzie zmuszeni są przez prawo do akceptowania
zaświadczeń o niczym, w zamian za prawdziwe towary i usługi. Rozmawiamy
tu nie o tym, co jest legalne, ale o tym, co jest moralne. Jak zauważył
Thomas Jefferson w czasie swojej przewlekłej walki z centralną
bankowością w Stanach Zjednoczonych: Nikt nie ma naturalnego
prawa do zajmowania się zawodem pożyczkodawcy, oprócz tego,
kto ma pieniądze do pożyczenia.
TRZECI POWóD DO OBALENIA SYSTEMU
Wieki temu lichwa była definiowana jako: jakikolwiek procent
pobrany od pożyczki. Nowoczesne użycie dało jej nową
definicję - nadmiernego procentu. Z pewnością jakikolwiek
procent pobrany od udawanej pożyczki jest nadmierny. Słownik
potrzebuje więc nowej definicji. Lichwa: pobieranie jakiegokolwiek
procentu od pożyczonych fiducjarnych pieniędzy. Popatrzmy więc
na pożyczki i procenty w tym nowym świetle. Thomas Edison
podsumował niemoralność tego systemu, kiedy powiedział:
Ludzie, którzy nie przerzucą ani łopaty w ramach projektu,
ani nie wniosą ni funta materiałów, dostaną więcej
pieniędzy niż lu-dzie, którzy dostarczają wszystkie
materiały i wykonują cała pracę.
Czy to przesada? Rozważmy zakup wartego 100 000 $ domu, gdzie
30 000 $ to wartość ziemi, wynagrodzenie architekta, prowi-zja
od sprzedaży, pozwolenie na budowę i tym podobne rzeczy a
70 000 $ to koszt wykonania i materiałów budowlanych.
Jeżeli ku-pujący dom wykłada 30 000 $ jako zaliczkę,
to pozostałe 70 000 $ musi zostać pożyczone. Jeżeli
pożyczka zostanie przyznana na okres 30 lat przy oprocentowaniu
wynoszącym 11%, ilość spłaconych odsetek wyniesie
167 806 $. Oznacza to, że suma wypłacona tym, którzy
pożyczają pieniądze jest około 2,5 razy większa
od tej zapłaconej tym, którzy zapewniają wykonanie
i wszystkie mate-riały. Prawdą jest, że ta liczba
oznacza wartość tych pieniędzy w okresie 30 lat i mogłaby
być łatwo uzasadniona na zasadzie, że udzielający
pożyczki powinien dostać rekompensatę za zrzeczenie się
prawa do używania kapitału przez ponad pół życia.
Ale to za-kłada, że pożyczkodawca rzeczywiście ma coś,
prawa do użytkowania - czego może się zrzec - że sam
zarobił te pieniądze, oszczę-dził, i następnie
pożyczył na cel zbudowania domu dla kogoś innego.
Co mamy jednak myśleć o pożyczkodawcy, który
nie zrobił nic, żeby zarobić pieniądze, nie zaoszczędził
ich i w rzeczywistości po prostu stworzył je z niczego?
Jak już pokazaliśmy, każdy dolar, który dziś istnieje,
czy to w formie waluty, czeków, czy nawet kart kredytowych - innymi
słowy całkowita podaż pieniądza - istnieje jedynie dlatego,
że został przez kogoś pożyczony; może nie przez Państwa,
ale przez kogoś. Oznacza to, że wszystkie amerykańskie dolary na całym
świecie każdego dnia zarabiają i składają odsetki dla
banków, które je stworzyły. Część każdego
przedsięwzięcia biznesowego, każdej inwestycji, każdego zysku,
każdej transakcji, w której mają swój udział
pieniądze - obejmuje to nawet straty i płacenie podatków
- część tego wszystkiego jest zaznaczona jako płatność
dla banku. A jak zarobiły banki na tą nieprzerwanie płynącą
rzekę bogactwa? Czy pożyczyły swój własny kapitał
pozyskany przez inwestycje udziałowców? Czy pożyczyły
ciężko zarobione oszczędności depozytariuszy? Nie, nic
z tego nie jest ich głównym źródłem dochodów.
One po prostu pomachały czarodziejską różdżką nazywaną
pieniądzem fiducjarnym.
Przepływ takiego nie zarobionego bogactwa zamaskowanego
jako odsetki można widzieć jedynie jako lichwę najwyższego
stop-nia. Nawet gdyby nie było innych powodów do zniesienia Fed,
wystarczyłby sam fakt, że jest ona największym
narzędziem lichwy.
KTO STWARZA PIENIąDZE NA ZAPłACENIE ODSETEK?
Jednym z najbardziej kłopotliwych pytań kojarzonych z tym procesem
jest: skąd biorą się pieniądze na zapłacenie odsetek?
Jeśli pożyczasz 10 000 $ z banku w oprocentowaniu 9%,
jesteś winny 10,900$. Ale bank wytwarza jedynie 10 000 $ na
pożyczkę. Wyda-wało by się więc, że
nie ma sposobu, abyś ty - i wszyscy inni z podobnymi pożyczkami
- spłacili swoje zadłużenie. Ilość pieniędzy
wpuszczona do obiegu po prostu nie wystarczy na pokrycie
całkowitego długu, łącznie z odsetkami. Doprowadziło
to niektórych do wniosku, że konieczne jest pożyczenie
tych 900 $ na odsetki, a to w rezultacie prowadzi do jeszcze
większych odsetek. Założenie jest takie, że im
więcej pożyczamy, tym więcej musimy pożyczyć, i
że dług oparty na pieniądzu fiducjarnym jest niekończącą
się spi-ralą wiodącą do nieubłaganie większego
i większego długu.
To tylko częściowa prawda. Jest prawdą, że nie jest
wytwarzana wystarczająca ilość pieniędzy, żeby
włączyć do tego odsetki, ale błędne jest
wyobrażenie, że jedynym sposobem spłaty długu jest pożyczenie
jeszcze więcej. To założenie nie bierze pod uwagę wy-miennej
wartości pracy. Załóżmy, że spłacasz swój dług
10 000 $ w ratach po ok. 900 $ na miesiąc, i że ok. 80 $ z tego to odsetki.
Zdajesz sobie sprawę z tego, że trudno ci tyle płacić, więc
decydujesz się na podjęcie pracy na niepełny etat. Bank z drugiej
strony ma teraz 80 $ dochodu każdego miesiąca od twojego długu.
Ponieważ ta ilość jest klasyfikowana jako "odsetki", nie znika tak
jak większa część tego, co płacisz, która jest zwróceniem
samego długu. Pozostaje to więc na rachunku banku, jako pieniądze,
które można wydać. Wtedy zostaje podjęta decyzja, żeby podłogi
banku były woskowane raz na tydzień. Odpowiadasz na ogłoszenie w gazecie
i zostajesz wynajęty za 80 $ miesięcznie do wykonywania tej pracy.
W rezultacie zarabiasz pieniądze na zapłacenia odsetek od twojej
pożyczki, i - co tu najistotniejsze - pieniądze, które otrzymujesz
to te same pieniądze, które wcześniej zapłaciłeś.
Tak dłu-go jak wykonujesz każdego miesiąca pracę dla banku,
te same dolary idą do banku jako odsetki, potem wychodzą przez
obrotowe drzwi jako twoja płaca i wracają z powrotem do banku jako
spłata długu.
Nie jest konieczne, żebyś pracował bezpośrednio dla banku.
Nie ważne, gdzie zarabiasz pieniądze, ich źródłem jest bank
i ich ostatecznym celem jest bank. Pętla, po której one podróżują
może być duża albo mała, ale pozostaje faktem, że wszystkie
odsetki są ostatecznie spłacane przez ludzki wysiłek. A znaczenie
tego faktu jest nawet bardziej wstrząsające niż założenie,
że nie wystarczają-ca ilość pieniędzy jest tworzona na spłacenie
odsetek. Najbardziej wstrząsające jest to, że całość tego
ludzkiego wysiłku jest osta-tecznie korzyścią tych, którzy
tworzą pieniądz fiducjarny. Jest to forma nowoczesnego poddaństwa,
w którym większość społeczeń-stwa pracuje jako związani umową
słudzy rządzącej klasy finansowej arystokracji.
ZROZUMIEć ILUZJę
To właściwie wszystko, co trzeba wiedzieć o funkcjonowaniu kartelu
bankowego znajdującego się pod ochroną Rezerwy Fede-ralnej.
Szkoda byłoby jednak skończyć już tu, bez przyjrzenia się
rzeczywistym trybikom, lustrom i blokom, które sprawiają,
że ten magiczny mechanizm funkcjonuje. Jest to naprawdę
fascynujący silnik tajemnicy i podstępu. Skupmy więc
naszą uwagę na rzeczy-wistym procesie, w którym magicy
stwarzają iluzję nowoczesnych pieniędzy. Na początek
z pewnego dystansu przyjrzymy się ogól-nej akcji. Później
przybliżymy się i dokładnie obejrzymy każdą j
ej część.
MECHANIZM MANDRAKE'A: WIDOK OGóLNY
Całym zadaniem tej maszyny jest przekształcanie długu
w pieniądze. Jest to tak proste. Najpierw Fed bierze wszystkie
obligacje państwowe, których ludzie nie kupują i wypisuje czek dla
amerykańskiego Kongresu w zamian za nie. (Wchodzi w posiadanie także
innych zobowiązań do spłaty długu, ale obligacje rządowe
stanowią większość jej inwentarza.) Nie ma pieniędzy
na pokrycie tego czeku. Pieniądze fiducjarne są tworzone
od ręki na ten cel. Nazywając te obligacje "rezerwami,"
Fed używa ich potem jako podstawy do stworzenia dodatkowych
9 $do każdego dolara stworzonego dla samych obligacji. Pieniądze
stworzone dla obligacji są wydawane przez rząd, podczas gdy
pieniądze stworzone dodatkowo do tych obligacji są źródłem
dla wszystkich kredytów bankowych udziela-nych firmom i poszczególnym
ludziom. Rezultat tego procesu jest taki sam jak stworzenie pieniędzy
na maszynie drukarskiej, ale iluzja jest oparta na triku księgowym raczej
niż drukarskim. Końcowy wynik jest taki, że Kongres wszedł
z kartelem bankowym w spółkę, w której tylko
kartel ma przywilej zbierania odsetek od pieniędzy, które tworzy
z niczego, od każdego amerykańskiego dola-ra, który istnieje na świecie.
Kongres z drugiej strony ma dostęp do nieograniczonych funduszy bez konieczności
mówienia głosują-cym, że ich podatki zostały podniesione przez
proces inflacji. Jeśli rozumiecie Państwo ten akapit, rozumiecie
System Rezerwy Fe-deralnej.
Teraz, jeśli chodzi o bardziej szczegółowy ogląd.
Są trzy główne sposoby, przy pomocy których Rezerwa Federalna
tworzy pie-niądz fiducjarny z długów. Jeden z nich to udzielanie
pożyczek bankom członkowskim Systemu Rezerwy Federalnej poprzez tak
zwane Okno Dyskontowe [ang. Discount Window]. Drugi to kupowanie obligacji
skarbowych i innych zaświadczeń o długu poprzez tak zwaną
Komisję Wolnego Rynku [ang. Open Market Committee]. Trzeci to zmiana
tak zwanego odsetka rezerw, który muszą utrzymywać banki
członkowskie. Każda metoda to jedynie inna droga do tego
samego celu: wzięcia skryptów dłużnych i
przekształ-cenia ich w pieniądze, które można wydać.
OKNO DYSKONTOWE
Okno dyskontowe to jedynie okno pożyczkowe w języku bankowości.
Kiedy bankom kończą się pieniądze, Rezerwa Federalna jako "bank banków"
jest gotowe do pożyczenia pieniędzy. Jest wiele powodów, dla których
mogą one potrzebować pożyczek. Ponieważ mają "rezerwy" w wysokości
jedynie 1 lub 2%swoich depozytów w składowanej gotówce i 8do 9% w papierach
wartościowych, ich margines operacji jest niezwykle cienki. Czymś zwyczajnym
dla banków są tymczasowe negatywne bilanse spowodowane niezwykłym
zapotrzebowaniem klientów na gotówkę lub niezwykle duże ilości
czeków rozliczanych w tym samym czasie w innych bankach. Czasami udzielają
złych kredytów i kiedy te poprzednie "aktywa" usuwane są z ich ksiąg,
ich "rezerwy" także maleją i mogą faktycznie stać się ujemne.
Ostatecznie jest też motyw zysku. Kiedy banki pożyczają od Rezerwy
Federalnej w jednym oprocentowaniu a pożyczają w wyższym, jest to
oczywista zaleta. Ale to jest jedynie początek. Kiedy bank pożycza 1 $od Fed,
staje się on jednodolarową rezerwą. Ponieważ banki muszą mieć
rezerwy jedynie w wysokości ok. 10%, mogą więc pożyczyć innym do 9
$ponad te, które same pożyczyły.
Popatrzmy na matematykę. Załóżmy, że bank otrzymuje
od Fed 1 mln $ przy oprocentowaniu 8%. Całkowity roczny koszt wynosi
więc 80 000 $ (0,08 x 1 000 000 $). Bank traktuje pożyczkę jak lokatę
gotówkową, co oznacza, że staje się ona podstawą dla
stworzenia dodatkowych 9 mln $, które można pożyczyć klientom.
Jeśli założymy, że pożyczy te pieniądze przy
oprocentowaniu 11%, jego zysk brutto wyniesie 990 000 $ (0,11 x 9 000 000 $).
Po odjęciu od tego kosztów bankowych w wysokości 80 000 $
i dodatkowych kosztów ogólnych, otrzymamy zysk netto w wysokości
około 900 000 $. Innymi słowy bank pożycza 1 mln i może prawie
podwoić go w ciągu jednego roku. To dźwignia finansowa! Ale nie
zapomnijmy o źródle tej dźwigni: stworzeniu kolejnych 9 m $, które
są dodawane do narodowej podaży pieniądza.
DZIAłANIE WOLNEGO RYNKU
Najważniejszą metodą wykorzystywaną przez Rezerwę
Federalną do tworzenia pieniądza fiducjarnego jest kupowanie
i sprzedawanie papierów wartościowych na wolnym rynku.
Ale zanim do tego przejdziemy, słowo ostrzeżenia. Nie oczekujcie,
żeby to, co następuje tu w tekście, miało jakiś sens.
Niech będą Państwo po prostu przygotowani na to, że tak to się dzieje.
Sztuka polega na użyciu słów i wyrażeń, które mają
techniczne znaczenie zupełnie inne od tego, co oznaczają dla
przeciętnego człowieka. Uważajcie więc na słowa.
One nie mają wyjaśniać, ale oszukać. Mimo innego pierwszego wrażenia,
ten proces nie jest wcale skomplikowany. Jest po prostu absurdalny.
MECHANIZM MANDRAKE’A: SZCZEGółOWY OBRAZ
Zacznijmy od ...
DłUGU RZąDOWEGO
Amerykański rząd federalny maluje atramentem kawałek papieru, tworzy robiące
wrażenie wzory wokół brzegów i nazywa go obligacją albo
biletem skarbowym. Jest to jedynie obietnica wypłacenia określonej
sumy z określonymi odsetkami w określonym dniu. Jak zobaczymy w
następnych etapach, dług ten ostatecznie staje się podstawą
dla prawie całej narodowej podaży pieniądza. W rzeczywistości,
rząd stworzył gotówkę, ale ona jeszcze nie wygląda,
jak gotówka. Przekształcenie tych skryptów dłużnych
w papierowe banknoty i czeki jest funkcją Systemu Rezerwy Federalnej.
Aby spowodować tą transformację, obligacja jest przekazywana Fed,
gdzie zostaje zakwalifikowana jako ...
A
KTYWA - PAPIERY WARTOśCIOWE
Dokument długu rządowego jest uważany za aktyw, ponieważ
zakłada się, że rząd dotrzyma obietnicy zapłaty.
Założenie to daje możliwości rządowi uzyskania poprzez
opodatkowanie każdych pieniędzy, jakich by nie potrzebował.
Siłą tego aktywu jest więc moc zabrania tego, co daje. Rezerwa
Federalna ma zatem teraz “aktyw”, który może zostać wykorzystany,
by kompensować zobowiązania. Tworzy wtedy zobowiązania malując
atramentem kolejny kawałek papieru i wymienia się nim z rządem
w zamian za ten aktyw. Tym drugim kawałkiem papieru jest ...
CZEK REZERWY FEDERALNEJ
Na żadnym rachunku nie ma pieniędzy na pokrycie tego czeku. Ktokolwiek inny,
kto zrobiłby coś podobnego, znalazłby się w więzieniu.
Dla Fed jest to jednak legalne, ponieważ Kongres chce pieniędzy,
a to jest najłatwiejszy sposób ich zdobycia. (Podniesienie
podatków byłoby politycznym samobójstwem, poleganie na społeczeństwie,
że kupi wszystkie akcje nie byłoby realistyczne, zwłaszcza jeśli
stopy procentowe są sztucznie nisko ustawiane; a wydrukowanie dużych
ilości pieniędzy byłoby oczywiste i kontrowersyjne.) W ten sposób,
opisywany proces jest tajemniczo opakowany w system bankowy. Rezultat końcowy
jest jednak taki sam, jakby uruchomić rządowe drukarnie i po prostu
wyprodukować pieniądze fiducjarne, żeby pokryć rządowe wydatki.
Jednak, w księgowości księgi są “zamknięte” ponieważ
zobowiązania pieniężne są zrównoważone przez “aktyw”
skryptów dłużnych. Czek Rezerwy Federalnej, jaki otrzymuje
rząd, jest następnie indosowany i wysyłany z powrotem do jednego z
banków Rezerwy Federalnej, gdzie staje się teraz ...
DEPOZYTEM RZąDOWYM
Kiedy już czek Rezerwy Federalnej zostanie zdeponowany na rachunku rządu,
jest wykorzystywany do opłacania wydatków rządowych i jest
tym samym przekształcany w wiele ...
CZEKóW RZąDOWYCH
Poprzez te czeki pierwsza fala pieniędzy fiducjarnych zalewa gospodarkę.
Otrzymujący czeki składają je teraz na własnych rachunkach
bankowych, gdzie stają się one ...
DEPOZYTAMI BANKóW KOMERCYJNYCH
Depozyty banków komercyjnych natychmiast nabierają podwójnej osobowości.
Z jednej strony są to zobowiązania banku, ponieważ bank jest je winny
depozytariuszom. Jednak tak długo, jak długo pozostają w banku,
pozostają także aktywami, ponieważ są w jego posiadaniu.
Ponownie księgi są zamknięte: aktywa równoważą zobowiązania.
Ale proces się tu nie kończy. Poprzez magię bankowości opartej na rezerwach frakcyjnych,
depozyty są robione, żeby służyć dodatkowemu i bardziej lukratywnemu celowi.
Aby tego dokonać depozyty będące w posiadaniu banku są teraz ponownie
klasyfikowane w księgach i nazwane ...
REZERWAMI BANKOWYMI
Po co rezerwy? żeby spłacić depozytariuszy, gdyby chcieli zamknąć swoje
rachunki? Nie. Tą niską funkcję spełniały, kiedy były
zaklasyfikowane jako zwyczajne aktywa. Teraz, kiedy nadano im miano “rezerw”, stały
się magiczną różdżką do materializowania nawet większych
ilości fiducjarnych pieniędzy. Tu rozgrywa się prawdziwa akcja: na poziomie
banków komercyjnych. Funkcjonuje to w następujący sposób.
Fed pozwala bankom na trzymanie jedynie 10% depozytów jako rezerwy.
Oznacza to, że jeśli otrzymają depozyt wartości 1 mln$ z pierwszej fali
pieniędzy fiducjarnych stworzonych przez Fed, mają o 900 000 $ więcej
niż muszą mieć w posiadaniu (1 mln$ minus 10% rezerwy). W języku
bankierów to 900 000 $ jest nazywane ...
REZERWAMI NADWYżKOWYMI
Słowo “nadwyżkowe” zawiera poufną informację, że te, tak zwane
rezerwy mają specjalne przeznaczenie. Teraz, kiedy zostały zmutowane w
nadwyżkę, są uważane za dostępne do pożyczania. I tak,
w odpowiednim czasie, te dodatkowe rezerwy są zamieniane w ...
KREDYTY BANKOWE
Chwileczkę. Jak mogą te pieniądze być pożyczane, skoro są one
własnością oryginalnych depozytariuszy, którzy nadal mogą
wypisywać czeki i wydawać je, kiedy tylko zechcą? Odpowiedź brzmi, że
kiedy udzielane są nowe kredyty, nie są to wcale te same pieniądze.
Kredyty powstają z nowych pieniędzy stworzonych w tym celu z niczego.
Narodowa podaż pieniądza po prostu powiększa się o 90%depozytów
bankowych. Ponadto, te nowe pieniądze są dla banków o wiele bardziej
interesujące niż stare. Stare pieniądze, które otrzymały banki
od depozytariuszy, stawiają im wymaganie wypłacania odsetek lub świadczenia
usług za przywilej wykorzystywania ich. Ale przy nowych pieniądzach, banki
pobierają zamiast tego odsetki, co nie jest szczególnie złe,
zwłaszcza że stworzenie nowych pieniędzy nic ich nie kosztuje.
Nie jest to też koniec procesu. Kiedy ta druga fala pieniędzy fiducjarnych
wpływa do gospodarki, idzie prosto do systemu bankowego, tak jak i poprzednia
fala, pod postacią ...
KOLEJNYCH DEPOZYTóW BANKóW KOMERCYJNYCH
Proces ten powtarza się teraz, ale liczby są za każdym razem mniejsze.
Co było "kredytem" w piątek, wraca do banku jako "depozyt" w poniedziałek.
Depozyt jest wtedy ponownie klasyfikowany jako "rezerwa" i 90%z niego staje się
"nadwyżkową" rezerwą, która ponownie jest dostępna jako nowy
"kredyt". W ten sposób 1 mln$ z pierwszej fali pieniędzy fiducjarnych
daje 900 000 $ w drugiej fali, a to daje 810 000 $ w trzeciej fali (900 000 $
minus 10% rezerw). Potrzeba około dwudziestu ośmiu takich przejść
depozytów stających się kredytami przez obrotowe drzwi banków
stających się depozytami, stających się kolejnymi kredytami, aż
proces dochodzi do efektu maksymalnego, czyli ...
BANKOWE PIENIąDZE FIDUCJARNE
= DO 9 RAZY WIęKSZE NIż RZąDOWE
Ilość pieniędzy fiducjarnych stworzonych przez kartel bankowy jest mniej więcej
9razy większa od pierwotnego długu rządu, który umożliwił
cały proces. Kiedy dodamy do tego sam pierwotny dług, otrzymamy ...
CAłKOWITE PIENIąDZE FIDUCJARNE
= DO 10 RAZY WIęKSZE NIż RZąDOWE
Całkowita ilość pieniędzy fiducjarnych stworzonych przez Rezerwę
Federalną razem z bankami federalnymi jest ok. 10razy większa od ilości
tkwiącego u ich podstawy długu rządowego. Do tego stopnia, że
te nowo stworzone pieniądze zalewają gospodarkę w większej
ilości niż dobra i usługi i sprawiają, że moc nabywcza
pieniądza, zarówno nowego jak i starego, zmniejsza się.
Ceny rosną, ponieważ obniżyła się relatywna wartość
pieniądza. Rezultat jest taki sam, jak gdyby nabywcza moc pieniądza z
ostała nam zabrana w podatkach. Rzeczywistość tego procesu jest
więc taka, że jest to ...
UKRYTY PODATEK = DO 10 RAZY WIęKSZY NIż DłUG NARODOWY
Nie zdając sobie z tego sprawy, Amerykanie przez lata płacili,
oprócz federalnego podatku dochodowego i akcyzowego, całkowicie
ukryty podatek wielokrotnie większy od długu narodowego!
A to ciągle jeszcze nie koniec całego procesu. Ponieważ
nasza podaż pieniądza jest wielkością czysto
arbitralną, nie opartą na niczym oprócz długu,
jej ilość może się zarówno zmniejszać jak i zwiększać.
Kiedy ludzie bardziej się zadłużają, narodowa podaż
pieniądza powiększa się i podnoszą się ceny.
Ale kiedy spłacają swoje długi i odmawiają zaciągania
nowych, uszczupla się podaż i ceny spadają. Dokładnie
to dzieje się w czasach ekonomicznej i politycznej niepewności.
Te zmienność okresów zwiększania i uszczuplania się
podaży pieniądza jest przyczyną leżącą u podstaw...
OżYWIENIA, KRYZYSU I DEPRESJI GOSPODARCZYCH
Kto korzysta z tego wszystkiego? Z pewnością nie przeciętny obywatel.
Jedynymi beneficjantami są politolodzy w Kongresie, którzy korzystają
z efektu nieograniczonych dochodów, żeby uwiecznić swoją moc i naukowcy
zajmujący się finansami w kartelu bankowym nazywanym Systemem Rezerwy
Federalnej, którym udało się nałożyć na naród amerykański,
czego on nawet nie spostrzegł, jarzmo nowoczesnego feudalizmu.
ODSETEK REZERW
Poprzednio wymienione liczby są oparte na odsetku "rezerw" wynoszącym 10%
(stopa ekspansji pieniądza 10 do 1). Należy jednak pamiętać,
że jest to czysto arbitralne. Ponieważ pieniądze są
fiducjarne bez poprzedniego oparcia w metalu, nie ma prawdziwych ograniczeń
poza tym, co politycy i ludzie zarządzający pieniędzmi uznają za stosowne
w danym momencie. Zmienianie poziomu rezerw to trzeci sposób, w który Rezerwa
Federalne może wpływać na narodową podaż pieniądza.
Liczby muszą więc zostać uznane za przejściowe. Kiedy tylko
"potrzeba" większej ilości pieniędzy, odsetek może zostać
zwiększony do 20-do-1 czy 50-do-1 albo można w ogóle odrzucić
pozory utrzymywania rezerwy. Nie ma praktycznie żadnych ograniczeń,
co do ilości pieniędzy fiducjarnych, jaka może zostać wytworzona
w obecnym systemie.
DłUG NARODOWY NIE KONIECZNY DLA INFLACJI
Ponieważ można liczyć na Rezerwę Federalną, że "zmonetaryzuje"
(zamieni na pieniądze) praktycznie każdą ilość długu
rządowego i ponieważ ten proces powiększania podaży pieniądza
jest główną przyczyną inflacji, łatwo można by wysunąć
wniosek, że dług federalny i inflacja są jedynie dwoma aspektami
tego samego zjawiska. To jednak nie koniecznie musi być prawda. Zupełnie
możliwe jest występowanie tylko jednego z nich.
Kartel bankowy jest monopolistą w produkcji pieniędzy. W rezultacie,
pieniądze powstają tylko wtedy, gdy skrypty dłużne są
zamieniane na pieniądze przez Fed lub banki komercyjne. Kiedy prywatne
osoby, korporacje czy instytucje kupują obligacje państwowe muszą
używać pieniędzy, które wcześniej zarobiły i zaoszczędziły.
Innymi słowy, nie powstają żadne nowe pieniądze, ponieważ
używają oni funduszy, które już istnieją. Z tego powodu
sprzedaż obligacji rządowych do systemu bankowego jest inflacyjna,
ale sprzedaż ich do sektora prywatnego - nie. Jest to główny
powód, dlaczego Stany Zjednoczone uniknęły ogromnej inflacji
w latach 80. XX w., kiedy rząd federalny zadłużał się
w tempie o wiele większym niż kiedykolwiek wcześniej w historii.
Dzięki utrzymywaniu wysokich stóp procentowych, obligacje stały
się atrakcyjne dla prywatnych inwestorów, także tych w innych krajach.
Powstało bardzo mało nowych pieniędzy, ponieważ większość
obligacji została kupiona za już istniejące dolary amerykańskie.
To były oczywiście w najlepszym razie tymczasowe kłopoty. Dzisiaj,
te obligacje są stale wykupywane i zastępowane przez coraz większe
ilości obligacji, żeby objąć pierwotny dług i nagromadzone odsetki.
Ten proces musi się ostatecznie skończyć, a kiedy to nastąpi, Fed nie
będzie miała innego wyboru oprócz dosłownie wykupienia całego
długu z lat 80. XX w. - to znaczy zastąpienia całych pierwotnie
zainwestowanych prywatnych pieniędzy nowo wyprodukowanymi pieniędzmi
fiducjarnymi - i spłacenia w ten sam sposób nagromadzonych od niego odsetek.
Zrozumiemy wtedy znaczenie słowa inflacja.
Drugą stroną medalu jest to, że Rezerwa Federalna ma możliwość
produkowania pieniędzy nawet, jeśli rząd federalny nie zaciąga
większych długów. Na przykład, ogromne zwiększenie podaży
pieniądza poprzedzające krach na giełdzie w r. 1929 miało miejsce
w czasie spłacania długu narodowego. Każdego roku w latach 20. - 30.
XX w. dochód federalny przekraczał wydatki i oferowano stosunkowo niewiele
obligacji rządowych. Ogromna inflacja podaży pieniądza była możliwa
dzięki przekształcaniu pożyczek banków komercyjnych w “rezerwy” przy
oknie dyskontowym Fed i przez kupno przez Fed akceptów bankowych, które są
komercyjnymi umowami kupna towarów.
Teraz możliwości są nawet większe. Ustawa o Kontroli Monetarnej
z r. 1980 umożliwiła spieniężanie praktycznie każdego dokumentu
długu, łącznie ze skryptami dłużnymi zagranicznych rządów.
Pozornym celem tej ustawy było umożliwienie wyciągnięcia z kłopot
ów tych rządów, które mają problemy z płaceniem odsetek od
kredytów z banków amerykańskich. Kiedy Fed tworzy fiducjarne dolary amerykańskie,
żeby dać je zagranicznym rządom w zamian za ich bezwartościowe obligacje,
ścieżka pieniędzy jest trochę dłuższa i bardziej zawiła,
ale efekt jest podobny do zakupu amerykańskich obligacji skarbowych. Nowo powstałe
dolary idą do zagranicznych rządów, potem do amerykańskich banków,
gdzie stają się rezerwami gotówki. Ostatecznie wpływają z powrotem do
amerykańskiego zasobu pieniędzy (pomnożone przez 9) w formie dodatkowych kredytów.
Koszt operacji raz jeszcze ponosi amerykański obywatel poprzez stratę mocy nabywczej.
Powiększenie podaży pieniądza i następująca po niej inflacja nie wymagają
więc deficytów federalnych. Tak długo jak jest ktoś chętny do
pożyczania amerykańskich dolarów, kartel będzie miał możliwość
produkowania dolarów specjalnie w celu kupienia ich obligacji i tym samym
dalszego powiększania podaży pieniądza.
Nie można jednak zapominać, że jednym z powodów dla których sama Fed
została stworzona było umożliwienie rządowi wydawania pieniędzy tak,
żeby naród nie wiedział, że jest opodatkowany. Amerykanie wykazali
zadziwiającą obojętność wobec tej grabieży, którą bez
wątpienia można wytłumaczyć przez ich brak zrozumienia funkcjonowania
Mechanizmu Mandrake’a. W rezultacie obecnie ta wygodna umowa pomiędzy kartelem
bankowym i politykami prawie nie jest zagrożona zmianami. Ze strony praktycznej
więc, nawet jeśli Fed może także tworzyć pieniądze fiducjarne w
wymianie za komercyjny dług i obligacje zagranicznych rządów, jej
główną troską będzie zaopatrywanie Kongresu.
Implikacje tego faktu są trudne do pojęcia. Ponieważ amerykańska podaż
pieniądza, przynajmniej obecnie, jest związana z długiem narodowym, spłacenie
tego długu spowoduje zniknięcie pieniędzy. Dlatego tak długo jak
istnieje Rezerwa Federalna, Ameryka będzie - musi być - zadłużona.
Kupno obligacji od innych rządów przyspiesza w obecnym politycznym klimacie
internacjonalizmu. Podaż pieniądza coraz bardziej opiera się na
zagranicznym długu oprócz amerykańskiego i zagranicy też nie będzie
wolno spłacić go nawet, jeśli byłaby w stanie to uczynić.
ZWIęKSZENIE PROWADZI DO ZMNIEJSZENIA
Chociaż jest prawdą, że Mechanizm Mandrake'a jest odpowiedzialny za
zwiększenie podaży pieniądza, ten proces działa także w
odwrotną stronę. Tak samo jak pieniądze są tworzone, kiedy Rezerwa
Federalna kupuje obligacje czy inne dokumenty długu, są one niszczone
przez sprzedaż tych samych dokumentów. Kiedy te są sprzedawane,
pieniądze wracają do Systemu i znikają w kałamarzu czy chipie
komputerowym, z którego się wywodzą. Wtedy ten sam efekt fal,
który stworzył pieniądze przez system bankowości komercyjnej,
sprawia, że są one wycofywane z gospodarki. Ponadto, nawet jeśli
Rezerwa Federalna nie zmniejsza celowo podaży pieniądza, ten sam rezultat
może się pojawić i często pojawia się, kiedy ludzie decydują
się na opieranie się dostępności kredytów i zmniejszenie
swoich długów. Można kogoś namawiać do pożyczania, nie
można go do tego zmusić.
Wiele czynników psychologicznych jest związanych z decyzją
zadłużenia się, które mogą być przeciwwagą dla
dostępności pieniędzy i niskiego oprocentowania: osłabienie
gospodarki, zagrożenie zamieszkami, obawa przed trwającą wojną,
niepewny klimat polityczny - to tylko niektóre. Nawet jeśli Fed może
próbować pompować pieniądze do gospodarki poprzez sprawienie, że
będą w dużych ilościach dostępne, ludzie mogą
udaremnić jej starania poprzez powiedzenie po prostu nie, dziękuję.
Kiedy tak się dzieje, stare długi, które są spłacane,
nie są zastępowane przez nowe i kurczy się całkowita ilość
długu konsumentów i przedsiębiorców. Oznacza to, że kurczy
się także podaż pieniądza, ponieważ w nowoczesnej Ameryce,
dług to pieniądze. I to właśnie powiększanie się
i kurczenie zasobu monetarnego - zjawisko, które nie mogłoby istnieć
w oparciu o prawa popytu i podaży - jest rdzeniem praktycznie każdego
ożywienia i kryzysu gospodarczego, jakie od zarania dziejów są
plagą ludzkości.
Podsumowując, można by powiedzieć, że nowoczesny pieniądz to
wspaniała iluzja wyczarowana przez magików finansów i polityki.
żyjemy w czasach pieniądza fiducjarnego i otrzeźwiająco działa
uświadomienie sobie, że każdy naród, który poprzednio
w historii przyjął taki pieniądz, został ostatecznie przez
niego ekonomicznie zniszczony. Ponadto, nie ma nic w naszej obecnej strukturze
monetarnej, co daje nam jakąkolwiek pewność, że możemy być
w tym makabrycznym porządku wyjątkiem.
Poprawka. Jest coś. Ciągle jeszcze jest w mocy Kongresu
obalenie Systemu Rezerwy Federalnej.
Podsumowanie
Amerykański dolar nie ma żadnej wartości sam w sobie. Jest to klasyczny
przykład pieniądza fiducjarnego bez żadnych ograniczeń, co do ilości
jaka może zostać wyprodukowana. Jego główna wartość leży w chęci
ludzi do zaakceptowania go i (żeby to osiągnąć), w ustawach o prawnych
środkach płatniczych, które wymagają tego od nich. Jest prawdą,
że nasze pieniądze są tworzone z niczego, ale bardziej dokładne
jest stwierdzenie, że są oparte na długu. Dlatego w pewnym sensie
nasze pieniądze powstają z mniej niż niczego. Cała podaż
pieniądza znikłaby w piwnicach banków i chipach komputerowych,
gdyby wszystkie długi zostały spłacone. W obecnym systemie nasi
przywódcy nie mogą więc pozwolić na poważną redukcję
narodowego czy konsumenckiego długu. Pobieranie odsetek od udawanych
pożyczek to lichwa a zostało to zinstytucjonalizowane w Systemie
Rezerwy Federalnej. Mechanizm Mandrake’a, przy pomocy którego
Fed przekształca dług w pieniądze, może się na
początku wydawać skomplikowany, ale jest prosty, jeśli
pamięta się, że ten proces nie ma być logiczny, ale
ma dezorientować i oszukiwać. Produktem końcowym Mechanizmu jest
sztuczne zwiększenie podaży pieniądza, która jest pierwotną
przyczyną ukrytego podatku, zwanego inflacją. To zwiększenie prowadzi
potem do skurczenia i one razem dają destrukcyjny cykl ożywienia i kryzysu
w gospodarce, który był plagą ludzkości poprzez całą
historię wszędzie tam, gdzie istniał pieniądz fiducjarny.
Ed Griffin
tłmaczenie Justyna Tkaczyk.
za rozdziałem 10 z The Creature from Jekyll
Island strona autora: www.freedom-force.org
|