Strona główna 

ZB nr 4(22)/91, kwiecień '91

OPERACJA "LELEKA"

Białe bociany są nazywane na Ukrainie "busłami", "gajstrami", "czernoguzami". Ale najpiękniejszym i najbardziej pieszczotliwym określeniem tych ptaków jest "leleka". I to właśnie ono stało się słowem - symbolem akcji przeprowadzonej przez ukraińskich przyjaciół przyrody.

Bocian biały jest ptakiem powszechnie wymierającym. Na przykład w Mołdawii jego liczebność zmniejszyła się w ostatnim trzydziestoleciu przynajmniej trzykrotnie. Na Ukrainie, w obwodach: odeskim, czerkaskim, połtawskim corocznie brakuje od trzech do pięciu procent gnieżdżących się par. W wielu krajach ten gatunek został umieszczony w "Czerwonej księdze".

Interesujące są próby ratowania bocianów w NRD (informacje pochodzą z 1988 roku). Budowano tam sztuczne gniazda, troskliwie chroniono już istniejące, a nawet zakładano specjalne lecznice dla chorych lub rannych ptaków. Zakrojona na szeroką skalę akcja propagandowa nie omijała restauracji, w których obrońcy bocianów wywieszali plakaty. Wzywali w nich smakoszów do zrezygnowania z dań, zawierających żabie mięso i pozostawienia tym samym ulubionego pożywienia ptakom.

Do Szwajcarii sprowadzono bocianie jajka aż z Ameryki Północnej. Młode wyrosły w specjalnych inkubatorach, aby póżniej powrócić znów do szwajcarskich wiosek.

Głównymi przyczynami ginięcia bocianów zdają się być: nadmierna melioracja, uregulowanie rzek, stosowanie trujących substancji chemicznych oraz... zagospodarowanie wsi coraz bardziej przypominające warunki miejskie. We współczesnych wsiach nie zobaczymy już krytych słomą dachów, niewiele pozostało starych wysokich drzew, nawet koła od wozów (tradycyjna podpora bocianich gniazd) trudno dzisiaj znaleźć. Próbuje się osiedlać ptaki na słupach linii elektrycznych, ale zbyt często giną one na skutek zetknięcia z drutami.

Białe bociany przylatują na Ukrainę w marcu, głównie z centralnej czę- ści Afryki. Niezwłocznie rozpoczynają poszukiwania odpowiednich miejsc na gniazda. Często moźna zaobserwować, jak zacięcie walczą o nie. Przyczyną takiego zachowania jest niedobór dogodnych, naturalnych terenów gniazdowych. Dla przykładu, w rejonie Pribaltiki naukowcy obliczyli, iż około 30% bocianich rodzin nie posiada potomstwa, nie mając gdzie wysiadywać jaj.

Niestety, ulega zapomnieniu dawna ludowa tradycja - budowanie na wiosnę sztucznych podpór pod przyszłegniazda. A jeśli by zatroszczyć się o nie, to liczebność ptaków mogła by się zwiększyć. Dlatego właśnie postanowiono przeprowadzić operację "Leleka". Jej organizatorami byli: kijowska obwodowa organizacja Ukraińskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody, studencka drużyna przyrodnicza "Lenińskij Dozor" i katedra zoologii Uniwersytetu Kijowskiego.

Ukraińscy miłośnicy ptaków oprócz działań propagandowych (gazety informacyjne, kolorowe plakty, fotogramy dla szkół) podjęli udane próby zachę- cenia mieszkańców wsi do budowy podpór pod gniazda dla bocianów. Analiza doś- wiadczeń zgromadzonych w czasie operacji dowodzi, że najlepiej zdaje egzamin umieszczenie ich na wysokich drzewach, specjalnie wkopanych w ziemię słupach, budynkach mieszkalnych i gospodarczych. Można się posługiwać kołami od wozów, motocykli, rowerów, przeciętymi na pół oponami samochodowymi, umieszczonymi zębami ku górze lekkimi metalowymi bronami, pomostami zbitymi z desek, gałęzi, tyczek i żerdzi. Platformy powinny mieć średnicę około 1 metra. Wzdłuż brzegów dobrze byłoby przybić duże gwoździe, niewielkie listewki lub pręty, utrzymujące gałązki w gnieździe. Na drzewie platformę można położyć na ściętym wierzchołku lub u podstawy grubego odgałęzienia. Jej otoczenie musi zapewniać łatwość wzbijania się do lotu i lądowania.

Niektórzy uczestnicy akcji uciekli się do zastosowania oryginalnego sposobu - przerzucali przez szczyt dachu dwie wiązki chrustu (o długości około metra i średnicy pół metra każda) imitujące słomianą strzechę. Bociany budowały na nich swe gniazda już bez dalszej pomocy człowieka. Platformy umieszczano także na budynkach z płaskimi dachami. W tym celu wznoszono na nich niewielkie podwyższenie z cegły. Aby przekonać ptaki do nowego, wybranego przecież przez ludzi miejsca, próbowano stworzyć wrażenie wcześniejszego użytkowania go przez inne bociany. "Pochlapanie" platformy wapnem (imitacja odchodów) zwiększało istotnie ilość zakładanych gniazd. Ważne jest, aby w bezpośredniej bliskości ptasiej rodziny znajdowało się zaplecze pokarmowe, a więc bagna, trzęsawiska, jeziora, rzeki, łąki itp. Bociany najchętniej zakładają gniazda w miejscach przewiewnych i oświetlanych przez słońce.

W trakcie akcji "Leleka" okazało się, że wypadki śmierci ptaków były bardzo częste. Ponad 70% miało swe źródło w kolizjach z drutami linii elektrycznych. Około 10 bocianów musiało spędzić zimę w domach uczestników operacji. Jak je leczono i karmiono? Jeśli uraz był stosunkowo lekki, np. złamanie skrzydła, ograniczano się do dezynfekcji, nałożenia szyny, opatrunku. W poważniejszych przypadkach zwracano się o pomoc do lekarza weterynarii. Bociany jadły odpadki mięsne, dżdżownice, owady, żaby, drobne gryzonie, ryby i twaróg. Nie wolno im podawać solonych pokarmów i żytniego chleba.

Zdaję sobie sprawę z tego, iż w wielu nas drzemie jeszcze znaczna nieufność wobec wieści docierających ze Wschodu. Mając to na uwadze, w niniejszym artykule starałem się przekazać przede wszystkim praktyczne rady zawarte w materiałach będących pokłosiem operacji "Leleka". Zrezygnowałem z informacji przedstawiających organizacyjno-formalną stronę akcji, pominąłem otoczkę ideologiczną (rok 1988).

Zainteresowanych odsyłam do oryginalnego tekstu, podkreślając raz jeszcze, iż mój artykuł (poprzez dokonane skróty) nie miał być kronikarską relacją. Ukraińskie doświadczenia wymagają sprawdzenia w praktyce. Mam nadzieję, że znajdą się chętni, którzy spróbują je wykorzystać. Jest okazja do podjęcia bardzo konkretnych działań dla ratowania bocianów, tym większa iż ptaki te cieszą się u nas tradycyjną sympatią. Liczę na odzew ludzi znają- cych przedstawione w artykule problemy, budujących platformy gniazdowe, opiekujących się rannymi bocianami itp. Mam nadzieję. że w niedalekiej przyszłości będziemy mogli powiedzieć: "Idzie wiosna, ludzie szukają nowych gniazd...". Dla bocianów, oczywiście.

Wojciech Rejdych


na podstawie: "Opieracija 'Leleka'" Kijewskij Obuastnoj Soviet Ukrainskogo Obsciestva Ohrany Prirody (1988)

Będąc w Szwecji miałem okazję zwiedzić stację Szwedzkiego Instytutu Badań Środowiskowych (IVL) w Anebodzie, gdzie m.in. prowadzi się hodowlę... bocianów! Okazuje się bowiem, że w tym pięknym i czystym kraju ptaki te doszczętnie wyginęły. (Jako główne przyczyny wymienia się osuszenie mokradeł i stosowanie chemicznych środków ochrony roślin.) Niestety okazuje się, że bociany urodzone w klatce tracą instynkt i nie chcą odlatywać na zimę do Afryki. Nie można więc ich wypuścić na wolność, bo zimą groziła by im niechybna śmierć z braku pożywienia (na mróź są o dziwo odporne).

Co ciekawe bociany te należą (a może raczej należały) do grupy "zachodnioeuropejskiej", latającej na południe do Afryki wzdłuż jej zachodniego brzegu. W Polsce i byłych KDL-ach mieszka, jak można się domyślić, grupa "wschodnioeuropejska" latająca po drugiej stronie Sahary. Granica oczywiście przebiegała na Łabie - gdzie przebiega teraz ornitolodzy jeszcze nie zbadali. Wiadomo natomiast, że populacja "naszych" bocianów jest w znacznie lepszej kondycji - jak widać komunizm miał też dodatnie strony.

(pr)




ZB nr 4(22)/91, kwiecień '91

Początek strony