Strona główna 

ZB nr 4(22)/91, kwiecień '91

POLEMIKI:

"RÓBMY Z OSZCZĘDZANIA PAPIERU PARANOJĘ!
(ALE NIE TYLKO Z TEGO)"

Nie jestem stałym czytelnikiem ZB, ale tak się złożyło, że wpadł mi w ręce numer oznaczony cyfrą 10. Oprócz kilku ciekawych informacji trafiłem tam na tekst Andrzeja Żwawy "Oszczędzanie papieru". Ogarnęło mnie przerażenie. Może ja nie czuję "zielonej" filozofii lub nie mam poczucia humoru, ale to co przeczytałem nie wydaje mi się śmiesznym ani nie kojarzy mi się z myślenia ekologicznym.

Zawsze uważałem że dobre samopoczucie człowieka w jego środowisku zależy od stosunków międzyludzkich. Jakby nie patrząc, aby układały się one poprawnie, potrzeba jest w nich uczciwość. Niestety Andrzej proponuje coś innego, a mnie przeraża wizja takiego społeczeństwa, które ogranicza zużywanie papieru do minimum, ale za to człowiek boi się odwrócić do drugiego plecami aby tamten w tym czasie czegoś mu nie ukradł.

Spójrzmy z drugiej strony. Dla Andrzeja PKP, MZK, Poczta czy inne zakłady to jedna wielka maszyna wykonująca pewne usługi na rzecz społeczeństwa. Jej konstruktorzy popełnili przy tworzeniu jakieś błędy i teraz jedynym wyjściem jest oszukiwanie jej. NIE! Może moje poglądy są zbyt skrajnie lewicowe, ale ja w tej pracy zauważam ludzi tam pracujących, zarabiających w ten sposób na swoje utrzymanie (taki już mamy popieprzony świat). Zdarzało mi się słyszeć bezsensowne argumenty np. anarcho-pacyfistów, którzy twierdzą, że część tych pieniędzy jest przeznaczona na zbrojenia i struktury państwowe, a dzięki działaniom podobnym do proponowanych przez Andrzeja fundusz ten jest zmniejszony. Podstawowym jest fakt, że okradając instytucje okradamy zatrudnionych tam ludzi.

Artykuł Andrzeja jest typowym przykładem myślenia negatywnego, czyli pójścia na łatwiznę. Niestety to co było dobre za "komuny" (negacja istniejących rozwiązań), a raczej jedyne możliwe, dziś już nie wystarcza. Nadszedł czas programów pozytywnych, czyli szukania nowych rozwiązań akceptowanych przez wszystkie strony. To oczywiście jest trudniejsze do zrealizowania i z tego powodu często kwalifikowane na początku stwierdzeniem: tego nie da się rozwiązać. Ale nie wróżę dłuższego istnienia żadnemu ruchowi "zielonych", którego działalność będzie opierała się jedynie na negacji.

To co proponuje autor artykułu nie zmienia aktualnego stanu rzeczy. A zasada jest prosta. Jeśli my domagamy się zmian, to główna rola należy do nas. Nie można ograniczać się jedynie do postulatów. Należy zainicjować przemiany, opracować plany itp. I dopiero gotowe rozwiązania powinno się przedstawić do realizacji. Pamiętajmy, że ludzie kierujący różnymi zakładami rozumują najczęściej innymi kategoriami (co niestety tak szybko się nie zmieni) i nie zauważają pewnych zagrożeń, które dla nas są aż zbyt widoczne. Trzeba im to dopiero uświadomić, ale też wskazywać sposoby roziązania. To są zadania dla nas, bo czy można nakazać dziecku wyliczenie prostego przykładu dodawania 2+2 nie ucząc go wcześniej zasad arytmetyki?

Kilka przykładów. Zamiast smarować znaczki mydłem postarajmy się by np. na każdej poczcie znajdowała się piecząka z napisem "opłata uiszczona" (lub podobnym). Zamiast kombinować z biletami poszukajmy innych rozwiązań (tu brak mi pomysłów) i te przedstawiajmy dyrekcjom. Nie czekajmy na domyślność decydentów. Oni sami na to nie wpadną gdyż nie widzą w tym problemu. Z swoją drogą zużytego biletu wcale nie trzeba wyrzucać. Można go schować do kieszeni, a w domu włożyć do odpowiedniego pojemnika przeznaczonego na papier (nie jest to męczące - sprawdzone doświadczalnie). Po pewnym czasie, gdy uzbiera się już większa ilość, można taką makulaturę odstawić do punktu skupu.

Istnieje jeszcze jedna metoda. Tyle się ostatnio mówi o prywatyzacji nowych punktach usługowych i zakładach. I ta droga stoi przed nami otworem. Wydaje mi się, że lepiej będzie gdy zajmą się tym ludzie z dużą świadomością ekologiczną niż zimni biznesmeni, nastawieni wyłącznie na zysk. Tak więc prywatyzujmy się, zakładajmy spółki czy spółdzielnie. Z tego są też pieniądze, a wtedy niepotrzebne będzie oszukiwanie dla zyskania paru złotych.

Wystarczy tylko chcieć, a wiele można zmienić.

"Mały"
Daniel Aleksandrzak
62-811 Kościelna Wieś 94/5

* * * * *

Sporo dobrych rzeczy piszecie w ZB, ale z jedną się nie zgadzam, wręcz protestuję. Chodzi mi o artukuł o oszczędzaniu papieru, znaczków, biletów itd. Może to i pomysłowe, a jakże; prowadzi jednak w złą stronę. Aż mnie dziwi, że to Wy rozgłaszacie takie nowinki. Bo z jednej strony pragniecie by ludzie byli w zgodzie z przyrodą, apelujecie do rozsądku, sumienia, czy czego tam jeszcze, a z drugiej strony jawnie wzywacie do oszustwa. A jak dobrze wiesz, zaczyna się od spraw małych, może właśnie od fałszowania biletów, znaczków - aż po fałszowanie wyników badań, zatajanie informacji w celu zdobycia korzyści, dla siebie - kosztem innych ludzi, kosztem przyrody. Metoda nieuczciwości wchodzi po prostu w krew, i na później będzie jak znalazł.

I wcale mnie nie przekonuje argumentacja, że oszczędzam w ten sposób papier. Na takiej postawie nie zbuduje się subordynowanego społeczeństwa, więc co tu w ogóle mówić o świadomości ekologicznej - skoro choroba tkwi znacznie głębiej. Chyba zdajesz sobie sprawę, że nikt mnie nie zmusi do szanowania przyrody, do rzucania śmieci do kosza, a nie byle gdzie - jeśli ja sam nie będę miał wewnętrznego przekonania. A do tego potrzebna jest mocna postawa życia w zgodności ze wszystkim.

Marek Maciołek

* * * * *

Dziękuję za cenne uwagi. Nie sądziłem, że ironiczny tekst o powszechnie (tak myślałem) znanych praktykach zostanie odczytany jako "poradnik". Być może tłumaczy to fakt zamieszczenia go w rubryce, w której były dotąd wskazówki bardziej serio. Mam ogromną nadzieję, że urzędnicy zajmujący się cenzurą represyjną nie będą pozbawieni poczucia humoru.

Niestety, nawet lewicowe poglądy (nie ma z czego się tłumaczyć, to całkiem normalne) nie usprawiedliwiają wmawiania mi czym dla mnie jest PKP itd. Takie wyekstrapolowane konstrukcje może czynią tekst bardzie atrakcyjnym, ale prawdzie nie służą.

Faktycznie, niektórzy z hasłem: "nie ma kompromisu w oszukiwaniu państwa" na ustach podejmują próby obalania systemu poprzez opisane praktyki. Mój stosunek do tego jest raczej ambiwalentny: tak od strony praktycznej skuteczności, jak i moralnej (okradanie ludzi pracy, ale i państwa). Nie mogę wydawać sądów czy aby stosujących je nie motywuje zwykła chciwość czy nieuczciwość. Zastanawia tylko to, że wiele osób miało do mnie żal, że ujawniłem (?) metody fałszowania biletów: jeżeli robi się to z pobudek "ideowych" to, tak jak w wielu innych działaniach, powinno się chyba kierować odwagą cywilną. Jeżeli zaś jest to nieuczciwość, to...

Natomiast syndykalistyczny Związek Zawodowy Federacyjny "Wolność" z Trójmiasta w przekazywaniu przez wysiadającego skasowanego biletu osobie wsiadającej widzi ważny element solidaryzowania się społeczeństwa we wspólnej walce.

Jeżeli chodzi o tytułowe stwierdzenie, zaczerpnięte z pewnego listu, to mamy już spore osiągnięcia: "Nie ubliżajcie mi - widząc tę piękną kopertę. Serio, nie miałem żadnej, którą po raz drugi można by wykorzystać" chyba że tym razem to ja nie mam poczucia humoru. Mydlone znaczki to osobna sprawa. Co powiecie o takich tekstach (autentycznie, takie listy dostajemy) "znaczki są namydlone, proszę mi je odesłać"! Jak? Ekspresem, czy poleconym? Jeżeli bym mydlił znaczki, to nie po to, aby zawracać głowę odbiorcom moich listów, ale najwyżej dać im ten znaczek, np. aby mieli na list do mnie.

Co do pozytywnych propozycji Małego, to faktycznie na dworcu PKP w Ostrowie Wlkp. widziałem specjalne pojemniki na stare bilety. Tylko co się potem z nimi robi, gdy 1 kg makulatury kosztuje 50 (!) zł? Wygląda na to, że da się także załatwić pieczątki "opłacone gotówką" dla poszczególnych urzędów pocztowych.

Natomiast Marek zwrócił uwagę na ważną sprawę: subordynowane społeczeństwo. Wg ankiety przeprowadzonej w 1984 r. wśród młodych wyborców partii Zielonych w RFN za nieważne uznano takie cechy i wartości: poczucie obowiązku (36%), pilność (52%) ("Ruchy i organizacje ekologiczne w Europie", PAX, Warszawa 89, s. 99) Tak to wygląda u zdyscyplinowanych Niemców. A jak u nas? Każdy kto próbował zorganizować coś w grupie większej niż jedna osoba może powiedzieć.

Lubię twórczość Patyczaka i w jego wielorazowaniu kopert widzę przede wszystkim wartość artystyczno- propagandową, mniej praktyczną, bo nie można absolutyzować papieru i drzew. Zastanawiam się, czy globalny nakład energetyczny na zwielorazowanie starej koperty: wysłanie, zregenerowanie, naprawienie, wymalowanie, odesłanie, nie jest większy niż wyprodukowanie nowej koperty (pod warunkiem, że starą, wyeksploatowaną odda się na makulaturę). Trzeba by to sprawdzić, policzyć, przemyśleć.

Ale chyba Patyczak wie co robi!

(aż)




ZB nr 4(22)/91, kwiecień '91

Początek strony