Strona główna 

ZB nr 11(29)/91, listopad '91

WESOŁE DZIECIŃSTWO

Ze wszystkich spraw, które tutaj rozważamy, chciałbym poruszyć tę z głębi mego serca, mianowicie: stosunek do naszych dzieci. Zawsze powtarzam, że moi dwaj synowie są centrum mego życia, zresztą nie tylko moje dzieci są tak ważne dla mnie. Wszystkie dzieci, bez względu na wiek, wzbogacają mnie, podnoszą na duchu, uczą oraz napełniają miłością, nadzieją i wdzięcznością.

Niemowlęta zachwycają mnie, przejmują, sprawiają, że staję się delikatny, łagodny i opiekuńczy. Trzymanie dziecka w ramionach łączy mnie z istotą tajemnicy Stwórcy bardziej niż jakakolwiek modlitwa. Niezmącona ufność ich snu wzbudza we mnie najgłębsze poczucie troski i opieki. Ciekawość dużych zapatrzonych oczu i malutkich piąstek wyciągniętych w kierunku bezmiaru nieznanego świata i szukających czegoś po omacku, ekscytuje mnie, jak wszelkie możliwe przygody w całym świecie. A mając te małe paluszki zaciśnięte mocno na moim palcu i widząc malutką twarzyczkę rozjaśnioną szerokim, bezzębnym uśmiechem, moje serce skacze jak delfin w nagłej radości.

Maluch stawiając swe pierwsze kroki uświadamia mi istnienie cudów małych, zwykłych rzeczy, jakich nigdy dotąd nie dostrzegałem. Spacerując z Taszinem, moim dwuletnim synkiem, nie sposób szybko przebyć drogę do celu.

Musisz iść takimi krokami jak on i oglądać cudowności wokół was: trawę, motyle, kałuże. Czasami on sobie przykucnie i będzie się po prostu wpatrywał w ziemię. Jeśli umiesz zrezygnować ze swego celu i masz cierpliwość, idziesz i kucasz obok niego, wkraczając w jego świat. Są tam mrówki, pochłonięte zupełnie innym życiem, i gąsienica, i żuk, jakieś niesamowicie interesujące dziury w ziemi i wiele kamyków. Podnosi jeden z nich i dokładnie go ogląda, a potem, zadowolony z twego towarzystwa w jego odkryciach, wręcza ci ten kamień. Co za cudo z tego zielonkawego, błękitnego i szarego kamienia!

Oprawiony w srebro zyskałby twoje uznanie za piękno i doskonałość, a tutaj przeszedłeś po prostu obok, mijając setki innych cudów, leżących na każdej ścieżce. To małe dziecko patrzy teraz, jak zareagujesz. Ono jest twoim nauczycielem, dzielącym się z tobą swoim niezwykłym światem, i kiedy ty uśmiechniesz się do niego, to również jesteś nauczycielem, dzielącym się zaufaniem i miłością, nagromadzoną w ciągu lat twojego życia na tej ziemi, którą on chce odkrywać.

Wiosna jest wspaniałą porą roku do pokazywania dzieciom piękna ziemi. Wszyscy odczuwamy radość rozwijających się liści, kiełkujących nasion, strzelających w górę w poszukiwaniu światła. Pojawia się nowa siła witalna, przynosząca nam nadzieję i odnowę naszej własnej energii. Nowe siły życiowe zachęcają ducha do uśmiechu.

Narodzenie dziecka budzi pewien rodzaj trwogi wobec cudu, w jakim bierzemy udział, w świętym procesie istnienia. Jakże często zapominamy o naszych rolach: rodziców i przewodników, stając się sędziami i trenerami własnych dzieci. Często tracimy najpiękniejsze poglądy, widziane wiosennymi, czystymi oczyma naszych dzieci, usilnie próbującymi "odgadnąć" nasz sposób widzenia świata. Na szczęście, dzieci są cudownymi nauczycielami! Nigdy nie przestają pokazywać nam swoich własnych wizji. Ich lekcje mogą być dla nas nawet bolesne.

Wielu z nas pozostawiło swe własne dzieciństwo za sobą i teraz rozważa to jako rodzaj "stadium larwy", kiedy to nie zachodzi nic ważniejszego poza fizycznym rozwojem. Zapomnieliśmy nasz płacz, kiedy umarła babcia i jak zupełnie nie rozumieliśmy jej śmierci. Zapomnieliśmy wrażenia jazdy na barkach tatusia, czy też jak byliśmy obejmowani w matczynych ramionach. Zapomnieliśmy jak cudowna może być skała czy kwiat i jak kompletnie byliśmy zaabsorbowani duchami natury. Nie wiadomo dlaczego, jako dorośli ani trochę nie czujemy powagi dzieciństwa i nie dajemy naszym dzieciom wiary dla tej samej świadomości, którą my posiadamy.

Naszym największym obowiązkiem wobec dzieci jest pomóc im odnaleźć ich własne powołanie, tak aby czuły się bezpieczne na swoich osobistych, niepowtarzalnych ścieżkach.

Pamiętając nasze własne, wczesne poszukiwania i fakt, że często uczyliśmy się na błędach, powinniśmy zrozumieć i uznać, że ich własna droga wcale nie musi być podobna do naszej. Rodzice winni również pamiętać o tym, że droga miłości najszerzej otwiera drzwi nauczania. Sposób, w jaki wyrażamy miłość w naszym własnym życiu, jest najlepszym sposobem przekazywania wiedzy naszym pociechom. Uczymy miłości nie tylko w postępowaniu z własnymi dziećmi, lecz również wobec innych tak, aby mogły obserwować nasz stosunek do całego życia. Przez wzajemną miłość mamy większe możliwości reprezentowania życia swą postawą, w sposób otwarty i pełen zrozumienia. Taka postawa uczy dzieci, że życie ma być przyjmowane, a nie odrzucane. Tworząc duchową siłę w naszych dzieciach, musimy być świadomi własnej i podkreślić ją swoim działaniem.

Nakłaniamy nasze dzieci do wzrastania w odpowiedzialności oraz uznajemy rezultaty ich wysiłków. Aby zachować wiarygodność, my również musimy być odpowiedzialni. Kiedy winimy okoliczności lub innych ludzi za nasze słabe wyniki, uczymy słabości. To byłaby lekcja jak zostać spadającym liściem, nie zaś - potężnym drzewem.

Dając dziecku poczucie odpowiedzialności, buduje się jego siłę. Przypomnij sobie uczucie, gdy pierwszy raz zrobiłeś coś dla swej rodziny. Pamiętasz, jak dobrze się czułeś składając swoją cząstkę? Nie możemy poznać dobrze swoich zdolności, jeśli nie sprawdzimy ich w praktyce i nie bę- dziemy rozwijać. Pochwała osiągnięć naszych dzieci pomaga im wytworzyć pozytywną postawę i zdrowe spojrzenie na własną wartość. Pochwały są darem zawsze podkreślającym poczucie własnej wartości.

Potrzebujemy zharmonizowania własnych sił, kiedy nasze maleństwa doznają bolesnych doświadczeń. Muszą się one nauczyć radzić sobie z bólem, zarówno fizycznym jak i duchowym. Tego można nauczyć się jedynie przez doświadczenie. Trzeba pozwolić im cierpieć, pokazując jednocześnie, jak je przezwyciężyć. Musimy mieć tyle wrażliwości, żeby zrozumieć dziecięce łzy oraz pomóc im, kiedy naprawdę tego potrzebują. Nie trzeba przekonywać o nierealności ich marzeń, niepodobnych do naszych oczekiwań. To tylko uczy krętactwa.

Artykuł ten opowiada o wychowaniu zarówno dzieci jak i rodziców. Wszyscy podlegamy procesowi wzrastania. Każdy z nas jest dzieckiem na ścieżce doświadczeń własnego życia.

Dzieci są sercem rodziny, podobnie jak rodzina jest sercem wspólnoty czy społeczeństwa. Dlatego też wychowanie leży u podstaw przetrwania rodziny, wspólnoty i społeczeństwa. Młodzież pokazuje, że każdy dzień życia jest nowy; możemy go poczuć w wiosennej radości, co pozwala odtworzyć ścieżki zrozumienia. Nauczanie wzajemnej troski zachęca do poszanowania całego życia i umacniania jego źródła.

Marek Maciołek


Na podstawie artykułów Judi House i Manitonquata zamieszczonych w 1983 r. na łamach indiańskiego czasopisma MANY SMOKES.



ZB nr 11(29)/91, listopad '91

Początek strony