Strona główna 

ZB nr 11(29)/91, listopad '91

ROCARD - COUSTEAU:
JAK URATOWAĆ PLANETĘ?

Składałem nie tak dawno na tych łamach (ZB 25-26) kondolencje Francuzom z powodu zmiany rządu. Ekologizującego, o szerokich horyzontach premiera M. Rocarda zastąpiła "atomowa premier" E. Cresson, związana z lobby atomistycznym i ciężkoprzemysłowym, a przy tym daleka od jakiegokolwiek szerszego spojrzenia w przyszłość. Szybko zdążyła już zresztą wejść w ostry konflikt z B. Lalonde, Ministrem Ochrony Środowiska i... poważnie ograniczyć jego władzę. To, co dzieje się dziś w Neuilly-sur-Seine pod Paryżem, gdzie mieści się Ministerstwo, przypomina paniczną obronę tego, co udało się osiągnąć za rządów M. Rocarda.

Aby uzmysłowić jak wiele straci liśmy (Francja mogła stać się pierwszym krajem, w którym racje ekorozwoju weszłyby do życia społecznego i gospodarczego) przytaczam fragmenty rozmowy jaką prowadzili M. Rocard i J.-Y. Cousteau, która została opublikowana na łamach "L'Express" nr 1988. Warto przytoczyć te fragmenty i po to, by uzmysłowić jak wiele może uświadomiona władza, władza mądra, rozsądna. Niezależnie czy tworzy ona rząd czy "gabinet cieni".

Słynny kapitan Jacques-Yves Cousteau poświęcił swe życie ekologii, ochronie środowiska regionów jeszcze dziś niedostępnych cywilizacji. Michel Rocard w chwili, gdy prowadzono tę rozmowę był jeszcze premierem. Ekolog i polityk spotkali się, by porozmawiać o tym, jak uratować planetę.

"L'EXPRESS": Ochrona środowiska przez dłuższy czas była zajęciem dla hobbystów. Dziś zaś mamy do czynienia z prawdziwą "zieloną gorączką", co potwierdzają i wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego i wysoka świadomość ludzi i rządów. Co jest przyczyną wzrostu tej świadomości?

M.ROCARD: Informacje otrzymywane ze środowika naukowego stały się dokładniejsze, bardziej precyzyjne. Informacje te stały się zaczątkiem niepokoju. Wielu ekologów wyrażało ten niepokój już wcześniej, lecz ich działania pozostawały na marginesie. Dziś środowisko jest zagrożone, świat nauki dysponuje coraz dokładniejszymi informacjami a świadomy zagrożeń ekologicznych rząd musi tym zagrożeniom przeciwstawić. Takie jest stanowisko rządu francuskiego.

J.-Y. COUSTEAU: Trzeba było czasu, by zrozumieć, czym naprawdę jest zagrożenie środowiska. Wtedy gdy katastrofy ekologiczne miały charakter narodowy czy regionalny, niepokoiły one dany naród czy region. Dziś wiemy, że są to problemy globalne, a nie ma miejsca na Ziemi, który będzie wolny od wpływu ocieplenia klimatu (...).

"L'E": (...) Podczas szczytu "siódemki" (siedmiu najbardziej rozwiniętych państw zachodu - dop. EM) mówiono o tym, lecz skutki tych debat pozostały raczej na papierze...

MR: Ludzkość liczy od 3,5 do 5 milionów lat, pisze swą historię od sześciu tys. lat. Nigdy nie było w historii ludzkości instrumentu regulacji globalnej jakiegoś problemu. Apel z La Haye stanowi pierwszy krok, zapowiada podjęcie wspólnych działań prawnych i politycznych, które zajmą wiele lat (inicjatorem spotkania w La Haye był właśnie M. Rocard - dop. EM). (...) Nie wszystkie kraje przyjęły ten apel (wstrzymała się np. Wielka Brytania), nie wszystkie też kraje zgadzają się jeszcze z koniecznością podjęcia konkretnych działań. Trzeba jednak kontynuować ich przekonywanie, wyjaśnianie, zwracając się też bezpośrednio do opinii publicznej tych krajów.

J-YC: Wcześniej "siódemka" mówiła tylko o wielkiej polityce. Podczas tego spotkania powstał dokument liczący 23 strony, w którym aż 9 poświęcone jest ochronie środowiska! (...)

"L'E": Jaka jest dziś rola ekologów, ich stowarzyszeń, jaka partii zielonych, a jaka opinii publicznej i rządów?

MR: Każdy ma swoje miejsce. Nie posuniemy się naprzód w działaniach na rzecz ochrony środowiska, jeśli większość wyborców sensu tych działań nie zrozumie, jeśli wyborcy tych działań nie poprą. Rolą rządów, władz lokalnych i ekologów, partii zielonych jest, aby działania te prowadzić. Sprawa ochrony środowiska jest jednak zbyt poważna, by pozwolić na podziały.

Bardzo żałuję generalnego osłabienia sił publicznych w tej sprawie. Przyczyną jest obecność partii zielonych, które chcą zmonopolizować walkę na rzecz ekologii i zmniejszyć jak najbardziej rolę społeczeństwa, nacisku publicznego. Obawiam się partii zielonych. Widzę tu ryzyko, że ochrona środowiska ograniczy się do stworzenia presji jednej grupy, zamiast stać się nowym sposobem myślenia o zarządzaniu państwem. To wszystkie partie powinny myśleć zielono, a nie tylko jedna.

J-YC: Jestem przeciwnikiem istnienia partii zielonych, mimo że ekologiem jestem od długiego już czasu. Oto bowiem w chwili, gdy jest partia, która broni idei ekologicznych, wszystkie inne zwracają się przeciw niej. Należy raczej współdziałać, przekonać działaczy różnych partii do tych spraw.

"L'E": Ale przecież partie zielonych bronią idei, które są i pana...

J-YC: Idee, o których mówią partie zielonych, których bronią, są również tymi, które ja staram się wcielać w życie. Nie wydaje mi się jednak konieczne, by właśnie zielone partie tych idei broniły. Nie wydaje mi się konieczne, by była to tylko mała zielona wysepka w nieprzyjaznym otoczeniu.

MR: Ochrona środowiska będzie kosztować drogo. Trzeba zorganizować cały system finansowy na rzecz ekologii (...)

J-YC: Nie chodzi tylko o to, by zaaplikować zwykłe środki ekonomiczne, lecz o to, by wprowadzić w życie nową strukturę ekonomiczno-społeczną. Tak, będzie to głęboka, rewolucyjna zmiana.

MR: Potrzeba tylko czasu i trochę wyobraźni... (...) Świadomy rząd, w pełni odpowiedzialny, podejmuje działania. Sposób życia miejskiego powinien odnaleźć kontakt z naturą. Produkcja winna stać się mniej zanieczyszczająca środowisko. Trzeba też przyzwyczaić się do ponownego użycia materiałów, używania materiałów ulegających biologicznej degradacji; przyzwyczaić się do życia, w którym więcej miejsca będzie dla usług, czasu wolnego, kultury i sportu. To wszystko nie stanie się z dnia na dzień. Trzeba, z jednej strony, wyobraźni społecznej, wyobraźni manadżerów przemysłu, z drugiej zaś strony współdziałania finansowego, fiskalnego państwa. Trzeba, by ekologia swą zielenią zabarwiła myśl przemysłową, finansową, handlową.

J-YC: Rozwój społeczny w zgodzie z zasadami ekologii nie oznacza zwiększenia kosztów życia. Oznacza wybór, świadomy inteligentny wybór ekologiczny.

MR: Weźmy choćby hasło Republiki: "Wolność - Równość - Braterstwo". Ile dziesiątków lat trzeba nam było, aby zrozumieć, że istnieje relatywny antagonizm między wolnością a równością...! Im więcej tworzymy przestrzeni dla wolności jednostki, tym większe jest ryzyko, że wolność ta zostanie użyta przeciw innym. Im więcej tworzymy przestrzeni dla równości, tym bardziej musimy zmniejszyć strefę wolności każdego, a w rezultacie wolność tę ograniczyć. Ochrona środowiska sprawia również ograniczenie wolności: wolności robienia byle czego, bez przemyślenia.

"L'E": Czy pan (pana rząd - dop. EM) jest gotów ograniczyć wolności, prawa, wielkich grup przemysłowych?

MR: To trzeba zrobić. I to już robimy. Na poziomie europejskim podjęliśmy decyzję dotyczącą instalowania w nowych samochodach katalizatorów. Decyzja ta stała się obowiązkowa dla fabryk samochodów. Sądzę też, że wkrótce uda nam się wprowadzić zakaz produkcji samochodów zbyt szybkich. (...) Zdecydowaliśmy się działać decyzjami na szczeblu EWG, aby miejsca naszych producentów nie zajęli inni, pozbawieni skrupułów.

"L'E": Czy jesteście panowie gotowi, aby zaproponować plan alarmowy dla naszej planety? (...)

MR: Nigdy dotąd naukowcy różnych dziedzin nie pracowali nad tymi problemami tak intensywnie jak w tej chwili. Konwencja Montrealska (chodzi o konwencję ograniczającą niszczenie warstwy ozonowej - dop. EM) daje już rezultaty. Lecz pięć do piętnastu lat zabierze, aby wszyscy zrozumieli sprawę i podjęli działania. O ile niektóre kraje dziś jeszcze udają, że nie wiedzą o co chodzi, o tyle inne wpływają na nie, tworzą presję. Chodzi też o presję programu Narodów Zjednoczonych.

"L'E": Czy można naciskać na przyjęcie takich czy innych drogich rozwiązań chroniących środowisko w przypadku krajów biednych?

MR: Trzeba im pomóc. Trzeba też wpłynąć na uświadomienie tych rządów. Cywilizacja przemysłowa, która została u nas stworzona, niesie za sobą zanieczyszczenie. Oni już o tym wiedzą. Naśladują nas jednak często bez zdawania sobie sprawy z zagrożeń.

Również rolnictwo zanieczyszcza. Musimy znaleźć takie formy rozwoju, które ograniczą użycie nawozów sztucznych, chemicznych substancji zanieczyszczających środowisko. Wspólnota naukowa musi żyć w symbiozie, bez chęci dominacji czy rywalizacji na linii Północ - Południe. O to chodzi w programie ONZ. Nawet Bank Światowy coraz częściej godzi się na finansowanie projektów rozwojowych o charakterze ekologicznym.

J-YC: Przerażający jest stosunek krajów rozwiniętych do krajów dopiero rozwijających się. Jestem oburzony artykułami, które oskarżają Trzeci Świat o niszczenie lasów tropikalnych. W Malezji czy gdzie indziej, drewno przede wszystkim jest eksportowane do fabryk mebli luksusowych, które to meble sprzedaje się nie tam, lecz u nas. To podobna sprawa jak z kością słoniową.

MR: Mój rząd zresztą zakazał jakiegokolwiek importu kości słoniowej.

"L'E": Niszczenie lasów tropikalnych jest akceptowane przez wiele krajów Trzeciego Świata, których rządy mają obowiązek wyżywić mieszkańców, coraz zresztą liczniejszych...

J-YC: Lub dla zakupu Mercedesa, lub dla wybudowania pałacu władcy (...)

MR: Indie o ogromnym terytorium zaczynają wprowadzać w życie politykę zarządzania zasobami leśnymi. Francja zapewnia pomoc. (...)

"L'E": Jak rozwiązać problemy energetyczne w krajach rozwiniętych i w Trzecim Świecie?

J-YC: Eksploatowanie energii termalnej i energii odnawialnych - w miejsce energii nuklearnej.

MR: To co możemy zrobić dla lepszego wykorzystania energii, jej oszczędności, jest gigantycznym polem działania. W 1982r. walczyłem na rzecz wprowadzenia systemu oszczędności energii, który chciałem wesprzeć sumą 30 miliardów franków (1 USD = wówczas 7 FF - dop. EM). Wreszcie po długiej batalii udało się stworzyć fundusz, który dysponował sumą 4 mld FF w dwóch etapach. Trzeba stworzyć instrumenty finansowe (...) Dziś na rzecz bezpieczeństwa nuklearnego w naszych elektrowniach łożymy sumy ogromne: cztery razy więcej niż ZSRR, dwa razy więcej niż USA. W porozumieniu z prezydentem republiki ograniczyłem władzę Electricite de France i Komitetu ds. Wykorzystania Energii Atomowej powołując ciała niezależne od lobby atomowego. Opinia publiczna nie chce więcej fałszu w tej dziedzinie. Ekologia nie jest ani fanatyzmem ani absolutem. Jest połączeniem technik produkcji mniej szkodliwych z bardziej inteligentnym wyborem. (...)

Rozmowę dwóch autorytetów: Ekologa i Premiera zorganizowały Sylvie O'Dy i Francoise Monier z opiniotwórczego "L'Express".

Przytaczanie jej fragmentów ma sens szczególny dziś, gdy M. Rocard został zastąpiony przez "atomową premier". Sądzę zresztą, że nie wycofa się on z polityki, a nawet być może stworzy przyzwoity, mądry, pozaparlamentarny gabinet cieni. Coś takiego, jak starał się stworzyć w Polsce mój znajomy spod Lublina, ale mu nie wyszło....

opr. Eryk Mistewicz




ZB nr 11(29)/91, listopad '91

Początek strony