Strona główna 

ZB nr 11(29)/91, listopad '91

EKOLODZY ZE STARGARDU

No nareszcie coś drgnęło i w naszej dziurze. Ujawnił się tu młody i prężny ruch ekologiczny (na razie bez nazwy). Teraz będziemy się przechwalać. O prężności naszej świadczy choćby fakt, że w kilka dni udało nam się zorganizować pikietę cyrku, w której wzięło udział ok. 30 osób (w Szczecinie w podobnej uczestniczyło 12 osób, w tym 4 od nas, ze Stargardu). Wykonaliśmy artystyczne transparenty (sporo ich było), wydrukowaliśmy ulotki (serdeczne dzięki dla Szczecina i Efci), które rozdawaliśmy przed cyrkiem. Swoje racje nagłaśnialiśmy przy pomocy megafonu (tu ogromne dzięki dla ks. Piotra z parafii św. Józefa).

Nasza akcja bardzo zdenerwowała obsługę cyrku. Bramkarze poprzestali na okrzykach wrogości i rozpaczy, gdyż raczej niewiele osób chciało uczestniczyć we wspaniałym spektaklu. Mniej opanowanym okazał się dyrektor cyrku, który po chwili dyskusji i odliczeniu 5 minut na nasze zwinięcie (trza mu przyznać - dał nam szansę), udał się cichaczem na komisariat (czy jak to się tam to teraz nazywa).

Panowie policjanci z szybkością błyskawicy przyjechali siłą 2 radiowozów zapolować na ekologów - pacyfistów (gdzie byli gdy kradli mój ekologiczny środek lokomocji, czytaj: rower). Policjanci ostro kazali nam się zwijać, nie umiejąc jednak wytłumaczyć jakie artykuły jakich ustaw mają na myśli. Zabawiając ich rozmową zbieraliśmy jeszcze chwilę podpisy pod petycją do wojewody szczecińskiego. Brakowało 5 minut do rozpoczęcia przedstawienia, policjanci zachowywali się super mało kulturalnie. Chcieli nas pospisywać (sytuacja nieletnich byłaby wtedy nieciekawa - na kolegia wzywa się rodziców), nie było więc sensu narażać się, zwłaszcza, że niewiele osób do tego cyrku weszło.

Akcja była oczywiście udana, a późniejsza dyskusja z policjantami przez szyby radiowozów (im było ciepło, nam nie) interesująca.

Prosimy wszystkich, którzy mogą pomóc, o udostępnienie ustaw o zgromadzeniach i własnych materiałów ekologicznych.

Pacyśka
Kościuszki 40/6, 73-110 Stargard

Zgodnie z ustawą o zgromadzeniach z 5.7.90 (Dz.U. z 1990r. nr 51, poz. 297) o planowanej pikiecie należy poinformować władze gminy z (co najmniej) trzydniowym wyprzedzeniem. (Jest to tzw. notyfikacja, proszenie o zgodę nie jest wymagane.) Władze mogą zakazać odbycia zgromadzenia (jeżeli zagraża ono porządkowi etc.) - od decyzji przysługuje odwołanie, które jednak nie wstrzymuje jej wykonania.

Przepisy te nie dotyczą zgromadzeń o charakterze religijnym i wieców wyborczych (co można było ew. wykorzystać w powyższym przypadku). Ustawie nie podlegają też zgromadzenia liczące mniej niż 15 osób. Ten ostatni przepis pozwala na łatwe obejście ustawy - tu wystarczyło podzielić się na dwie grupy, stanąć z dwóch stron cyrku i... policja z głowy.

Ewentualnej karze grzywny podlega osoba, która "zwołuje nielegalne zgromadzenie" (powyżej 15 osób!). Jeżeli natomiast właściwym organom nie uda się jej ustalić, to też możemy spać spokojnie - za sam udział nic nam nie grozi. Przykładem takiej "akcji" może być słynna blokada "corridy" w Chorzowie, gdzie prokurator ustalił tylko 12 uczestników, w dodatku nie wie kto ich "zwołał", a niedouczeni policjanci nie wezwali nawet do rozejścia się (uznali, że "przemowa pał" wystarczy). W efekcie wspaniałą dwunastkę nie bardzo można "ugryźć".

Na koniec muszę jedak przypomnieć organizatorom pikiet znaną maksymę mówiącą, że "jak trzeba to paragraf zawsze się znajdzie". Jak nie z ustawy o zgromadzeniach to o "zakłócaniu porządku", albo o... ruchu drogowym. Może więc lepiej powiadomić zawczasu władze miasta, a policję poprosić o ochronę. (Choć tej ostatniej nic do naszego zgromadzenia, o ile nie naruszamy innych przepisów.)

(pr)




ZB nr 11(29)/91, listopad '91

Początek strony