Strona główna 

ZB nr 11(29)/91, listopad '91

AROGANCJA, CZY...

Gdy piszę te słowa, w Warszawie, przed MOŚZNiL odbywa się symboliczny pogrzeb tegoż właśnie ministerstwa. Niestety, ponieważ w tym właśnie dniu spotykamy się w Bielsku z przedstawicielami lokalnego samorządu w sprawie utworzenia parku ekologicznego w dolinie Wapienicy, nie mogę osobiście uczestniczyć w oddaniu tej ostatniej posługi żywemu wciąż nieboszczykowi.

Historia Wapienicy ma już przeszło dwa lata. W 1989r., jeszcze za "komuny", tysiące mieszkańców Bielska- Białej, nieformalny wówczas ruch ekologiczny "Pracownia na rzecz Wszystkich Istot", lokalna Solidarność, Śląski Ruch Ekologiczny i kilka innych organizacji - przeważnie traktowanych jako nielegalne lub nieformalne - podpisało się pod petycją do władz miasta, by leżącą w administracyjnych granicach twego miasta dolinę Wapienicy zamienić w park służący ochronie walorów przyrodniczych i ekologicznej edukacji. Była to reakcja na prowadzoną na dużą skalę wycinkę drzew, polowania i nagminne naruszanie zakazu wjazdu do lasu przez "uprzywilejowane" samochody.

Ze względu na położenie dolina Wapienicy jest masowo odwiedzana przez weekendowych spacerowiczów i mimo woli stawali się oni świadkami wywożenia stuletnich jaworów i buków lub czuli zagrożeni przez garstkę uprzywilejowanych kierowców-myśliwych. Tak narodził się autentyczny, oddolny ruch w obronie przyrody traktowanej jako własna. Wkrótce społeczeństwu jednak wytłumaczono, że właścicielem lasu, nawet na obszarze miasta, jest państwo, które wie lepiej co dla niego (społeczeństwa) i dla lasu jest najlepsze.

Zanim jednak do tej lekcji pokory doszło, w Wapienicy miały miejsce blokady dróg wywozowych, komunistyczny wojewoda wstrzymał wycinkę drzew, komunistyczny dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska, zagrożony okupacją Urzędu przez "zielonych" (a może z troski o las?), zlecił nieformalnej "Pracowni..." wykonanie ekspertyzy doliny pod kątem przyszłego parku ekologicznego... po czym wszyscy oni odeszli, "Pracownia..." została zarejestrowana jako stowarzyszenie, a w Polsce mieliśmy już nowy, własny rząd. Urząd Wojewódzki w Bielsku miał również ekspertyzę wykonaną przez zespół Pracowni, w skład którego weszli biolodzy z Uniwersytetu Śląskiego (m.in. autor projektowanych na tym obszarze rezerwatów przyrody), leśnik - specjalista ds. ochrony przyrody i leśnictwa, przewodnik beskidzki kl. I - autor jedynego, specjalistycznego przewodnika badanego obszaru i inni.

Nowa, demokratyczne wybrana Rada Miasta już na początku swojej kadencji jednogłośnie uchwala utworzenie parku ekologicznego w dolinie Wapienicy. Prezydent miasta występuje do ministra o zgodę na przekazanie 1 500 ha doliny Wapienicy z dotychczasowego władania Lasów Państwowych (OZLP Katowice) na rzecz miasta, w granicach którego lasy te leżą.

Stowarzyszenie, którego pełna nazwa brzmi teraz Stacja Edukacji Ekologicznej "Pracownia na rzecz wszystkich istot" skupia coraz więcej rzeczników idei parku ekologicznego - miejsca chronionego i miejsca ekologicznej edukacji. Doc. Witkowski z PAN w Krakowie (autor projektu Parku Krajobrazowego Beskidu Śląskiego) przekazuje Pracowni efekty swoich wieloletnich badań tego obszaru i zgłasza chęć pomocy przy opracowywanym już projekcie parku, pojawiają się biolodzy, którzy od lat prowadzili tu żmudne badania nad rolą procesu zamierania drzew dla lasów beskidzkich i ekologią lasu naturalnego, kilkoro członków Pracowni zostaje zaproszonych przez rządową fundację holenderską na przeszkolenie w parkach o podobnej idei na Zachodzie, do Ministerstwa Ochrony Środowiska napływają listy popierające ideę utworzenia parku ekologicznego z całego świata, m.in. z London Wildlife Trust, Nordinclant, Milieukontakt. Ideą parku interesuje się Andre Carothers - wydawca Greenpeace Magazine rezerwując dla niej miejsce w kolejnym numerze tego najpoczytniejszego dwumiesięcznika ekologicznego. Bielska prasa nie ustaje w informowaniu lokalnej społeczności o losach parku.

Do Pracowni napływają zgłoszenia chęci udziału w zajęciach warsztatowych w parku ekologicznym z polskich i zagranicznych uczelni, ruchów i organizacji ekologicznych. Na jesieni pragnie przyjechać z wykładem twórca ekologii głębokiej prof. Arne Naess. Na razie członkowie Pracowni prezentują koncepcję parku na lokalnych spotkaniach i międzynarodowych sympozjach. W Bielsku-Białej 48 nauczycieli biologii czeka na sposobność rozpoczęcia zajęć w parku ekologicznym...

Oficjalnie MOŚ przyznaje, że edukacja ekologiczna jest jednym z najważniejszych zadań. Oficjalnie polski minister podpisał w Bergen dokument podkreślający rolę oddolnych, nierządowych inicjatyw ekologicznych a sejm uchwalił (uchwała 119 z 9.5.91) wzrost znaczenia pozarządowych organizacji ekologicznych, które powinny być przedmiotem szczególnej troski administracji rządowej... a praktycznie: SEE Pracownia nie otrzymała żadnej odpowiedzi na ani jedno z pism kierowanych do Lasów Państwowych lub MOŚZNiL. Raz tylko przyszła propozycja natychmiastowego przyjazdu do Warszawy (potwierdzić mieliśmy w dniu, w którym przyszedł list, ale już następnego dnia prezydent Bielska otrzymał telefon, że spotkanie jest nieaktualne).

Jak czytamy w bielskiej "Kronice beskidzkiej" 6.6. do Bielska przyjechało dwóch przedstawicieli ministerstwa. Prezydent miasta wiedział wcześniej o tej wizycie i poinformował Pracownię. Chcąc rozmawiać merytorycznie, Pracownia zaprosiła biologów znających najlepiej dolinę Wapienicy, autorów rezerwatów i osoby prowadzące tam badania. Nic z tego. Nie po to przyjechali panowie ministrowie. Przedstawiciele resortu przyjechali rozmawiać o polityce, a nie o ekologii i odbyli spotkanie z władzami wojewódzkimi. Ministerstwo nie zgadza się na utworzenie parku ekologicznego. Czemu? Odpowiedź znajdujemy chyba w piśmie wystosowanym w tej sprawie przez Solidarność leśników: "...Utworzenie parku ekologicznego z lasów Wapienicy prowadziłoby jedynie do tzw. pomnikowej (czyli biernej) jej ochrony (skąd to przeświadczenie, skoro nigdy nie było okazji do rozmów o koncepcji parku?)... nadzór nad wszelkimi formami własności lasów powinien być sprawowany przez ludzi do tego przygotowanych i kompetentnych czyli leśników skupionych w organizacji Lasy Państwowe."

I tu jest pies pogrzebany. Co odróżnia Polskę od takiej na przykład Czecho-Słowacji, nie mówiąc już o krajach zachodnich, to wyraźny podział na ludzi przygotowanych i kompetentnych w dziedzinie ochrony środowiska (czyli przedstawicieli ministerstwa, urzędników, którzy dopóki piastują posady państwowe doputy będą stali na straży realizacji kompetentnej polityki ochrony środowiska i swoich interesów) oraz niekompetentną resztę, różne oddolne inicjatywy, które zamiast wykonywać zalecenia resortu próbują zajmować się ratowaniem ginącej przyrody na własną rękę. To w murach ministerstwa piszący te słowa usłyszał, że naukowcy powinni się zajmować nauką, a lasem leśnicy "z produkcji". Na zorganizowanym przez profesora Kozłowskiego Forum Edukacji Ekologicznej, które odbyło się w lutym w MEN była pełna sala i wszyscy podkreślali potrzebę ekologicznej edukacji i rozwijania świadomości ekologicznej. Być może przez przeoczenie nikt z Ministerstwa Ochrony Środowiska nie wyjaśnił zebranym, że o tym gdzie, kto i jak będzie realizował tę edukację zadecydują kompetentni urzędnicy. To przecież na konferencji MOŚZNiL dyrektor biura ministerialnego na pytanie dziennikarzy o los idei parku ekologicznego odparł oburzony: "Nie chcecie chyba państwo oddać tego lasu buddystom (!?)". Nie sądzę aby była to arogancja: ani ta wypowiedź, ani brak odpowiedzi, czy w ogóle niechęć do podejmowania rozmów z przedstawicielami ruchów i organizacji ekologicznych spoza resortu. To chyba strach. Lęk przed "innymi": mahometanami, buddystami, leśnikami nie "z produkcji", ekologami nie z ramienia ministerstwa. Jak poinformowała prasa, na owym spotkaniu w Bielsku wiceministrów z urzędnikami województwa, ci pierwsi zgodzili się ostatecznie na powstanie projektu parku ekologicznego, pod warunkiem jednak, że ten projekt czy ekspertyzę wykonają przedstawiciele ministerstwa i lasów państwowych lub przynajmniej będą częścią zespołu.

Nie widzę w tym niczego złego, byleby ekspertyza służyła dobru lasu. Symptomatyczny jest tylko sposób myślenia: liczą się tylko "nasi", ekspertyza sprzed roku nie jest ważna, bo wykonali ją "inni", a o merytorycznej stronie nikt nie zamierzał dyskutować.

To dobrze znany w psychologii lęk. Strach przed "nieoswojonym". Co będzie jeśli ludzie wezmą sprawy ekologii w swoje ręce?

Rozumiem ten lęk, ale pragnę przypomnieć, że innej drogi nie ma! Największym błędem byłoby zmarnowanie społecznej energii. Tej energii i ludzi samych lekceważyć nie wolno. Ekologia uczy o przystosowaniu, o harmonii, a to oznacza rezygnację z resortowych szowinizmów, podziałów i przywiązań do jedynych, branżowych racji i interesów. Ekologia uczy nas, że jest tylko jeden system, jeden organizm. Wszyscy uczestniczymy w teatrze życia i dlatego nie wolno lekceważyć społecznych inicjatyw, innych niż "swoich" specjalistów, rościć sobie prawa do jedynej prawdy, nie odpowiadać na zadawane pytania. Na życie obrazić się nie da, a trwanie w resortowej izolacji jest równie nieskuteczne jak ożywianie nieboszczyka.

A. Janusz Korbel


(Tekst odrzucony przez sejmową "Zieloną Alternatywę", jako "za długi" - )



ZB nr 11(29)/91, listopad '91

Początek strony