ZB nr 1(31)/92, styczeń '92
CZY WIESZ JAK... 
 
Czyż ekologia nie powinna stać się wreszcie totalna? Do 
dziś pisanie "o tym" oburza rozmaitych pięknoduchów, budząc 
ich zniecierpliwienie i zażenowanie. A jest to przykład tego 
jak dalece człowiek ignorował swe powiązania z resztą 
świata. 
Do rzeczy! Dążąc do życia w zgodzie z przyrodą zauważa 
się na nowo, iż oddychanie i przyjmowanie pokarmów jest 
jednym z najistotniejszych więzów łączących ludzi z naturą. 
Zaczyna się dziś dostrzegać na nowo, że ważne jest nie tylko 
co, ale i jak się je, nie tylko czym, ale i jak się oddycha. 
Ciągle jednak nikt nie zainteresował się wydalaniem 
niestrawionych części pokarmów - pospolitym robieniem kupy i 
siku (odkrycie Ameryki!!!) 
Czyż wydalanie nie jest w stosunku do pobierania 
pokarmów analogią wdechu i wydechu? Dopiero pełny obieg 
cyklu przemiany materii i energii w organiźmie włącza nas w 
pełni w życie przyrody. Więcej - to właśnie wydech i 
wydalanie są prawdziwymi aktami miłości otaczającego nas 
świata. To co z siebie dajemy światu, to nie jakieś 
zanieczyszczenia, to ogromne skarby dla tysięcy gatunków. I 
jeśli jedzenie może być traktowane jako czynność nie
mal mistyczna, to dlaczegóż nie miało być podobnie z 
pospolitym robieniem "kupy i siku"? (*) 
To co wydalamy powinno stać się darem dla przyrody, 
widocznym gołym okiem (namacalnym) ogniwem łączącym nas z 
kosmosem. 
 Gówno to poemat! 
     A może zupełnie inaczej... 
A teraz kilka praktycznych uwag. 
- Dla ekologicznego stylu życia nie wystarczą toalety 
kompostujące czy preparaty ułatwiające biodegradację, 
reklamowane ostatnio w ZB. 
     "Czy nowoczesne WC, zdobycz zachodniej cywilizacji, 
jest genialnym urządzeniem służącym naszej fizjologii, czy 
też może przedmiotem pewnych kontrowersji? Na to pytanie 
odpowiada doktor F.A. Hornibrook w swej książce, niedawno 
wydanej we Włoszech. Jego zdaniem 'naturalną pozycją 
człowieka przy defekacji, jest pozycja kuczna, praktykowana 
wśród ludzi dzikich oraz cywilizowanych, których domostwa 
nie posiadają tzw. sanitariatów. Klozet zmusza organy 
wewnętrzne do znacznego wysiłku i nie dopuszcza do 
naturalnego opróżnienia jelit. Człowiek cierpiący na 
zaparcie, zmuszony do intensywnych prób wydalenia 
stwardniałych odchodów, zdradza w sposób widoczny objawy 
swojej męki: żyły na jego skroniach nabiegają krwią, a 
twarz nabiera szczególnego wyrazu.' 
     Lekarz Leonard Williams pisze w swej książce 'Middle 
Age and Old Age': 'Nowoczesny klozet dostarcza wielu 
korzyści społeczeństwu, ale odmawia ich jednostce. 
Pozbawiając ją bowiem moż liwości obserwowania wyniku pracy 
jej jelit, pozbawia ją tym samym bodźca psychicznego, 
ułatwiającego proces defekacji. Nowoczesny klozet nie tylko 
pochłania w swych tajemniczych czeluściach odchody, którym 
człowiek zazwyczaj przygląda się z wielką satysfakcją, lecz 
także paraliżuje mięśnie brzucha.' 
     Starając się zrekompensować coraz większy brak 
najracjonalniejszych i najbardziej higienicznych 'ubikacji 
tureckich', Hornibrook radzi mieszkańcom Zachodu 
'zaopatrzyć się w solidny taboret wysokości ok. 20 cm i 
opierać na nim nogi podczas defekacji, dając mu 
wystarczające, acz nie całkowite wsparcie." 
("Eliksiry życia" z. 1, s. 43) 
 - "Okrężnica np. osiąga szczyt aktywności między 5 a 7 
rano. Wiadomo jak ważne są wypróżnienia. Organizm wydala w 
ten sposób wszystkie nagromadzone trucizny i 
zanieczyszczenia, w przeciwnym razie dostały by się one do 
krwi" - pisze Jack W. Worsley w "Rozmowach o akupunkturze". 
Oczywiście chodzi tu o czas słoneczny, u nas 
środkowoeuropejski. Właśnie w w/w wymienionych godzinach 
najlepiej robić "kupę".
 
 - Czy może prawdziwego ekologa zadowolić papier 
toaletowy, mimo że robiony z makulatury? Jest to rzecz na 
której trudno raczej napisać "użyj mnie ponownie", jak na 
np. kopertach. Jedyną alternatywą jest PODMYWANIE! 
     "Zastosowanie owej boskiej wskazówki w życiu 
codziennym pozwoliło mi m.in. rozwiązać konflikt z własną 
pupą, którą krajowy extra-papier regularnie zacierał. 
Chodzę sobie teraz do drewnianej budki z dzbankiem ciepłej 
wody i ręczniczkiem. I oto jeden z najgroźniejszych demonów 
PRLowskiej gospodarki już mnie nie obchodzi! 
     - Tak, brud przecież się zmywa, a nie wyciera - 
podsumował Świnia, niewątpliwie natchniony".  (za A 
Capellą) 
 
     *) Pewnien mistrz zen osiągnął oświecenie właśnie w 
czasie wykonywania tej czynności, gdy posłyszał spadające 
"g..." - podają "Opowieści Mistrzów Zen". 
Marek Kowalski 
                                                        
ZB nr 1(31)/92, styczeń '92
Początek strony