Strona główna 

ZB nr 2(32)/92, luty '92

WOKÓŁ TAMY

Po ukazaniu się artykułu o zaporze czorsztyńskiej w WORLD RIVERS REVIEW dotarł do mnie kolejny list popierający nasze protesty. Jest on zaadresowany do wielu i w związku z tym przekazuję jego treść:

"PARLIAMENT HOUSE, HOBART TASMANIA, AUSTRALIA 7000

Drodzy Polscy Ekolodzy,

Piszę w imieniu 5 niezależnych, zielonych członków Parlamentu Tasmanii, przekazując wam nasze pełne poparcie w walce przeciwko Zaporze w Czorsztynie. W 1983r., kiedy to zaaresztowano 1500 osób, Tasmańczycy wstrzymali budowę zapory na WILD FRANKLIN RIVER. Myślę, że wygracie także. Podziwiamy waszą postawę w obronie naszej ZIEMI. Cała siła dla was. dr Bob BROWN"

Krzysztof Kamieniecki - Polski Klub Ekologiczny

WIP - KRKOW MA LOKAL!

W nowopowstalym lokalu WiP-u (adres poniżej) oferujemy kalendarze "Tama Tamie" (duxy format - A2, graffiti Patyczaka, szesc kolorow), w cenie 8 tys. zl/szt. Przy zamownieniach powy- xej 10 szt. - 5 tys. zl. Moxna je na- byc osobiscie, lub wplacajac na konto Stowarzyszenia Przyjaciol Ruchu 'Wol- nosc i Pokoj' nr 35510-163978-132 (w w/w cene wliczony jest koszt przesyl- ki). Zyski przeznaczone będą na dofinansowanie akcji.

Mamy tex biuletyn akcji "Tama Tamie".

Stowarzyszenie Przyjaciół
Ruchu "Wolność i Pokój"
Kołłątaja 10/2 i 4
31-502 Kraków

W lokalu jest też jedyna w Krako- wie biblioteka ekologiczna oraz punkt porad dla objectorów.

A w domu Staszka Zubka znalazły się pozostałości po letniej blokadzie w Czorsztynie, konkretnie ponton, 2 swetry, spodnie, buty damskie, zegarek damski i może coś jeszcze. Wszystkie te rzeczy można odebrać w lokalu.

Zeus

*****

Minister Ochrony Środowiska,
Zasobów naturalnych i Leśnictwa
Warszawa, 27.1.92

Pan(i) Dyrektor
II Liceum Ogólnokształcącego
Wloclawek

Szczególnie ważne jest szerzenie świadomości ekologicznej w młodym pokoleniu. To właśnie aktywność młodych ludzi działających w środowisku rówieśników na rzecz propagowania idei proekologicznych winna znależć poparcie wychowawców i nauczycieli.

Z uznaniem przypatrujemy się działalności młodego ekologa Jacka POLEWSKIEGO - uczestnika ruchu ekologiczno-pokojowego "Wolę być".

Niepokoją nas jednocześnie próby nacisków i sugerowania, iż jego aktywność może przynosić ujmę na honorze Szkoły.

Może być Pan dumny z postawy wychowanka Szkoły, którą Pan kieruje, i jego zaangażowanej aktywnej pełnej pokoju i świadomej postawy w ochronie środowiska naturalnego.

Stefan Kozlowski

Do wiadomości:

Ministerstwo Edukacji Narodowej
Kuratorium Oświaty i Wychowania we
Włocławku
Redakcja "Kujawy i Pomorze"
Redakcja "Zielone Brygady"

*****

Minister Ochrony Środowiska,
Zasobów Naturalnych i Leśnictwa
Warszawa, 1992.1.31

Sąd Wojewódzki
Nowy Sacz

W lipcu i sierpniu 1991r. w proteście przeciw kontynuowaniu budowy zapory w Czorsztynie uczestniczyło wielu młodych ludzi. Ich protest miał charakter pokojowy i wspierał od wielu już lat prowadzoną przez polskie autorytety naukowe akcję podważającą zasadność kontynuowania tej inwestycji.

Protest młodych był przejawem rodzącego się świadomego ruchu obrony polskiej przyrody wśród części tego pokolenia, które poczuwa się do odpowiedzialności za przyszły kształt naszej Ojczyzny. Czynna pokojowa postawa w zwalczaniu zagrożeń ekologicznych zasługuje na uznanie tym bardziej, że w przypadku ograniczonych środków na ochronę środowiska naturalnego w budżecie państwa, coraz większa rola przypada tu inicjatywom podejmowanym przez organizacje i ruchy proekologiczne, a jednym z ważniejszych zadań mego resortu staje się ich popieranie.

O ile o kontynuowaniu bądź zaniechaniu budowy zapory czorsztyńskiej powinno zadecydować kompetentne gremium biorąc pod uwagę wszystkie argumenty za jak i przeciw, o tyle niepokoi mnie fakt represjonowania młodych ludzi - uczestników protestu. Wielu z nich zostało ukaranych w trybie przyspieszonym przez Kolegium ds. Wykroczeń. Są to przeważnie uczniowie, stu-denci i młodzi robotnicy, którzy często nie byli w stanie uiścić grzywien, wobec czego są zagrożeni aresztem zastępczym. Ponadto uczniowie ponoszą inne dolegliwości.

Zwracam się z uprzejmą prośbą o rozważenie możliwości uchylenia orzeczeń Kolegium ds. Wykroczeń w Nowym Targu wobec uczestników protestu przeciwko kontynuowaniu budowy zapory w Czorsztynie. Ich młodzieńczy zapał, energia, aktywne i świadome działanie potrzebne są naszemu krajowi.

Stefan Kozlowski

*****

Konserwatywno-Liberalna Partia
UNIA POLITYKI REALNEJ
Wolnosc-wlasnosc-sprawiedliwosc
Warszawa, 5.2.92

Jego Ekscelencji
mec. Jana Olszewskiego
Prezesa Rady Ministrów
Rzeczypospolitej
w f o r m i e otwartej

W dniu wczorajszym p. Stefan Kozłowski, Minister Ochrony Środowiska, skierował do Sądu Wojewódzkiego w Nowym Sączu pismo proszące o darowanie kar anarchistom blokującym budowę tamy w Czorsztynie.

Spodziewamy się, że Pan, od lat bezkompromisowo walczący z ingerencją Administracji w Sądownictwo, w trybie natychmiastowym udzieli dymisji winnemu tego niesłychanego wybryku.

Ośmielamy się naciskać na pośpiech w tej sprawie, gdyż niedawne decyzje Sejmu zmuszające Rząd do uzgod-\A nień ze związkami zawodowymi i zastpujące Judykaturę w orzeczeniach o legaliźmie aktów prawnych wyraźnie pogłębiły stan anarchii prawnej. Wobec wyraźnego podniesienia się temperatury politycznej dalsze ustępstwa wobec anarchistów mogą mieć nieobliczalne konsekwencje.

Prezydium Rady Głównej UPR:
J. Korwin-Mikke
Prezes RG
St. Michalkiewicz
Sekretarz RG
L. Pruchno-Wroblewski
Nowy Świat 41
00-42 Warszawa
tel. 26-85-45, 26-46-42, 26-74-77
Konto: PKO BP X/O W-wa 1603-550303-132

W nawiązaniu do stanowiska Unii Polityki Realnej żądającej dymisji Ministra S. Kozłowskiego w związku z jego prośbą do Sądu Wojewódzkiego w Nowym Sączu o uchylenie orzeczeń Kolegiun d/s Wykroczeń nałożonych na uczestników protestów antyczorsztyńskich przekazujemy wypowiedź Ministra Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa prof. dr hab. Stefana Kozłowskiego:

"Od wielu już dziesięcioleci w sprawie Czorsztyna protestują ekolodzy, luminarze nauki, ludzie kultury, ostatnio zaś coraz aktywniej młodzież. Protesty te przebiegają w sposób pokojowy. Zwracając się z prośbą do Sądu Wojewódzkiego w Nowym Sączu o rozważenie możliwości uchylenia orzeczenia Kolegium d/s Wykroczeń wobec młodych ludzi protestujących w tej sprawie latem ub.r. zwróciłem uwagę na to, że karanie proekologicznych postaw, głębokiej świadomości konieczności ochrony polskiej przyrody może mieć antywychowawwczy wydźwięk. Znane mi są wypadki wyciągania konsekwencji wobec uczniów w szkołach średnich. Ci ludzie, ich młodzieńczy zapał, energia i świadome ekologicznych zagrożeń działanie, potrzebne są naszemu krajowi. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie oczywiście niezawisły sąd".

Ze względu na złożoność sprawy prośba o zamieszczenie tej wypowiedzi bez skrótów.

Z poważaniem,

Eryk Mistewicz
Rzecznik Prasowy

BEZ KOMENTARZA

"(...) Kłopoty budźetowe i nieustający opór wobec budowy zapory dają dzisiaj, zdaniem WiP-owców, szansę na zwycięstwo akcji. Stanisław Zubek, Przemysław Migała i Piotr Ulatowski z WiP-u z niepokojem obserwują, jak Polskie Towarzystwo Ekologiczne (? - pi) i Biuro Obsługi Ruchów Ekologicznych próbują przejąć rolę mediatora z ministerstwem i uzurpują sobie prawo do reprezentowania uczestników blokady tamy.

-Może to doprowadzić do wybudowania na przykład zbiornika przeciwpowodziowego zamiast planowanej tamy. My nie godzimy się na takie półśrodki. Żądamy przerwania budowy, rekultywacji terenu i wynagrodzenia krzywd mieszkańcom - mówią.

WiP-owcy śmieją się, źe PKE dopiero 14 grudnia wystąpiło do ustępującego juź rządu J.K.Bieleckiego z kategorycznym protestem przeciwko budowie zapory czorsztyńskiej. Mówią, źe zaczął się wyścig w przypisaniu sobie zasług wstrzymania budowy, chociaź do takiej decyzji jeszcze daleko." GL. ("Gazeta w Krakowie", nr 32, 7.2.92 - dodatek "Gazety Wyborczej").

(pi)

"KORZENIE PRZYSZŁOŚCI" - GLOBALNA KONFERENCJA ORGANIZACJI POZARZĄDOWYCH W PARYŻY 17 - 20 .12.91

Zaczęło się od wielu nieporozumień. Długo nie było wiadomo kto bdzie zaproszony. W większości krajów nie odbyły się źadne wybory delegatów. Gdy juź uczestnicy dostali indywidualne zaproszenia, to ze zdumieniem dostrzegli załączone do nich bilety lotnicze do Paryźa. Wielu ekologów chciało je zamienić na mniej szkodliwe dla środowiska pociągi i autobusy. Organizatorzy nie zgodzili się na to, gdyź Mitterand dostał darmowe bilety od Air France, a nie od linii kolejowych. Najbardziej to rozdraźniło Holendrów, Niemców i Belgów, którzy mają do Paryźa ok. 3 godzin pociągiem. Jednak tylko delegacja holenderska odesłała swoje bilety lotnicze Mitterandowi i pojechała na własny koszt pociągiem.

Paryska konferencja była największym jak dotąd zgromadzeniem ruchów, organizacji i instytucji pozarządowych. Kończyła jeden z etapów dłuźszego procesu - procesu, który nabrał rozpędu, gdy w 1987r. pani Gro Harlem Brundtland, stojąca na czele Światowej Komisji do spraw Środowiska i Rozwoju ONZ ogłosiła zakończenie prac nad raportem "Nasza wspólna przyszłość". Od tego czasu ekologiczne, społeczne i ekonomiczne "herezje" organizacji alternatywno-ekologicznych stały się częścią programu Organizacji Narodów Zjednoczonych. Niemrawa dotąd ONZ, zaalarmowana diagnozą dla Ziemi postawioną przez komisję pani Brundtland, rozpoczęła proces wprowadzania w źycie tego programu. Setki konferencji, ekspertyz, konsultacji i negocjacji ekspertów rządowych. Cztery wielkie negocjacje ministrów ochrony środowiska dla poszczególnych regionów Ziemi. Trzy długie posiedzenia Komitetu Przygotowawczego ONZ-owskiej Konferencji na temat Środowiska i Rozwoju, oraz posiedzenie czwarte - decydujące, ktre zaczyna się w marcu w Nowym Jorku - wszystko to ma przygotować pakiet konwencji i umów międzynarodowych, które być moźe podpiszą w Rio De Janeiro przywódcy wszystkich państw świata. Przygotowywane są konwencje na temat zmian klimatu, róźnorodności biologicznej i lasów. Opracowywany jest dokument zwany Kartą Ziemi zawierający zestaw zasad, którymi powinni się kierować ludzie w stosunkach wzajemnych oraz wobec środowiska. Karcie towarzyszyć będzie tzw. Program 21, zawierający plan realizacji jej zasad do 21 wieku. Ponadto przewiduje się globalne, międzyrządowe umowy na temat redystrybucji zasobów finansowych, przepływu technologii oraz przekształceń instytucjonalnych. Przygotowania do Rio objęły nie tylko rządy. Od treści konwencji i umów podpisanych w Rio moźe bardzo duźo zaleźeć. Dlatego swoje lobby zorganizowały międzynarodowe organizacje gospodarcze, regionalne organizacje polityczne, oraz organizacje pozarządowe właśnie. Te ostatnie wykonały ogrom pracy, zorganizowały niezliczone konferencje i negocjacje, ktrych zadaniem było sformułowanie takiego stanowiska na temat strategii zachowania Ziemi dla przyszłych pokoleń, pod którym mogłyby się podpisać organizacje ekologiczne, ruchy społeczne, instytuty naukowe oraz wszystkie inne inicjatywy, które tworzą tzw. sektor niezaleźny we wszystkich krajach od bieguna północnego po południowy. Odbyły się cztery duźe konferencje sektora pozarządowego dla czterech części Ziemi. Pozostało tylko zorganizować ostatnie przed Brazylią spotkanie dla całego świata, na którym sformułowanoby wspólną dla wszystkich organizacji pozarządowych wizję przyszłości, wspólny program działania oraz wspólną strategię wywierania nacisku na rządy. I wtedy właśnie jak najbardziej rządowy Mitterand postanowił zafundować konferencję swoim pozarządowym braciom i siostrom. Załatwił ponad tysiąc darmowych biletów lotniczych do Paryźa, wynajął dwa duźe hotele, największe w mieście centrum kongresowe i porozdawał wszystkim darmowe bilety na metro.

Potem było otwarcie, czerwony chodnik dla Mitteranda, rewizje przy wejściu, przemówienia, telewizja, flesze i bankiet u Mera Paryźa. Wreszcie ponad tysiąc przedstawicieli pozarządowych organizacji i ruchów społecznych ze wszystkich krajów świata mogło się zająć sobą, środowiskiem oraz rozwojem. W największym kombinacie konferencyjnym Paryźa - Cite des Sciences w La Villette rozpoczął się konferencyjny maraton. Ponad tysiąc róźnokolorowych i róźnojęzycznych ludzi kotłowało się rano na sesjach plenarnych, a po południu w grupach roboczych. Podczas posiłków większość zawzięcie dyskutowała w nieformalnych lub formalnych grupkach albo pisała rezolucje i propozycje do dokumentu końcowego. Wieczorami umawiano się na narady w grupach krajowych i regionalnych. Spotykali się członkowie organizacji międzynarodowych. Swoje spotkania organizowały kobiety, zapraszając, zresztą takźe męźczyzn. Wszyscy podsumowywali dzień bieźący, planowali strategię na dzień następny, umawiali się na współpracę w przyszłości, radowali się albo lamentowali. Póżno w nocy moźna było pójść na piwo z kimś, kogo chciało się przekonać do swoich racji, albo z kimś kto opowiedział o tragedii puszczy amazońskiej i klimatu Ziemi, satelitarnym monitoringu powłoki ozonowej, o stosunku do przyrody w swojej kulturze plemiennej lub o ekologicznych korektach systemów rachunkowości społecznej. Potem trzeba było się na chwilę przespać przed śniadaniem, które dawali tylko do 8.30.

Na tysiąc uczestników konferencji, 65 przyjechało z Europy Środkowej i Wschodniej. Było to znaczne wzmocnienie reprezentacji tej części świata w porównaniu z poprzednimi konferencjami. Na przykład na ostatnim posiedzeniu Komitetu Przygotowawczego UNCED, wśród ok 300 uczestników tylko czterech było z postkomunistycznej Europy. Dodatkowo Sojusz Ludzi Północy na rzecz Środowiska i Rozwoju zdobył fundusze na 9 obserwatorów a Węgrzy wysłali do Paryźa 8 kolejnych od siebie.

Co więcej była to takźe pierwsza duźa konferencja międzynarodowa, na której przedstawiciele Europy Środkowej i Wschodniej byli tak aktywni i tak dobrze zorganizowani. Co wieczór zwoływano wszystkich na wspólne spotkania. Owocem tych spotkań było spisanie, po bardzo burzliwych dyskusjach, trzech stron konkretnych propozycji uzupełnień dokumentu końcowego w imieniu całej delegacji regionalnej. Dzielono się potem obowiązkami knowań za przyjęciem tych propozycji przez innych uczestników konferencji. No i udało się. W dokumencie końcowym - Programie Ya Wananchi - znalazło się wszystko czego chciała nasza grupa. Nie było to wcale łatwe, lecz poniewaź współpraca wewnątrz grupy układała się bardzo dobrze, to propozycje były jasne i konkretne, a "lobbying" skuteczny. Duźa w tym zasługa delegacji polskiej, która wespół z Grupą Roboczą Wschód-Zachód Sojuszu Północnego organizowała i prowadziła większość spotkań, oraz sformułowała większość stanowisk Europy Środkowej i Wschodniej. Z pewnym wyjątkiem wszyscy uwijaliśmy się jak w ukropie od rana do wieczora, a szczególnie widocznymi organizatorami całej grupy wschodnio-europejskiej byli na pewno Ewa Charkiewicz i Andrzej Kassenberg. Ewa zresztą została takźe członkiem komitetu, który zbierał do kupy wszystkie propozycje zgłaszane podczas konferencji i na ich podstawie pisał projekt ostatecznego tekstu dokumentu końcowego. Jako nasz człowiek wśród pisarzy dopilnowała, źeby nikt nie przekręcił propozycji grupy wschodnio-europejskiej.

"Oficjalnymi" delegatami z Polski byli: prof. Maria Gumińska (Polski Klub Ekologiczny), Jolanta Pawlak (Społeczny Instytut Ekologiczny, pracownik BORE), Przemysław Czajkowski (Centrum Środowiska i Rozwoju), Eryk Mistewicz (Wolę być), który w ostatniej chwili zastąpił Monikę Doroszkiewicz, oraz Grzegorz Peszko (Fedracja Zielonych, Europejskie Stowarzyszenie Ekonomistów Środowiska i Zasobów Naturalnych). Ponadto Sojusz Północny ściągnął Andrzeja Kassenberga (PKE, Instytut na rzecz Ekorozwoju) jako obserwatora, a Ewa Charkiewicz przyjechała jako współautorka dokumentów konferencyjnych. Wielki rozgłos zyskał przywieziony przez Polaków Raport Polskich Organizacji Pozarządowych - Brazylia '92. Przestudiowany przez wszystkich delegatów z Europy Środkowej i Wschodniej (oczywiście tych, którzy znali angielski) został przyjęty jako bazowy dokument roboczy dla całej grupy wschodnioeuropejskiej.

W czasie paryskiej konferencji wyrażnie było widać przynajmniej dwie charakterystyczne cechy polskich organizacji ekologicznych, które spowodowały, źe nasza grupa była widoczna i skuteczna.

Po pierwsze, jesteśmy jedynym krajem w Europie Środkowej i Wschodniej, gdzie organizacje i ruchy ekologiczne nie źrą się między sobą, tylko próbują współpracować.

Po drugie, poglądy polskich ekologów są najbardziej spójne i klarowne, co zapewne jest efektem najdłuźszej w tej części Europy, bo jedenastoletniej historii niezaleźnej działalności organizacji ekologicznych. Ponadto procentują takźe najdłuźsze doświadczenia z kapitalizmem. Obyśmy te cechy jak najdłuźej zachowali!

Po pięciu wyczerpujących dniach konferencja miała się ku końcowi. Grupa pisarzy przez 24 godziny nieprzerwanie składała tekst dokumentu końcowego. Tysiąc delegatów zasiadło na sesji plenarnej, aby ostatecznie przedyskutować i przyjąć tekst Programu Ya Wananchi. Po południu rozdano powielony tekst. Rozpoczęło się zgłaszanie ostatecznych poprawek i uzupełnień. Dyskusja przeciągnęła się oczywiście poza zaplanowany czas. W pewnym momencie zniknęli tłumacze (konferencja od-bywała się od początku równolegle w trzech językach z symultanicznym tłumaczeniem). W godzinę póżniej zamilkły mikrofony. Musieliśmy znacznie podnieść głosy i podzielić się na trzy grupy językowe. W trakcie przeprowadzania tego manewru przyszły szatniarki by powiedzieć, źe chcą iść do domu i mamy wziać płaszcze ze sobą. Zbiorowym, międzynarodowym wysiłkiem udało się dokonać tej operacji w kilkanaście minut. Po powrocie na salę obrad nie zdąźyliśmy się jeszce dobrze umościć w fotelach, gdy nagle zgasło światło. Elektrycy najwyrażniej mieli fajrant. Po ciemku delegaci z całego swiata zdołali wykrzyczeć do siebie w róźnych językach, źe upowaźniają grupę pisarzy do uwzględnienia dostarczonych na piś- mie porawek i przygotowania ostatecznej wersji Programu Ya Wananchi. Reszta była kłopotliwym milczeniem.

Mimo tak niefortunnego zakończenia spotkanie w Paryźu było bardzo waźnym i inspirującym wydarzeniem. Program Ya Wananchi jest bardzo dobrym i dojrzałym programem konkretnych działań oraz niezwykle klarowną wizją rozwoju łączącego potrzeby człowieka z wymaganiami źywej planety, teraz i na przyszłość. Nie będziemy tutaj cytować fragmentów tego programu, gdyź zostanie on niedługo przetłumaczony na ję- zyk polski i rozpowszechniony w kraju. Kaźdy będzie mógł wtedy ocenić pracę polskich uczestników konferencji. Ya Wananchi będzie traktowana jako dokument wyraźający stanowisko światowych organizacji pozarządowych na Światową Konferencję na temat Środowiska i Rozwoju w Brazylii, mimo, źe na wstępie wyrażnie zaznaczono, źe dokument ten odzwierciedla poglądy ludzi, którzy brali udział w paryskiej konferencji. Napisano tam takźe:

"Nie jest to nasze ostateczne stanowisko na konferencję w Brazylii, ani ostateczne stanowisko na temat złoźonych problemów środowiska i rozwoju (...). Obecnie skoncentrujemy się na wyborze celów konkretnych działań, bowiem w ostateczności to działania, a nie słowa przyniosą rozwój zgodny z trwałością środowiska".

To wstępne zastrzeźenie było w duźej mierze wprowadzone pod naszym naciskiem. Wiedząc jak wyczuleni są polscy ekolodzy na to, kto gdzie wyjeźdźa, co tam mówi i w czyim imieniu, musieliśmy się bez przerwy zastrzegać, źe nie jesteśmy reprezentantami polskich organizacji pozarządowych, bo nie zostaliśmy przez nie wybrani ani wyposaźeni w instrukcje jakie dokładnie stanowisko mamy zajmować w poszczególnych sprawach. Tylko pod takim warunkiem pobłogosławiła mnie moja macierzysta Federacja Zielonych. Teraz czekam na polskie tłumaczenie Ya Wananchi drźąc, bym nie został przepędzony na cztery wiatry.

Grzegorz Peszko

WPROWADZENIE PRAW LUDZKICH DO PROGRAMU UNCEDU

Drodzy Przyjaciele,

Piszemy do Was ponieważ w najwyższym stopniu jesteśmy poruszeni oficjalnymi ustaleniami UNCED-u (Komisja Narodów Zjednoczonych Do Spraw Środowiska i Rozwoju). Analizując je, widzimy coraz wyraźniej, że rządy poszczególnych krajów usiłują zepchnąć na drugi plan sprawy, które zajmowały czołową pozycję w pracach NGOsów przez ostatnie dwadzieśia lat. W konsekwencji, Szczyt UNCED-u nie rozwąże globalnych problemów, a będzie, w naszej opini, służył jedynie ich pogłębieniu.

Te problemy zostały bardziej szczegółowo opisane w stanowisku uchwalonym przez przedstawicieli NGO z 43 krajów Północy i Południa, biorących udział w Forum Narodowym (Peoples' Forum), które obradowało pod hasłem "Rozwój - jeśli ludzie coś znaczą", w opozycji do odbywającej się w tym samym czasie (8-18.10.91) konferencji Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Oto one:

Przez dwie lub trzy dekady zagadnienia te stanowiły podstawę pracy NGOs nad problemami rozwoju i ochrony środowiska, a ostatnio zostały uznane za najistotniejsze dla wprowadzenia ekorozwoju (sustainable development). Działania UNCED-u nie skupiają się na tych podstawowych problemach - unika się rozważań dotyczących sposobu ich rozwiązania na drodze krajowych i midzynarodowych reform.

Sądzimy, że najbliższe cztery miesiące mogą być ostatnią szansą na wprowadzenie tych zagadnień do programu UNCED-u. Jeżeli UNCED będzie unikał zajmowania się problemami powszechnych praw do korzystania z zasobów i ich kontroli, a będzie jedynie tworzył instrumenty dla zapewnienia kontroli instytucjom rządowym, wówczas nadal bdzie wzmacniał władzę tych, którzy przywiedli nas do krawędzi katastrofy.

Z tego powodu zwracamy się do wszystkich NGOsów o jak najszybsze przedstawienie zdecydowanego stanowiska skierowanego do sekretariatu UNCEDu i rządów, podkreślającego, iż jeśli powyższe problemy nie zostaną zawarte w programie UNCED-u do końca następnego spotkania PrepCom-u (komitetu przygotowawczego) - 2.3. do 3.4.92, to organizacje pozarządowe ZBOJKOTUJA spotkanie w Brazylii i podejmą inne, odpowiednie formy działań.

Nicholas Hildyard
Co-editor, The Ecologist
Agriculture House, Bath Road,
Sturminster Newton, Dorset, TD10 1DU
UK

tłumaczenie i red.:

(pi), Jola Pawlak i Kinga Orlikowska




ZB nr 2(32)/92, luty '92

Początek strony