Strona główna 

ZB nr 10(40)/92, październik '92

DARZ BÓR

Dosyć głośno było o tym w mass-mediach. Czterech panów postanowiło sobie zapolować, a właściwie zakłusować. Porę wybrali sobie dogodną - rykowisko jeleni, miejsce również - Tatrzański Park Narodowy (pewnie żeby im nikt nie przeszkadzał). Zdążyli ustrzelić dwa dorodne byki. Na szczęście odgłos strzałów zaalarmował straż Parku, która z pomocą miejscowej policji urządziła zasadzkę na "czterech wspaniałych".

Jednemu z nich udało się uciec, pozostałym szczęście nie dopisało. Na furmance, którą jechali, odkryto owe dwa byki.

Równie szokujący był wynik natychmiastowej rewizji w jednym z domów, należącym do zatrzymanych - znaleziono m.in. świeżo wyprawioną skórę wilka, żywego jeszcze świstaka (!!!) schowanego w worku, drugiego świstaka już bez skóry (jak wiadomo świstaki pozostają pod ścisłą ochroną, a na terenie TPN niejako "z urzędu", podobnie jak wszystko co tam żyje) oraz sporą ilość poroży, "zdobytych" - wedle wszelkiego prawdopodobieństwa - tą samą drogą, czyli przez kłusownictwo. Oprócz tego zabezpieczono dość pokaźny arsenał broni myśliwskiej, gdyż jeden z zatrzymanych był "związkowcem łowieckim" i, jak widać, nie uważał kłusownictwa za czyn bezprawny.

Jest to kolejny dowód, ukazujący kogo faktycznie zrzesza Polski Związek Łowiecki - nie tylko partyjno-milicyjno-ubecką nomenklaturę, ale i pospolitych kłusowników. Działacze pewnie się obruszą, powiedzą, że w każdym stadzie znajdzie się czarna owca, wydaje mi się jednak, że stanowczo jest ich za dużo jak na jedno stado. Ale najważniejsze jest dobre samopoczucie braci łowieckiej, nie dostrzegającej lub raczej nie chcącej dostrzec - bo tak wygodnie - skali problemu.

Na zakończenie dodam, że w omówionej przeze mnie sprawie jeden z zatrzymanych... wyszedł za kaucją (sic!). Czyżby towarzysze z PZŁ zaręczyli za swojego druha "wzorowego myśliwego, cieszącego się nieposzlakowaną opinią"?

Stanisław Witold Gdula

Poniższy tekst, będący próbą oceny polityki ekologicznej rządów postkomunistycznych (do czerwca br.) oraz wskazania trudności na jakie napotyka nadanie jej proekologicznego kierunku, złożyłem a AURZE jeszcze wczesną wiosną. W czerwcu dokonałem jego aktualizacji , a z początkiem sierpnia miałem dokonać ostatecznej weryfikacji przygotowanego do wrześniowego zeszytu AURY tekstu. Wtedy właśnie, zupełnie nieoczekiwanie, red. nacz., Edward Garścia zwrócił mi tekst mówiąc przy tym, że kwalifikowałby się on raczej do POLITYKI. Ten urągający dobrym obyczajom wydawniczym wyczyn koicydował z wyemitowanym 27.7 programem telewizyjnym pt. "Punkt widzenia", w którym występowałem zdecydowanie przeciwko utrwalaniu w Krakowie surowcowego hutnictwa. Stanowisko to, jak również wyrażona w zwróconym mi tekście negacja kształtu komunistycznej industrializacji, są zapewne wysoce niesmaczne odziedziczonemu po epoce komunizmu szefowi ekologicznego czasopisma.

Andrzej Delorme




ZB nr 10(40)/92, październik '92

Początek strony