Strona główna 

ZB nr 10(40)/92, październik '92

SPOŁECZNE PRZESZKODY POPRAWY SYTUACJI EKOLOGICZNEJ KRAJU

Komunizm wykreował wszechstronnie kryzysogenny system polityczno-gospodarczy. Kryzysogenny ekonomicznie, tworząc gospodarkę niezdolną do zaspokajania najbardziej nawet elementarnych potrzeb ludności, gdyż ukierunkowaną jednostronnie na produkcję potęgotwórczą. Kryzysogennie ekologicznie, albowiem ta promilitarna gospodarka marnotrawiła na bezprecedensową skalę zasoby przyrody oraz ekstremalnie obciążała środowisko. Właściwy komunizmowi model gospodarki wypracowany koncepcyjnie i zrealizowany przez Stalina w Związku Radzieckim, został później narzucony krajom przez niego politycznie zdominowanym. Model ten, nazwany zasadnie stalinowskim, charakteryzował się m.in. przyznaniem priorytetu rozwojowego przemysłom surowcowym i ciężkiemu - jako zapleczu zbrojeń - przy permanentnym niedorozwoju dziedzin służących ludzkim potrzebom, utrzymywanym na poziomie zapewniającym zaledwie prostą reprodukcję siły roboczej i rezerw kadrowych dla armii.

Ta ekonomiczna i ekologiczna zgubność komunistycznej gospodarki zaowocowała wzrastającymi niedoborami gospodarczymi i społecznym niedostatkiem (społeczeństwa realnego socjalizmu to "społeczeństwa niedosytu" - wg określenia M.Marody) oraz degradacją na gigantyczną skalę, która dotknęła nawet olbrzymie obszary Związku Radzieckiego (co dopiero teraz stopniowo się ujawnia). Zagroziło to biologicznej egzystencji społeczeństw krajów realnego socjalizmu, a przejawiło się w takich niekorzystnych tendencjach demograficznych i epidemiologicznych jak spadek długości życia, wzrost umieralności niemowląt oraz zwiększająca się zapadalność na choroby krążenia i nowotwory.

We wszystkich krajach realnego socjalizmu antyreżimowa opozycja pośród stawianych komunistycznej władzy zarzutów wysoką rangę przyznawała sprawom ekologii jako społecznie nośnym oskarżeniom tej właśnie władzy. W Polsce, już z końcem lat siedemdziesiątych, jeszcze z "podziemia" usiłowała alarmować społeczeństwo danymi o katastrofalnym stanie środowiska, skrzętnie przez władzę utajnianymi. Kiedy w okresie 16 miesięcy lat 1980-81 wzrosła swoboda społeczeństwa, powstała pierwsza autentycznie społeczna organizacja ekologiczna o ogólnokrajowym zasięgu: Polski Klub Ekologiczny (PKE). Stan wojenny i towarzysząca mu kontrofensywa sił komunistycznych nie zdołały już wytłumić społecznego wyczulenia na sprawy ekologii, zaś stopniowa liberalizacja postępowała najprędzej na tym właśnie odcinku. Dlatego sprawy te stawały się często dla opozycji tematem zastępczym wobec niemożności podejmowania uznawanych za bardziej istotne spraw wolności słowa i swobody zrzeszania się. (J.Hrynkiewicz, ZIELONI, Warszawa'90, s. 173).

Już w tezach dyskusyjnych NSZZ "Solidarność" pt.: KIERUNKI DZIAŁANIA ZWIĄZKU W OBECNEJ SYTUACJI (TYGODNIK "SOLIDARNOŚĆ" nr 3/81) wskazano jako na źródło kryzysu na kształtowaną przez całe dziesięciolecia niezrównoważoną strukturę gospodarki z hypertrofią przemysłów surowcowych i ciężkiego.

W rozmowach komisji OKRĄGŁEGO STOŁU d/s ekologii powołano specjalny podzespół, ale były one obecne także w pracach innych podzespołów. Wypracowane tam POROZUMIENIA ujawniły tylko jedną rozbieżność dotyczącą opcji jądrowej w polityce energetycznej oraz przyszłości EJ "ŻARNOWIEC" w budowie. Opcję tę strona opozycyjno-solidarnościowa odrzucała, domagając się przerwania budowy. Natomiast poza szeregiem uzgodnień szczegółowych, za najważniejsze należy uznać zadeklarowanie zasady ekorozwoju i wynikającej z niej ekopolityki, co wymagać będzie m.in. restrukturyzacji przemysłu, a w szczególności odchodzenia od realizowanego latami antyekologicznego kierunku opartego na priorytecie surowcowo-energetycznym i przemysłu ciężkiego (POROZUMIENIA OKRĄGŁEGO STOŁU, Warszawa'89, s. 13-15, 205 i 252-253).

Już po kilku miesiącach dotychczasowa opozycja stanęła na czele rządu utworzonego przez Tadeusza Mazowieckiego, który w ogłoszonym w październiku'89 PROGRAMIE GOSPODARCZYM powtórzył i rozwinął deklaracje i zapowiedzi programowe POROZUMIEŃ. Zapowiedziano m.in. zaprzestanie produkcji skrajnie zasobochłonnej lub stanowiącej zagrożenie dla środowiska (np. przestarzałe baterie koksownicze, wielkie piece hutnicze) oraz wprowadzenie mechanizmów rynkowych wymuszających rezygnację z zasobochłonnych technologii, co pozwoli na rozpoczęcie skutecznej walki z zagrożeniem ekologicznym (III, 2 i VII, 3). Rząd ten przygotował przedstawiony w listopadzie'90 dokument pn.: POLITYKA EKOLOGICZNA PAŃSTWA, o którym w uchwale sejmowej z 10.5.91 zapisano, że "formułuje w sposób słuszny cały szereg zasad, celów i kierunków przyszłych działań". Zadeklarowano tam, podobnie jak wcześniej, przebudowę struktury gospodarki, w tym ograniczanie kształtowanego przez dziesięciolecia kompleksu paliwowo-hutniczego, co stanowić ma priorytetowy kierunek ochrony środowiska (pkt 20). Zaś wśród priorytetów długookresowych wymieniono odbudowę zniszczeń spowodowanych w środowisku i zabezpieczenie przed ponownym ich powstawaniem oraz zapewnienie proekologicznego kierunku restrukturyzacji gospodarki przez skojarzenie osiąganych efektów z korzyściami ekonomicznymi (pkt 59).

Wiarygodnością rządu Mazowieckiego w sprawach ekologii zachwiał sposób rozegrania powstałego zaraz na początku konfliktu wokół budowy EJ ŻARNOWIEC. Wprawdzie we wrześniu'90 została ona decyzją rządu przerwana, ale nastąpiło to po gwałtownych protestach działaczy ekologicznych, debacie sejmowej, sondażowym referendum w woj. gdańskim oraz negatywnej ocenie przez zachodnich ekspertów warunków bezpieczeństwa elektrowni. Pociągnęło to niepotrzebne koszty ekonomiczne, ale przede wszystkim koszty moralne utraty społecznego zaufania do szczerości intencji nowej władzy w sprawach ekologii.

Wyraziła to zabarwiona goryczą opinia, jaka latem'90 pojawiła się na łamach pisma młodej inteligencji ELITA, że dla rządzącej teraz dawnej opozycji sprawy ekologii stały się przysłowiowym "piątym kołem u wozu", z którym nie bardzo wie co począć. Sprawa energetyki jądrowej utraciła aktualność, choćby z powodu przeżywanych trudności gospodarczych, natomiast trudno jest dostrzec realne działania nowej władzy na rzecz realizacji jej proekologicznych deklaracji i zapowiedzi programowych. A pokrywają się one nadto w pełni z ekonomicznie konieczną restrukturyzacją gospodarki (szczególnie przemysłu) eliminującą branże i zakłady (zwłaszcza "dinozaury" socjalistycznej industrializacji) wykreowane przez komunizm pod kątem jego imperialnych potrzeb. Tutaj właśnie wyłaniają się poważne trudności natury polityczno-społecznej.

E.Mokrzycki (Dziedzictwo realnego socjalizmu, RES PUBLICA 12/90; Społeczne granice wschodnioeuropejskich reform ekonomicznych, KRYTYKA 37) oraz inni socjolodzy (W.Adamski, A.Rychard, J.Staniszkis) wskazują, iż tkwią one w ukształtowanym przez dziesięciolecia realnego socjalizmu systemie interesów grup branżowo-zawodowych. Wytworzyła je dystrybutywna działalność komunistycznego państwa, stanowiąca w płaszczyźnie ekonomicznej funkcjonalny odpowiednik rynkowego obiegu dóbr (zwany centralnym planowaniem), a w społecznej - podstawowy instrument różnicowania społeczeństwa. Grupy te starały się uzyskiwać jak największy udział w tych dzielonych dobrach, wpływając w tym kierunku na władzę, przy czym najsilniejsze były tu grupy interesów priorytetowych dla komunizmu branż: górnictwa, hutnictwa i przemysłu maszynowego.

Mimo upadku komunizmu pozostało jego dziedzictwo, zarówno to materialno-techniczne (urządzenia produkcyjne wraz z infrastrukturą), jak to wyżej ukazane, instytucjonalno-społeczne, w postaci struktury społecznej grup interesów związanych z branżami czy wielkimi zakładami pracy dążącymi do utrzymania status quo w zakresie profilu produkcji, warunków pracy oraz rozmiarów zatrudnienia. Ujawniły to konflikty w górnictwie, metalurgii, przemyśle maszynowym (Ursus, Starachowice) i zbrojeniowym (szczególnie lotniczym). Zajmę się tu jednym tylko takim konfliktem, który w sposób "modelowy" ilustruje istotę problemów, wobec których stanął nasz kraj na drodze wyjścia z ekonomicznej, ekologicznej i cywilizacyjnej zapaści. Zarzewie tego właśnie konkretnego konfliktu dostrzegł już w 1990r. francuski politolog, Guy Soreman, zajmujący się problematyką "Wyjścia z socjalizmu" (jak brzmi tytuł polskiej edycji jego książki wyd. z początkiem 1991r.). Pisze on tam o Hucie im. Sendzimira (d. Lenina), jako ogniskującej wszystkie najgorsze ekonomiczne i ekologiczne skutki komunizmu, które tamtejsza załoga reprezentowana przez zakładową "SOLIDARNOŚĆ", pragnęłaby utrwalić "modernizując" zakład przy zagranicznej pomocy. Jako swego rozmówcę wymienia Władysława Kieliana - tamtejszego działacza związkowego (dzisiaj Przewodniczącego KRH "SOLIDARNOŚCI"), urzędującego w dawnym gabinecie I sekretarza organizacji partyjnej, a zastępującego dawny, właściwy komunizmowi sztafaż, sztafażem narodowo-chrześcijańskim. Soreman zarzuca związkowcom kombinatu utopijne złudzenia, że można - obaliwszy komunizm - zachować jego materialne oraz instytucjonalne dziedzictwo.

Jeszcze w 1981r. ogłoszono, pod wspólną firmą PKE i "SOLIDARNOŚCI", projekt przeprofilowania nowohuckiego kombinatu z zakładu surowcowego na przetwórczy - mniej dla środowiska uciążliwy. Wobec znanych zaszłości politycznych sprawa ta upadła na długie lata pojawiając się ponownie jesienią'91 w postaci inicjatywy Huty KATOWICE przejęcia całej części surowcowej. Spotkało się to z gwałtownymi sprzeciwami ze strony załogi HTS, których kulminacją stała się głodówka grona działaczy związkowych "SOLIDARNOŚCI 80" z jej zakładowym liderem Andrzejem Szewcuwańcem. Sprzeciw ten motywowano perspektywą zmniejszenia ilości miejsc pracy w kombinacie i groźbą bezrobocia dla znacznej części jego załogi. Konflikt ten odbił się kraju dość szerokim echem, skłaniając lokalne, jak i centralne, władze do pojednawczych gestów i daleko posuniętej ustępliwości wobec protestujących.

A tymczasem jedyne dotąd badanie stosunku mieszkańców Krakowa do istniejącej tam wielkiej surowcowej huty przeprowadzone kilka lat temu wykazało, że ponad 80% badanych ocenia ją zdecydowanie negatywnie, w tym aż 40% jest za całkowitym wstrzymaniem jej produkcji (B.Domański, Przemysłowe zagrożenia ekologiczne w oczach mieszkańców Krakowa i okolic, w: KLĘSKA EKOLOGICZNA KRAKOWA, Kraków'90, s. 111). Jest to jednak owa znana polityce i politologii "milcząca większość", której opinia z reguły nie jest w stanie skutecznie konkurować z hałaśliwą i nie przebierającą w środkach obrony swych interesów mniejszością, z którą zatroskani o społeczny spokój decydenci liczą się bardziej. Zdecydowanie negatywną ocenę ekonomiczną celów tego protestu dał znany publicysta Ernest Skalski (Przeczekali Balcerowicza, GW z 18.1.92), natomiast jej antyekologiczny charakter wytknął minister ochrony środowiska w rządzie Jana Olszewskiego, prof. Stefan Kozłowski, na swym pierwszym spotkaniu z działaczami ekologicznymi (Ekonerwy, GW z 25-26.1.92). Zagrożeni bezrobociem, niedostatkiem czy nawet tylko zmianą zawodu, pracownicy HTS nie są skłonni troszczyć się o środowisko, w którym sami także żyją, mimo iż są przeważnie bardziej niż inni mieszkańcy miasta narażeni na szkodliwe oddziaływania huty, pracując w niej i zamieszkując w jej pobliżu.

Wykreowana przez komunizm "wielkoprzemysłowa klasa robotnicza" (która zgodnie z jednym z dogmatów stalinowskiej doktryny miała być główną podporą komunistycznej władzy) komunizm wprawdzie obaliła, ale nie potrafi się pogodzić z perspektywą utraty swej dotychczasowej roli społeczno-zawodowej. Modernizacja gospodarki eliminuje ją nieuchronnie, co od lat kilkunastu widoczne jest w rozwiniętych krajach zachodnich. Tam proces ów również nie przebiegał bezkonfliktowo, jak wykazał to choćby głośny konflikt rządu M. Thatcher z brytyjskimi górnikami zamykanych nierentownych kopalń. Konflikty towarzyszyły także likwidacji hutnictwa w takich jego tradycyjnych ośrodkach jak Pittsburg, Lotaryngia i inne. W krajach postkomunistycznych sytuacja może być jednak gorsza, gdyż poza brakiem środków na restrukturyzację gospodarki, komunizm preferowane przez siebie branże rozwinął do hypertroficznych rozmiarów. Natomiast obrona tych branż i ich wielkich zakładów przez wielkoprzemysłową klasę robotniczą to zadanie przypominające rozwiązywanie "kwadratury koła". Chodzi bowiem o zachowanie wykreowanych przez komunizm struktur produkcyjnych i ekonomiczno-społecznych, generujących nieuchronnie niedobory gospodarcze i społeczny niedostatek, przy odrzucaniu socjalistycznego represywnego państwa koniecznego dla zapewnienia spokoju w obliczu pogłębiającego się niedostatku.

Konkretny, wskazany tu przypadek, ma do tego znaczenie całkiem szczególne. Nowohucki kombinat zlokalizowano kierując się obłędnymi doktrynalno-politycznymi racjami ("ukarania" Krakowa za "reakcyjność" i zmiany jego społeczno-politycznego oblicza), a wbrew elementarnym racjom ekonomicznym. Z dala od złóż surowców (węgla i rudy) i na najlepszych w kraju glebach (lessach - wyjątkowo złych jako grunt budowlany), z zaprowadzoną przez pokolenia rolników wzorową gospodarką, głównie owocowo-warzywniczą (dla pobliskiego rynku miejskiego). Znane powszechnie jest jego zgubne oddziaływanie na okoliczne rolnictwo i przyrodę, na zdrowie ludności oraz na unikatowy zespół miejski starego Krakowa będący wpisanym na listę UNESCO zabytkiem klasy zerowej. Otwierając w kwietniu'91 w Krakowie Sympozjum KBWE poświęcone ochronie europejskiego dziedzictwa kulturowego premier Jan Krzysztof Bielecki wskazał na zlokalizowany w tym właśnie miejscu kombinat metalurgiczny jako na przykład stalinowskiego barbarzyństwa niszczącego nie tylko kulturę duchową narodu, ale także jego materialne dziedzictwo kulturowe (GW z 3.4.91).

Naszkicowany tutaj konflikt wokół przyszłości HTS ukazany został z uwzględnieniem jego ekonomiczno-społecznego tła: ekonomicznej i ekologicznej konieczności dokonania przeobrażeń strukturalnych naruszających interesy wykreowanych przez komunizm społecznych struktur. Szczególny charakter nadaje mu okoliczność, że tutaj partukularny interes załogi koliduje nadto (poza ekonomicznymi i ekologicznymi interesami kraju i miasta) z ogólnonarodowym interesem ocalenia przed kompletną destrukcją najcenniejszego dziedzictwa narodowej historii i kultury. Eksponując tę okoliczność nie kwestionuję zasadności troski załogi o przyszłość swych podstaw egzystencji. Chodzi natomiast o uświadomienie załodze, decydentom oraz społeczeństwu miasta i kraju konieczności szukania rozwiązań alternatywnych względem tego, pozornie najprostszego, jakim jest utrwalenie produkcji surowcowej przykrytej "listkiem figowym" rzekomej "modernizacji" w postaci budowy linii ciągłego odlewania stali (COS); finansowaną do tego z ogólnospołecznych środków, bez uprzedniej oceny ekonomicznej racjonalności tego przedsięwzięcia (co podniósł Ernest Skalski). Utrwalenie produkcji surowcowej podważa celowość rewaloryzacji krakowskich zabytków, która nie nadąża za tempem ich ponownej dewastacji, stając się naprawdę syzyfową pracą. Podważa też naszą wiarygodność względem zagranicy deklarującej chęć pomocy finansowej dla ratowania Krakowa. Przeznaczenie jej na likwidację tzw. niskiej emisji, to - mimo wagi tej sprawy - angażowanie cennych środków w usuwanie zagrożenia dalszoplanowego wobec sprawy podstawowej jaką jest zagrożenie zabytków miasta przez surowcowy zakład.

Jeśliby wskazane tu proekologiczne deklaracje i zapowiedzi programowe wywodzące się z dawnej antykomunistycznej opozycji władze traktowały na serio, to właśnie stosunek do sprawy nowohuckiego kombinatu może być probierzem ich wiarygodności w sprawach ekologii. Nie sprostały mu kolejne postkomunistyczne rządy, przy czym najgorzej wypadł rząd Jana Olszewskiego, albowiem uległ naciskom hutniczego lobby i dał pieniądze (gwarancje rządowe) na utrwalenie produkcji surowcowej huty, a także krakowski samorząd terytorialny, który 20.3.92 wyraził zgodę na tę zgubną dla miasta inwestycję.

Dr hab. Andrzej Delorme
Prof. nadzw. w Instytucie Organizacji i Zarządzania Politechniki Wrocławskiej

Czy aby ten tekst nie nadaje się do GB???


ZB nr 10(40)/92, październik '92

Początek strony