AUTOSTRADĄ DONIKĄD... 

     Po raz pierwszy wyjechałem do Zachodniej Europy. 
Wybraliśmy najtańszy sposób podróżowania - autostop. Jechaliśmy 
z różnym szczęściem, raz trzeba było czekać krótko, raz długo, 
na jakąś okazję. Ale napatrzyłem się na autostrady... Nieraz 
trzeba było iść nawet dość długo poboczem autostrady, nocować 
przy szosie... Kultura śmieci i śmierci przeraziła mnie. 
Szybkość z jaką samochody przemieszczały się z jednego miejsca 
na drugie nasunęła mi przypuszczenie, że w czasie jazdy 
pasażerowie maszyn są w nie-miejscu, że autostrady są 
oderwane od rzeczywistego miejsca, w którym je zbudowano. Bo 
jak zrozumieć te miliony puszek, papierowych kartonów, 
plastikowych butelek, opakowań po papierosach, te kanały 
cuchnące olejem i gnojówką (z samochodów z bydłem?), o 
których istnieniu chyba kierowcy pojęcia nie mają?! Jak 
zrozumieć te martwe ptaki w kanałach odpływowych - całe 
czarne i cuchnące, jak zrozumieć te króliki, które żyją tuż 
obok autostrady tak nierealne, a jednak prawdziwe (widziane na 
przedmieściach Amsterdamu)? 

     Świat poprzecinany autostradami jawi mi się jak klatki bez 
wyjścia... Taśmociąg z towarami przebywającymi obłędne 
odległości w tę i tamtą stronę... I kiedy samochód, którym 
jechaliśmy, miał wypadek - machaliśmy - nikt się nie 
zatrzymywał; kiedy mijały mnie setki samochodów miałem 
wrażenie, że mnie nie ma... 

     Obojętność autostrad, gdzie śmierć i śmieci zostają na 
poboczu, jest przerażająca. To miejsce, które jest, ale go nie 
ma w świadomości milionów jadących ludzi, to coś, co sprawiło, 
że poczułem absurdalność cywilizacji technicznej. Świat 
podzielony barierami... Samochody jadące z nicości w nicość... 
I nie pomogą ściany wokół autostrad pokryte żywymi męczennikami 
- powojami, nie pomogą krzaki przesyconej ołowiem dzikiej 
róży... Pęd, szybkość życia stały się wartością najwyższą... 

     Ze smutkiem myślę o tym jak mało osób, które chcą budować 
autostrady w Polsce miało okazję zobaczyć autostradę nie z okna 
samochodu, ale poczuć zapach stęchlizny, zobaczyć puszkę po 
coca- coli obok martwego ptaka, usłyszeć warkot rozpędzonych 
maszyn jadących drogą donikąd... 

     Nie pozwólmy, by ta okropność zdarzyła się w Polsce!!! 

Skaman 

GRABIEŻCY - ŁUPIEŻCY WYMYŚLILI COŚ ZNOWU! 

     Chodzi o sieć autostrad, które planuje się wybudować w 
Polsce. Jak wiadomo na tych trasach szybkiego ruchu jest 
najwięcej potrąceń zwierząt. Autostrad - jak przypuszczam - nie 
da się wybudować przez środki miast ze względu na gęsta 
zabudowę, a więc będą one obwodnicami, czyli kolejny asfalt na 
terenach zielonych. Buduje się je aby jakiś tam mały procent 
transportowców i szaleńców samochodowych mógł sobie rozwijać 
zawrotne prędkości za nasze pieniądze (państwo dysponuje też 
naszymi pieniędzmi i mamy prawo protestować, aby nie wydano ich 
na mniej "potrzebne" sprawy). 

Jeżeli są już pieniądze na drogi, to można by ponaprawiać i 
ulepszyć te które już są. Przykładowo w Szczecinie prawie w 
centrum miasta są jeszcze brukowane drogi (ul. ul. Arkońska, 
Niemierzyńska itd.), na których to można jadąc połamać rower, a 
w samochodach słychać skrzypienie śrub czy blach. Straszna jest 
też opinia kierowców na temat dróg Wrocławia. Kierowcy starych 
samochodów jeżdżą tam z ciągłą obawą czy aby ich samochód się 
nie rozpadnie na wybojach. 

     Przy budowie autostrad wiadomo, że chodzi o rozwój 
warunków dla transportu samochodowego. Ale czy to jest 
potrzebne? Gdyby tak się zastanowić, to w bardzo wielu 
przypadkach jest nawet bezsensowne. Bo czy jest rozumne wożenie 
np. jabłek, bananów, pomidorów i wielu, wielu innych rzeczy z 
jednego końca Europy na drugi. Czy nie powinniśmy pomyśleć 
teraz w przededniu wielkich katastrof ekologicznych co zmienić, 
aby zmniejszyć odległość przewozu towarów czyli zmniejszyć 
ilość wydalanych spalin do atmosfery i zużywać mniej paliw, 
które jak wiadomo są nieodnawialne. 

     Trzeba postawić przede wszystkim na jak największą 
samowystarczalność regionów. A więc po co tworzyć warunki przez 
budowę autostrad na coś całkiem przeciwnego. 

     Morał: 

     Kiedy zużyjecie bezsensownie ostatnie baryłki ropy, 
dowiecie się, że jabłek i pomidorów z Holandii nie było trzeba 
jeść. Ale wtedy będzie już za późno. 

Mirek Kowalewski 

MONDVERDAJ 

Do spisu