Strona główna 

ZB nr 1(43)/93, styczeń '93

ZATRUWAJĄ WEŁNE

Od kilku ładnych już lat zakłady przetwórstwa mięsnego w Janowcu Wielkopolskim zatruwają pobliską rzekę Wełnę. Nie byłoby w tym (o zgrozo!) nic nienormalnego,gdybykilka - nie tak drobnych jak by się mogło niektórym wydawać - spraw. Pierwszą z nich jest to, że rzeka Wełna, dopływ Warty, należy do najpiękniejszych w kraju, a dla każdego kajakarza nobilitacją jest pokonanie tej trudnej skądinąd trasy. O, przepraszam! Ten opis należało napisać w czasie przeszłym. Przerażenie ogarnęło mnie, kiedy zobaczyłem jak i w jaki sposób zniszczono rodowisko Wełny. Jak nadmieniłem powyżej, zatruwającym wodę oprychem (przez duże O) są zakłady przetwórstwa mięsnego. Z tychże zakładów wydobywa się wprost w nurt wartka struga białawej cieczy, wzbogaconej frykasami w rodzaju czaszek. łopatek czy żeberek zamordowanych uprzednio zwierząt.

Trochę powyżej zbrodniczej fabryczki znalazłem prawdziwą fuchę. Spokojnie, niedaleko brzegu spoczywała w odmętach pulchna, mocmo podpsuta winia. Towarzyszyły jej inne okazy rozkładającej się fauny, ale nie tak duże. Skutki wywołane przez tak poważne zabrudzenie rzeki są ogromne. W promieniu wielu metrów od brzegów unosi się przykry zapach, na którego wspomnienie mam pewne trudnoci ze spożyciem kanapki przygotowanej na czas pisania tekstu. Fetor ten bez wątpienia wypędził albo zrobi to w najbliższym czasie, wszystkie istoty żywe, posiadające choć resztki powonienia. Znikną więc ptaki, sarny i zające przestaną przychodzić do wodopoju i nie będzie już nawet wiewiórek umilających czas niedzielnym turystom. Przestaną przyjeżdżać wędkarze i amatorzy wieżego powietrza, nawet zapaleni wodniacy przerzucą się w inne rejony Polski.

Zatruta woda nie jest zdatna do picia, lecz mimo to niektórzy mieszkańcy pobliskich wiosek poją w Wełnie swe krowy. Nie mają wyboru - latem w Wielkopolsce jest często susza. Z rzeki zniknęły ryby, gdyż odpady organiczne z zakładów sprzyjają rozwojowi wszelkich rolin i glonów, te za wypędziły dotychczasowych miesz- kańców. Jeszcze wiele kilometrów w dół koryto wypełnia mętna zupa gloniasto-syfiasta.

Straty powodowane przez cieki można także przeliczyć na realny pieniądz. Wełna przecina wiele przepięknych jezior, wije się dzikimi przesmykami, umożliwiając przeżycie pięknych wakacji w kajaku. Dodać należy, że na rzece występuje odcinek o dużym nachyleniu, przez co jazda staje się raczej ostra, a zlokalizowane w Wągrowcu zjawisko bifurkacji przyciąga turystów nawet z dalekich stron. Łatwo wyobrazić sobie ile traci się pieniędzy wylewając do rzeki te mierdzące substancje. Zdumiewająca jest także bezczelnoć i bezkarnoć zakładu, ale także władz, które na różne mętne sposoby wykręcają się od interwencji w tej niesłychanie pilnej sprawie. Jedyną reakcją na podejmowane akcje i protesty jest nakładanie niskich kar, które sprawcy płacą i... olewają dalej.

Sprawa ta, wbrew pozorom, dotyczy nas wszystkich. Jest ona przykładem jak wątłe są ruchy ekologiczne na prowincji. Lokalne organizacje nie potrafią poradzić sobie z trucicielem, a jedynym chyba skutecznym sposobem wydaje się przejcie do bardziej rady- kalnych form działania. Konieczne staje się skonsolidowanie ruchów zielonych w celu powstrzymania lobby niszczącego bezpowrotnie nasz kraj. Nie tak dawno poważnie zatruto potok w Rabie Wyżnej w woj. nowosądeckim. I co? I nic.

Dopóki nie stworzymy jakiegokolwiek systemu reagowania szerszych kręgów na lokalne problemy, dopóty jest sens kupowania od ruskich "pomysłów" na niepoprawnych zatruwaczy.

Bertold Kittel

PS. Uprzejmie dziękuję Piotrowi Rachwalskiemu za informacje pomocne przy pisaniu artykułu.


ZB nr 1(43)/93, styczeń '93

Początek strony