Strona główna 

ZB nr 3(45)/93, marzec '93

TRZY ŁYKI ANTYPEDAGOGIKI

Hm... mówi się o demokracji, walce z uprzedzeniami, o prawach zwierząt. I dobrze. I tak zbyt mało. Zapomina się jednak o jeszcze jednych istotach, zwanych po prostu dziećmi (jakby nie było - ludzie, tylko że trochę mniejsi). Właściwie bardzo rzadko uświadamiamy sobie (ja do niedawna nigdy), że ustalenie granicy dorosłości, a tym samym zaczęcia traktowania człowieka jako człowieka ma w sobie coś podobnego do dyskryminacji rasowej. Dziecko - gorszy człowiek? Dziecko - głupszy człowiek? Dziecko - ...?

Dorośli najlepiej wiedzą co jest dla niego dobre, ono nie bierze udziału w ustanawianiu tych wartości. Dzieci się wychowuje (czytaj: dziećmi się manipuluje, a to jest przecież sprzeczne z prawami człowieka). Z tym trudno się pogodzić. I w ten właśnie sposób wybuchają wielkie bunty antyrodzicielskie, wciąż na nowo odradza się konflikt pokoleń. No bo dlaczego ktoś miałby za mnie decydować? Mówić mi: jest ci zimno, załóż czapkę? Przecież sama wiem kiedy marzną mi uszy! Potem się do tego przyzwyczajamy, wyrastamy i zaczynamy uznawać to za normę. Własne dzieci wychowujemy więc tak samo... Oczywiście robimy postępy - coraz częściej krzyczymy, że kary fizyczne są fe!, że nie wolno się znęcać itd. O okrucieństwie psychicznym mówią (szepcą) ciągle tylko nieliczni.

Przeciwstawiają się temu antypedagodzy (m.in. C. Bereiter, Alice Miller, S. Ruciński, J. Korczak), którzy odczuwają wychowanie nie tylko jako pojęcie, ale także jako praktykę. Twierdzą oni, że człowiek już od urodzenia potrafi odczuwać własne dobro, czyli sam może być za siebie odpowiedzialny. Proponują nawet antypedagogiczny odbiór porodu, podczas którego noworodek sam decyduje kiedy odciąć pępowinę. Według nich rola dorosłego powinna polegać tylko na pomocy w poznawaniu przez najmłodszych swoich zdolności do samostanowienia. Należy umożliwiać dzieciom autonomiczne uczenie się i samowychowanie, wspierać, a nie wychowywać. Tutaj każdy musi mieć takie same prawa - nic nie narzucać, liczy się dobrowolność!

Antypedagodzy w walce o "emancypację dzieci" opracowali "Manifest dziecięcy", według którego m. in. mają one pełne prawa wyborcze, mogą zakładać własne domy, mogą zrezygnować ze swoich rodziców (gdy im się nie podobają) i wybrać sobbie innych. Seks również nie ma być dla nich owocem zakazanym.

To wszystko robi na mnie wielkie wrażenie, ale... no właśnie - mam dużo "ale". Mocno tkwię w pewnych stereotypach i chyba jeszcze długo potrwa proces ich burzenia. Ktoś kiedyś zapytał jednego z czołowych antypedagogów, co by zrobił, gdyby zobaczył swoje dziecko w wielkim niebezpieczeństwie. Odpowiedział, że wbrew woli malucha zabrałby je stamtąd, ale zdawałby sobie sprawę, iż robi to z pobudek czysto egoistycznych. To właśnie ta świadomość różni go od pedagoga, który robiłby to dla dobra dziecka.

Bądźmy więc chociaż świadomi...

Krycha

(na podst. "Antypedagogiki" B. Śliwerskiego, "Kw.Ped." 1/90)


ZB nr 3(45)/93, marzec '93

Początek strony