| 
 WOJNA 
 Żyję w poszyciu starych drzew
 Nie wiedz±c, że istnieje Maszyna i Rozum.
 Poznaję byt łosia po śladach nawozu,
 Zabijam ryby, w wodzie płuczę krew.
 Patrzę jak jastrz±b pustoszy gniazda
 I zdradza wydry ślad jezioro,
 I wiem, gdy kładę wzrok na gwiazdach,
 Że nie s± tylko mchem ognistych grud -
 Więc wierzę w cud
 I prawdę proroctw.
Do ognia kulę się co wieczór,
 Mamrocz±c zmyślone w pośpiechu modlitwy.
 Boję się mroku i zgiełku gonitwy -
 Mało jest rzeczy, których bym nie przeczuł.
 Jestem - to starczy, żeby istniał świat,
 Wróżę ciśnięt± w płomień kor±
 I widzę w sobie Szał i Ład,
 Jak w lustrze ognia widzę Żar i Chłód -
 Więc wierzę w cud
 I prawdę proroctw.
 Ludzie s± śli - znam dobrych paru.
 Nie zabij± orła, by mieć pióropusze,
 A Rasie Zwycięzców nie zajrzeć im w dusze.
 Bóg ich kocha. Człowieka - nie Ludzkość czy Naród.
 Gadzim rozumem rz±dzi trwoga,
 A w strudze słońca, letni± por±
 Na traw± wyściełanych drogach
 Nie kładzie śladów ich spokojny chód -
 Więc wierzę w Cud
 I prawdę proroctw.
 
JEZIORO JERZEGO 
 Jest tak ogromne, że wzrok, biegn±c po nim
 Okr±ża Ziemię i patrzy ci w tył głowy.
 Blady paj±czek wyci±gniętej dłoni
 Nie ma się czego chwycić nitk± celu.
Malutkie słońce i księżyc perłowy
 Kr±ż± po niebie świata stron wyzbytym
 Za spraw± bezsensownego fortelu,
 Razem ciśnięty w zieleń i błękity.
 Tu możesz poczuć się Panem Kosmosu.
 Tyle, że zbędnym.
 Pozbawionym głosu.
 
  | 
 ALTERNATYWA 
 Stan duszy mędrca, co w okno ze strachem
 Patrzy, jak słońce zamienia się w diament,
 Nie wzrusza więżnia, któremu płat blachy
 Przesłania w kraty pocięty firmament.
Na myśl o więżniu, któremu tak mało
 Pozostawiono, prócz snu i jedzenia,
 Że tyle żyje - ile żyje ciało -
 Rytm serca mędrca o włos się nie zmienia.
 Nie dbaj± zmysły, za czym tęskni dusza.
 Cóż, że myśl lotna, skoro byt parszywy.
 Nędza istnienia m±drości nie wzrusza,
 Ani też m±drość nie ma na ni± wpływu.
 Więc w przeciwieństwach poszukuj±c sensu
 To jedno mędrzec-więzień wie, niestety:
 Konkret - odmawia bytu Universum,
 A Uniwersum za nic ma konkrety.
 Podziwiam umysł, że potrafi zgoła
 Tam, gdzie się ciało skręca z obrzydzenia,
 Nad ochłapami pochyliwszy czoła
 Szukać zasady porz±dku istnienia.
 Gardzę umysłem, że nadto łakomy
 Na wiwisekcję i rentgenografie -
 Istoty wnętrza pragn±c sprawdzić domysł
 Istotę kształtu tnie na chybił trafił.
 Uczony - myśl± przenikn±ł pustynię
 I skarb ukryty w głębi ujrzał jasno,
 Lecz skarbu tego strzegły trzy świ±tynie,
 Których wzrok mędrca nawet nie zadrasn±ł.
 Więc zniszczył jednej polichromie złote,
 Na strzępy porwał drugiej srebrne blachy,
 Sklepienie trzeciej rozłupał kilofem,
 By garść krwi suchej wygrzebać spod piachu.
 Czy proch sprzed wieków owe gruzy spłaci -
 Niech skrupulatni wylicz± uczeni.
 Poszukiwanie wszelki sens swój traci,
 Gdy zw± szukaniem to - co jest niszczeniem.
 Jacek Kaczmarski 
  |