Strona główna 

ZB nr 10(52)/93, październik '93

BAJKA O ŻELAZNYM DRZEWIE

Dawno, dawno temu, za morzami, za lasami, za oceanem, w pięknym kraju o tajemniczej nazwie USA... Kilku dzielnych zadymiarzy - przeciwników rasizmu postanowiło zająć się polityką. Wstąpili więc do Partii Republikańskiej i założyli tam Frakcję Anarchistyczną. Na zjeździe tej frakcji przyjęli dokument programowy w wersji uzgodnionej wspólnie. Oto jego treść:

"żądamy wprowadzenia w USA systemu apartheidu, pod warunkiem że:

  1. Murzyni będą dobrze traktowani;

  2. Będą przestrzegane prawa człowieka;

  3. Społeczeństwo to zaakceptuje."

Następnie "nasi" politycy zwrócili się z ofertą współpracy do Federacji Anarchistycznej. Anarchiści bardzo uprzejmie odpowiedzieli politykom, że współpraca jest niemożliwa.

Wtedy politycy z FA-PR wyjaśnili, że tak naprawdę są przeciw apartheidowi, ale...

  1. świadomość anarchistyczna wśród członków Frakcji Anarchistycznej - PR jest bardzo niska; większość z nich po prostu nie lubi Murzynów i uważa ich za obywateli II kategorii, zatem stanowisko popierające apartheid jest koniecznym i rozsądnym kompromisem.

  2. Postawione warunki są absurdalne. Równie dobrze można by napisać: "zgadzamy się kupić traktor, pod warunkiem, że będzie wielbłądem".

  3. Za 4 lata wzrośnie świadomość anarchistyczna członków FA - PR i kolejny kompromis będzie mniej idiotyczny.

I to by było na tyle.

Oczywiście, nie mam nic przeciwko anarchistom w USA, którzy zawsze przeciwstawiali się rasizmowi. Jest to tzw. "powieść z kluczem". Słowa "anarchia", "apartheid", "Partia Republikańska", "traktor", "wielbłąd" należy zastąpić odpowiednio przez "ekologia", ... itd. Myślę, że jest to dobry konkurs dla Czytelników ZB. Dla ułatwienia podaję hasło: "Lepszy traktor niż reaktor".

Janek Bocheński




ZB nr 10(52)/93, październik '93

Początek strony