Strona główna 

ZB nr 10(52)/93, październik '93

"TAK MAŁE, ŻE PRAWIE ICH NIE WIDAĆ"

Do szwajcarskiego Zermatt, schowanego w jednej z bocznych odnóg doliny Rodanu, wiedzie tylko jedna droga jezdna i równoległa do niej wąskotorowa linia kolejowa. Ale do Zermatt samochodem wjechać nie wolno. Ok. 7 km przed tą miejscowością spory parking zatrzymuje cały ruch, a dalej dojechać można tylko wahadłowo kursującą wąskotorówką. Zakaz jest przestrzegany konsekwentnie, a w samym Zermatt znakomicie funkcjonuje transport elektryczny (akumulatorowy) od osobowej taksówki po autobus. Cicho i bezdymnie. żelazny rygor obejmuje też kształt, wystrój i rozmiary budynków. W Zermatt nie ma kominów i dymów, jest za to spalarnia śmieci i 3-stopniowa oczyszczalnia ścieków oraz sprawny system zbierania śmieci i ich segregacji na użyteczne i przeznaczone do spalenia. Być może najbardziej zanieczyszczają tam powietrze helikoptery, których jest 5 i które wciąż coś lub kogoś wożą w myśl zasady, że postój przynosi straty. Zermatt jest wiec ciche, ładnie zabudowane, pełne kwiatów oraz pieczołowicie konserwowanych starych domów i szałasów, nad którymi wisi podcięty, niesamowity ogrom skały Matterhornu. Kiedyś planowano poprowadzić na ten szczyt kolej linową, ale na szczęście nie doszło do tego świętokradztwa. W Zermatt jest ok. 4 tys. stałych mieszkańców, reszta to ponad 20 tys. gości. Cieszy oko przysłowiowy ład i czystość.

Gorzej wygląda sytuacja w górach, wybitnie tam pięknych, ale nie podlegających prawnej ochronie. Otoczenie położonego na wys. 1600 m.n.p.m. Zermatt to góry powyżej 4000 m.n.p.m. śnieg zalega tam przez cały rok od wys. ok. 3600 m, toteż wyciągi na grzbietowych lodowcach funkcjonują przez cały rok i dzięki temu mogą być względnie tanie. Góry są gęsto oplecione siecią różnych urządzeń wyciągowych, w tym 3 systemami kolejek całorocznych, służących w lecie również pieszym, uprawiającym coś, co należałoby nazwać "turystyką schodzącą";. Stacje pośrednie kolei linowych i zębatych obrastają restauracjami i pensjonatami, często bardzo wysoko położonymi i widocznymi z daleka. Ruch pieszy i narciarski powoduje znaczną erozje gleby, a same urządzenia kolejek oraz ich zabezpieczenia kaleczą krajobraz w sposób drastyczny i z daleka widoczny. Tam w górze problemem jest też sprawa śmieci i ścieków, nie istniejąca na dole, a przeciwdziałanie tym plagom dopiero rozpoczęto. Oczywiście, gdzieś te rekreacje ulokować trzeba, jednakże góry wokół Zermatt są wyjątkowo piękne nawet jak na warunki Szwajcarii. Stąd mój żal. Inna sprawa, że kolejki górskie w Zermatt mają metrykę znacznie starszą niż nowoczesna ekologia.

Nie ulega wątpliwości, że w Alpach są miejscowości mniej zadbane niż Zermatt, a góry bardziej zniszczone. Dlatego zachodnia prasa i publikacje fachowe biją na alarm: Alpom grozi zagłada. "Wintersport gleich Alpenmord?" zapytuje "DNR Kurier" nr 5-6/86 z RFN. "Rettet die Alpen" nosi tytuł książka austriackiego przyrodnika L. Lukschanderla pełna wstrząsających informacji o stanie alpejskiej przyrody, a ulotkę Ministerstwa Leśnictwa Francji, zatytułowaną "Pozwólcie nam żyć!" ozdabia rysunek narciarza ścinającego nartą wierzchołek małego świerczka. Prasa donosi co pewien czas o lawinach błota i kamieni niszczących wsie alpejskie wskutek wycięcia lasów pod budowę wyciągów i tras zjazdowych i zaburzenia przez to stosunków wodnych w glebie. Problemem są też armatki śnieżne ściągające wodę z głębinowych ujęć w okresie, gdy wody jest mało. Przykłady można by mnożyć. Ruch na rzecz zahamowania dotychczasowego kierunku i sposobu rozwoju narciarstwa już się w krajach alpejskich zinstytucjonalizował, a nawet włączone w to zostały rządy tych państw. I mimo że Alpy są ogromne, a wiec jako całość ich przyroda ma znaczną zdolność samoobrony, mimo że wielu pięknych dolin jeszcze nie zniszczono, a niektórych nawet nie tknięto, okres budowy wielkich stacji klimatycznych z kilkunastokondygnacyjnymi blokowiskami hoteli w głębi gór, rzęsiście oświetlonych, tłumnych, głośnych, najeżonych setkami słupów wyciągowych, należy chyba do przeszłości.

TURYSTYKA NARCIARSKA - NOWY MODEL WYPOCZYNKU

W cywilizowanym świecie model wypoczynku powoli zaczyna się zmieniać i wyjeżdżający na zimowy urlop zabierają coraz częściej drugą parę nart o zupełnie innej konstrukcji niż zjazdówki i prócz, lub zamiast zjeżdżania ruszają na wędrówki. Turystyka narciarska zaczyna być przemysłem w takich krajach jak Kanada i państwa alpejskie i jest to coś zupełnie innego niż narciarstwo biegowe. Jest już specjalistyczny sprzęt, poradniki, przewodniki po trasach oraz baza noclegowa, zdecydowanie bardziej spartańska niż dla narciarstwa zjazdowego. Za kilkanaście lat ta forma zimowych wędrówek stanie się co najmniej równorzędnym partnerem narciarstwa zjazdowego, a producenci urządzeń wyciągowych mogą mieć problemy ze zbytem swoich wyrobów. Pewien wpływ na taką zmianę zainteresowań może mieć rosnące zekologizowanie społeczeństw państw zachodnich. Polska posiada niezłe warunki dla rozwoju turystyki narciarskiej, ale hamulcem jest bariera sprzętowa. W sklepach pojawiają się nikłe ilości sprzętu biegowego, od biedy nadające się do wędrówek nizinnych. śladówki, które są zdecydowanie lepsze, są praktycznie nie do zdobycia, ale i one nie rozwiązują problemu turystyki górskiej. O specjalistycznym sprzęcie do takowej w Polsce mało kto w ogóle słyszał. Trudno wiec mówić o braku zainteresowania tą formą narciarstwa, skoro nie daje się wyboru. Oczywiście nie sądzę, by turystyka narciarska kiedykolwiek wyeliminowała zupełnie narciarstwo zjazdowe, ale do tej taniej odmiany nartowania tęskni wielu jej sympatyków, a także tych, których nie stać na zjeżdżanie. Dodać też warto, że Podtatrze jest znakomitym, choć ciągle nie dość spopularyzowanym terenem dla wędrówek narciarskich. Ale my, zapatrzeni w miraże stacji klimatycznych na miarę Alp, nie zauważamy innych możliwości i bogactw znajdujących się tuż-tuż. Nie wyszedł pomysł z Bieszczadami, no to są przecież Tatry!

ILE RAZY TATRY ZMIESZCZĄ SIĘ W ALPACH?

Alpy licząc od poziomicy 500 m n.p.m. wzwyż są niewiele większe od Karpat. Ale dopiero następne porównania wykazują na jak absurdalnych podstawach opierają się miraże roztaczanie przez rozmaitych entuzjastów narciarstwa, kuszących możliwościami budowy stacji klimatycznych w alpejskim stylu w górach Polski. Powierzchnia Alp powyżej poziomicy 1000 m n.p.m. jest niewiele mniejsza niż powierzchnia całego pasma, natomiast taka sama poziomica w Karpatach to już tylko ok. 1/4 powierzchni i to rozbitej na parę dziesiątków wysp, dużych na południu (Rumunia), mniejszych na północy. Kilka ledwie widocznych punkcików znajduje się na terenie Polski: szczyty Bieszczadów, Beskidu Sądeckiego, Gorców, Babiej Góry, Pilska i Beskidu żywieckiego. No i oczywiście Tatry - nieco większa plamka. Poziomica 2000m pozostawia w Alpach dość jednolitą, choć postrzępioną formacje, długą na ok. 1000km i szeroką średnio na 100 km. W Karpatach powyżej 2000 m widać tylko kilka ledwie widocznych wysepek, głównie na południu. Dwie znajdują się jednak na terenie Polski. To nasze Wysokie i Zachodnie Tatry. Dla przejrzystości można wprowadzić jeszcze ciecie na poziomicy 1500 m, która w Alpach pokrywa prawie równie wielki obszar co poziomica 1000 m. W Karpatach powyżej 1500m znajdzie sie niewiele wiecej niż powyżej 2000 m, co unaocznia, że są to góry niskie, niewiele przekraczające 1000 m.n.p.m. Rzut oka na cześć polską ujawnia, że tereny powyżej owej umownie przyjetej granicy 500 m.n.p.m. nawet łącznie z Sudetami, to znikoma, paruprocentowa cząstka Polski. Opisywana wcześniej dolina, w której leży Zermatt jest na tle mapy Alp ledwie widoczna, ale mieszczą sie w niej swobodnie całe Tatry Polskie i Słowackie. Sam zaś Tatrzański Park Narodowy powierzchniowo odpowiada zaledwie górnemu fragmentowi tej doliny, nie dalej niż po Zermatt. Oczywiście nie jest to najlepsze porównanie skoro szczyt Kasprowego Wierchu jest położony zaledwie o 350m wyżej niż miasteczko Zermatt, a otaczające je szczyty są wyższe od tatrzańskich średnio o 2000m, co oznacza, że tym ostatnim do strefy lodowców, umożliwiających jazde na nartach w lecie, brakuje ok. kilometra w pionie. By skończyć porównania dodam, że sam T.P.N. swobodnie "mieści się" nie tylko w granicach miejskich Warszawy, ale również w obrebie znacznie mniejszego Krakowa. Powyższa zabawa kartograficzna, wykonana dla potrzeb szkoleń krajoznawczych w Regionalnej Pracowni Krajoznawczej PTTK w Krakowie, pozwala unaocznić absurdalność pewnych mrzonek na pozbawionym emocji podkładzie map. Pokazują one jednoznacznie: w Polsce nie ma warunków przyrodniczych do tworzenia wielkiej bazy narciarskiej, gdyż rozmiary poziome i pionowe polskich gór są na to zbyt nikłe, a już ambicje zorganizowania tu Zimowej Olimpiady to czyste wrecz szaleństwo. Same Tatry są swoistym wybrykiem natury, mikropasmem o alpejskim charakterze w wielkim masywie Karpat - gór o zupełnie innej specyfice. I dlatego tym bardziej należy je chronić, gdyż ze wzgledu na nikłe rozmiary i inność otaczająqcego je świata, są niezwykle wrażliwe i łatwe do zniszczenia.

ZAKOPANE LEŻY NA PODTATRZU A NIE W TATRACH

Zakopane nie przypomina Zermatt. Samych stałych mieszkańców jest ok. 10 razy wiecej i gdyby chcieć uzyskać ten sam efekt sprawności obsługi, trzeba by mieć tutaj ok. 200 tys. miejsc w pensjonatach i hotelach. Jest to wiec inna specyfika. Zakopane ze wzgledu na wiele możliwości dojazdu i odległości nie da się łatwo przestawić na komunikacje elektryczną. Jedynie smog ma szanse zniknąć znad miasta, jeśli dojdzie doń wreszcie gaz i jeśli tam, w Warszawie, ktoś poważnie przejmie się celowością wykorzystania obfitych pod Tatrami zasobów energii geotermalnej. Na Podtatrze przyjeżdża po zdrowie cała Polska, dlatego budżet centralny musi tu wydatnie pomóc, bo inaczej region miast leczyć bedzie coraz bardziej truł, co gospodarka narodowa odczuje płacąc za rosnącą ilość absencji chorobowych. Straty są tu wiec policzalne. Za dramatyczny stan Zakopanego, gdzie wielkość zanieczyszczeń nie odbiega od sytuacji Krakowa czy śląska, cięgi bierze również tatrzańska przyroda. Kolejne ujecia wody na terenie T.P.N. dla rozrastającego się miasta zaburzają naturalne stosunki wodne w Parku, co osłabia tamtejsze ekosystemy. Lasy niszczone są w równym stopniu przez emisje własne, co przez import z Czecho-Słowacji czy śląska. O braku oczyszczalni ścieków i o problemie składowania śmieci już nawet nie wspomne, gdyż na tak cennym terenie są to sprawy kuriozalne. Miasto dusi sie, bo jest za duże do swojej funkcji i do tej koncepcji wykorzystania otoczenia jaką lansuje sie dotąd, skierowując uwage wyłącznie na Tatry.

WIZJA BEZPIECZNEGO ROZWOJU

Ci co należą do danej ziemi muszą o niej myśleć w trybie wieczystego użytkowania. Muszą wiec znaleźć taki sposób jej wykorzystania, by zasobów stanowiących o jej wartości nie ubywało, a wspólników szukać wśród tych, którzy to zagwarantują. Taki kierunek myślenia wzbogacony wiedzą o tendencjach rozwoju cywilizacji, a w tym i wypoczynku, pozwoli w końcu dopracować sie modelu funkcjonowania i rozwoju całego regionu w miejsce dotychczasowego skoncentrowania sie wyłącznie na Tatrach i Zakopanem. Zakopane i Nowy Targ powiązane szybką komunikacją kolejową powinny pozostać, a może dopiero stać sie centrami dyspozytorsko-usługowo-handlowymi dla paru dziesiątków okolicznych wsi i osiedli Podtatrza, które uporządkowane i dobrze zagospodarowane turystycznie i rekreacyjnie znalazłoby wreszcie swoją szanse. Człowiek XXIw., nawet ten z Polski, zmeczony presją plastikowo-stereofonicznej cywilizacji nie bedzie szukał dla wypoczynku, jak to sie dzieje obecnie, substytutu miejskości w postaci betonowych blokowisk wczasowych, głośnych, bezosoboowych, ciasnych i dokładnie odseparowanych od przyrody. W cenie zacznie być coraz bardziej naturalny krajobraz, mała skala zabudowy, dobrze wpisana architektonicznie w region, a najchetniej adaptowana dla potrzeb rekreacji stara zabytkowa zabudowa, uzbrojona od środka w niezbedne instalacje sanitarne, grzewcze i oświetleniowe. Takie tendencje są widoczne w krajach rozwinietych i niebawem pojawią sie również u nas. Wartość krajobrazowa i przyrodnicza Podtatrza jest wciąż olbrzymia, mimo znacznego i nieestetycznego zurbanizowania. Pamietajmy, że otaczają je 4 parki narodowe, z czego 3 o wybitnej wartości przyrodniczej, że tworzy sie tam 2 parki krajobrazowe, z czego jeden bedzie chronił zachowane, żywe torfowiska wysokie, co jest już w Europie wielką rzadkością (mówi się nawet o utworzeniu Parku Narodowego Torfowisk Orawskich), że jest tam kilka cennych rezerwatów przyrody i liczne pomniki przyrody, a także wspaniałe relikty budownictwa ludowego. A wszystko to blisko siebie, na niewielkim, przecież obszarze. Predysponuje to Podtatrze, jak chyba żaden inny fragment Polski, do pełnienia roli swoistego centrum zorganizowanej turystyki przyrodniczej i to na razie głównie dla strefy dolarowej. Jest to duża i atrakcyjna sprawa, choć nie kryje, że wymagająca sporych działań przygotowawczych i kompleksowego potraktowania regionu. Idea jest tu prosta: obiekty i tereny o najwyższej wartości przyrodniczej i krajobrazowej winny być najbardziej chronione przed masowym ruchem rekreacyjnym i urządzeniami turystycznymi i sportowymi. Im niższe walory przyrodniczo-krajobrazowe i kulturowe, tym ingerencja środków technicznych i rozmiary ruchu rekreacyjnego i turystycznego mogą i powinny być większe. W wielu przypadkach infrastruktura rekreacyjna i hotelowo-rozrywkowa czyni atrakcyjnym teren pozbawiony naturalnych atrakcji. Może to być zbudowane przez człowieka kąpielisko, wyciąg narciarski w małej pozbawionej innych atrakcji miejscowości, może to być dobrze pomyślana sieć szlaków spacerowych lub ułatwienia komunikacyjne. Oczywiście wszystko należy obwarować zastrzeżeniami o konieczności równoczesnego uporządkowania gospodarki wodno-ściekowej i grzewczej, utylizacji odpadów oraz stosowania w architekturze i urbanistyce skali i form nawiązujących do lokalnych tradycji. Taki spójny system małych miejscowości powiązanych funkcjonalnie z ośrodkami dyspozycyjnymi w Zakopanem i Nowym Targu mógłby być dochodowy dla mieszkańców, a bardzo atrakcyjny tak dla rodaków szukających miejsca do wypoczynku w ciszy, jak i dla przyjezdnych z zagranicy, którzy chcieliby pod kierunkiem fachowych przewodników poznawać osobliwości przyrodnicze regionu. Jest to, jak sądzę, realne, ale po uporządkowaniu całości. Sieć szlaków spacerowych, punkty widokowe, odpowiednio wyeksponowane zabytki, sieć letnich i zimowych szlaków turystycznych, sieć rekreacyjnych zimowych tras biegowych, komunikacja na miarę Europy, programy specjalistycznych wycieczek przyrodniczych, wyszkolona kadra przewodników-przyrodników ze znajomością języków obcych - to tylko kilka haseł wywoławczych. Musiałby to być program i realizacja na poziomie profesjonalnym, nic z improwizacji i przypadkowości. Musiałaby być też odpowiednia reklama, wydawnictwa etc. Czy taki kierunek jest do zaakceptowania przez przyszłych samorządowych gospodarzy tego regionu? Chciałbym, aby tak się stało, gdyż inaczej będę musiał oglądać powolne, ale nieuchronne jego obumieranie. Chciałbym doczekać czasów, gdy zekologizowani mieszkańcy Podtatrza zaczną rozbierać, lub przebudowywać swoje "klocko-bunkry", by choć zewnętrzną formą lepiej przystawały do form stworzonych przez przodków.

A NARCIARSTWO?

Mam nadzieje, że szum wywołany milionami dolarów Janisa, minie. Nie można przecież bez dużej międzynarodowej kompromitacji zlikwidować dużego fragmentu parku narodowego i to w dodatku najcenniejszego pod względem przyrodniczym w naszym kraju, bo tak sobie życzy sportowo-rekreacyjne lobby. Jesteśmy w Europie, a wiec w sieci rozmaitych powiązań z międzynarodowymi instytucjami i programami ochrony przyrody, jesteśmy sygnatariuszami licznych konwencji i umów, z czego mamy jako państwo określone korzyści, również finansowe. Nikomu, mam nadzieje, nie zależy na tym, by nasz rząd miał kłopoty na arenie międzynarodowej z tak absurdalnego powodu.

Istnieje pewna hierarchia wartości i ochrona przyrodniczej i kulturowej unikalności będzie zawsze i wszędzie stała przed korzyściami materialnymi i potrzebami zabawowymi. Inne zachowania może wyjaśnić tylko nieświadomość i to odnosi się do zdarzeń z przeszłości. Gdy już jednak wartość obiektu, czy terenu jest znana, nie można tego ignorować. Inaczej mówiąc, absurdem jest powoływanie się na narciarskie lub inne zagospodarowanie jakiegoś miejsca przed laty, gdy świadomość ekologiczna jeszcze nie istniała i gdy zagrożenie przyrody było jeszcze nikłe.

Park Tatrzański nie jest obojętny na żadną nadmierną formę użytkowania przez człowieka, a ustalona w 1969r. przez Międzynarodową Unie Ochrony Przyrody i Jej Zasobów definicja parku narodowego pozwala na użytkowanie turystyczne tylko na miarę możliwości regeneracyjnych przyrody. Narciarstwo zjazdowe jest dla przyrody obciążeniem szczególnie dotkliwym, gdyż koncentruje dużą liczbę ludzi i wymaga bardzo agresywnej dla krajobrazu i przyrody infrastruktury. Dlatego lokalizować je należy tylko na terenach o mniejszej wartości przyrodniczej. Tymczasem od czasów Bobkowskiego było już sporo projektów dalszego unartowienia Tatr. Naciski spowodowały poszukiwania kompromisu tam, gdzie nie ma dlań miejsca, gdyż nawet obecna sytuacja wywołuje postępującą degradacje tej części Parku, co nie pozostanie bez wpływu na resztę jego terytorium. Dlatego musze, niestety, negatywnie ustosunkować się do szczegółowego planu zagospodarowania narciarskiego rejonu Kasprowego Wierchu. Projekt zrobiony przez zespół doskonałych i na pewno kompetentnych specjalistów z krakowskiego Instytutu Gospodarki Przestrzennej i Komunalnej (dawny I.K.Ś.) byłby znakomity, gdyby nie dotyczył terenu tak cennego przyrodniczo. Autorzy, na których spada teraz całe niezasłużone odium, nie ponoszą tu winy, gdyż takie otrzymali wytyczne w zleceniu od władz wojewódzkich w Nowym Sączu. Ale czy te władze miały prawo wydać polecenie godzące w bezpieczeństwo ekosystemów Polski?

Powtarzam jeszcze raz: w Polsce nie ma warunków technicznych i przyrodniczych do tworzenia wielkiego narciarstwa zjazdowego, bo zbyt małe są nasze góry, zbyt cenne miejsca, gdzie chciano budować wielkie ośrodki narciarskie, a rejony, w których było to dopuszczalne (śnieżnik Kłodzki, Pilsko), zostały uznane za nieatrakcyjne. Należy wiec raczej przyjąć, że narciarstwo będzie uzupełniającą, a nie główną atrakcją licznych miejscowości naszych gór, a w tym i Podtatrza, gdzie północne stoki utrzymują śnieg dość długo. Poprawi to wskaźniki ekonomiczne wielu miejscowości przez rozciągniecie sezonu rekreacyjnego również na zimę.

A ZAKOPANE?

Skierowane głównie ku Tatrom i nartom, może początkowo nieźle zarobić na mniej zasobnych klientach z Zachodu szukających tańszych warunków spędzenia urlopu. Bedzie to jednak działało póki różnica wartości pieniądza oraz dochodów miedzy społeczeństwami Wschodu i Zachodu będzie duża. W miarę normalnienia sytuacji gospodarczej w kraju i zbliżania wysokości dochodów zauważalnej liczebnie części naszego społeczeństwa do przeciętnych zarobków na Zachodzie, okaże się, że odległe od tego Zachodu Zakopane zaczyna być zbyt drogie. Złożą się na to koszty dalekiego dojazdu, brak całorocznych pól śnieżnych, pozwalających efektywniej wykorzystywać wyciągi, co pozwala nisko kalkulować koszt przejazdu, wreszcie mało zróżnicowana oferta tras zjazdowych w dwóch małych w porównaniu z Alpami czy Kordylierami, dolinach (trasy narciarskie w rejonie Zermatt to w sumie obszar ponad dwa razy większy od całych Tatr Polskich). Zacznie się wiec walka o prawo do dalszych inwestycji w Dolinie Kościeliskiej, Chochołowskiej, w Pięciu Stawach, a potem o połączenie wszystkiego systemem kolejek grzbietowych. Zacznie się śnieżenie armatkami jak długo się da, w walce o każdego dodatkowego dolara, o każdy dodatkowy dzień zjeżdżania. Park przestałby istnieć, a i tak za kilkadziesiąt lat Zakopane jako stacja klimatyczna padłoby, nie wytrzymując konkurencji obiektów lepiej przez naturę przystosowanych do tej funkcji. Warto też dodać, że wieloletnia prognoza śnieżności zim nie brzmi zachęcająco. Efekt cieplarniany robi swoje.

Równocześnie trzeba zdać sobie sprawę, że potężne inwestycje w Tatrach podnoszące jeszcze bardziej i tak już wysokie ceny, odepchnęłyby całkowicie od Tatr przeciętnie sytuowanego Polaka. Próbkę tego mieliśmy już w lecie ubiegłego roku oraz ostatniej zimy. Zróżnicowanie zasobów finansowych polskiego społeczeństwa będzie rosło. Zauważalną jego cześć będzie niebawem stać na urlopy w Alpach, dla których Zakopane konkurencją być nie może. Ogół będzie jeszcze długo liczył każdy grosz i Tatry też będą nieosiągalne. Od kilku już zresztą lat urlopy, również te zimowe, na Słowacji wychodziły taniej niż krajowe, a ostatnie oferty wyjazdów w Dachstein (Alpy Austriackie) w zestawieniu z cenami wczasów zorganizowanych na terenie Polski, nie robiły już tak szokującego wrażenia. Tak wiec za kilkanaście lat, jeśli wszystko szczęśliwie znormalnieje w kraju nad Wisłą, Alpy mogą się okazać konkurencyjne dla Tatr z punktu widzenia znacznej części społeczeństwa, wtedy już sytego i krytycznego. Chyba, że zachowamy Tatry w miarę dziewicze...

PRZYRODA DLA CZŁOWIEKA

Zachowana naturalna przyroda jest w cywilizowanym świecie ceniona coraz wyżej. Dostęp do niej staje się wręcz miarą bogactwa człowieka ery postindustrialnej, brak dostępu do niej jest miarą ubóstwa. Bo naturalnych ostoi przyrody ubywa. Jej wartość można porównywać z ceną terenu w centrach wielkich miast, która nieraz przekracza nawet 1 tys. dol. za 1 m2. Plany narciarzy wyłączyłyby z efektywnej ochrony systemy 2 dolin: Bystrej i Suchej Wody, rozbijając Park na 2 niezwiązane ze sobą części. Miedzy nimi byłby gwar i ruch, szkło, stal i beton. Te 2 doliny to ponad 1/5 Parku, czyli w zaokrągleniu 4 tys. ha. Policzmy wiec, by mieć świadomość wartości tej ziemi: co najmniej 40 mld USD powinno zaproponować, jako cenę wywoławczą, Rządowi RP lobby narciarskie, chcąc rozpocząć swoje inwestycje.

Parki narodowe zajmują w Polsce 0,45% powierzchni kraju. Ich rozmiary są mikroskopijne w porównaniu z często przytaczanymi, zagospodarowanymi narciarsko parkami narodowymi Jasper i Banff w Kanadzie. Pierwszy ma ponad 1 mln ha, drugi blisko 700 tys. ha. Tatry to "aż" 21 tys. ha. Dalszych przybliżeń oszczędzę. Niebawem nowi radni i nowi posłowie wezmą w ręce ster decyzji. Jeśli dadzą się zwieść syrenim śpiewom o wielkim narciarskim interesie w Tatrach, to biada im, biada nam, biada Tatrom. I nie będzie już "komuny", by na nią zwalić skutki błędu, który Talleyrand uważał za gorszy od zbrodni.

Myślmy o trwałej przyszłości Tatr i Podtarza. Wszystko ma swoją niezależną, obiektywną wartość i do zrozumienia tego trzeba dojrzeć. Trzeba wiedzieć po co się tu przychodzi. Tu, w Tatry. Nie wszyscy wiedzą, a edukacja to rzecz powolna. Nikt nie zaczyna nauki gry na fortepianie od ballad Chopina, wiec i my nie rzucajmy pereł wieprzom.

W Wielkanoc byłem w Tatrach. W Kościeliskiej nad potokiem, siedziała na ławce trójka młodych. W pierwszej chwili myślałem, że wsłuchali się w szum wody. Dopiero z bliska dojrzałem, że mają na uszach słuchawki "walkmanów".

Kaj Romeyko-Hurko,
os. Kolorowe 16/26,
31-940 Kraków,
(dla "Tygodnika Podhalańskiego" lato'90r.)

* * * * *

Komentarz po latach:

Aktualizacja tekstu nie miała sensu, bo trzeba by napisać go od nowa. W Zermatt byłem w 1988r., a od tego czasu na świecie sporo się zmieniło. Także w Polsce mamy już wypchane sklepy, ale czy w sprawie o której pisałem, też się zeuropeizowaliśmy?

Zermatt zaskakiwało kompleksowością rozwiązań proekologicznych - jak na owe czasy. Trójstopniowa oczyszczalnia ścieków jest i dziś u nas rzadkością. Spalarnie torują sobie drogę na Polski rynek, bo Zachód już ma lepsze rozwiązania dla utylizacji odpadów, wynikające z wyższej świadomości i dyscypliny obywateli oraz z lepszej organizacji służb komunalnych. Ale już wtedy w Zermatt pokazujący nam tamtejszą spalarnie, nb. praktycznie bezwonną, stwierdził, że spalarnia jest już rozwiązaniem przestarzałym, tylko na razie gminy nie stać na coś nowocześniejszego.

Mamy już wiele sklepów pełnych turystycznych nowinek z Zachodu. Cieszyć się mogą głównie alpiniści i kolarze. Turystyka narciarska jakby nie istniała. Tu świat kończy się na biegówkach.

Również sprawa wykorzystania wód geotermalnych Podtatrza zbyt wolno posuwa się naprzód i mam obawy, że znów może utknąć w wyniku trudności obiektywnych.

Nie ma też kompleksowego programu rozwoju turystyczno-rekreacyjnego dla Podtatrza. Zakopane próbuje przebić się do przodu ze swoimi alpejskimi ambicjami, zupełnie nie dbając o resztę regionu. Amerykańskiego milionera Janisa zastąpili inni ewentualni kontrahenci, a marzenia o zrobieniu w tych małych górkach Olimpiady Zimowej i zbicia wielkiego szmalu rozpalają wyobraźnie działaczy Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. Na początek próbują usunąć dyrektora TPN i zlikwidować sam Park.

Całe polskie narciarstwo nie ma właściwie koncepcji istnienia. To co się robi jest chaotyczne, niszczące i niefunkcjonalne dla samego miejsca i narciarstwa (casus Pilska). Tymczasem coraz więcej ludzi nie jeździ w ogóle na urlopy, a równocześnie coraz większą grupę stać na wyjazdy w Alpy - niewiele droższe od Zakopanego lub na Słowacje, która prócz większej ilości gór ma konkurencyjne ceny.

Jedyny pozytyw z tych lat, to powiększenie powierzchni parków narodowych do 0,56 % powierzchni kraju. Ale czy w ramach realizacji praw obywateli do własności nie nastąpi proces odwrotny, który zapoczątkuje prywatyzacja i reprywatyzacja Tatrzańskiego Parku Narodowego, którego pierwsza koncepcja pochodzi z 1888r.?

KRH




ZB nr 10(52)/93, październik '93

Początek strony