Strona główna 

ZB nr 12(54)/93, grudzień '93
file:///D:/carnival/ekologia/basia/1984.txt

WYBORY?
dziecięca choroba lewicowości

Kilka komentarzy powyborczych zalatuje "dziecięcą chorobą lewicowości", jak to określał... Lenin. Warto czasem sięgnąć do jego dziełek, bo facet miał jedno, czego kompletnie brak współczesnym Zielonym -bezczelną wiarę w sukces. Nie przejmował się niczym, wszędzie widział SZANSę, a nie zagrożenia.

Tak np. jeden Zielony twierdzi, że jest nas za mało, że trzeba jeszcze poczekać z 10 lat itp. Partia Lenina w 1913 liczyła kilkadziesiąt osób!

Może wyjaśnijmy sobie, że w wyborach brały udział partie, do których należało w skali kraju po kilkaset osób, a zdobywały po kilka procent głosów (np. KLD).

Czy w kraju jest mniej niż kilkuset Zielonych? Potrzeba ich tylko po kilkudziesięciu w każdym większym mieście. Potrzebne są drożdże.

Zwróćmy uwagę, że na daną partię nie głosują wyłącznie ci, którzy do niej należą (patrz wyżej). Następnie: że wyboru dokonuje się z reguły dość przypadkowo, czasem wystarczy ujmujący uśmiech kandydata lub lepiej kandydatki.

Aha, przy wyborach obowiązuje też prawo przekory. Nowi mają zawsze większe szanse.

Oczywiście, mogę tu pieprzyć w bambus. Ale jest to łatwa metoda przekonania się, czy naiwna wiara w potencjalne szanse Zielonych jest rzeczywiście naiwna. Otóż, są różne metody badania opinii publicznej. Może jakiś Zielony badacz z Krakowa czy może Katowic zrobiłby takie badania wśród młodych ludzi np. w wieku 18-30 lat. I zapytał: gdybyś w najbliższych wyborach miał głosować na: SLD, PSL, UD, ZChN i co tam jeszcze, wreszcie na Zielonych, to kogo byś wybrał? Ja, oczywiście, wybiorę Zieloną Alternatywę. Ty przecież też!

V TOF

Obserwatorium Pędologiczne
Katowice




ZB nr 12(54)/93, grudzień '93

Początek strony