"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 3 (57), Marzec '94


"TAMA TAMIE" -
PROCES KIEROWCY

W Sądzie Rejonowym dla Krakowa-Śródmieścia 21.1.94 odbyła się kolejna (już trzecia) rozprawa przeciwko kierowcy tatry - Czesławowi P., który 2.7.92 spowodował wypadek na blokadzie w Czorsztynie (o poprzednich pisałam w ZB 1/55 s. 11). W wyniku wypadku ranni zostali Katarzyna Makiewicz i Adam Borysławski. Przesłuchano 3 świadków. Spośród uczestników akcji zeznawała tylko Natalia Krajewska, jako świadków obrony przesłuchano mistrza zajezdni - Jerzego Krumphotza i kierownika budowy - Władysława Gomułkę.
Jerzy Krumphotz m.in. ocenił stan tatry po wypadku. Stwierdził, że nie zauważył większych zadrapań i wgnieceń, mogących świadczyć o obrzuceniu samochodu kamieniami przez blokujących, ponieważ "na ogół wszystkie tatry mają rysy od kamieni, które są ładowane ze zsypu".
Władysław Gomułka zeznał, że kierowca dowoził materiał na budowę od 8 lat, więc blokady nie były dla niego zaskoczeniem. Wiązały się one z przestojami w pracy, ale kierowcy nie ponosili w zw. z nimi strat materialnych. 2.7.92 świadek odbierał od oskarżonego przywieziony materiał i, jak zeznał, widział uszkodzone wycieraczki i krwawiący palec kierowcy (ugryziony, jak wiadomo, przez jednego z "narkomanów"). Gomułka opisał również metody, jakie stosowali kierowcy i policja wobec blokujących. Słyszał o wylewaniu wody na ludzi i o wrzucaniu ich do rowu.
Obrońca oskarżonego, Edward Pabian, wniósł o dopuszczenie 2 wniosków dowodowych:
przedstawienia wyników dochodzenia w sprawie pobicia jednego z kierowców przez uczestników akcji;
zasięgnięcia opinii biegłego z Zakładu Medycyny Sądowej, który stwierdzi, czy obrażenia nóg Kaśki mogły powstać na skutek wypadku.
Więc chociaż wg opinii niektórych wypadku w ogóle nie było - ciąg dalszy nastąpi.
Anna Basiaga
PS. Mimo ogłoszenia w styczniowym numerze ZB dokładnego terminu rozprawy, prócz stałej ekipy nie pojawił się nikt nowy. Dziwi brak zainteresowania środowiska ekologicznego istotnym, bądź co bądź, procesem. Jak zwykle dopisali dziennikarze.

CZĘSTO IMPREZY EKOLOGICZNE
SĄ NIEEKOLOGICZNE


Ostatnio zdarzyło mi się być na 2 takich. Pierwszą było Sympozjum Ekologiczne w Wisełce, organizowane przez Centrum Ekologiczno-Rekolekcyjne. W zapowiedziach były ciekawe tematy, określane ekologicznymi. W rzeczywistości większość nie miała nic wspólnego z ekologią. Widziałem iż wielu ludzi z nudów nawet spało. Szkoda mi było tych paru zapalonych młodych ludzi, dla których mogło to być jedno z pierwszych spotkań, zwanych eko. Mogło to wywołać u nich zniechęcenie do przyjeżdżania w przyszłości na różne inne eko-imprezy. A wegetarianie to by się załamali - na każdy posiłek było mięso, a więc musiałem zrobić sobie głodówkę, mimo iż nie miałem na to ochoty.
Drugą taką imprezą była II Pomorska Wystawa Ekologiczna, organizowana przez Międzynarodowe Targi Szczecińskie. Zgłosiło się bardzo mało wystawców - uzupełniono to wystawcami medycznymi. Więc ogólnie może 3 firmy były warte zainteresowania. Jednak najsmutniejsze było to, że podczas Wystawy były 2 stoiska z jedzeniem i piciem, a na żadnym z nich nie było napojów w ekologicznych opakowaniach - same puszki i plastiki. Przyjechałem na wystawę - chyba jako jedyna osoba - rowerem i po 20 km drogi byłem trochę spragniony. Niestety (no, może stety), mam sumienie ekologiczne, więc musiałem iść do WC i zadowolić się chlorowaną kranówką. Może by tak zacząć robić pikiety w czasie trwania takich imprez. Jak się nazywają ekologiczne, to niech zaczną być takimi.
Mirek Kowalewski z MondverdajROZCZAROWANIE
Naczelna Organizacja Techniczna przy udziale Polskiego Towarzystwa Inżynierii Ekologicznej zorganizowała w Muzeum Techniki w W-wie stałą wystawę "Człowiek - Środowisko - Rozwój". Patronat nad wystawą objął minister Ochrony Środowiska ZNiL oraz przewodniczący Komitetu Badań Naukowych.
Wszystko byłoby pięknie, ale... (jak zwykle narzekamy!). Zapowiadano, że wystawa "będzie prezentować podstawowe problemy w dziedzinie ochrony środowiska w Polsce i podjęte sposoby ich rozwiązywania z udziałem m.in. ekspozycji MOŚZNiL oraz innych agend rządowych, a także placówek naukowych, kilku fundacji i pozarządowych organizacji ekologicznych".
Pan przewodnik, oprowadzając naszą radomską grupę "wolębyćków" powiedział że "to w zasadzie jest wystawa dla dzieci ze szkół podstawowych". A organizatorzy pisali w liście, że "szczególnie miło nam będzie gościć młodzież szkolną i akademicką".
W zasadzie przewodnik nie powiedział nam nic nowego, a wręcz przeciwnie, wiele razy podkreślał, że przecież to czy tamto wiemy, skoro zajmujemy się ekologią.
Na wystawie zahaczono o takie tematy, jak:
kwaśne deszcze i metale ciężkie;
dziura ozonowa;
rzeki w Polsce i woda;
lasy, rezerwaty, Parki Narodowe (przewodnik nie wspomniał o tym, że Pieniński Park Narodowy w 1988r. wpisany został przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody i Jej Zasobów na listę obiektów zagrożonych. Przecież na części terenu tego Parku są prowadzone roboty związane z budową tamy);
rośliny i zwierzęta pod ochroną (mogliśmy obejrzeć m.in. 3 wypchane ptaki);
kosmetyki firmy PERYCUT i reklamówki ulegające podobno biodegradacji (?) - (przewodnik nawet nie potrafił powiedzieć nam, czy są one z odzysku, choć były na jednej znaczki RECYKLINGU!).
Na wystawie nie było mowy o:
rolnictwie ekologicznym i żywności;
recyklingu i odpadach;
energetyce alternatywnej;
medycynie niekonwencjonalnej;
pozarządowych organizacjach ekologicznych;
świadomości ekologicznej Polaków;
alternatywnych środkach komunikacji (mam tu na myśli rowery i związane z nimi - ścieżki rowerowe).
Organizator wystawy wcześniej proponował nam uczestnictwo w sympozjach. Z chęcią zgłosiliśmy się. Jednak potem okazało się, że jest za mało miejsc.
Co tu dużo mówić... Jak na wystawę tak reklamowaną jest ona... kiepska. I to Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa przykładało do tego rękę (wiadomo...) Odnoszę wrażenie, że wystawa ta została zorganizowana jak najmniejszymi środkami. Poza tym, mieści się tylko w jednej sali. Niedosyt i rozgoryczenie...
Ara
"Wolę Być" Radom
PS. Dziękuję bardzo Centrum Edukacji Ekologicznej z Radomiu za umożliwienie nam wyjazdu na tę wystawę, a szczególnie Panu Dyrektorowi Centrum, inż. Jackowi Słupkowi za wspaniałe opowieści o ptakach, rezerwatach i parkach narodowych (przewodnik wtedy milczał...)

"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 3 (57), Marzec '94