Strona główna 

ZB nr 4 (58)/94, kwiecień '94

Z PERSPEKTYWY BALKONU

Gdy półtora roku temu, w samym środku lata, po raz pierwszy pojechałam do Bawarii, zauroczyła mnie zieleń obecna w każdym najmniejszym miasteczku czy wiosce. Czyste domy, czyste ulice i pełno kwiatów. Ze skrzynek umieszczonych w oknach lub na balustradach balkonów i tarasów wręcz kipiały bluszczolistne pelargonie, w ogródkach rosły wszystkie możliwe odmiany skalniaków, kępy lawendy, nasturcja, nagietki, nemezja i wiele jeszcze innych kwiatów. Widziałam postawiony przed domem na przystrzyżonym trawniku stary wóz drabiniasty, który pełnił funkcję kwietnika. Z każdego niezabetonowanego skrawka ulicy wychylał się jakiś kolorowy kwiat. Gdy wyjeżdżałam jesienią, miejsce jednorocznych kwiatów letnich zajęły astry i kolorowe wrzosy. Nawet zimą wszystkie te miejscowości wydawały się pełne zieleni. Cieszyłam się z każdego kolejnego wyjazdu i sądzę, że nigdy nie znudzi mi się przejeżdżanie krętymi i wąskimi uliczkami ukwieconych miasteczek Bawarii.

Jakże smutno wyglądają nasze polskie wsie, zarośnięte i brudne. Po to, aby wyremontować dom lub zrobić porządną drogę, potrzebne są pieniądze, ale do skoszenia trawnika wystarczy kosa, a posianie paru kwiatków nie jest naprawdę kosztowne. Jeszcze gorzej sprawa przedstawia się w miastach. Szare, brzydkie, betonowe pudła. Ale mają jedną zaletę. Prawie każde mieszkanie posiada balkon, niestety na niewielu z nich są kwiaty. Często pytałam się znajomych, dlaczego nie sadzą kwiatów na balkonie? Odpowiedzi były różne: brak czasu, brak pieniędzy, nie chce mi się, nie umiem itp. I co smutniejsze, często takich odpowiedzi udzielali mi ludzie, którzy lubią dużo i bardzo uczenie mówić o ekologii, o ochronie środowiska, o jedności z przyrodą.

Nadchodzi wiosna. Dlaczego nie mamy zmienić naszych przyzwyczajeń? Najkosztowniejsze w tym całym przedsięwzięciu jest kupno skrzynek, ale jest to inwestycja na całe lata. Jeżeli nie możemy sobie na taki wydatek pozwolić, to możemy zrobić je samemu ze starych desek, za co rośliny będą nam wdzięczne, bo dużo lepiej rosną w pojemnikach drewnianych.

Gdy już podjęliśmy decyzję, że chcemy mieć ogród na balkonie, to najpierw zastanówmy się, ile chcemy mieć skrzynek i kupmy je lub zróbmy. Następnie w ciepły, słoneczny dzień wybierzmy się na najbliższe ogródki działkowe i poprośmy działkowców, aby dali nam trochę dobrej ziemi - na pewno żaden nie odmówi. Teraz najmilsza chwila - udajemy się po nasiona lub rozsady. Każda torebka z nasionami zawiera informacje o terminie i sposobie siewu, a także o wielkości rośliny i jej wymaganiach. Nie spieszmy się i z rozwagą dobierzmy rośliny. Aby nie marnować nasion, gdyż w każdej torebce jest ich dużo więcej niż potrzebujemy, możemy umówić się z przyjaciółmi i kupować wspólnie. Możemy dostać też gotowe mieszanki kwiatów balkonowych. Bardzo ładnie wygląda, gdy w jednej skrzynce posiejemy rośliny różnych gatunków np. pelargonia, stroiczka nadmorska i aksamitka. Ci, którzy dysponują większą gotówką, mogą kupić gotowe rozsady pelargonii, begonii, petunii, lobelii, żeniszka lub innych kwiatów. Szczęśliwcy, którzy mają duże balkony, mogą przy bocznych ścianach posiać fasolę ozdobną lub inne rośliny pnące, które utworzą ściany zieleni. No i obowiązkowo, gdzieś z boku siejemy odrobinę maciejki. Jeżeli nasz budynek stoi w środku osiedla i nie ma tam zbyt wielu spalin, możemy posadzić też parę krzaczków poziomek i różne zioła. Przy naprawdę niewielkim nakładzie sił i środków każdy balkon może zamienić się we wspaniały ogród.

I gdy wieczorem, zmęczeni zmaganiem się z naszym codziennym życiem i jego kłopotami, wyjdziemy do naszego ogródka, popatrzymy na kwiaty, wtedy poczujemy, jak opadają z nas agresje i zmęczenie. A gdy pochylimy się nad kwiatami, aby je podlać, usunąć zbędny pęd lub chwast, poczujemy wtedy ich dotyk i zapach i zobaczymy, jak nasze problemy odpływają w dal i stają się nieważne. Wypełnią nas radość i spokój. Spójrzmy wtedy na niebo, na niezliczone roje gwiazd, na jasno świecący księżyc, na przepływające chmury i może uda nam się wtedy poczuć i zrozumieć, gdzie jest nasze miejsce i że nie jesteśmy jedynymi ani najważniejszymi mieszkańcami naszej planety.

Barbara Misiak




ZB nr 4 (58)/94, kwiecień '94

Początek strony