Strona główna 

ZB nr 7(61)/94, lipiec '94

Bociany przynoszą szczęście. Bociany przynoszą dzieci. Bociany to symbol domowego ogniska i dostatku. Wiemy o bocianach wiele i niewiele zarazem.

PTAK SWOJSKI, ALE TAJEMNICZY

Bocian jest wszechobecny w europejskiej tradycji. Wszędzie cieszy się sympatią, nie wszędzie jednakże znajduje przyjazne środowisko.

Bociani raj bowiem to podmokłe łąki, nie skażone sztucznymi nawozami czy - broń Boże - środkami owadobójczymi. Bo owady, a przede wszystkim koniki polne, to bociani przysmak. Dociekliwi przyrodnicy doliczyli się ich nawet półtora tysiąca sztuk w bocianim żołądku.

Bociany mają duże wymagania. Ich przyzwyczajenia spowodowały, że bocianią ostoją stawała się z czasem mniej rozwinięta część Europy, do której zalicza się i Polska. Oblicza się że w Europie Środkowo-Wschodniej żyje 0,5 mln bocianów, 10 razy więcej niż w zachodniej części kontynentu. Dlatego przygotowano już tam specjalne programy ochrony przed "wybocianieniem". Składają się na nie również przedsięwzięcia nietypowe, ba, zaskakujące. Jednym z nich było zwiększenie odległości między przewodami linii energetycznych tak, by uniemożliwić bocianom siadanie na dwóch przewodach naraz. Okazało się bowiem, że porażenie prądem było jedną z ważniejszych przyczyn przerzedzenia się bocianich zastępów.

Głównie jednak postawiono na... młodzież, i to jeszcze nie wyklutą. Wzięto bocianie jaja pod ochronę przed rodzicami. Stwierdzono bowiem, że często niszczą oni poczęte życie z troski, czy aby uda im się wyżywić potomstwo. Obawy te zresztą były uzasadnione - zniknęły mokradła, zniknęły koniki polne...

We francuskiej Alzacji, w Niemczech i Szwajcarii zatroskani obrońcy przyrody i naukowcy zaczęli więc podkradać jaja z bocianich gniazd i umieszczać je w inkubatorach. Pisklęta wychowywano w niewoli do 3 lat, kiedy to zanikał ponoć u większości z nich instynkt poszukiwania rodzinnego gniazda. W ten sposób zwielokrotniano bocianie populacje, a jednocześnie dowiedziano się więcej o ich zwyczajach i upodobaniach.

Prawdziwy przewrót jednak przyniósł rozwój najwyższej techniki - łączność satelitarna, emitory najnowszych generacji, komputerowe ośrodki obliczeniowe. Ta właśnie technika wkroczyła w najbardziej tajemniczą strefę bocianiego życia - w coroczne wielkie podróże "do ciepłych krajów". Nie bardzo bowiem było wiadomo, którędy i dokąd wędrują bociany. Nie na wiele zdały się próby obrączkowania ptaków - w najlepszym razie można było odnotować, że numer taki to a taki znalazł się w określonym dniu w określonym miejscu. Dopiero wyposażenie bocianów w maleńkie, ale bezbłędnie sprawne emitory pozwoliły naukowcom na rozpoznanie bocianich szlaków, miejsc postojowych i celów podróży. Sygnały przesyłane za pośrednictwem satelitów do komputerowych ośrodków w Waszyngtonie i Tuluzie pozwalają ustalić miejsca pobytu badanych ptaków z dokładnością do 100 m.

Wnet okazało się, że nie docenialiśmy szybkości i wytrzymałości bocianów. Uważano, że pokonują one dziennie ~ 100 km., podczas gdy badane egzemplarze potrafiły machać skrzydłami 3 razy więcej. Okazało się także, że na afrykańskie legowiska prowadzą dwie drogi: boćki zachodnioeuropejskie lecą nad Gibraltarem, Marokiem i dalej, wzdłuż zachodnich brzegów Afryki, zaś środkowo- i wschodnioeuropejskie - nad Bosforem, Azją Mniejszą, Kanałem Sueskim, Sudanem, do Afryki Równikowej i Południowej. Lecą więc nad lądami, nie dając się skusić drogą na skróty nad Morzem Śródziemnym. Wiedzie je instynkt, być może również ciepłe prądy powietrzne, które zanikają nad morzami. W każdym razie bociani podróżnicy trzymają się trasy z precyzją najwspółcześniejszych przyrządów nawigacyjnych. Co roku korzystają z tych samych lądowisk i popasów, co roku docierają do tych samych afrykańskich "zimowisk" i co roku wracają nieomylnie do swych europejskich gniazd. Chyba, że przytrafi im się coś złego, bo pełno zabójców na drodze.

Im dalej na południe, tym bardziej niebezpiecznie. Zostają w tyle linie energetyczne, ale pojawiają się inne zagrożenia ze strony ludzi. Nie ma miejsca na sentymenty, gdy głód przyciśnie. A w Sudanie, na przykład, jest od lat narodową klęską. Zasadzają się więc sudańscy myśliwi na bociany. Nie stać ich na strzelby, polują prymitywnymi niby-bumerangami lub po prostu... rękami. Czają się przy bocianim wodopoju, aby chwycić opite, ociężałe ptaszysko... To okrutne - oburzają się przyjaciele bocianów. To tak samo okrutne, jak bocianie łowy na koniki polne - odpowiadają realiści. Ot, po prostu twarde prawa natury. A już z pewnością jest to mniej okrutne od polowania z bronią palną. Bocian przynajmniej ma szansę... Tak czy inaczej, ofiar sudańskich łowców pada ponoć 3 tys. bocianów rocznie. Dużo? Zapewne, ale to tylko niecały 1% wędrowców. Reszta kontynuuje swą odyseję.

W lutym bociany zaczynają odczuwać nostalgię. Ta sama siła, która gnała je jesienią na południe, zmienia teraz kurs o 180 i rzuca rozkaz - na północ. Lecą więc znowu niestrudzenie, wracają. Krążą, wypatrując gniazda. Wreszcie JEST.
Po 20 tys. kilometrów przeżyć i wrażeń nareszcie w domu. A w domu - wiadomo - najlepiej.

Wioletta Zgoda
(na podst. gazety "Super Tydzień" nr/?/)

FWZ DONOSI

FWZ BIAŁYSTOK

24.4.br. z okazji Międzynarodowego Dnia Zwierząt Laboratoryjnych białostoczczanie zorganizowali akcję propagandową w mieście. Rozlepiono ponad 100 plakatów i rozdano ~ 200 ulotek.

FWZ Białystok
Soja
skr. 129
15-662 Białystok 26
(koperta + znaczek)

FWZ GRUDZIĄDZ

Dzięki temu, iż Świniak pracuje obecnie w Centrum Kultury, udało się mu z CK uczynić głównego organizatora obchodów Dnia Ziemi, a z FWZ jednego najaktywniejszych ich uczestników, a zarazem i organizatorów. Dni Ziemi były w tym roku w Grudziądzu prawdziwym świętem. Udało się pozyskać kilka instytucji, np. Urząd Miasta. Aktywny współudział wzięły ZHP, Grudziądzka Grupa Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian, nieco bierne szkoły, których dyrekcje niezbyt zrozumiały charakter Dni Ziemi. Odbyły się zatem: Sejmik Ekologiczny, Rajd "Dnia Ziemi" dla dzieci (kl I-III) połączony z sadzeniem drzewek, happening pod hasłem "Nie dajmy się wpuścić w kanał - uchrońmy Wisłę przed betonem", promocja zdrowego stylu życia, przegląd piosenki ekologicznej, loteria roślinna, kiermasz - FWZ miał własne stoisko - i msza św., kończąca tegoroczne obchody.

24.4.br. w Dniu Zwierząt Laboratoryjnych FWZ przygotował happening - krwawa operacja na pluszowych misiach, rozdano ~ 1000 ulotek.

Po raz drugi w Grudziądzu odbyła się impreza plenerowa "Wesele nad Wisłą", konkurs zespołów weselnych i biesiadnych, którą obserwowało ponad 5,5 tys. ludzi. Pojawił się na niej także FWZ, fundując dla najmłodszej pary małżeńskiej na trybunach zestaw kosmetyków nietestowanych na zwierzętach. Pojawienie się frontowców na estradzie przyjęto owacyjnie, przy okazji rozdano ~ 500 ulotek antywiwisekcyjnych.

Jeszcze przy okazji Dnia Zwierząt Laboratoryjnych rozpowszechniano ulotki i ich treść w szkołach i przedszkolach. A wszystkie działania tego dnia aktywnie wsparła Przychodnia dla Zwierząt "Med-Wet" (dziękujemy).

29.5.br. odbyła się manifestacja przeciw tresurze zwierząt w cyrkach. Jest to jedna z akcji kampanii o zakaz występów w mieście cyrków z tresurą.

Inna akcją w tej samej sprawie jest (był) ogłoszony przez FWZ w Grudziądzu konkurs rysunkowy "Cyrk bez zwierząt - cyrk moich marzeń" dla dzieci w dwóch grupach wiekowych (kl I-III i IV-VIII). Nagrody, oprócz FWZ, fundować ma też Urząd Miasta.

Wspólne ulotki ekologiczno-"promocyjne" wydał FWZ i Polski Ruch Przyjaciół Indian - Grudziądz.

FWZ Grudziądz oraz FWZ Bydgoszcz przygotowały kolejną kasetę "FWZ Tapes". Tym razem jest to specjalnie dla nas przygotowana kaseta- benefit, którą wesprzeć nasze działania postanowiła belgijska gwiazda GrindCore'a AGATHOCLES. Gdy będziecie czytać te słowa, kaseta będzie już prawdopodobnie dostępna w sprzedaży. Kolejnym benefitem będzie kaseta rewelacyjnej grupy HC z Francji PORTOBELLO BONES.

FWZ Grudziądz
skr. 223
86-300 Grudziądz 1
(koperta + znaczek)

FWZ BYDGOSZCZ

23.4.br. pod sklepem futrzarskim w ramach Dni Ziemi na ul. Dworcowej odbyła się pikieta. Udział wzięło ~ 50 osób z transparentami, skandowano hasła etc. Pikietę poprzedził przemarsz ulicami miasta. Rozdano ~ 700 ulotek.

25.4.br. z okazji minionego Dnia Zwierząt Laboratoryjnych odbyła się w centrum miasta pikieta informacyjna przeciwko wiwisekcji. Udział wzięło ~ 10 osób. Rozdano ~ 1000 ulotek.

W ramach walki z tresurą zwierząt w cyrkach, aktywiści FWZ z Bydgoszczy po seansach filmu "Uwolnić Orkę", nawiedzanego tłumnie przez "młodzież" i dzieci, rozdają ulotki "antycyrkowe".

Bydgoski zespół Hard Core GATEWAY przekazał na rzecz FWZ 5 swoich kompaktów. Dziękujemy.

FWZ Bydgoszcz
skr. 99
85-791 Bydgoszcz 32
(koperta + znaczek)

KTO LUBI FWZ?

Dużo i dobrze mówiono o Froncie w telewizyjnym programie ekologicznym dla dzieci i młodzieży "Śmietnik".

Zebrał i opisał:

Martin Eden
skr. 99,
85-791 Bydgoszcz 32
(koperta + znaczek)


P.S. Wszystkie grupy proszone są o nadsyłanie mi informacji o swoich działaniach, także nowo powstałe grupy w Sosnowcu i Gliwicach, na adres j.w.



CYRK PRZYJECHAŁ... DO KALISZA

9.6.94 po raz kolejny odbyła się pikieta antycyrkowa. Tym razem na przekór cyrkowi "Fantazja". Jak na nasze warunki - było nas niesamowicie dużo: myślę, że ponad 60 osób (co napawa optymizmem w związku z zaplanowaną na wrzesień kampanię antycyrkową - nie wiem tylko, czy starczy energii, wiary w siebie i kompetencji). Ze względu na tak dużą liczbę osób pikieta wymknęła się organizatorowi (FA "Z", jak zwykle zresztą w tego typu wypadkach) spod kontroli. Z przykrością też stwierdziłem, że HC/Punkowe (sorry za zbyt szerokie uogólnienie) środowisko ze względu na swoją agresywność (to, że tego typu akcja powinna przebiegać NON VIOLENCE na całej linii jest chyba rzeczą oczywistą...) i fakt, iż własne niedoinformowanie stara się zakrzyczeć głupimi pyskówkami - działa raczej na niekorzyść ludzi, którym na czymkolwiek zależy...

To jedna przykra sprawa. Z drugiej zaś strony uwagę przykuwała debilna postawa Policji (która jednak była tylko odreagowaniem na zachowanie naszej ekipy, co oczywiście ich nie usprawiedliwia). Władza stawiła się w liczbie mniej więcej 4, 5 "suk" i bohatersko (z pałami w dłoniach) wepchnęła do jednego ze swych niebieskich pojazdów kilka naszych osób. No, wiele sobie napaskudzili, porywając spod cyrku... redaktora "Głosu Wielkopolskiego" (między nami mówiąc - jednego ze świadków narodzin FZ, Daniela Aleksandrzaka. Policjanci zostali spisani (ha! ha!) i całkiem możliwe, że urodzi się z tego niezły młynek przedwyborczy.

A propos wyborów: Federacja Zielonych - grupa kaliska wystawiła do nich trójkę kandydatów: Tomka Chmielewskiego, Michała Woźniaka i Marka Pancewicza. Kampania wyborcza to w naszym przypadku skromne plakaty i... serce. Nic poza tym. Wierzycie, że można coś tym wskórać...?

Najprawdopodobniej (sprawa zależy od hojności sponsorów) zostanie wznowione wydawanie pisemka, traktującego o wegetarianizmie i prawach zwierząt CZARNA RZEPA. Chcielibyśmy, aby to pismo (formatu np. HOMKA) ukazywało się jako regularny, bezpłatny magazynek, wspierający wszystkich "przewrażliwionych", okolicznych wegetarian. No i to chyba tyle z prastarego Kalisza. Jak widzicie... nadal tutaj żyjemy!

Igor

SPOWIEDŹ
(EKS-)AMATORA CYRKU

Przebacz mi,
Naturo, bo zgrzeszyłem.

Jak, synu?

Byłem w cyrku.

Co tam widziałeś?

Zwierzęta wyrwane naturze.

Opowiedz dokładniej.

Widziałem lwy zamykane w klatkach. Treser wypuszczał je na występ, a potem znów zamykał. Podczas przedstawienia kazał im skakać przez płonącą obręcz. To było okrutne, ale mnie - niestety - bawiło. Widziałem słonie zmuszane do stania na dwóch nogach. Widziałem, jak jednego, nieposłusznego treser uderzył biczem. Na ciele zwierzęcia pozostała pręga. Były tam też małpki ubrane w sukienki. Występowały tam konie, które musiały się kłaniać, klękać, opierać przednimi nogami jeden o drugiego. Były tam koty. Ładne, chyba rasowe. Po występie pomocnicy zamykali je w klatkach.

Czy to już wszystko?

Nie. Były tam też ptaki - gołębie, papugi. Jedna papuga musiała obracać na huśtawce małpkę. Były tam też psy. Jeden musiał ciągnąć wózek z innymi, a oprócz tego wszystkie skakały przez przeszkody. Były tam węże. Dusiciele. Jednak zachowywały się dziwnie. Były żywe, ale jakby... bezwolne. Poruszały się wtedy, gdy kierował nimi treser.
Po występie zakradłem się za kulisy. Zobaczyłem te zwierzęta w klatkach. Wszystkie. W niektórych klatkach było ich tyle, że nie rozumiałem, jak się mieszczą. Szczególnie wzruszył mnie los lwów. Mięso, które było ich pożywieniem, oblegane było przez muchy. W miskach znajdowała się stęchła woda. Lwy na występie były wspaniałe i dumne. Tu leżały otępiałe, ze smutnymi oczami. Przez moment zobaczyłem w nich wolność, sawanny, radość życia, to co utraciły na zawsze.
Potem chwycił mnie za koszulę jakiś goryl. Poznałem go. To on uderzył słonia na występie. - Co tu robisz? - krzyknął - Ja cię nauczę szpiegować! - Uderzył mnie w żołądek i wyrzucił przed cyrk. Kiedy mnie niósł, wszyscy mijani artyści śmiali się ze mnie.
Wyrzucony na bruk podniosłem się. Wtedy zobaczyłem ICH. Pikietowali przed cyrkiem. Nazywali się EKOLOGAMI i OBROŃCAMI PRAW ZWIERZĄT. Ludzie nazywali ich "pedałami", "narkomanami", "aidsowcami", ale ja wiedziałem, kim byli. To ich widziałem nieraz w telewizji. To oni bronili planetę przed zagładą. Podszedłem i dołączyłem się. Czułem ciepło bijące od NICH. To była miłość do przyrody. Byłem jednym z NICH i mimo wyzwisk miotanych przez innych, byłem dumny. Ja już przejrzałem na oczy. Kiedy przejrzą inni?

Nie wiem, synu. Wszyscy jesteście moimi dziećmi, ale niektórzy tego nie rozumieją. Nie chcą. Idź. Jesteś oczyszczony. Idź i pikietuj, bo tylko tacy, jak ty, mogą uratować Ziemię. Pamiętaj, co widziałeś.

L.T. "Docent"

Tekst ten poświęcam wszystkim, którzy pikietują pod cyrkami i słuchają wyzwisk, oraz tym, którzy wysłuchawszy tych "nawiedzonych" odwracają się i odchodzą. Niech cyrki, które mają w programie tresurę zwierząt, świecą pustkami. Niech każdy czytelnik utożsami się z bohaterem opowiadania, spojrzy na cyrk jego oczami.

Autor




ZB nr 7(61)/94, lipiec '94

Początek strony