Strona główna 

ZB nr 8(62)/94, sierpień '94

ODPOWIEDŹ NA ARTYKUŁ
"POLSKA MUSI POZNAĆ PRAWDĘ O POPIELNIE"

W ZB 4/94 ukazał się anonimowy artykuł oczerniający Stację Badawczą w Popielnie i ludzi tam pracujących. W zasadzie nie odpowiadam na anonimy, ponieważ uważam, że nie warto dyskutować z ludźmi, którzy nie mają odwagi się podpisać. W tym wypadku jednak, na prośbę moich kolegów z Popielna postanowiłem odstąpić od tej zasady. Przypuszczam, że artykuł ten był inspirowany przez któregoś z pracowników zwolnionych z Popielna, ponieważ istotnie zawiera sporo pozornie "prawdziwych" szczegółów.
Na wstępie parę uwag ogólnych. Doświadczenia fizjologiczne i fizjopatologiczne na zwierzętach były i są prowadzone na całym świecie. Niemożliwe byłoby opanowanie chorób zakaźnych (np. wścieklizny), dokonywanie transplantacji (np. serca), gdyby takich doświadczeń nie prowadzono. W ogóle postęp medycyny i weterynarii byłby wówczas niemożliwy. W większości pracowni naukowych używa się do takich doświadczeń królików, myszy, szczurów, psów, kotów, świnek morskich itd., czyli zwierząt, których układ nerwowy jest równie rozwinięty jak układ nerwowy jeleniowatych. Inna natomiast sprawa, że doświadczeń takich nie wolno prowadzić jako sztuka dla sztuki, lub tylko dlatego, żeby ktoś mógł sobie dopisywać tytuł dr przed nazwiskiem. W większości kulturalnych krajów (także w Polsce) istnieją specjalne komisje, które udzielają zezwoleń na takie badania.
Niektóre z takich doświadczeń mają zresztą na celu dobro samych zwierząt. Na przykład badanie działania różnych dawek środków usypiających, narkotyzujących, znieczulających itp., jest konieczne i potrzebne do leczenia zwierząt w Parkach i Ogrodach Zoologicznych, a również do transportu zwierząt. Transport dzikich zwierząt jest konieczny często ze względów ekologicznych. W Polsce był prowadzony Program Aktywnej Ochrony Bobra, który polegał na odłowach i reintrodukcji. Akcję tę prowadził wraz ze współpracownikami niedawno zmarły mój młodszy kolega, nieodżałowany prof. W. Zurowski, który zresztą prowadził również badania na jeleniowatych. W czasie transportu bobrów używano, oczywiście, środków farmakologicznych, których dawkę oznaczano w Popielnie.
Anonimowy autor artykułu krytykuje moje badania dotyczące regulacji cyklu poroża jeleniowatych w krótkim artykule (~ 0,5 strony). Szkoda, że nie krytykuje mojej książki pt. "Poroże jeleniowatych", która miała 2 wydania (PWRiL - 1981, 1992) i została przetłumaczona na język czeski (1983). Nie ukrywałem moich badań a ich wyniki są ogólnie dostępne. Czy to się Panu Anonimowi podoba czy nie, poroże jeleniowatych stanowi unikalną tkankę w świecie zwierzęcym. U dużych gatunków i podgatuków (jeleń wapiti, renifer, jeleń olbrzymi) poroże może rosnąć z szybkością do 2 cm na dobę. W tym tempie rosną naczynia krwionośne, nerwy oraz regeneruje skóra z włosami. Nawet laicy wiedzą, że głębokie blizny są pokryte skórą bez włosów. U jelenia przeciwnie, po normalnym odpadnięciu poroża powstaje głęboka rana, a następnie wyrasta nowe poroże, porośnięte włosem. Poroże stanowi prawdziwą zagadkę dla naukowców i trudno się dziwić, że w wielu krajach prowadzone są badania na ten temat. Dotychczas opublikowano co najmniej 5 monografii na temat poroża (Bubenik A. 1966, Das Geweih, Paul Parey Verlag, Hamburg und Berlin; Brown R.D. red. 1982, Antler Development in Cervidae, Caesar Kleberg Wildlife Research Institute, Kingsville, TX; Goss R.J. 1983, Deer Antlers, Regeneration, Function and Evolution, Academic Press, New York and London; Bubenik G.A., Bubenik A.B. 1990, Horns, Proghorns, and Antlers, Springer-Verlag New York, Inc.; Jaczewski Z. 1992, Poroże jeleniowatych, PWRiL Warszawa). Moja monografia miała dwa wydanie i doczekała się pochlebnych recenzji za granicą. Jest również szeroko cytowana, co rzadko się zdarza książkom pisanym wyłącznie po polsku. Oczywiście, nie czas tu ani miejsce na szczegółowe opisywanie prowadzonych w Popielnie doświadczeń. Wystarczy jednak powiedzieć, że w monografii amerykańskiej (Goss, 1983) jest cytowanych ~ 20 moich prac z zaznaczeniem, że dane odkrycia zostały po raz pierwszy wykonane w Polsce (załączam xeroxy niektórych cytatów). Bardzo bym chciał, żeby mój anonimowy krytyk podał gdzie i kto cytuje jego prace i książki. Na ogół krytykować jest łatwo, a zrobić coś dużo trudniej.
Na zakończenie chciałbym przejść do sprawy cierpień i dręczenia zwierząt. Wszelkie zabiegi w Popielnie polegające na przeszczepianiu okostnej są wykonywane w znieczuleniu ogólnym i miejscowym na ogół tylko raz u jednego zwierzęcia. Jelenie po takich zabiegach nie stają się płochliwe, a nawet dają się potem dotykać i głaskać. Podobne doświadczenia są wykonywane w krajach takich, jak Anglia i Niemcy, gdzie opieka nad zwierzętami stoi na wysokim poziomie. Niektóre moje prace były drukowane w Anglii ("Deer" = Journal of the British Deer Society) i są cytowane w przepięknie wydanej w Anglii Encyklopedii Jeleniowatych (Whitehead G.K. 1993, The Whitehead Encyclopedia of Deer, 597 pp.). Znacznie cięższe okaleczenia jeleniowatych zdarzają się podczas normalnych walk byków w czasie rykowiska. W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć opis walk łosi z książki myśliwego i literata, Włodzimierza Korsaka pt. "Łoś". Opis ten nie jest wprawdzie dokładny pod względem naukowym, ale za to barwny pod względem literackim.
"W dzień przyjazdu mego do łowiska znaleziono rano ciepłe jeszcze zwłoki łosia, zabitego przez rywala. Był to słaby dwunastak o nierównym porożu (6 + 4). Walka musiała być zażarta i długotrwała, gdyż po zdjęciu skóry nie znaleziono w niej nigdzie śladu przebicia, całe jednak ciało, a zwłaszcza boki i krzyż były potłuczone na miazgę i przedstawiały jedną siną masę.
Zabójca z łoszą odsunął się jak się okazało, bardzo niedaleko i tegoż wieczora przyszedł do mnie na wab i padł od mojej kuli. Miał tylko jeden róg z pięcioma odnogami, na miejscu zaś drugiego widniała dziura w czaszce wielkości dłoni, na dnie której widać było lepką maź mózgu. Zderzenie łopat musiało być tak silne, że róg wyłamał się wraz z kawałkiem czaszki, przeciwnik zaś stracił widocznie od wstrząsu tyle sił, że jednorożec mógł dokończyć masakry swym jednym rogiem."
W ogóle należy pamiętać o tym, że samce jeleniowatych są podczas rykowiska i w okresie twardego poroża bardzo agresywne. W hodowli fermowej jeleniowatych (np. danieli) podręczniki zalecają nawet wypalanie młodym byczkom zawiązków poroża (prof. dr G. Reiken - Damtierhaltung, 1980, 1987). Obcinanie czy wypalanie poroży (oczywiście w narkozie) dokonywane jest, choć dla laika brzmi to paradoksalnie, dla dobra samych zwierząt. Zwierzęta z porożem mogą się łatwo pokaleczyć lub pozabijać. W Popielnie na ogół staramy się nie trzymać byków w sąsiednich zagrodach. Jednakże w zeszłym roku zdarzyło się, że byk z nie obciętym porożem połamał płoty i przeszedł do innej zagrody, gdzie zabił byka i młodą łanię.
Hodowla fermowa jeleniowatych rozwija się na całym świecie. Obecnie istnieje już Europejska Federacja Związków Hodowców Jeleniowatych (Federation of European Deer Farmers Associations), której członkami są: Belgowie, Duńczycy, Francuzi, Niemcy, Irlandczycy, Włosi, Holendrzy, Hiszpanie, Szwedzi i Anglicy. Kolejny III Kongres Biologii Jeleniowatych odbędzie się w 1994r. w Szkocji, w Edynburgu. Najdłużej prowadzona jest hodowla fermowa jeleniowatych w byłym ZSRR i w Nowej Zelandii, gdzie byłem zaproszony jako invited speaker w r. 1980. Bykom jeleni szlachetnych z reguły obcina się tam poroże.
Następne zagadnienie, które zostało wykpione w ZB, to krzyżowanie żubra z bydłem domowym. Gdyby Pan Anonim miał elementarne wykształcenie z zootechniki, to wiedziałby, że krzyżowanie międzygatunkowe jest powszechnie stosowanym zabiegiem zootechnicznym. Wystarczy wspomnieć produkcję mułów (krzyżówka konia z osłem), albo krzyżowanie jaków z bydłem. Krzyżowanie bizona amerykańskiego z bydłem było i jest stosowane w USA. Krzyżowaniem bydła z żubrem zajmowali się m.in. dwaj wybitni uczeni polscy - prof. August Dehnel i prof. Mieczysław Czaja. Wydaje się, że dalsze komentarze są zbyteczne.
Pan Anonim kończy swój artykuł pozornie pięknym hasłem: CZAS JUŻ POMÓC TYM ZWIERZĘTOM!!! Gdyby Pan Anonim choć trochę znał się na rzeczy, to wiedziałby, że oswojonych zwierząt nie wolno wypuszczać na wolność. W okresie wzrostu poroża zwierzęta te nie boją się ludzi i łatwo mogą paść ofiarą kłusownika. Po okorowaniu stają się agresywne i szalenie niebezpieczne dla ludzi. Jak więc im pomóc? Chyba zabić, ale nie wiem, czy zabijanie zwierząt hodowanych w zagrodach można by uznać za pomoc?

prof. dr Zbigniew Jaczewski
z-ca kierownika stacji ds. naukowych
Stacja Badawcza Rolnictwa Ekologicznego
i Hodowli Zachowawczej Zwierząt PAN
Popielno
12-222 Wejsuny
0-117/31-519
fax: 31-617


KROK W BOK

Chciałbym podłączyć się do polemiki obuwniczej, która wywiązała się pomiędzy Mirkiem i Arturem. Uważam, że w protestowaniu przeciwko protestującym nie ma nic złego, ale pod warunkiem, że robi się to tylko w charakterze prowokacji, aby spotęgować na zasadzie kontrastu, wymowę protestu właściwego. Wystąpienie bez obuwia w ramach akcji antyfutrzarskiej zimą, na betonowym chodniku dużego miasta nie miało raczej żadnego związku z treścią rozdawanych ulotek, czy hasłami umieszczonymi na transparentach. Zrozumieć to mogli nie przechodnie, ale jedynie ci, którzy wiedzieli o co chodzi, bo zostali wcześniej poinformowani - czyli sami uczestnicy tej akcji. Dla nich jednak nie było chyba konieczne stosowanie tego "dramatycznego" środka wyrazu, myślę, że wystarczyłoby po prostu stanowcze: "Idźcie się przebrać".
Wiadomo, że w przypadku takim jak ten nigdy nie ustali się, "jak należy postępować". Przynajmniej dopóki trwać będzie wśród wegetarian dyskusja o jedzeniu kurzych jajek (patrz drugie tłumaczenie) i miodu przez wegan. Najłatwiej jest chyba uznać, że wegetarianizmem człowieka powinna powodować jakaś świadomość, a nie postanowienia czy ustalane przez kogoś poprzeczki. Kiedy w kimś narasta bunt przeciwko "hipokryzji pseudowegetarian", zamiast pienić się, czy robić różne takie protesty lepiej jest chyba pomyśleć: "on JESZCZE je jajka", "ona JESZCZE pije mleko". Oni JESZCZE chodzą w skórzanych butach.
Pewnie, że przesadziły osoby, które przyszły ze skórzanymi plecakami i stawały, jakby specjalnie, tyłem do przechodniów (fakt!), ale wtedy jakoś wystarczyły słowa...
Na pewno to słynne zdjęcie butów nie pochodziło z fanatyzmu, jak ktoś Mirka określił. Raczej z niewiedzy. I nie chodzi tu o brak rozumu, który nie pozwolił "wyfilozofować" sobie właściwego zdania na ten temat, ale raczej o brak informacji - i tutaj leży cała wina Mirka, bo kto jak kto, ale szef ruchu o esperanckiej nazwie, powinien przynajmniej przeglądać "ESPERANTISTA VEGETARANO", zwłaszcza, że gazeta wychodzi tak rzadko, kosztuje tak mało i jest tak ważna. Poniższe tłumaczenie pochodzi z egzemplarza z r. 1992, ale myślę, że nadal jest aktualne.

BUTY BEZ SKÓRY

We Włoszech udało się wyprodukować sztuczną skórę, której nie można odróżnić od prawdziwej. Materiał jest miękki, porowaty, nie przepuszcza wody, jest trwały, nietoksyczny i z czasem przystosowuje się do kształtu nogi. Czyści się go zwyczajnie wodą. Zewnętrzna i wewnętrzna powierzchnia jest z piankowatego poliuretanu, podeszwa butów jest produkowana z elastomeru albo paragumy. Podczas produkcji nie tworzą się żadne toksyczne substancje. Obecnie produkuje się siedem różnych rodzajów butów, których cena wynosi od 40 do 90 DM. Przy dużych zamówieniach są rabaty. Zainteresowani butami mogą skontaktować się z producentem:
Associazione Culturale Vegetariana,
Via Aristotele 67,
I-20128 Milano,
Italio.
Teraz pozostaje nam czekać do następnego sezonu, czy kosztem wyrzeczeń finansowych "szef" stanie w nowych butach i tabliczką informującą, co to są za buty i jakim kosztem i gdzie je zdobył. Wbrew pozorom, takie wyrzeczenie jest o wiele trudniejsze. I na pewno nie tak widowiskowe...
Ale tym razem nikt nie nazwie tego fanatyzmem.
v
Drugie tłumaczenie pochodzące z tego samego numeru "ESPERANTISTA VEGETARANO" może pokazać, że wszystko jest płynne, a szczególnie rozgraniczenia wśród różnych idei.

JAJKA DLA WEGETARIAN

Wegetarianie w Anglii rozpoczęli kampanię przeciwko jajkom. Ostrzegają oni przed faktem, że kury zjadają robaki, które z kolei karmione są odpadkami z rzeźni. Dla wegetarian jest niewyobrażalne, aby używać jajek w ten sposób karmionych kur. Zgodnie z takimi żądaniami wkrótce liczni hodowcy kur zaczęli zaopatrywać rynek w jajka "z całą pewnością czyste dla wegetarian", jak głoszą napisy na ich stoiskach. Sprzedawcy utrzymują, że ich kury cieszą się wolnym życiem w naturze, nie są trzymane w klatkach, są karmione wyłącznie zielem i ziarnem, a nie mączką rybną czy mięsnymi odpadkami. Oczywiście klienci muszą płacić za te jajka trochę więcej niż za zwyczajne. Mówi się, że te jajka dobrze się sprzedają.
Nawet spośród moich znajomych mogę przypuszczalnie wyłonić dwie grupy: jedni powiedzą, że to są jajka w pełni wegetariańskie i tak jak mleko "można je jeść", a drudzy powiedzą, że z pewnością żadne jajka nie są wegetariańskie i "nie można". Oczywiście jedynie nie można powiedzieć, kto ma rację, bo do każdego człowieka trzeba przykładać inną miarkę.
Czy zatem np. na wegetariadzie wypadałoby wyrzygać się ostentacyjnie w proteście przeciw uczestnikom pikiety jedzącym jajka?
Marteno
VEGETARANO
skr. 2, 71-119 Szczecin 35




ZB nr 8(62)/94, sierpień '94

Początek strony