Strona główna 

ZB nr 8(62)/94, sierpień '94

...PRAWO...

W procesie o Jeziorko Imielińskie udało się nam zakończyć pierwszą instancję wyrokiem skazującym na 3 lata, 50 mln grzywny plus wysokie koszty sądowe.
Traktujemy to jako duży sukces, efekt półtorarocznych zmagań. Lecz głównym sukcesem było wszczęcie tego procesu i udział w nim organizacji ekologicznych na prawach oskarżycieli posiłkowych.
Powstał w ten sposób precedens. Od tej chwili każda eko-organizacja, której cele statutowe wiążą się z przedmiotem sprawy, może żądać dopuszczenia do udziału w sprawie karnej przeciwko osobie naruszającej środowisko.
Jak osiągnąć ten cel? Najprościej zgłosić najpierw do Prokuratury zawiadomienie o przestępstwie, podpisane przez uprawnionych reprezentatnów stowarzyszenia. Osoba ta uzyska status "pokrzywdzonego" (każdy czyje dobro prawne zostało naruszone lub zagrożone art. 40 kpk) i winna składać dokumenty i dowody popierające zarzut, aby Prokuratura zechciała wnieść akt oskarżenia do Sądu.
Nie jest to zadanie łatwe, przy obecnej małej aktywności organów ścigania, zwłaszcza że po drugiej stronie znajdują się ludzie wpływowi i zamożni. Tylko bowiem tacy organizują konsorcja budowlane, obliczone na szybki zysk, do czego zdążają per fas et nefas.
Jednakże upór, nieustępliwość i konsekwencja w popieraniu oskarżenia musi dać efekty. Bezinteresowność organizacji budzi czasami jeżeli nie szacunek, to przyjazne zainteresowanie. Dlaczego te dziwaki tak walczą? Po wniesieniu aktu oskarżenia należy zgłosić udział w sprawie w roli oskarżyciela posiłkowego. Najpóźniej i najlepiej zrobić to można na pierwszej rozprawie sądowej. Wniosek o dopuszczenie winien być solidnie uzasadniony. Należy złożyć statut organizacji, z którego wprost musi wynikać troska o środowisko, i uzasadnić interes wymiaru sprawiedliwości z udziału ekologów w sprawie.
Sam proces ekologiczny stanowi novum. Wszyscy dopiero się go uczą. Sądy również. Obrona oskarżonych składa wnioski dowodowe dotyczące praktycznie wszystkiego, np. błędów organów administracji, analogicznych bezkarnych przestępstw, tzw. praktycznej niemożności przestrzegania prawa itp. Zmierza to zawsze do rozmycia materii procesu i przeniesienia zarzutu z oskarżonych na źle funkcjonującą administrację.
Tak być musi, proszę się tym nie zrażać. Oskarżyciel posiłkowy musi być twardym obrońcą prawa, nawet gdy prokurator jest wyrozumiały. Nie może pozwolić na zwekslowanie procesu na wątki poboczne, np. na nieuczciwych urzędników wydających decyzję. Każdy bowiem odpowiada za swój czyn, o czym nieustannie trzeba przypominać organom sprawiedliwości, zmęczonym powszechnością naruszeń prawa.
Przekupny urzędnik nie zdejmuje odpowiedzialności z inwestora, który korzysta z przychylnych zielonych świateł. Przeprowadzenie dowodu popełnienia przestępstwa urzędniczego jest jednak bardzo trudne. Dlatego znacznie łatwiej jest zwalczać działalność "sprawców" samowoli budowlanej i naruszeń środowiska. Celem ekologów będzie uczynić ich proceder nieopłacalnym. Niszczenie środowiska napiętnowane karalnością w rejestrze może się okazać po prostu złym interesem, zważywszy na poniesione koszty "przychylnych decyzji".
Proces ekologiczny edukowałby lobby kapitałowo-inwestycyjne i przekonywał do przestrzegania prawa o ochronie środowiska. Z drugiej strony "zieloni" uczyliby się wykorzystywać prawo dla osiągania celów statutowych. A nic nie szkoli lepiej, niż osobiście prowadzony proces.
Marzy mi się koordynacja środowisk pro-ekologicznych właśnie w tym jednym celu, aby skutecznie inicjować postępowania karne, cywilne, administracyjne, wstępować do procesów, czyli reprezentować siłę, z którą biznes musi się liczyć.
Ktoś musi skutecznie reprezentować niematerialne wartości, czyli zagrożoną przyrodę również przed Sądem.
Przesyłam projekt utworzenia związku stowarzyszeń dla walki o środowisko na sali sądowej, będę wdzięczna za uwagi.
§
adw. Zofia Adamowicz
Zespół Adwokacki nr 23
Marszałkowska 87/5
00-683 Warszawa
287575, 280394

...MEDIA...

W czasie czytania w ZB 6 o problemach z nagłaśnianiem spraw związanych z autostradami, nasunął mi się pomysł, aby przedstawiciele gazetek i czasopism zalegalizowanych ubiegali się o akredytację na różnego typu konferencjach prasowych. Z tego, co się orientuję, załatwienie takiej akredytacji nie jest skomplikowane, tylko z właściwym wyprzedzeniem trzeba powiadamiać o swoim przybyciu i chyba z pisemnym upoważnieniem danej redakcji.
Pożytek z uczestnictwa w takiej konferencji prasowej, organizowanej np. dla prezydenta lub premiera czy innej osobistości, może być znaczny. Umożliwienie zadania pytania sprawia, że dany problem może być zauważony przez szereg uczestniczących w konferencji dziennikarzy. Dałoby to szansę nagłośnienia sprawy przez ich publikatory. Nie twierdzę, że polityk odpowie właściwie na dany temat i pytanie. Mijania się z udzielaniem odpowiedzi na pytanie się uczy, i tego nie należy mieć mu za złe. Takie są realia. Właściwie sprecyzowane pytanie jest naszym orężem. Pobyt na takiej konferencji daje sposobność nawiązania kontaktów, nawet prywatnych, z dziennikarzami. Ich też trzeba sobie zjednywać. Polecam korespondowanie na ten temat m.in. z Klubem "Gaja" z Bielska-Białej. Swojego czasu organizowali Kongres, poświęcony przeprowadzaniu całej kampanii. W tym sposobowi nawiązywania kontaktów z dziennikarzami.
Uważam, że też nie całkiem zwariowanym pomysłem byłoby uczestniczenie redaktorów naszych gazetek w programach ogólnoproblemowych w radiu czy telewizji.
Ważnym jest podejmowanie interwencji jako dana gazetka czy czasopismo np. poprzez żądanie udzielenia odpowiedzi. Nawet, jeśli ta gazetka nie jest oficjalnie zarejestrowana w sądzie. Z prasą zawsze się liczą.
Dla osób zainteresowanych podaję, że jestem stałym współpracownikiem Fundacji i Redakcji "Zwierzęta i My", Dąbrowskiego 25/3, 60-655 Poznań, 0-61/47-62-85. Gotowi jesteśmy pomagać przy różnego typu akcjach dla zwierząt, nawet przenocować parę osób. Przy czym to trzeba z nami uzgodnić, najlepiej z miesięcznym wyprzedzeniem. Gazetkę "Zwierzęta i My" na razie wydajemy raz do roku.
Jeszcze jedna sprawa. Polecam słuchanie audycji o zwierzętach prowadzonych przez p. Annę Marię Torwirt w Radiu Maryja, co tydzień w soboty od godz. 1030 do 1100 (a w piątki w tych samych godzinach ekologiczne, prowadzone przez dra Leszka Korzuchowskiego). Są to audycje o właściwym traktowaniu zwierząt i innych z tym związanych sprawach. Jeśli mamy zastrzeżenia do sposobu definiowania podejścia wiary katolickiej i osób ją reprezentujących do zwierząt, to bez cenzury można podzielić się nimi od razu na falach tego radia. To jest właśnie to, na czym nam zależy. Umożliwienie niecenzurowanego zadania pytania, a nawet polemizowania z osobą prowadzącą program. Akurat programowi p. Anny Marii nie mam nic do zarzucenia. Zaskakuje znajomością tematu. W czasie trwania tego programu możemy dzwonić: w Toruniu 381-81 lub 381-82. Codziennie po godz. 1600 oraz 2115 w tzw. "Godzinach niedokończonych" też można rozmawiać telefonicznie na antenie. Dlaczego nie wykorzystać takiej sposobności? Radio to jest otwarte na problemy nurtujące ludzi. A co też bardzo ważne, emituje swoje programy prawie na całą Polskę na falach UKF. Uważam, z pełnym przekonaniem, że powinniśmy rozreklamować niektóre audycje tego radia. Wystarczy tylko sprawdzić, czy mam rację.
A propos wykorzystywania radia, rzadziej telewizji (choć lokalne są dostępne) w czasie rozmów bezpośrednich na antenie. Czy nie jest to sposób na nagłośnienie sprawy lub np. powiadomienie o mającej się odbyć akcji?

Jurek Duszyński
Poznań, 1.7.94.

Lazurowa 14/74
60-655 Poznań





ZB nr 8(62)/94, sierpień '94

Początek strony